Amras Helyänwe - 2011-08-06 16:51:36

http://images03.olx.pl/ui/7/03/49/1285960849_125579449_1-Zdjecia--Sprzedam-Las.jpg



Mijał drugi dzień ich wspólnej wędrówki.
Podróż jak dotąd była spokojna, bez żadnych napaści ani niespodziewanych zdarzeń. Na razie.
Podróżowali mało uczęszczanymi traktami. Nie spotkali żadnego człowieka.
Droga wiodła teraz przez ogromny las. Zewsząd słychać było wesoły śpiew ptaków czy ryki jeleni. Dzięcioły bębniły w korę, oznajmiając innym samcom o zajętym terytorium i gotowości do jego obrony, a także starając się zwabić samicę. Gdzieś daleko słychać było również szum strumienia.
Las był gęsto zalesiony. Nie przeważały żaden rodzaj drzew, był to mieszany las. Promienie zachodzącego słońca przebijały się przez korony drzew.
Niewygody podróży jeszcze nie zdążyły się dać we znaki podróżnikom. No, może poza komarami, które niemiłosiernie cięły.
Amras z rozbawieniem spoglądał, jak czarodziej zmaga się z karym ogierem. Było mu trochę głupio, że 'wrobił' go w tego konia, jednak od razu zapominał o tym, gdy tylko widział umęczoną twarz Garvey'a.
Podróż umilać starał się bard, pobrzdękując na lutni. Grał tęskne melodie na zmianę z tymi wesołymi, przez co cała drużyna miała wahania humoru.
Sigion, podobnie zresztą jak reszta, podróżował w milczeniu i spokoju. Czasami tylko rzucał uwagi na temat otaczającej fauny i flory, bardziej do siebie chyba niż do towarzyszy.
W końcu też zapadł i zmierzch. Znaleźli niewielką polanę, na której postanowili rozbić obóz. Przywiązali konie do drzew, rozpalili ognisko z niewielką pomocą maga.* Ułożyli się wokół ognia.

* Wieczorem zerwał się wiatr, co utrudniało rozpalenie ognia. Garvey ruszył jednak z pomocą Sigionowi.


***



http://greex13.blox.pl/resource/ognisko.jpg

- Czym zajmowałem się wcześniej? Cóż... Podróżowałem. Głównie. Jako posłaniec odwiedziłem Novigrad, Cidaris, Creyden, Oxenfurt, Verden i kilkaset siół bez nazwy, podobnych do tej, w której los nas ze sobą zetknął. Trafiłem w końcu i tutaj. Czasami też występowałem na deskach teatru. Gdy było bardzo źle, to zarabiałem...inaczej - uśmiechnął się do siebie, patrząc w ogień. - Jestem elfem, w świecie opanowanym przez ludzi trudno jest znaleźć przyzwoitą pracę dla podobnych mi. Nieludzie są raczej przepędzani, a jeśli nie, to darzeni mniejszym zaufaniem niż psy.
Co tu dużo mówić, sam też nie przepada jakoś za ludźmi. Kilku pomogłem nawet przekroczyć znaną im granicę bólu. Za krzywdy wyrządzone mi...i innym - oczy lekko mu błysnęły, na ustach pojawił się lekki, przerażający uśmiech. Po chwili jednak jego twarz przyjęła zwyczajny, obojętny wyraz. - Nigdy jednak nie skrzywdziłem ludzi biednych, którzy nic mi nie zawinili. Daleko mi co prawda do bohatera z ludzkich pieśni, który zabierał bogatym a dawał biednym. Byłem jednak uczciwy i honorowy.
Do tamtej wsi dotarłem po sześciu dniach. Przez sześć dni podróżowałem samotnie, bez zatrzymywania się w żadnych osiedlach.
Przez ten tydzień sporo rozmyślałem. Nie widzę sensu i potrzeby by dzielić się z wami moimi kontemplacjami - powiódł skupionym wzrokiem po postaciach, siedzących wraz z nim przy ognisku. - W każdym razie doszedłem do wniosku, że nie jestem niczego nikomu winien. Chciałem zarobić możliwie najszybciej, możliwie najwięcej. A później żyć tak, jak chcę. Bez zamartwiania się o to, co przyniesie następny świt. Bez upokarzającego traktowania.
Jednak tam, w karczmie, gdy zobaczyłem tę dziewczynę, moje sześciodniowe przemyślenia straciły nagle sens, oddaliły się jakby o setki, tysiące mil - elf zaśmiał się posępnie. Czekał, kto następny podejmie opowieść o sobie.

Szifer - 2011-08-08 10:07:20

Sigion słuchał opowieści elfa. Był pewien, że wkrótce dowie się więcej o swoich towarzyszach, jednak nie myślał, że jako pierwszy otworzy się przed nimi ten elf. Był w lekkim szoku, lecz słuchał opowieści nieludzia. Postanowił, że sam też powinien opowiedzieć swoją, jednak postanowił pominąć pewne rzeczy. W końcu to obcy ludzie. Niech wiedzą tyle, ile chce, żeby o nim wiedzieli.
- ja, jak już wiecie jestem najemnikiem. Wybrałem ten zawód, bo w młodości często wdawałem się w bójki i zazwyczaj wychodziłem z nich cały, a poza tym zawsze dobrze radziłem sobie z bronią. Kiedy dostaje robotę, to nie mam skrupułów. Zabijam z zimną krwią, jednak zdarzało mi się odrzucać oferty. Proponowano mi zabójstwa wysoko postawionych urzędników, ale odmawiałem. Nie chcę zabijać tych, którzy działają dla dobra innych... - trochę za dużo powiedziałem, pomyślał - W każdym razie dostawałem też zlecenia na potwory. Zdarzało mi się kiedyś zaglądać do ksiąg w Ma... w moim rodzinnym mieście. Wiem co nieco o różnych potworach i ich słabościach, jednak nie mam nawet cząstki wiedzy, jaką dysponują wiedźmini... Widziałem jednego w akcji, kiedy byłem mały. W zasadzie, to chyba to zasiało we mnie chęć walki. chciałem walczyć tak jak on... - skończył. Część mu się przyglądała, część patrzyła w ogień. On sam patrzył w ogień. Lubił ogień. Czekał, jak zwykle, co będzie dalej...

c4wjajach - 2011-08-08 17:05:17

- Ja znowu, o potworach wiem tylko tyle jak ich unikać albo tylko to co potrzebne, żeby po spotkaniu ich przeżyć.- odezwał się bard.
- Zabijanie ludzi... nie spotkało mnie to ale mam ze sporą grupką na pieńku. Może i nie wyglądam na wojownika ale kilka potworów zabiłem... to znaczy trzy. Nie będę wymieniał, choć raz było blisko, żebym już nigdy nigdzie nie wyruszył. Nie zawsze miałem tylko ten nędzny sztylet. Miałem nie raz do czynienia z lepszą bronią. Zwyczajnie nie myślałem, że spotka mnie wyprawa jak ta. Zwykle utrzymywałem się z grania w różnych karczmach. Normalnie pewnie bym się nie pakował teraz do takich akcji ale musiałem jak najszybciej oddalić się od miasta bo... po prostu musiałem. To była jedyna okazja a poza tym i tak mam bardzo mało do stracenia.
- bard westchnął po czym wrócił do gry na lutni. Tym razem nie zagrał nic wesołego ani smutnego. Nie była to skoczna melodia ale nie była też ponura. Przysunął się bliżej ognia i już nic nie mówił. Myślał o czymś...

Wilk - 2011-08-08 21:40:37

- Podróżowałem. – zaczął bezpiecznie Garvey, gdy wszyscy już skończyli opowiadać o sobie. – Po ukończeniu szkoły w Ban Ard wyruszyłem daleko, daleko przed siebie. Gdy musiałem, odwiedzałem wielkie miasta, chociaż raczej ich unikałem, minąłem wiele większych i mniejszych wsi. Gdy głodowałem, starałem się zarobić jakieś pieniądze – głównie wykonywałem jakieś proste, acz widowiskowe sztuczki ku uciesze publiki, czasami pomagałem innym ziołami i czarami wyleczyć choroby. Uczyłem też ludzi postępowania ze zwierzętami, bo nie potrafię patrzeć, gdy obchodzą się z nimi jak z przedmiotami. Nigdzie nie zagrzałem miejsca na dłużej. Poznałem wiele przydatnych umiejętności, potrafię czarować, leczyć, warzyć eliksiry, trochę nauczyłem się walczyć. Spotkałem wielu ludzi, niektórzy mi pomogli, niektórzy nie. Nie wszędzie jestem lubiany… - mag przerwał na chwilę, nie wiedział jak wybrnąć z niekorzystnej dla niego sytuacji. – Gdy w kuchni zobaczyłem leżącą dziewczynę, nie mogłem zostawić jej samej, bez cienia szansy na przeżycie. – starał się zręcznie zmienić temat tak, by reszta nie chciała kontynuować tamtego. – Wiedziałem, że będę chciał jej pomóc. Amras… Amras pomógł tylko wynegocjować odpowiednią zapłatę – Spojrzał na elfa, a na jego ustach pojawił się lekko drwiący uśmiech. – Do karczmy trafiłem przez przypadek, byłem zmęczony podróżą i postanowiłem się zatrzymać. Było to jedyne miejsce, w którym mogłem coś zjeść i wypocząć. Resztę już znacie – elf zaprowadził mnie do dziewczyny, potem próbowaliśmy zebrać drużynę, która chciałaby jej pomóc. Zjawiliście się tylko wy… Ale poradzimy sobie. Musimy sobie poradzić. Prawda, drużyno? – zapytał na koniec i spojrzał na ognisko, przyglądając się tańczącym iskrom.

c4wjajach - 2011-08-09 11:08:43

- Mam nadzieję.- odparł na słowa maga Helyas nadal patrząc w ognisko.
- Ale mówimy o wyprawie ale tak naprawdę chyba tylko ty i Amras wiecie dokładnie po co się udajemy i gdzie. Może wyjaśnisz, gdzie się udajemy i co się stało tej dziewczynie?
Bard powiedział to spokojnie, choć zaczynało go irytować, że nawet nie wie gdzie wyrusza. Wolał trzymać się z dala od Creydenu a co jeśli udają się akurat tam? Spojrzał pytająco na maga i cierpliwie czekał na odpowiedź.

Szifer - 2011-08-09 12:53:16

- Bard dobrze gada. Dokąd idziemy? I czy przedmiot, którego szukamy jest związany z magią? - wiedział, że to prawdopodobnie pytanie retoryczne, jednak musiał być pewien. W każdym razie, jesli nie dowie się tego teraz, dowie się pod koniec wyprawy. - Opowiedzcie co się stało tej dziewczynie. Mamy jakieś ograniczenie czasowe, dotyczące naszej - szyderczo się uśmiechnął - "misji"?

Amras Helyänwe - 2011-08-09 13:56:02

- Ale poradzimy sobie. Musimy sobie poradzić. Prawda, drużyno? – zapytał na koniec czarodziej i spojrzał na ognisko, przyglądając się tańczącym iskrom.
Niezręczną ciszę, jaka zapadła po tych słowach, jako pierwszy przerwał Helyas pytaniem o cel wędrówki.
Amrasa dziwiło poniekąd to, że pytają o to dopiero teraz. Oczekiwał z niepokojem tego pytania już od samego początku podróży. Zastanawiał się też nad odpowiedzią. Powiedzieć prawdę? Nie ufał swoim towarzyszom, w końcu, kto by ufał komukolwiek po trzech dniach znajomości. Z drugiej strony jednak sam żądałby, żeby jemu wyjawiono cel zadania. Gdyby nikt mu konkretnie nie  powiedział o co idzie, pożegnałby się czym prędzej. A nie mogli pozwolić sobie na skurczenie drużyny, i tak już niezwykle wątłej. W końcu jednak postanowił nie wtrącać się i poczekać na to, co powie im czarodziej. Jeśli wszystko dokładnie wyłoży, to widocznie tak być musi. Jeśli wszystko mgliście skróci, to sam również będzie trzymał się tej wersji.
Wbił swoje szmaragdowozielone oczy w Garvey'a z oczekiwaniem.

c4wjajach - 2011-08-09 14:13:35

Helyas zauważył niepokój na twarzy elfa. Wiedział, że coś ukrywają. Czy powinien im ufać? Spoglądał to na Amrasa to na Garvey'a. O co tu właściwie chodzi? Sigion też wydawał mu się myśleć to samo. Poważnie zaczął się zastanawiać, czy wyjazd z nimi był dobrą decyzją. Jego zaufanie znikało coraz bardziej z każdą chwilą oczekiwania...

Wilk - 2011-08-09 20:28:52

Garvey spojrzał krzywo na Amrasa. Elf zrzucił na niego całą odpowiedzialność, wszystko zależało teraz od maga. Zastanowił się on chwilę. Jeśli nie powie prawdy, drużyna jest gotowa się rozpaść, lecz dlaczego miałby im nie mówić o celu? To nie powinno być tajemnicą. Wiedzieli o niebezpieczeństwie, a jednak się zgłosili. Poza tym teraz najważniejsze było zaufanie, bez niego daleko nie zajdą. Trudno ufać osobom znanym od kilku dni, lecz podróżowali we wspólnym celu, gnani różnymi powodami. Zobaczył niepewny wzrok barda, podjął już decyzję co powiedzieć.
- Nie będę was okłamywać, i tak przy dojściu do celu dowiedzielibyście się prawdy. Jeśli moje słowa was przerażą, możecie odejść, lepiej teraz niż później. Zależy mi na waszym zaufaniu, gdyż podejrzewając każdego nie będziemy mogli pomóc dziewczynie. Ale pozwólcie, że zacznę od początku – czarodziej przerwał na chwilę, po czym nabrał powietrza. Patrzył na ognisko. – Gdy wraz z Amrasem weszliśmy do kuchni, leżała tam druga córka karczmarza, przykryta grubą warstwą koców. Majaczyła. Ojciec jej powiedział nam, że przynieśli ją wieśniacy, została znaleziona na łące. Zbadałem ją i… Szczerze przyznam, że nie wiem co jej dolega. Zostawiłem im zioła, by przedłużyć Slani życie, oprócz tego tylko jedna rzecz może jej pomóc. Amras, za odpowiednią opłatą, zgodził się ze mną podjąć tego trudnego, niemożliwego dla niektórych zadania.  Jedyną rzeczą, która może ją ocalić jest coś, co posiada jednorożec. – Garvey znów przerwał, spojrzał na twarze zgromadzonych, widząc na nich zdumienie. Tylko elf był spokojny, przecież znał cel wyprawy. Mag ponownie zaczął wpatrywać się w płomienie. – Nie będę się wdawał w szczegóły, to trudne zagadnienie. Wystarczy powiedzieć, że szukamy starego jednorożca i będziemy musieli go zabić. Powtarzam, jeśli moje słowa was przerażają możecie nas opuścić, gdyż do tego zadania potrzebujemy zaufania i współpracy, a także odwagi i siły. Jaka jest wasza decyzja?

/Zapomniałem zapytać. Imię dziewczyny ma coś wspólnego z zespołem Eluveitie? ;p

Szifer - 2011-08-09 21:45:38

- Fiu, fiu! - Sigion nie mógł wyjść z podziwu. - Znalezienie starego jednorożca to nie lada zadanie... Znalezienie jakiegokolwiek jednorożca to problem, a my musimy znaleźć konkretnego... - Sigion zastanowił się chwilę. I tak nie miał nic do roboty. Spojrzał po towarzyszach. Elf wpatrywał się w ogień... wyrobił już sobie opinię w oczach Sigiona. Zazwyczaj starał się unikać odpowiedzialności. Najpierw przemówienie, teraz cel podróży. Wszystko starał się zrzucić na maga. Ten natomiast był szczery. O bardzie można było na razie powiedzieć, że ma słabą głowę do trunków, ale też wyglądał na niezbyt odważnego. Nie widział go co prawda w sytuacji wymagającej odwagi, jednak był prawie pewien, że szybko zacząłby uciekać... Nie chciał go jednak oceniać pochopnie. To był dopiero trzeci dzień, a nie zapowiadało się na szybki koniec podróży. Czekało ich bardzo trudne zadanie. Jednak za trudne zadania zazwyczaj jest godziwa zapłata, a pieniądze były mu potrzebne. - Jak już mówiłem to nie łatwe zadanie... Jednak podejmę się go. Możecie na mnie liczyć. Trudno zawrócić mnie z drogi, którą obrałem, a już w karczmie zaoferowałem wam mój topór.

c4wjajach - 2011-08-10 11:52:54

Bard nic nie odpowiedział. Patrzył się chwilę w ognisko po czym powiedział:
- Faktycznie, zadanie nie łatwe ale we czwórkę jakoś sobie poradzimy. Nawet jeśli, to co z tego? Trudno. Nawet jeśli nam się nie uda z innego powodu niż odnalezienie jednorożca, np. coś nas pozabija, to przynajmniej będziemy mieli świadomość, że polegliśmy jak bohaterowie a nie jak niektórzy w fotelu nic nie robiąc. Poza tym skoro wszystko wyjaśnione, to mamy większe szanse na powodzenie.
Helyas powiedział to całkiem poważnie. Nie był już tak nieufny. Wiedział już chociaż coś o celu wyprawy. Był prawie pewien, że jest w gronie przyjaciół. Prawie. Miał nadzieję, że im się uda. Zostało mu już tylko 12 denarów a to na długo nie wystarczy. Czół, że mag nie wyjawił im wszystkiego, ale więcej nie potrzebował tego dnia. Zgłodniał. Wyjął z plecaka ostatnią ćwiartkę chleba. Zjadł kawałek i resztę zachował na później.  Zaczynał być śpiący lecz postanowił posiedzieć jeszcze chwilę.

Amras Helyänwe - 2011-08-10 14:38:44

Amras ułożył się wygodnie na ziemi, opierając się o pień drzewa. Teraz, gdy już wszystko zostało wyjaśnione, czuł niejaką lekkość. Gdy ktokolwiek z jego towarzyszy zginie, nie będzie już miał siebie o to obwiniał, bo w końcu już wiedzą na co się piszą.
Zastanawiał się nad słowami Sigiona. Rzeczywiście, z tego co się orientował, trudno w dzisiejszych czasach o porządnego jednorożca. A co dopiero o starego, skłonnego pójść z nimi na kompromis. Może Garvey'owi udałoby się go namówić na popełnienie samobójstwa?
Nagle przemyślenia przerwała inna myśl.
- Chyba powinniśmy ustalić warty. Co prawda jak dotąd niczego niepokojącego po drodze nie widzieliśmy...ale po co ryzykować? Naprawdę, nie chciałbym, aby nasza przygoda skończyła się w paszczy wilka, nim na dobre się nie zaczęła.
Słysząc dłuższą ciszę uznał, że jego towarzysze przyznają mu rację.
- Ja zacznę. Później kogoś obudzę na moje miejsce.
Wstał, otrzepał się z igliwia i ruszył na skraj ich obozu. Gdy mijał legowisko Helyasa miał wrażenie, że ten chce mu coś powiedzieć, jednak rozmyślił się jakby. A może mu się tylko wydawało.
Zastanawiał się chwilę nad obraniem punktu obserwacyjnego. Początkowo chciał wspiąć się na drzewo i spoglądać czujnym okiem wokół, w końcu jednak doszedł do wniosku że to przesada. W końcu, okolica była bezpieczna. Chyba. Martwiło go jednak to duże bagno. Obawiał się, że jakieś plugastwo mogło się tam zalęgnąć. Stąd też wypłynął pomysł z wartami. Czuł lekki niepokój związany z nim.
Ułożył się na ziemi podobnie jak przed chwilą, opierając głowę na pniu drzewa. Miał nadzieję, że zmysły i zmęczenie go nie zawiodą. Było też dość chłodno, a on dodatkowo znacznie oddalił się od ogniska.
Rozmyślał nad celem i sensem ich podróży. Dokąd się powinni udać? Sam nie miał bladego pojęcia. Najemnik również, co zresztą pokazał. Na barda nawet nie liczył. Został więc czarodziej...albo błądzenie po okolicy.
Usłyszał szmer i lekkie pochrapywania, dochodzące z daleka. I na pewno nie z obozu.
Po kilkunastu minutach pełnych napięcia odgłosy ustały. Amras odetchnął głęboko. Spojrzał na księżyc - jego czas warty dobiegł końca. Wstał i ruszył w kierunku dogasającego ognia. Postanowił zbudzić Sigiona. Przedłużył nieco swoją wartę, i liczył, że uda im się dotrwać do świtu przed kolejką Helyasa. Nic do śpiewaka nie miał, ale nie chciałby, aby to coś powróciło na jego kolejkę. Obawiał się jego reakcji.
- Wstawaj - mruknął do wojownika. - I uważaj. Coś się kręci wokół obozu. Nie wiem co, może niedźwiedź. A może nie.

Szifer - 2011-08-10 21:52:25

Amras wyrwał Sigiona ze snu.
- Wstawaj - mruknął do wojownika. - I uważaj. Coś się kręci wokół obozu. Nie wiem co, może niedźwiedź. A może nie.
- Dobra. W razie czego postawię was na nogi. Cokolwiek to jest, nie powinienem brać się do tego sam. Poza tym może być tego więcej. - elf przytaknął. Spojrzał jeszcze w stronę bagna, dając po sobie poznać niepokój. - Też mam nadzieję, że to coś nie wylazło stamtąd, Amrasie. Połóż się ziomku, będę czuwał. W razie czego będę na tamtym pagórku. - pokazał ręką pagórek niedaleko obozowiska. Elf zdażył się już położyć, kiedy on doszedł do pagórka. Usiadł na nim i rozglądał się, tak jak już zdażało mu się to robić. Podzielił sobie obszar na trzy sektory i przez jakiś czas dokładnie przypatrywał się każdemu z nich. Szybko zauważył to o czym mówił Amras. Nie miał pojęcia co to mogło być, gdyz skrywało się w cieniu. Na razie nie zbliżało się do ich obozowiska, jednak Sigion pozostawał czujny...

Pod koniec jego warty, Sigion myślał, że już nic się nie wydarzy, jednak nagle, w stronę obozu zaczał zbliżać się cień. Kuśtykał, jakby był ranny, lecz teraz Sigion rozpoznał już co to była za istota. To był ghuł!
Sigion szybko wbiegł do obozowiska i zaczął budzić drużynę. Zaczął od elfa, następny był czarodziej. Chwilę zastanowił się nad bardem, ale doszedł do wniosku, że jeśli to przespi, może stać mu się krzywda.
- Chłopacy. Mamy tu towarzystwo. Przywitajmy naszego gościa, którym jest ghul. - Mówiąc to chwycił swój topór w obie ręce - Panowie, pora się zabawić!

Ghul
Ko: 3    Po: 2    Si: 4    Zm: 3    Zr: 2    Zw: 3
In: 2    Og: 0    Wo: 1
Żywotność: 29
Uniki: 2
Zbroja: Brak.
Broń: Pazurzaste łapy (7 obrażeń) i zębiska (4 obrażenia)
Moce:
* Każdy atak, kończący się zadaniem obrażeń, to 50% szans na zarażenie się jakąś chorobą (np. tężcem).
* Odporny na żelazo.

c4wjajach - 2011-08-11 10:39:48

Bard spojrzał w stronę bestii i szybko wstał chwytając w rękę sztylet.
Podbiegł do reszty drużyny nie spuszczając ghula z oczu.
Uśmiechnął się lekko. Może wreszcie przestaną go mylić z tchórzliwym sierotą.*

Tak, zauważył to.

Wilk - 2011-08-15 19:34:08

- Rzucam zaklęcie, niczym nie dotykajcie ognistej sieci - powiedział Garvey starając się nie tracić zimnej krwi. Wymamrotał znaną formułkę, wyciągnął rękę w znanym geście i rzucił siecią w ghula. Stwór nie mógł uciec, gdyż kuśtykał. Ogień otoczył go dokładnie, lecz potwór starał się wyswobodzić z więzów (29-3).

Dearien - 2011-08-16 12:45:23

Dysząc, Dearien stanął przed drzwiami karczmy. Było przedpołudnie, a gospoda już zapełniła się plebsem. Gdy wszedł do środka, wyprostował się i zlustrował czujnym okiem całe wnętrze. Od kilku dni szukał tego oprycha, odpowiedzialnego za spalenie jego łodzi. Patrzał na twarze zgromadzonych w izbie gości. Szukał czegoś nienaturalnego, podejrzanego. Takim czymś była scena rozgrywająca się właśnie na środku pomieszczenia. Chyba jakiś długowłosy młodzik właśnie zakpił z czarodzieja. Mężczyzna z kosturem jednak wcale nie wyglądał na specjalnie rozgniewanego. Po chwili ruszył do drzwi stajennych, a wraz z nim czarnowłosy młodzieniec. Dearien podszedł do szynkwasu. Gruby barman śledził oczami czarodzieja i skinął mu głową na pożegnanie.
- Ekhem... Wody poprszę. - powiedział żeglarz.
- Wody? Tylko wody? Niczego specjalnego? Nie chcesz Cytrynówki, Wina jabłkowego, ani Whiskey? Wygladasz na takiego, co by chętnie wyżłopał litr Rumu!
- Wody. - powtórzył.
- Proszę bardzo. Na koszt firmy. - barman zrezygnowanym gestem wręczył Dearienowi czysta, źródlaną w cynowym kubku. Upijając spory łyk, właściciel spalonego okrętu ruszył w kierunku miejsca w kącie, jednak kiedy tam zmierzał, usłyszał strzęp rozmowy:
- ... znowu spalił okręt...
- ... Ten Ciredan jest chory...
- ... niech się zajmie brzdąkaniem...
- ... ostatnio ktoś złamał mu lutnię...
- ... i dobrze mu tak ! temu bardowi ... ufać...
Novicame! Amator czystej źródlanej wrócił do barmana.
- Ciredan! Znasz łotra? - warknał przez zęby. Był niemal fioletowy na twarzy.
- Ależ panie! Uspokuj się! Kim jest ten cały Ciredan? Imię nic mi nie mówi.
- To jakiś bard... - Dearien uspokoił oddech i upił kolejny łyk z cynowego kubka.
- Bard... - barman się zamyślił - Tak, był tu jeden bard. Dziś wyruszył konno wraz z towarzyszami.
- Gdzie pojechali?! - żeglarz znów się zdenerwował.
- Jakimś traktem. Biegnie na lewo od wejścia do karczmy. - grubszy mężczyzna był nieco przestraszony.
- Dziękuję, dobry człowieku.
Mężczyzna usiadł na stołku, dopił wodę, zwrócił kubek, po czym mocniej ściągnął szelki podróżnego plecaka i ruszył traktem wskazanym przez barmana. Nie robił przerw w ciągu dnia, kiedy mógł, to biegł, aż w końcu trzeciej nocy, ujrzał poświatę ogniska. Chwilę potem usłyszał głosy i zobaczył cienie poruszające się po obozowisku. Pięć postaci. Jedna z nich była przygarbiona i miotała się na wszystkie strony. Prosta dedukcja- ghul. Zdjął z pleców łuk i nałożył strzałę. Przykucnął w krzakach nieopodal i napiął długi łuk, celując w potwora. Lotki połaskotały go w policzek. Chwilę potem, zwolnił cięciwę trafiając ghula pod prawy obojczyk. (26-((8+3)/2))

Amras Helyänwe - 2011-08-16 15:17:30

Amras starał się opanować. Nie znał sposobów walki tamtych, sam zwykle walczył w pojedynkę. Ale nigdy z podobnymi kreaturami.
Rzucił się do tyłu, by nabrać odpowiedniego dystansu. Ghul leżał, przyszpilony magiczną, płonącą siecią, wyczarowaną przez Garvey'a.
- Uważajcie! Będę go raził strzałami. Po atakach odskakujcie jak najdalej możecie, może się komuś niechcący stać krzywda! - krzyknął do reszty towarzyszy. Wyszarpnął z kołczana strzałę, nałożył ją na cięciwę i szybko wymierzył. Z emocji nieco chybił, nie trafił w żaden witalny organ potwora. Ważne jednak, że strzała nie minęła celu (21-5). Potwór wierzgnął z bólu, co uruchomiło sieć - rozbłysła płomieniami, a ghul zawył (16-3).
Amras zrezygnował z łuku. Mimo wszystko, bał się ustrzelić kogoś z jego towarzyszy. Odrzucił łuk i sięgnął po miecz. Dostrzegł Sigiona, który już pędził w kierunku przeciwnika z toporem.
Elf wytężył wzrok, spoglądając na ghula. Wyglądało, ze ledwo dychał, niedługo go pokonają. Wtedy ku jego ogromnemu zdziwieniu dostrzegł też strzałę. Ale nie swoją, inną, obcą. Tkwiła ona w okolicach obojczyka monstra...

c4wjajach - 2011-08-16 17:22:43

Bard widząc strzałę zawahał się chwilę zanim podbiegł do ghula, ale wreszcie uznał, że nie ma sensu stać. Strzała trawiła w potwora, więc był pewien, że ten kto ją wypuścił, nie był wrogiem. Pobiegł w kierunku potwora. Zbliżył się, uderzył bestię sztyletem w ścięgno lewej nogi (13-2), po czym szybko odskoczył na bok. Uznał, że jeżeli będzie atakował dalej w takie punkty, to nawet po skończeniu się sieci, ghul będzie unieruchomiony.

Szifer - 2011-08-17 22:22:08

Sigion biegł z toporem na potwora, lecz nagle przystanął.
-"Nie dotykajcie niczym sieci" - przypomniał sobie słowa czarodzieja. - Cholera, jeśli będziesz kierował się uczuciami, a nie rozumem to zaraz zginiesz! - zganił się w myślach. Odrzucił topór na ziemię i wyciągnął kord. Bestia była zajęta jego towarzyszami. Pamiętał, że czytał kiedyś o ghulach.
- Uważajcie na niego! Może was otruć. Róbcie tak jak mówił Amras. Nie zbliżajcie się za mocno do niego, a po każdym ataku odskakujcie! - mówiąc to podbiegł to potwora i kordem podciał mu ścięgno ręki (11-4), praktycznie ją odcinając. Odskoczył szybko, gdyż ghul targnął się w jego kierunku ostatkiem sił. Magiczna sieć zrobiła swoje (7-3).

Dearien - 2011-08-18 14:34:53

Kiedy Dearien spojrzał na ciemnowłosego, roztrzepanego mężczyznę z ozdobnym sztyletem w zgrabnej ręce, biegającego koło stwora i kującego go w nogi, nasunęło mu się jedno skojarzenie - bard! W jego głowie zaczynał świtać pomysł. Gdyby tak wystrzelać pozostałych, kiedy są jeszcze zajęcie Ghulem? Nie miałby wtedy problemów z dobraniem się do podpalacza okrętu. Kilka sekund bił się z myślami. Nie, jednak nie. Nie wychylając się z zarośli, przeczołgał się na wzgórze górujące nad obozowiskiem. Stamtąd miał okazję zobaczyć, jak rosły młodzieniec dźga monstrum kordem pod łokieć.

Wilk - 2011-08-18 14:40:40

Mag oglądając wysiłki drużyny postanowił się przyłączyć.
- Uważajcie na niego! Może was otruć. Róbcie tak jak mówił Amras. Nie zbliżajcie się za mocno do niego, a po każdym ataku odskakujcie! - krzyknął Sigion, a Garvey zapisał to sobie w pamięci. Wysunął miecz z pochwy, złapał w obie dłonie i podszedł do potwora od tyłu. Włożył go w jego plecy, omijając jaskrawą sieć i szybko wyjął, odbiegając jak najdalej (4-9). Patrzył tylko jak ghul opada na ziemię, a czar ciągle go spala. Po chwili zaklęcie przestało działać, a przed nimi leżało tylko osmolone ciało stwora.

Szifer - 2011-08-18 14:47:30

- Nareszcie jakaś rozrywka. - powiedział uśmiechnięty Sigion - Radzę wam porządnie wyczyścić waszą broń. Coś z jego zarazy mogło zostać na ostrzach. Jest jeszcze jedna sprawa. - Sigion podniósł z ziemi swój topór, podszedł do martwego ghula i jednym płynnym ruchem odrąbał mu głowę. Wszyscy stali wpatrzeni w niego. - Za jego głowę można dostać do 250 denarów. W najbliższym mieście zobaczymy, czy nikt nie miał z nim problemów. - to mówiąc schował jego głowę do jednej z sakw. Był przy tym bardzo ostrożny, gdyż nie chciał się zarazić.
- A teraz kolejna rzecz. Kimkolwiek jesteś, wyłaź z ukrycia, ziomku! - krzyknął w ciemność, mając nadzieję, że wywabi tego, który posłał swoją strzałę ghulowi...

c4wjajach - 2011-08-18 14:55:13

Kiedy tylko ghul padł, bard spojrzał w stronę, z której padła tajemnicza strzała. Zajrzał ostrożnie w krzaki. Pusto. Wrócił do reszty drużyny po czym podszedł do Garvey'a.
- Ktoś nam pomógł. Pewnie nadal gdzieś tu jest. Chyba lepiej go znaleźć. Jak myślisz?

Amras Helyänwe - 2011-08-18 14:55:20

Amras patrzył ze zdumieniem, gdy Sigion pochwycił topór i odrąbał głowę ghulowi. Co temu chłopakowi siedzi w głowie, pytał sam siebie. Po chwili jednak zrozumiał, gdy wytłumaczył im o co chodzi. Podszedł też, wyjął nóż i odciął prawe ucho potwora.
- No co? Trofeum - rzekł, szczerząc zęby do reszty podróżników. Ich pierwszy, wspólnie ubity potwór. Jakaś pamiątka być musi.
Przypomniał sobie obcą strzałę. Wrzucił ucho do kieszeni, uważając na zieloną maź, wyjął miecz i przyjął bojową pozycję, kręcąc lekko ostrzem broni i obracając się wokół polany. Wiedział, że na nic to się nie zda, w końcu, nieznajomy miał łuk. Miał jednak nadzieję, że uda mu się przestraszyć intruza.

Dearien - 2011-08-18 15:11:42

Dearien z rozbawieniem popatrzył na ludzi wokół ogniska. Jeden z nich na ludzia nie wyglądał... Nawet w nocy, w rozchwianym świetle ogniska dało się zobaczyć spiczaste uszy. Wszyscy stali w gotowości bojowej. Musiał ich nieźle nastraszyć, skoro nie zamierzali spocząć, dopóki go nie odnajdą. Koniec końców, postępują rozsądnie. Szeroki uśmiech zagościł na ogorzałej twarzy żeglarza, kiedy spostrzegł, że cała czwórka wpatruje się w miejsce, gdzie przebywał minutę temu. Mógł się zakraść od tyłu, zyskać przewagę zaskoczenia. Ale nic mu po niej, skoro nie zamierza walczyć z nieznajomymi. Jak powiadało Iron Maiden, on był "Afraid to shoot strangers"*. Za nic jednak nie chciał się ujawniać. Wolał poczekać na odpowiedni moment, aż lepiej ich pozna, bądź kiedy bard samotnie pójdzie na leśną przechadzkę. Do tego czasu postanowił ich tropić. Zsunął się bezszelestnie po zboczu i wylądował na ciemnej polance, gdzie nie dochodziła łuna ogniska.

Szifer - 2011-08-18 19:55:14

Cała drużyna stała wpatrzona w miejsce, z którego wyleciała strzała. Sigion skierował głowę w tamtą stronę, jednak już po chwili wiedział, że nikogo tam nie ma. Nie odwrócił się, po prostu patrzył możliwie jak najdalej nie zmieniając pozycji głowy. Miał nadzieję, że jeśli osobnik pomyśli, że nie znają się na sposobach ataku z ukrycia, to straci czujność. Po chwili jednak wszyscy rozeszli się na miejsca, w których spali. Sigion wyczyścił dokładnie swój kord, obmyślając plan działania.
- Niedługo zacznie świtać. Myślę, że dobrze będzie, jeśli zaczniemy się zbierać. Nie podoba mi się bliska obecność bagien, a i tak już nikt nie zaśnie. Nie po tej walce. - mówiąc to oddalił się w stronę drzew. - Idę się przejść. Muszę ochłonąć po walce. Niedługo wracam. - nikt za bardzo się nim nie przejął. Ktoś zamruczał tylko potakująco. I chyba nikt nie zauważył jak brał linę. Przynajmniej miał taką nadzieję. Kiedy tylko oddalił się na tyle, żeby go nie zobaczyli, zaczał szukać śladów, które świadczyłyby o obecności tajemniczego strzelca. To było dosyć trudne, a nie miał dużo czasu. Chciał zdążyć przed wschodem. Strzelec starał się zacierać ślady, co między innymi zdradziło Sigionowi gdzie poszedł. Skradał się bardzo cicho. Wszedł na jakąś górkę, z której było widać jego obozowisko i coś, czego szukał. Na małej polance leżał ukryty człowiek. W ręku trzymał łuk i obserwował obozowisko. Sigion powoli wyjął kord. Przytrzymywał ostrze palcami, żeby nie wydał go nawet najmniejszy dźwięk. Znalazł drogę, po której nie musiał się zsuwać na polankę, a któą mógł przejśc możliwie jak najciszej. Podszedł d tyłu do mężczyzny, który obserwował ich obozowisko. Postanowił, że przyłoży mu kord do gardła i zażąda informacji, jednak ten nagle się odwrócił. Sigion nie zastanawiąjąc się uderzył go rękojeścią korda w głowę. Ten upadł nieprzytomny. Sigion związał go, przerzucił przez plecy i zaczał nieść w stronę obozowiska...

Amras Helyänwe - 2011-08-18 21:39:45

Wszyscy głośno dyszeli po stoczonej walce. Amras z dużą aprobatą przyjął słowa najemnika, sam wątpił, by ktokolwiek zdołał usnąć. A czas gonił i naglił. Więc muszą się spieszyć. Inna sprawa, że nie wiedzieli co zrobić z tajemniczym intruzem. Widział na twarzach innych, że też się tym zamartwiają. Po chwili jednak każdy porozchodził się w swoim kierunku.
Sigion oznajmił, że idzie ochłonąć. Było to dość ryzykowne, biorąc pod uwagę incydent, i Amras był pewien, że chłopakowi przyświeca jeszcze jeden, inny cel. Wojownik jednak chyba zapomniał, że ma elfa w drużynie, który w blasku księżyca widzi równie świetnie, jak w świetle słońca. Nie umknął mu więc prawdziwy cel wyprawy. A tak bynajmniej mu się zdawało.
Sigion ruszył w las, a Amras starał się odprowadzić go jak najdalej zdołał wzrokiem. Wyczulił też słuch, by usłyszeć jakiekolwiek odgłosy szamotaniny czy okrzyków. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Na szczęście.

Sigion x
Amras x
Dearien
Helyas
Garvey
Almáriel
Yevereth

Dearien - 2011-08-19 07:01:19

"Czemu nie wysłali elfa?" - zastanawiał się Dearien, śledząc kątem oka podchodzącego go człowieka. To ten sam młodzik, który zdawał się zażartować z czarodzieja kilka dni temu, w gospodzie. Nadal obserwował obóz, siląc się nas jak najbardziej naturalne odruchy. Co chwilę przecierał z czoła nieistniejący pot, zmieniał pozycję na wygodniejszą, tłumił kasłanie. Wzdrygnął się na myśl, że gdyby nikogo się nie spodziewał, wcale nie dostrzegłby podkradającego się w mroku wojownika. Nadeszła w końcu chwila kulminacyjna, kiedy potrzebne było największe skupienie i siła woli. Miał dać się obalić i nie wykazać znaków życia. Zacisnął zęby i zamknął oczy. Wydał głuchy jęk, kiedy kord tropiciela uderzył go w potylicę. Efekt był nie do końca taki, jakiego Dearien oczekiwał. Bowiem stracił przytomność. Naprawdę.

Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Almáriel
Yevereth

c4wjajach - 2011-08-19 14:10:33

Helyas patrzył w stronę oddalającego się najemnika. Domyślał się, że wcale nie idzie odetchnąć po walce. Po chwili zobaczył Sigiona z jakąś nieprzytomną postacią na ramieniu. Uśmiechną się lekko widząc tę scenę. Może przechwałki najemnika nie były przesadzone. Ciekawiło go tylko, czemu intruz tak długo czekał. Jeśli byłby przyjacielem, powinien dawno wyjść z ukrycia, a jeśli jest wrogiem to dziwne, że jeszcze nie zaatakował kiedy miał ku temu sporo okazji. Jedno było pewne. Zanim tamten się nie obudzi, nie dowiedzą się wiele.

Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas x
Garvey
Almáriel
Yevereth

Wilk - 2011-08-19 17:56:46

Tak jak inni, Garvey również patrzył za odchodzącym Sigionem. Był ciekaw po co to robi, czy ma jakiś ukryty cel. Wpatrywał się w niego dopóki nie zniknął, wtedy usiadł przy ognisku. Rozmyślał nad tajemniczą strzałą, która pomogła im zabić ghula. Kto to był? Jakiś podróżnik, poszukiwacz przygód? Na pewno nie chciał ich zabić, miał do tego wiele sposobności, a jednak ich oszczędził. Mag nie znał odpowiedzi na te pytania, ale był pewien, że powinni być bardziej ostrożni.
Jego wątpliwości rozwiały się, gdy najemnik przyniósł tajemniczego osobnika. Przyjrzał mu się dokładnie, po czym sprawdził więzy.
- Chyba należy mu zabrać broń zanim się obudzi - powiedział nieśmiało, gdyż nigdy nie miał jeńca i nie wiedział jak z nimi postępować.

Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas x
Garvey x
Almáriel
Yevereth

Amras Helyänwe - 2011-08-20 14:02:26

Jesteś wreszcie - rzekł Amras, uśmiechając się do Sigiona. Był bardzo zadowolony z rozwoju wypadków i z tego, że najemnikowi udało się schwytać nieznajomego. Był pod coraz większym wrażeniem chłopaka.
- Chyba należy mu zabrać broń zanim się obudzi - nieśmiało zaproponował czarodziej.
- Tak, odbierzcie mu broń. I przeszukajcie go - Amras źle się czuł, wydawając rozkazy. Nigdy nie czuł się dobrym przywódcą. - Wykonać?* - dodał jeszcze niepewnie z rozbawieniem.
Obozowicze przystąpili do zadań. Helyas odpiął pochwę z mieczem, wziął łuk i kołczan pełen strzał i położył to przy drzewie, niedaleko ogniska. Nie zauważył noża ukrytego w cholewie buta. Z przeszukiwania ostatecznie jednak zrezygnowali. Nie wiedzieli, co kierowało tajemniczą postacią i dlaczego im pomogła, ale sam fakt że strzała utkwiła w potworze a nie w plecach żadnego z nich pozwoliła im ufać, że jest on przyjacielem, nie wrogiem. Trudno byłoby im przekonać go do ewentualnej pomocy w zadaniu, na co wszyscy liczyli po cichu, gdyby nie dość że go napadli i pozbawili przytomności, to jeszcze bezprawnie przeszukiwali. A jak to przy przeszukiwaniach bywa, mogłoby coś bezpowrotnie zginąć.
Elf przypatrzył się dokładnie nieprzytomnemu. Na pierwszy rzut oka mógł sprawiać wrażenie kruchego ze względu na swoją niezbyt postawną posturę, był bowiem niski i lekki, były to jednak złudne wrażenia - miał umięśnione ręce i nogi, bez wątpienia efekt długotrwałej, ciężkiej pracy. Miał długie, sięgające ramion, kasztanowe, kręcone włosy. Z twarzy wywnioskować łatwo było, że był starszy od jego towarzyszy, lecz wciąż pozostawał mimo wszystko młody.
Po krótkiej, lecz burzliwej naradzie, postanowili nie cucić na razie nieznajomego. W ciszy zwinęli obóz, po kilkunastu minutach byli już gotowi do dalszej drogi**. Uradzili też, że nim ruszą w dalszą drogę, rozejrzą się nieco. Skierowali swoje kroki w stronę nieszczęsnego bagna. Świtało już, i podróżnicy liczyli na to, że wszelkie plugastwo, jakie mogło się tam zalęgnąć, zapadło w sen. Po długiej wędrówce, gdy znacznie się zbliżyli w niebezpieczne okolice, elf spostrzegł jakąś postać w oddali. Powiadomił o tym towarzyszy, i postanowili to sprawdzić. Nie zachowywali się nadzwyczaj cicho, postacią okazała się dziewczyna, i wątpili, by w jakiś sposób mogłaby im zagrozić. Postać ta, jak się właśnie okazało, pochylała się nad ciałem starszego mężczyzny.
_____________
Sigion
Amras x
Dearien
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)


*Taki tam czarny humor :)
** Mam nadzieję, że nikt nie miał nic ważnego do dodania, postanowiłem przyspieszyć nieco akcję, by już dziś, niebawem, wprowadzić Yevereth.

Radosny Rabarbar - 2011-08-20 15:44:39

Yevereth klęła. Liczyła na spokojną podróż, a tymczasem kiedy tylko na moment zboczyła z traktu coś musiało się wydarzyć. Usłyszała czyjeś wołanie o pomoc dochodzące z okolic bagna. Chwilę zastanawiała się, czy iść tam i pomóc potrzebującemu, czy zostać. Wiedziała co może czaić się na bagnistych terenach.
Potrzebującym pomocy okazał się starszy mężczyzna, którego paskudnie poraniło jakieś stworzenie. Nigdy nie była bardzo dobra w uzdrawianiu, potrafiła uleczyć jakieś nieduże rany, tymczasem rany nieznajomego były bardzo rozległe. Umierał na jej oczach.
Nagle usłyszała za sobą szelesty i trzaski. W zasięgu jej wzroku  znalazła się grupa ludzi - a właściwie nie do końca - jeden z nich człowiekiem na pewno nie był. Jego kompanią była czwórka ludzi, wszyscy tak do siebie niepodobni, że przez moment zastanawiała się, dlaczego podróżują razem. Jeden z nich niósł na ramieniu jeńca, reszta prowadziła konie.
Świetnie, pomyślała. Jeszcze tego mi brakowało.

___________

Sigion
Amras x
Dearien
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Szifer - 2011-08-20 16:32:20

- Fiut. - zagwizdał cicho Sigion. Wpatrzony był w starca leżącego na ziemi, który jesli jeszcze nie był martwy, to zaraz na pewno będzie. Później przeniósł wzrok na dziewczynę, która przy nim klęczała. Miał nadzieję, że kaptur na jego głowie zakrył rumieniec, który pojawił się na jego twarzy.
- Witaj! - dziewczyna spojrzała na ich drużynę, widocznie niezadowolona z tego, że tam byli. Sigion zobaczył w jej oczach, coś co mogło przypominać strach, jednak nie był tego do końca pewien. Postanowił nie ryzykować.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobimy. - Położył na chwilę Deariena na ziemi, przy czym ten jęknał głucho i podszedł do mężczyzny. Obejrzał jego rany. Pierwszy rzut oka powiedział Sigionowi co się stało.
- No, chłopacy. Ten oto mężczyzna ułatwił nam zabicie ghula... Jednak widzicie jaką cenę poniósł. - Odwrócił się do dziewczyny. - Nie masz się czego bać. Zabiliśmy go. - wyciągnał do niej rękę - Jestem Sigion.

Sigion x
Amras x
Dearien
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

c4wjajach - 2011-08-21 14:26:27

Helyas patrzył z rozbawieniem na Sigona, lecz uśmiech zszedł mu z twarzy kiedy zobaczył leżącego mężczyznę. Zbliżył się do niego. Chciał coś powiedzieć ale jednak zrezygnował. Oznajmienie dziewczynie, że facet jest martwy, raczej byłoby mało taktowne. W końcu podszedł do maga i szepnął:
- Wygląda na trupa ale może jeszcze żyje. Umiesz coś z tym zrobić?

Sigion x
Amras x
Dearien
Helyas x
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Dearien - 2011-08-21 17:52:49

Wegetując, Dearien łapczywie chwytał słowa wypowiadane przez jego... no własnie, przez kogo? Nie miał pojęcia, gdzie był. Ból w potylicy go paraliżował. Czuł wewnętrzną barierę, która nie pozwalała mu otworzyć oczu. Wyłowił jedynie kilka wyrazów: ranny, umiera, ghul... Podświadomie wyszeptał, a właściwie wymamrotał cichym jękiem kilka słów: Wiąż kotwiczne... pod uda... barki... ad-renali-na... I padł, wyczerpawszy rozpaczliwym wysiłkiem woli resztki sił.


Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas x
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Wilk - 2011-08-23 18:10:43

Mag przyjrzał się konającemu uważnie.
- Nie mogę nic z nim zrobić, nie potrafię mu pomóc. Znasz go? - zwrócił się do dziewczyny, która pochylała się nad starcem. W międzyczasie usłyszał ciche jęki "jeńca", więc klęknął przy nim i obejrzał. Sprawdził więzy, oddech, lecz nie zauważył nic nadzwyczajnego. Wyglądało na to, że mężczyzna na chwilę odzyskał przytomność, a potem znów zemdlał. Czekał na odpowiedź nieznajomej.



Sigion
Amras
Dearien
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Radosny Rabarbar - 2011-08-24 15:55:38

Czarownica wstała.
- Yevereth - uścisnęła wyciągniętą rękę Sigiona. Zobaczyła na jego twarzy...rumieniec? - Nie, nie znam go. Facet dosłownie umarł na moich oczach. A wy go znacie? - zapytała. Nienawidziła zadawać pytań, bo wtedy będzie musiała odpowiadać na te, które kiedyś na pewno zaczną zadawać jej.

Sigion
Amras
Dearien
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Amras Helyänwe - 2011-08-24 16:29:41

- Amras - rzucił krótko elf i skinął głową nieznajomej.
- Yevereth - odpowiedziała ta, również kiwając.
Elf podszedł. Przewrócił ciepłego jeszcze trupa na plecy i spojrzał nań. Miał rozszarpane gardło, nie było szans, by go odratować.
- No, panowie, ten tutaj nie miał tyle szczęścia co my. Szkoda że podróżował samotnie. A tak w ogóle...kto mógłby tędy chcieć przejeżdżać? Nie tak daleko jest przecież duży, bezpieczny trakt...musiało mu się spieszyć równie bardzo, co nam - rzekł, po czym przyjrzał się lepiej jego twarzy. Wydawała mu się dziwnie znajoma...
- Zaraz! To przecież ten chłop, którego potrąciłem idąc do maga. Czego tu szukał?
Podróżnicy spojrzeli po sobie. Mógł to być przypadek. Ale bardzo dziwny przypadek.
Bohater rozejrzał się po pobojowisku. Nieco z lewej leżała torba podróżnicza. Podszedł i otworzył ją. W środku znalazł sześćdziesiąt siedem denarów, pochodnię, koc i hubkę. Schował monety do kieszeni.
- No co ty, trupa chcesz okradać? - z niedowierzaniem zapytał Helyas.
- Przecież jemu te pieniądze i tak już się nie przydadzą - Amras wzruszył tylko ramionami - Ale co zrobimy z nim? - zapytał, wskazując dłonią martwego - Nie wypada go tak tutaj zostawić, jeszcze go wilki rozszarpią i poroznoszą po lesie.

Sigion
Amras x
Dearien
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Szifer - 2011-08-25 18:13:01

- Hmm... - Sigion zastanawiał się na głos - Chyba nie mamy zbyt wiele czasu, żeby zapewnić mu godny pochówek... Po drodze, niedaleko  stąd widziałem usypisko kamieni. Myślę, że możemy przenieść tam jego ciało i zrobić mu mały kurhan. Co wy na to? - Sigion spojrzał po swoich towarzyszach, na końcu zatrzymując wzrok na kobiecie.


Sigion x
Amras x
Dearien
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Wilk - 2011-08-25 22:26:36

- Garvey, jakby ktoś o to pytał - burknął mag.
- Hmm... Chyba nie mamy zbyt wiele czasu, żeby zapewnić mu godny pochówek... Po drodze, niedaleko stąd widziałem usypisko kamieni. Myślę, że możemy przenieść tam jego ciało i zrobić mu mały kurhan. Co wy na to? - powiedział Sigion do drużyny. Czarodziej pokiwał głową, zamyślił się. Po chwili otrząsnął się.
- Tak, to dobry pomysł. Trzeba pochować tego człowieka. Nie tylko z szacunku, ale i z wdzięczności, wszakże pomógł nam w walce. - stwierdził Garvey, po czym zaczął przyglądać się dziewczynie. Wyczuł aurę. Magię. To była czarownica. Co robiła na tym pustkowiu?


Sigion x
Amras x
Dearien
Helyas
Garvey x
Yevereth x
(Almáriel)

c4wjajach - 2011-08-27 16:01:36

Bard spojrzał na trupa ponownie. Miał solidne buty... a gdyby tak... nie. To już przesada. Też miał się przedstawić, kiedy nagle pomyślał, że lepiej być ostrożnym. Chociaż głupio się nie przywitać. Ale jeśli jest z Creydenu... Wreszcie powiedział:
- Ja jestem Helyas.


Sigion x
Amras x
Dearien
Helyas x
Garvey x
Yevereth x
(Almáriel)

Amras Helyänwe - 2011-08-30 13:57:32

Bohaterowie przenieśli trupa w miejsce, wskazane przez Sigiona. Ułożyli go na ziemi i zaczęli przysypywać kamieniami. Po około godzinie prosty, lecz ładny kopiec był już gotowy. Amras, otrzepując dłonie z kurzu, spojrzał wymownie na nieprzytomnego człowieka, którego Helyas ułożył na ziemi.
- Może jego też przysypiemy?
Z pomysłu jednak nie skorzystano, co więcej, elf miał wrażenie, że od tego momentu jego towarzysze zaczęli się mu lepiej przyglądać.
Pół godziny zajął im odpoczynek i napełnienie bukłaków. Po tym czasie zadecydowano, by ruszyć dalej.
- Dokąd teraz? - zapytał ktoś cicho.
- Tam - rzekł Amras, wskazując ręką.
- Ale stamtąd właśnie przyszliśmy - zauważył Sigion.
- No to tam! - powiedział elf, wskazując bliżej nieokreślony kierunek. - Zaraz, a co z tobą? - zapytał, patrząc na Yevereth. - Niebezpiecznie jest podróżować samotnie tutaj. Może zechcesz się do nas dołączyć, choćby do najbliższej osady?
Czarodziejka chciała już odpowiedzieć, gdy nagle przerwało jej bulgotanie. Wszyscy odwrócili się w kierunku, z którego dźwięk ten dochodził. Wszystko wskazywało na to, że pochodził z ust przytomnego już Deariena.
- A mi czegoś nie zaproponujecie? - spytał oskarżycielsko.


Sigion
Amras x
Dearien
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Radosny Rabarbar - 2011-08-30 21:50:23

- Zaraz, a co z tobą? Niebezpiecznie jest podróżować samotnie tutaj. Może zechcesz się do nas dołączyć, choćby do najbliższej osady? - zapytał elf.
  Czarodziejka popatrzyła na grupę i oceniła potencjalnych kompanów: elf z dziwnymi skłonnościami, bard bojący się wszystkich napotkanych po drodze ludzi, mag, który na pewno prędzej czy później wyjawi reszcie grupy, że ich nowo napotkana towarzyszka jest wiedźmą, najemnik, który lubił walić ludzi toporem w łeb...no i ich nieszczęsny kompan, raczej mało świadomy tego, co się wokoło nich dzieje.
Zapowiadała się ciekawa podróż.
  - A mi czegoś nie zaproponujecie? - zapytał wcześniej nieprzytomny człowiek położony na ziemi przez barda nim zaczęli układać kurhan zmarłemu.
  - Właściwie, czemu nie? - Yevereth zignorowała jego pytanie. Cóż, w zasadzie nie od niej zależało co sie dalej stanie z tym mężczyzną. - Tylko nie mam konia, z pieniędzmi na nowego też będzie problem. I nie myślcie sobie, że skoro jestem kobietą, to nie potrafię o siebie zadbać - ostrzegła.


Sigion
Amras x
Dearien
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

c4wjajach - 2011-08-30 23:16:58

Helyas odwrócił się do "jeńca" i odparł z fałszywym uśmiechem:
- Może byśmy zaproponowali, ale nikomu nie pokazałeś się tu z dobrej strony. Śledzenie nas zza krzaków to chyba słaby początek znajomości, prawda? Ale skoro tak, to mogę ci podać twoją wodę. Może po zwilżeniu gardła powiesz, czego szukałeś w naszym obozie?

Ostatnie zdanie powiedział dość dziwnie jak na niego. Nie było w nim nic złowrogiego, a jednak nie brzmiało przyjaźnie. Widać było, że bard nie darzył sympatią nieznajomego...


Sigion
Amras x
Dearien
Helyas x
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Dearien - 2011-08-31 11:35:24

- Może byśmy zaproponowali, ale nikomu nie pokazałeś się tu z dobrej strony. Śledzenie nas zza krzaków to chyba słaby początek znajomości, prawda? Ale skoro tak, to mogę ci podać twoją wodę. Może po zwilżeniu gardła powiesz, czego szukałeś w naszym obozie?

Dearien z łobuzerskim uśmiechem podniósł się na kolana i na kilka sekund utkwił wzrok w ziemi, jakby miał zwymiotować. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Uniósł głowę i powiódł na wpół przytomnym spojrzeniem po otoczeniu. Kupka kamieni na skraju drogi wzbudziła jego zainteresowanie. Zamierzali mnie tam zagrzebać? - pomyślał. Drugą rzeczą, a właściwie osobą, na jaką zwrócił uwagę, był człowiek, który właśnie odezwał się do niego niezbyt uprzejmie. To TEN bard. Mimochodem spojrzał na kobietę, która dołączyła do kompanii, po czym wstał i otrzepał się z kurzu. Poczuwszy dziwną lekkość zrozumiał, że jest rozbrojony. Cień strachu przemknął przez jego twarz, lecz uspokoił się nieco, gdy wyczuł nóż w cholewie buta. Teraz czas, aby zabrać się za odpowiedź dla tego całego Ciredana. Niech wie, że nie darzy go sympatią. Co więcej, gardzi nim!
- Nie. - odrzekł króciutko, po czym podszedł do kałuży na środku drogi i upił z niej spory łyk. - Teraz lepiej. - potrząsnął włosami i odgarnął grzywkę do tyłu. - Jestem Criesangler i przybywam tu, aby wyrównać rachunki. - zwrócił się tymi słowami wprost do elfa, jakby oczekiwał od niego, że wszystko zrozumie.


Sigion
Amras x
Dearien x
Helyas x
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Szifer - 2011-08-31 13:37:53

- No, no, no. - Sigion skrzyżował ręce na piersi - Wyrównać rachunki? Póki co, jesteś w zdecydowanej mniejszości, jesteś skrępowany i nie masz broni... Bo chyba nie nazwiesz bronią tego, co trzymasz w cholewie buta? - Ten spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem - myślę, że łyżką obronię się lepiej. - Przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć - Dlaczego nas śledziłeś? I o jakież to rachunki Ci chodzi?


Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas x
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Wilk - 2011-09-04 19:03:38

- Właściwie, czemu nie. Tylko nie mam konia, z pieniędzmi na nowego też będzie problem. I nie myślcie sobie, że skoro jestem kobietą, to nie potrafię o siebie zadbać - ostrzegła Yevereth.
- Czarodziejki potrafią o siebie zadbać - powiedział głośno Garvey, mrużąc oczy. Drużyna ma sobie ufać, więc wolał ostrzec ich przed ewentualnym niebezpieczeństwem. Długo patrzył na dziewczynę.
    Po chwili odezwał się ich jeniec. Mag spojrzał na niego, lecz nadal starał się uważać na czarodziejkę; nie wiadomo do czego była zdolna. Na razie nie wyglądała na kogoś, kto chce im zrobić krzywdę, więc nie przejął się nią zbytnio.
- Dlaczego nas śledziłeś? I o jakież to rachunki ci chodzi? - wyrwał go z rozmyśleń głos Sigiona. Również był ciekaw odpowiedzi na te pytania, więc wpatrywał się w mężczyznę wyczekująco.

Sigion
Amras
Dearien
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Dearien - 2011-09-04 21:52:52

- Mam znacznie potężniejszą broń, której istoty nie pojmie żaden tępy siepacz. - Dearien spojrzał na Sigiona całkiem poważnie, a potem z równą powagą powiódł wzrokiem po innych. Napotkawszy kobietę, skłonił lekko głowę, po czym podjął - A teraz pozwólcie, że przedstawię wam propozycję, drodzy towarzysze.
- Jacy "towarzysze" ?! - wyrwał się Sigion, lecz po chwili wskazał Dearienowi gestem, aby mówił dalej.
- Eee, tak... A wiec, postawie sprawę najprościej, jak potrafię: Albo pozwolicie mi przystać do was, albo zginiecie za najbliższym zakrętem. - mówił to, a przynajmniej starał się mówić to tonem osoby, która zna się na rzeczy. W rzeczywistości, nie miał nawet pojęcia gdzie jest najbliższe miasto.

Sigion
Amras
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Amras Helyänwe - 2011-09-05 19:59:43

Nie. - odrzekł króciutko, po czym podszedł do kałuży na środku drogi i upił z niej spory łyk. - Teraz lepiej. - potrząsnął włosami i odgarnął grzywkę do tyłu. - Jestem Criesangler i przybywam tu, aby wyrównać rachunki. - zwrócił się tymi słowami Dearien wprost do elfa, jakby oczekiwał od niego, że wszystko zrozumie. Amras odpowiedział nieprzeniknionym wzrokiem. Czego mógł od niego oczekiwać ten człowiek? Zastanawiał się w myślach.
Po chwili wstrząs. Ta młoda dama, niepozorna kobieta, jest czarodziejką! Amras nigdy nie ufał magom. Już miał niewielkie problemy z zaakceptowaniem Garveya, a tu jeszcze jedna osoba parająca się tym. Trudno, stało się, nie wypada już odmówić wspólnej podróży. Na szlaku nie odmawia się pomocy.* Elfa trapiła jeszcze sprawa rachunków mężczyzny. Sprawiał wrażenie, jakby czegoś od Amrasa oczekiwał...jednak ten nijak nie wiedział w czym może leżeć sprawa.

- Mam znacznie potężniejszą broń, której istoty nie pojmie żaden tępy siepacz. - Dearien spojrzał na Sigiona całkiem poważnie, a potem z równą powagą powiódł wzrokiem po innych. Napotkawszy kobietę, skłonił lekko głowę, po czym podjął - A teraz pozwólcie, że przedstawię wam propozycję, drodzy towarzysze.
- Jacy "towarzysze" ?! - wyrwał się Sigion, lecz po chwili wskazał Dearienowi gestem, aby mówił dalej.
- Eee, tak... A wiec, postawie sprawę najprościej, jak potrafię: Albo pozwolicie mi przystać do was, albo zginiecie za najbliższym zakrętem. - mówił to, a przynajmniej starał się mówić to tonem osoby, która zna się na rzeczy. W rzeczywistości, nie miał nawet pojęcia gdzie jest najbliższe miasto.

- Zaraz, zaraz - Amras przyjął ton głosu człowieka, który musi podzielić się z resztą ludźmi ważną rzeczą, którą przemyślał długi czas - Jaką potężną broń możesz mieć ukrytą za zakrętem, skoro od wielu godzin byłeś nieprzytomny, nie wiesz z kim i gdzie jesteś? Jesli to jakieś groźne zwierzę, to już znudziło mu się warowanie tam. Jeśli to twoi kamraci, to na pewno by wyszli już dawno szukać cię. Wzięliśmy cię, bądź co bądź, z zaskoczenia, i nie miałeś szans nikogo o niczym poinformować. Co niby może nam zagrażać? Poza tym, idziesz z nami. Jeśli rzeczywiście coś będzie nie tak, zginiesz z nami - elf wzruszył ramionami. - I to my tu dyktujemy warunki. Więc grzeczniej, jeśli łaska. Co to za rachunki?




Tekst Yarpena z "Krwi Elfów" ;)
Sigion
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Szifer - 2011-09-05 22:11:55

Sigiona zaczęła nudzić ta rozmowa. Oparł się plecami o drzewa, które stało jak najbliżej jeńca. Wyjmując kord machnął mu nim przed oczami. Kiedy już go miał przy sobie, zakręcił nim kilka młynków, po czym osełkę. Pomyślał, że lepszy byłby do tego topór, ale kord też się nada. Powoli zaczął go ostrzyć, przy czym kord wydawał przeraźliwy zgrzyt.
- Więc cóż to za porachunki? Nie wiem, jak moi towarzysze, ale nie jestem cierpliwym człowiekiem... - uśmiechnął się do Amrasa - Źle się wyraziłem. Cierpliwą osobą.*

*gra słów, Amras nie jest człowiekiem :)

Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Radosny Rabarbar - 2011-09-05 22:27:42

- Czarodziejki potrafią o siebie zadbać - powiedział głośno Garvey, mrużąc oczy.
- Owszem - odparła krótko. Nie ufali jej, żaden z nich. Nie miała im tego za złe, ona sama też im nie ufała. Spojrzała na Sigiona i usmiechnęła się lekko, prawie niezauważalnie. Ją też średnio interesowała ta rozmowa, ale w przeciwieństwie do niego starała się nie dawać tego po sobie poznać. Chyba zakończyli omawianie jej tematu i zabrali się za kogoś innego. O wiele bardziej pasował jej taki obrót sprawy.

Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

c4wjajach - 2011-09-06 17:49:33

Helyas zaczął się zastanawiać. O jakie rachunki chodzi? Sam widział go pierwszy raz a reszta też nie zdawała się nic rozumieć. Patrzył się na jeńca cierpliwie choć wydawałoby się, że zarazem dość pogardliwie. Pewnie próbuje coś wymyślić. Amras pewnie miał rację, więc nie było się czego obawiać. Było ich więcej i byli lepiej uzbrojeni. Obcy nie miał szans.


Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas x
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Wilk - 2011-09-06 20:36:26

Garvey rozejrzał się po grupie. Dziwna ona była, bard, czarodziej, najemnik, elf, a do tego obca czarodziejka i nieznany jeniec. Gdyby ktoś powiedział mu wcześniej co przeżyje, nigdy by w to nie uwierzył. Myślał nad tym, co robić dalej.
- Criesanglerze, wytłumacz nam co to za porachunki i co zamierzasz zrobić. Jesteśmy silną drużyną, nie masz innego wyboru. Opowiedz nam wszystko w spokoju, dopóki nic nam nie zrobisz jesteś bezpieczny - powiedział całkiem uprzejmie do mężczyzny, po czym zwrócił się do czarodziejki - Yevereth, co ty tutaj robisz? Czego szukasz w tych stronach? Również nam o tym powiedz. Pamiętaj, że tobie również nic nie zrobimy, dopóki ty niczego nie zrobisz nam. Jestem magiem z większym stażem niż ty, nie zapominaj o tym - zastrzegł i patrzył to na mężczyznę, to na kobietę.

Dearien - 2011-09-07 07:01:51

Sigiona zaczęła nudzić ta rozmowa. Oparł się plecami o drzewa, które stało jak najbliżej jeńca. Wyjmując kord machnął mu nim przed oczami. Kiedy już go miał przy sobie, zakręcił nim kilka młynków, po czym osełkę. Pomyślał, że lepszy byłby do tego topór, ale kord też się nada. Powoli zaczął go ostrzyć, przy czym kord wydawał przeraźliwy zgrzyt. Dearien podniósł z ziemi kamień, po czym powoli dobył z cholewy sztyletu. Cała drużyna patrzała na niego podejrzliwie, ale ostatecznie pozwolili mu wyjąć broń. Starając się naśladować Sigiona, żeglarz począł ostrzyć prymitywnie broń o kawałek skały. Odezwał się dopiero wówczas, kiedy mag zwrócił się do niego całkiem uprzejmie.
- Śledzę kogoś. Kogoś, kto zniszczył moją własność. Bardzo osobistą własność o niebywałej sentymentalnej wartości. Miałem nadzieję, że znajdę kogoś, kto mi pomoże. - smętnie opuścił głowę, kiedy wypowiedział ostatnie słowa, lecz natychmiast ją uniósł i dokończył wypowiedź - Czy muszę mówić coś jeszcze?
Cisnął kamień w błoto i to samo zrobił ze swoim nożem. Skrzyżował ręce na piersi i powiódł lekko zaniepokojonym wzrokiem po kompanii.



Sigion
Amras
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Radosny Rabarbar - 2011-09-07 21:31:05

- Jestem magiem z większym stażem niż ty, nie zapominaj o tym - zastrzegł i patrzył to na mężczyznę, to na kobietę.
- Czy ja wam wyglądam na samobójcę? - Zapytała Yevereth. - Oczywiście, że o tym pamiętam. Nie chcę, żebyście mieli mnie za wroga. W zasadzie to...sama się zastanawiam co ja tutaj robię. Podróżuję, to będzie najtrafniejsze stwierdzenie. Aktualnie bez celu, może po to, żeby znaleźć sobie miejsce w świecie...lub zginąć w jego poszukiwaniu. Nie wiim, co mogłabym wam jeszcze o sobie powiedzieć. Dwanaście lat to szmat czasu, który Aretuza wyjęła mi z życia. A wy? W jakim celu tu przybyliście?
Czarodziejka popatrzyła kolejno na wszystkich obecnych. Jednego była pewna: że jej podróż zapowiada się znacznie ciekawiej, niż mogła przypuszczać.

Sigion
Amras
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Szifer - 2011-09-08 15:39:36

- Śledzę kogoś. Kogoś, kto zniszczył moją własność. Bardzo osobistą własność o niebywałej sentymentalnej wartości. Miałem nadzieję, że znajdę kogoś, kto mi pomoże. - smętnie opuścił głowę, kiedy wypowiedział ostatnie słowa, lecz natychmiast ją uniósł i dokończył wypowiedź - Czy muszę mówić coś jeszcze?
Cisnął kamień w błoto i to samo zrobił ze swoim nożem. Skrzyżował ręce na piersi i powiódł lekko zaniepokojonym wzrokiem po kompanii.

- Mamy misję. - zaczął Sigion - O ile tym, którego szukasz nie jest żaden z nas, myślę, że możesz nam towarzyszyć... Oczywiście będziemy mieli cię na oku. - Spojrzał na elfa - Co Ty na to Amras? W końcu pomógł nam z tym ghulem. - Sigion uśmiechnął się. Dawno nie miał okazji podróżować z kompanią, a ta powoli zaczynała się powiększać. W końcu w grupie bezpieczniej. Zaczynało mu się to podobać.

Sigion x
Amras
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Amras Helyänwe - 2011-09-08 20:08:20

Amras patrzył z niepokojem na poczynania człowieka. Rzucił kamieniem i nożem, z jego twarzy można było odczytać zrezygnowanie i coś na wzór bezsilności. Niedobrze, pomyślał elf. Liczył na jego pomoc, a jeśli ten się tak łatwo poddaje... Niedobrze.
- Mamy misję. - zaczął Sigion. Amras z zaciekawieniem spojrzał na niego, słuchając, co ten ma do powiedzenia Dearienowi - O ile tym, którego szukasz nie jest żaden z nas, myślę, że możesz nam towarzyszyć... Oczywiście będziemy mieli cię na oku. - Spojrzał na elfa - Co Ty na to Amras? W końcu pomógł nam z tym ghulem. - Sigion uśmiechnął się.
- Zaraz, zaraz, nie tak szybko. Miałem wrażenie, że ten tutaj miły człowiek sugerował, że to któryś z nas mógł być tym, który własność tę mu odebrał - obnażył zęby w upiornym uśmiechu, ręką powędrowała do pochwy miecza. Z cichym sykiem wyjął miecz. - Nie wiem jak wy, panowie, ale ja mam swój honor. To jak, Dhoine?- z tymi słowami zwrócił się do pirata. - Co zrobimy z tym fantem?


Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

c4wjajach - 2011-09-09 20:27:22

Helyas zaczął myśleć, ile w życiu ukrał ale nie przypominał sobie tego człowieka ale... nie zależało mu wcale, żeby tamten był przyjaźnie nastawiony. Upatrzył już sobie jego łuk... Popatrzył na Amrasa i obcego. Instynktownie przyłożył rękę do pasa zasłoniętego górną częścią ubrania, za którym był dobrze ukryty sztylet. Kto wie, może jest nasłany przez "starych znajomych" z czasów, kiedy miał okazję grać w Cintrze na swej lutni... Z wciąż tym samym lekkim uśmiechem, nie spuszczał obcego z oka.

Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas x
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Wilk - 2011-09-11 18:56:12

Obserwując sytuację, Garvey postanowił nic nie mówić i nic nie robić, po prostu nie wtrącać się, gdyż Sigion i Amras powiedzieli wszystko, co miałby do powiedzenia. Nie wyciągał broni, lecz był gotów zbić mężczyznę z nóg zaklęciami. Czekał na jego odpowiedź, wciąż wpatrując się w czarodziejkę, jakby pilnując jej. Rozważał użycia czarów wobec niej, lecz prawdopodobnie potrafiła się uchronić przed sondowaniem myśli, więc straciłby tylko czas i energię.

Sigion
Amras
Dearien
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Dearien - 2011-09-14 19:20:18

- Zaraz, zaraz, nie tak szybko. Miałem wrażenie, że ten tutaj miły człowiek sugerował, że to któryś z nas mógł być tym, który własność tę mu odebrał - obnażył zęby w upiornym uśmiechu, ręką powędrowała do pochwy miecza. Z cichym sykiem wyjął miecz. - Nie wiem jak wy, panowie, ale ja mam swój honor. To jak, Dhoine?- z tymi słowami zwrócił się do pirata. - Co zrobimy z tym fantem?

Na zrezygnowanej twarzy żeglarza coś się odmieniło. Rozmasowując dłonie, Dearien spojrzał na elfa z uznaniem, czymś na kształt radości i spokojem. W końcu pojawił się ktoś, kto postawił mu ultimatum. Teraz nie ma wyboru, albo się wyda i wszystko rozstrzygnie, albo ukrywając prawdę będzie z drżeniem rąk podróżował z podejrzewającą go kompanią. Wziął głęboki oddech i pomyślał: Jakoś to będzie. Nie mogę przecież zginąć. Muszę jeszcze chociaż raz w życiu porządnie schlać się rumem...
- Ekhem. - zaczął niezbyt formalnie - Elfie... - zacisnął na chwileczkę wargi - Znam wasz honor i dumę. Cenię je. Wiedz tedy, że nie byłbyś zdolny znaleźć się na mojej liście podejrzanych - skłonił się delikatnie, po czym podjął - Nie mam jednak tak dobrej opinii wobec ludzi... - ostrożnie dobierał słowa; wiedział, że stąpa po cienkim lodzie - Mam więc pytanie: Czy którykolwiek z tu obecnych, szlachetnych panów, czy cnotliwych panien - ironicznie się uśmiechnął - dopuścił się tydzień temu czegoś, co mogło kogoś innego bardzo zdenerwować? Nie wiem, ukradł konia, zgwałcił żonę, spalił jacht?

Na tym poprzestał. Błyskawicznie wpił wzrok w twarz barda i starał się odnaleźć na niej cień strachu czy poczucia winy. Nic takiego się nie pojawiło. "Skubaniec" - pomyślał - "Dobrze się z tym kryje..."

Szifer - 2011-09-15 15:56:18

Mam więc pytanie: Czy którykolwiek z tu obecnych, szlachetnych panów, czy cnotliwych panien - ironicznie się uśmiechnął - dopuścił się tydzień temu czegoś, co mogło kogoś innego bardzo zdenerwować? Nie wiem, ukradł konia, zgwałcił żonę, spalił jacht?

Sigion nagle się zarumienił.
- Yyy, to nie było tak jak myślisz... Ona sama lgnęła do mnie, a była na tyle urokliwa, że nie mogłem jej odmówić. - Jego głos zabrzmiał twardo - Nie moja wina, że panny lecą na najemników. Powinieneś krócej ją trzymać... Ale przyznam, że masz gust. - Tu uśmiechnął się do Deariena - Przepraszam...

Sigion x
Amras
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Amras Helyänwe - 2011-09-15 18:11:42

Amras z uśmiechem na ustach pokręcił głową słysząc słowa Sigiona.
- No cóż, ja mogę mówić jedynie za siebie - rzekł, chowając miecz na powrót do pochwy przy pasie. - Żadnych spalonych chat, żadnych burd w przydrożnej karczmie na trakcie do Wolnej, żadnych żonatych córek młynarza... - elf wymieniał jeszcze chwilkę, obserwując twarz swojego rozmówcy. Żadna z wymienionych przez niego rzeczy nie zrobiła wrażenia na Dearienie, co go [Amrasa] uspokoiło. Nic nie wskazuje na to, by miały pojawić się jakieś niesnaski między nimi - I wątpię, by ktokolwiek z naszej drużyny mógłby mieć coś wspólnego z twoim nieszczęściem, czymkolwiek by ono nie było. Znamy się co prawda krótko, lecz już teraz mogę za nich poręczyć - chwila oddechu, po czym kontynuował - Może przyłączysz się do naszej wyprawy? Przydałby nam się ktoś doświadczony.

Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

c4wjajach - 2011-09-16 21:00:23

Wątpię, żeby chodziło o to.- zwrócił się bar do Sigiona, po czym powiedział do elfa:
- Nie wydaje ci się, że za szybko mu zaufałeś? Nie wiemy kim jest, jakie ma zamiary i nadal nie wiemy dokładnie o co chodzi. Równie dobrze, może w nocy poderżnąć ci gardło.- po tych słowach zwrócił się do obcego:
-Niewątpliwie ktoś zawinił, ale zacznijmy od tego, czy w ogóle wiesz kim jest ten, którego szukasz? Darujmy sobie uprzejmości bo mam dosyć udawania. Powiedz wprost, podejrzewasz kogoś, czy zwyczajnie łazisz na ślepo bez niczego?
Powiedział to bez skrupułów i z lekkim poirytowaniem. Miał dość tej sytuacji. Widać było wyraźnie, że Sigion ma wszystko gdzieś, Amras chce najbardziej zwiększyć szeregi grupy, mag o imieniu, którego nie mógł zapamiętać, nawet nie słuchał tej głupiej gadaniny, czarodziejka tak samo, jeniec próbował być bardziej tajemniczy niż powinien choć wyraźnie nie budził zaufania, a on był już tak znudzony, że przez chwilę chciał poprosić najemnika o ponowne ogłuszenie nieznajomego. Dalsza gra w królewskich dyplomatów przestała być ciekawa.

Radosny Rabarbar - 2011-09-17 23:50:19

- Konia to mi, nie ja, a gwałcenie kobiet nie leży w mojej naturze - czarodziejka uśmiechnęła się krzywo. A moje mysli pozostaną moimi myślami. Stracisz tylko czas i energię próbując je przesondować. - Wydaje mi się, że najlepiej by było, gdybyś Criesanglerze sprecyzował, o co ci dokładnie chodzi. Bo nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek z nas, oprócz ciebie oczywiście, coś o tym wiedział. Ja osobiście nic o tym nie wiem. A jeśli reszta wie, to bardzo dobrze się z tym kryją. Więc...decyzja należy do ciebie.

Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas x
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Dearien - 2011-09-22 06:32:43

- Wydaje mi się, że najlepiej by było, gdybyś Criesanglerze sprecyzował, o co ci dokładnie chodzi. Bo nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek z nas, oprócz ciebie oczywiście, coś o tym wiedział. Ja osobiście nic o tym nie wiem. A jeśli reszta wie, to bardzo dobrze się z tym kryją. Więc...decyzja należy do ciebie.

- Masz rację, pani. Mnie również wydaje się, że oprócz mnie, nikt o niczym nie wie. - Po raz kolejny wpił wzrok w lico barda, jakby próbował siłą woli wykręcić mu nos. - Wybaczcie, że was zatrwożyłem. To jak, będę mógł z wami podróżować?

Amras Helyänwe - 2011-09-22 14:43:54

- Masz rację, pani. Mnie również wydaje się, że oprócz mnie, nikt o niczym nie wie. - Po raz kolejny wpił wzrok w lico barda, jakby próbował siłą woli wykręcić mu nos. - Wybaczcie, że was zatrwożyłem. To jak, będę mógł z wami podróżować?
Amras machnął ręką. Od początku tego dziwnego spotkania starał się włączyć go do drużyny. Pomagał nieco fakt, że, ze względu na to że to jemu powierzono początkowo to zadanie, stał się czymś na wzór nieformalnego dowódcy. A przynajmniej na osobę, z której zdaniem liczyć muszą się wszyscy.*
- Dość już czasu straciliśmy na głupie gadki, czas wreszcie kontynuować podróż, chyba, że wolicie czekać aż jednorożec przyjdzie do nas sam! - krzyknął. Potem zwrócił się bezpośrednio do Deariena - Możesz ruszać z nami, możesz zostać. Zróbmy cokolwiek, nie mogę wytrzymać tej bezczynności. Jeśli jednak ruszysz z nami - wiedz, że to nie będzie bynajmniej wycieczka krajoznawcza. Prawdopodobnie kilku z nas tutaj zebranych zginie u kresu podróży - Amrasowi wydawało się, że rozgryzł choć trochę tę tajemniczą postać. Widocznie lubiła ryzyko, starał się więc uderzać w tę nutę, jednocześnie nie przesadzając, by nie wystraszyć reszty drużyny. - Nie możesz nas też spowalniać, ale nie sądzę, żeby to miało miejsce. Jeśli spróbujesz zaatakować kogokolwiek z nas, zginiesz. Nie ważne, czy pociągniesz jeszcze kogoś ze sobą do piekła, zginiesz i tak, zabity przez resztę. Jednocześnie nie mogę zapewnić ci bezpieczeństwa z naszej strony. O ile mogę zapewnić, że jeśli nie dasz sam mi powodu to nic ci nie zrobię, o tyle nie mogę brać odpowiedzialności za resztę moich towarzyszy. Radzę więc ci być szczerym i przekonać nas do siebie - elf myślach chwilę. Chyba wyłożył piratowi wszystko, co miał do powiedzenia. Zwrócił się więc do drużyny. Przywołał w pamięci słowa Helyasa. "Nie wydaje ci się, że za szybko mu zaufałeś? Nie wiemy kim jest, jakie ma zamiary i nadal nie wiemy dokładnie o co chodzi. Równie dobrze, może w nocy poderżnąć ci gardło". - Możliwe, że ten człowiek kłamie i będzie chciał się targnąć na życie kogoś z nas. Jednak każdy z nas tutaj ma jakieś tajemnice, mroczniejsze lub mniej. Tajemnice mają to do siebie, że przestają nimi być, gdy wiedzą o nich wszyscy. Dla mnie on mówi prawdę, pomylił się w oskarżaniu nas, był zbyt pochopny. Sam jednak to przyznał. Może kłamał, może i nie. Nieważne. Chcę, by podróżował z nami. Jeżeli ktoś ma coś przeciwko temu - niech przemówi teraz, póki czas. - Ale jestem mroczny, rzekł w myślach, podsumowując swój długi wywód. Czekał na reakcję drużyny.


Sigion
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)



*Ach ten elf, zadufany w sobie xd

Szifer - 2011-09-25 18:46:49

- JA już wyraziłem swoje zdanie. Uważam, że może jechać z nami. Pomógł nam z Ghulem. Jesli jednak będzie chciał wbić mi nóż w plecy, to wykręcę mu rękę. - To powiedziawszy nie czekając na jakąkolwiek reakcję podszedł do konia, aby przygotować go do dalszej podróży.

Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Radosny Rabarbar - 2011-09-27 21:59:58

- A tak właściwie, propozycja dotyczoąca tego, zebym z wami jechała jest nadal aktualna? Jak tak to bardzo się cieszę. W kompanii zawsze raźniej i bezpieczniej, niż samemu - uśmiechnęła się. - Poza tym mogę się wam przydać. Mieczem również umiem się posługiwać. Może nie wybitnie, ale dam sobie radę. - Spojrzała kolejno na każdego oczekując reakcji drużyny.


Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

c4wjajach - 2011-09-27 23:10:45

Helyas nic już nie mówił na ten temat. Nie czuł takiej nieufności do kobiety jak do jeńca ale postanowił się nie wypowiadać. Osiodłał konia. Podszedł do Amrasa i szepnął do niego:
- Więc chcesz oddać mu jego broń, czy nie?

Dearien - 2011-09-30 18:23:10

- Znakomicie! Wobec tego, wyruszamy od zaraz? - Dearien poruszył ramionami, żeby jego płaszcz podróżny ułożył się wygodniej na barkach. Spojrzał pogodnie na nowo przybyłą kobietę, wzrokiem zdradzającym uznanie zwrócił się w stronę Sigiona, a na elfa popatrzył porozumiewawczo, ale i z szacunkiem. Natomiast maga obdarzył nieco niepewnym, ale miłym uśmiechem.
- Panie elfie, zechciej podejść na słówko. Chciałbym zapytać o kilka szczegółów wędrówki.

Amras Helyänwe - 2011-10-01 14:46:27

Amras ruszył bez zastanowienia w stronę Deariena. Ten poprowadził go nieco dalej od chwilowego obozu, tak, by reszta drużyny nie słyszała treści rozmowy. Elf spojrzał tylko na Sigiona, dotknął dłonią miecza i wskazał na pirata. Liczył, że najemnik rozpozna ten gest i poprawnie odczyta jego zamysł.

/Treść rozmowy na priv

Sigion
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Szifer - 2011-10-03 07:18:03

Sigion zrozumiał. Miał nadzieję, że poprawnie, ale w zasadzie nie można było się pomylić. Jeśli Dearen wróci sam, będą musieli go zabić.

Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth
(Almáriel)

Radosny Rabarbar - 2011-10-05 15:01:30

Czarodziejka milczała. Również domyśliła się, o co chodzi elfowi. Odruchowo podeszła w stronę wierzchowców, po czym przypomniała sobie, ze nie ma swojego. Westchnęła i poklepała po szyi karego ogiera. Lubiłą konie, a te z niewiadomych powodów lubiły ją - nie spotkałą jeszcze takiego, z którym nie mogłaby się dogadać.


Sigion x
Amras x
Dearien x
Helyas
Garvey
Yevereth x
(Almáriel)

Amras Helyänwe - 2011-10-11 13:09:45

Zza drzew wyszedł Amras, prowadząc przed sobą korsarza. Wyglądało na to, że wszystko zostało wyjaśnione.
- No, cieszę się, że wszystko zostało wyjaśnione, i możemy już wszyscy wyruszyć - powiedział z naciskiem - Nie czekajmy więc dłużej - mówiąc to, ruszył w stronę swojego siwego konia. Sprawdził juki, gdy nagle wypadło z niego oderżnięte ucho ghula.
- Musimy zdobyć srebro, niech skonam, jak nic musimy zdobyć srebro... - mruknął do siebie. Przytoczył do pasa pochwę z mieczem, przez plecy przewiesił łuk wraz z kołczanem. Podszedł do oręża Deariena i oddał mu je. Chciał by reszta widziała, że darz on go - nawet jeśli czujnym - to jednak szacunkiem i zaufaniem. Wskoczył na konia i obrócił go w kierunku wschodu. Czekał, aż reszta zbierze się do odjazdu. Przez głowę przemknęła mu też szybka myśl o tym, z kim zdecyduje się podróżować czarodziejka. Idę o zakład, myślał, że wybierze Sigiona. Jak nic, on już się o to postara.

// No, to ostatnia kolejka w tym rozdziale, jednak rezygnujemy z walki z jeszcze jednym stalowoodpornym potworem :p

c4wjajach - 2011-10-11 19:39:47

Bard dosiadł konia i poprawił lutnię przymocowaną pasem do siodła rumaka. Poruszył głową a w jego karku coś strzyknęło. Chciało mu się spać ale nie dawał po sobie tego poznać.
- Hej, Amras! Gdzie teraz się udajemy?- krzyknął znajdującego się kilka metrów od niego elfa.

Amras Helyänwe - 2011-10-12 18:23:48

- Hej, Amras! Gdzie teraz się udajemy?- krzyknął znajdującego się kilka metrów od niego elfa.
Amras obrócił się w kierunku barda, chociaż swoje słowa adresował do wszystkich:
- Jedziemy do Kensington. Podobno mieszka tam najlepszy w tej okolicy kowal. Zobaczymy, czy plotki są prawdą. Zrobi coś dla nas... - rzekł z upiornym uśmiechem, po czym pognał konia do szaleńczego galopu.

Szifer - 2011-10-12 20:13:08

- Jedziemy do Kensington. Podobno mieszka tam najlepszy w tej okolicy kowal. Zobaczymy, czy plotki są prawdą. Zrobi coś dla nas... - rzekł z upiornym uśmiechem, po czym pognał konia do szaleńczego galopu.

- I to mi się podoba. - Sigion wyszczerzył się pokazując kły. Amras ma kasę, a jemu przydałoby się trochę więcej sprzętu. Zawsze to będzie można dokładniej wykonywać robotę. Sigion stwierdził, że Amras jest w porządku. dba o nich. Skoro twierdzi, że Dearien może zachować broń, to on mu będzie ufał. Jednak widział jego podejrzliwe spojrzenie. Czyli czuwanie sie nie skończyło...

Radosny Rabarbar - 2011-10-13 19:24:00

- Jedziemy do Kensington. Podobno mieszka tam najlepszy w tej okolicy kowal. Zobaczymy, czy plotki są prawdą. Zrobi coś dla nas... - rzekł z upiornym uśmiechem, po czym pognał konia do szaleńczego galopu.

Przez twarz czarodzijki tylko przez chwilę przeniknął cień zaskoczenia. Zastanawiała się chwilę, co mogli chcieć od starego znajomego jej ojca. Prawie niezauważalnie wzruszyła ramionami. Była pewna, że kowal jej nie pozna, w końcu kiedy ostatni raz ją widział miała niecałe sześć lat. Co prawda kobiet o jej imieniu nie ma dużo...*
- Mogę? - zapytała podchodząc do konia Sigiona i nie czekając na odpowiedź wskoczyła na siodło jego konia, uśmiechając się szeroko.

* Tak to już jest, kiedy meszka się pod jednym dachem z ojcem, który za wszelką cenę chce mieć syna :).

www.lastbk.pun.pl www.pedagossum.pun.pl www.one-piecepbf.pun.pl www.princeofpersia.pun.pl www.urania.pun.pl