Może nie jest to wybitne dzieło, ale mi się podobało. Ludzie wysyłają pierwszy statek kosmiczny z napędem, który pozwoli mu opuścić Układ Słoneczny. Po kilka latach statek pojawia się znów w naszym systemie - nikt z pierwotnej załogi nie przeżył wyprawy. W miarę badania wraku, ekipa ratunkowa powoli dociera do prawdy - statek w czasie swojego dziewiczego rejsu zawędrował do miejsca dużo dalszego niż najdalsze zakamarki naszej galaktyki, miejsca, w którego istnienie w czasach triumfu nauki i racjonalizmu mało kto wierzy. Co gorsza, przywiózł ze sobą jego kawałek...
Lubię klimat łączenia science fiction z mistyką, pewnie dlatego film mi się podobał. Zawiera trochę makabry, ale moim zdaniem uzasadnionej (trochę artyzmu do tego gore dodaje fakt, że najbardziej krwawe sceny są podane w formie urywków - fragmentów filmów, sekundowych przebłysków, wizji). Na plus można też zaliczyć dobre (oksymoron :D) przedstawienia oddziaływania sił zła i chaosu - nie jako potworów odgryzających ludziom głowy, tylko siłom szaleństwa i korupcji, które pchają ludzi do tego, aby sami się zadręczali (no dobra, pod sam koniec pojawia się materialny potwór i to akurat liczę na minus).

Nie widziałam, ale brzmi bardzo ciekawie :) Dopisze do filmów do obejrzenia.

... wróć. Według filmwebu ten film nie istnieje xD

Fakt. Zapomniałem, że zgodnie z tradycją oryginalny tytuł "Event Horizon" nie został przetłumaczony dosłownie jako "Horyzont zdarzeń" tylko jako "Ukryty wymiar". Już poprawiłem, za wprowadzenie w błąd przepraszam.