Amras Helyänwe - 2014-02-21 17:15:25

.

Szifer - 2014-02-21 18:04:58

Drużynę obudziło łomotanie do drzwi. Otworzył je Cimeries.
- Kolejne ciała - wydyszał karczmarz. - Szóstka. Dwóch marynarzy, którzy nocą spacerowali po porcie, krawiec wraz z dwoma czeladnikami i arystokrata. Ten, który często tu bywał. Pospieszcie się. - Po czym bez słowa opuścił pokój.
- No, moi towarzysze. A więc nastał czas działań - zwrócił się bezpośrednio do nekromanty. - To jest sprawa dla was. Ciała są jeszcze świeże. Odszukajcie je i weźcie na spytki. Te wcześniejsze, jak dacie radę, również. Powodzenia.

- Nie zapominaj, że idę z Tobą. - najemnik szybko założył spodnie i skórzaną kamizelkę. W czasie, w którym się ubierał nekromanta również zbierał najpotrzebniejsze rzeczy.
- Tak, tak... Widzę, że i tak nie mam wyboru... Ale kto wie, może akurat się do czegoś przydasz. - Sigion co prawda nie chciał szukać nowych przyjaciół, ale czuł, że ma z nekromantą coś wspólnego. Może zamiłowanie do śmierci?
Szybko chował noże przy różnych częściach ciała, po czym przypiął do pasa topór. Zastanowił się chwilę, po czym przez ramię przełożył pendent z krasnoludzkim mieczem, tak, że rekojeść wystawała mu zza ramienia.
- Nie będzie Ci za ciężko z tym całym żelastwem?? - Sigion zawinął resztę broni w wełniany koc i schował pod łóżkiem, tam, skąd je wyjął.
- Martw się o siebie. Tam skąd pochodzę dorzucali mi do tego jeszcze 4 belki żelaza. Jak polatasz z takim ciężarem przez cały dzień po wnętrzu góry, machanie bronią można przyrównać do szczania po piwie. Delikatnie ruszasz penisem, a reszta dzieje się sama. - nekromanta uderzył się otwartą dłonią w czoło, po czym spojrzał na elfa.
- Może jeszcze zmienisz zdanie co do drużyn... - Elf jednak tylko pokręcił głową.
- Ruszajmy! Cały dzień przed nami. - najemnik zaczął wychodzić z pokoju, zatrzymał się jednak na chwilę przy nekromancie wręczając mu pasek suszonego mięsa, kawałek sera i chleba. - Myślę, że nie zdążymy zejść na śniadanie. Nie chcemy, żeby ostygły nam zwłoki, prawda?? - wtedy dopiero wyszedł z pokoju zbiegając po czym reszta usłyszała tupot jego butów na drewnianych schodach.

c4wjajach - 2014-02-21 19:29:30

Cimeries przyjął posiłek od najemnika i ruszył za nim. Miał ze sobą nóż schowany w bucie i miecz u pasa.
Może nie będzie tak źle z tym najemnikiem...- pomyślał połykając kęs mięsa- W końcu siła przyda się do ewentualnego rozkopywania grobów. W prawdzie trup mógłby się sam wygrzebać jednak mogłoby mu to zająć zbyt dużo czasu, aby go utrzymać przy życiu. I jeszcze nieprzewidziane wypadki... np. ghule i inne paskudztwo.
- A czemuż to tak się martwisz żeby zwłoki pozostały ciepłe?- spytał dla żartu nekromanta. Najemnik parsknął i odparł:
- Ty pewnie przywykłeś do zimnych.
- Chędoż się.- rzekł z rozbawieniem Cimeries.
Przeszli przez karczmę. Właściciel uważnie im się przyglądał gdy wychodzili. Gdy znaleźli się poza budynkiem natychmiast bez chwili uzgodnień ruszyli w kierunku portu. Prawdopodobnie ciała nadal tam są.
- Wątpię, żebym zdołał ożywić wszystkie na raz...- Rzekł do najemnika- najwyżej będę to robił z krótkimi przerwami.
- Podobno dobry z ciebie nekromanta.- powiedział Sigion lekko zdziwiony.
- Znasz powiedzenie "Każdy szermierz dupa, kiedy wrogów kupa"? W tym przypadku to też działa.
- Długo ci to zajmie?
- Raczej nie, to też zależy od energii miejsca. Oby tylko trupom nie urwało głów... to coś.
Najemnik nie wnikał. Resztę drogi przeszli w milczeniu.


Przy porcie zacumowane były dwa statki i kilka małych łódek. Morze szumiało przyjemnie, a śpiew mew wspaniale współgrał z odgłosami żywiołu. A przed nimi leżały przykryte płachtą ciała świeżych trupów. Dookoła stali i rozmawiali niespokojnie strażnicy miejscy, oraz trochę dalej cały tłum gapiów.
- Przepraszam... Hej... Jestem specjalistą, dajcie przejść!- próbował dotrzeć co tłumu Cimeries.
- Jebać to.- powiedział najemnik widząc bezsilne starania nekromanty po czym brutalnie zaczął przepychać się przez tłum. Mag poszedł jego śladem. Gdy znaleźli się przy zwłokach kolejną komplikacją okazał się jeden ze strażników.
- Czego tu, wynocha... to znaczy, rozejść się...- spokorniał widząc kamienne spojrzenie Sigiona.
- Wiesz kim jestem i po co więc sam się rozejdź jeśli łaska.- Odparł nekromanta. Twarz strażnika spurpurowiała.
- Wiem, tak jak wszyscy i w każdej chwili mogę przestać to tolerować. Wiesz co robią z takimi jak ty?- ciszej lecz nie mniej nerwowo odparł mężczyzna. Najemnik odepchnął jakiegoś wścibskiego starucha, który zbliżył się, aby usłyszeć rozmowę.
- Wiem również co robią z takimi, którzy ukrywają takich jak ja. I co robią z takimi, którzy korzystają z zakazanych usług.
- Eee... nie wiem o czym mówisz!
- Doskonale wiesz. Od jak dawna jesteś wdowcem?
Strażnik spojrzał tylko na Cimeriesa i odszedł. Sigion odepchnął kolejnego człowieka. "Specjalista" zdjął płachtę. Ludzie przestali napierać na najemnika. Kilka kobiet pisnęło, a ktoś się porzygał. Nekromanta skrzywił się zawiedziony. Twarze dwóch ludzi, biorąc pod uwagę ubiór czeladnicy krawieccy, mieli tak zmasakrowane twarze, że fizycznie nie możliwe byłoby wyduszenie choć słowa z ich ust.
- Ci się nie nadają,- poinformował najemnika- zostało czterech.
Odsunął jednego "zepsutego" trupa na bok. Sigion zrobił to samo z drugim. Cimeries spojrzał na ułożone obok siebie, pozostałe zwłoki.
- Chyba nie zrobisz tego tutaj!- warknął lekko zdezorientowany towarzysz.- Podobno ludzie wiedzą, ale bez przesady!
- Co?- odparł wyrwany z zadumy mag- Pewnie, oczywiście... Trzeba ich gdzieś przenieść...
Podszedł do strażnika. Wymienili ze sobą kilka słów, po czym jeden z nich krzyknął do tłumu:
- Ci biedacy zostaną teraz przetransportowani na posterunek w celu sekcji. Macie się rozejść w przeciwnym wypadku dojdzie do aresztowań lub użycia siły!
Ludzie zabuczeli, lecz posłusznie poszli w przeciwnym kierunku.
- Tylko ma być spokojnie, niech nie robią żadnych numerów bo wy za to odpowiecie.- ostrzegł zaniepokojony dowodzący.
Straż miejska pomogła im przenieść najlepiej zachowane trupy na posterunek.
- Co jest do cholery?!- spytał Sigion.
- Oni też są ciekawi, więc użyczą nam posterunku. Inaczej się nie da, nie mogę przecież rozmawiać z martwymi w miejscach publicznych. Poza tym spokojnie, nie zamkną nas w areszcie, znamy się. A nawet jeśli, jest nas sześciu.- uśmiechnął się.
- Widziałem jak się znacie.- odparł nie do końca przekonany najemnik.


Przenieśli ciała do pomieszczenia przesłuchań. Dowodzący strażą został przy nich, jednak widać było, że nerwowo ściska rękojeść miecza, a na jego czole wystąpił pot. W pomieszczeniu było bardzo mało energii więc mag wiedział, że będzie musiał odzyskiwać siły na zewnątrz. Tak na oko, to będzie potrzebował jedną przerwę, w połowie. Stanął nad jednym trupem. Tym razem również najemnik położył dłoń na rękojeści miecza. Mag wypowiedział formułę, wykonał gest i zamilkł. W pomieszczeniu panowała złowroga cisza. Ciało marynarza poruszyło się. Wyciągnęło rękę do góry, potem podniosło się. Strażnik wyszedł. Najemnik parsknął lecz nie puścił miecza.
- To całkowicie bezpieczne.- poinformował Cimeries.
- Lepiej być gotowym na nic niż nie być na noś.- odparł sentencją Sigion.
Trup wyprostował się. Zimne, puste oczy spojrzały najemnika. Przyglądały mu się przez chwilę po czym zwróciły się na maga.
- Porozmawiamy.
Zwłoki posłusznie skinęły głową.
- Jak zginąłeś?
Istota zastanawiała się krótką chwilę po czym rzekła:
- Szliśmy portem. Ja i inny marynarz. Poczułem ogromny ból w karku. Potem nastała ciemność. Nie wiem kto mnie zabił.
W istocie. Kark mężczyzny był zraniony. Albo dobrą stalą... albo ostrym pazurem. Nekromanta westchnął.
- Możesz go uśpić od nowa- zwrócił się do Sigiona. Ten zastanowił się chwilę po czym podszedł i jednym ciosem miecza odrąbał mu głowę.
- W porządku, kto następny?- spytał Cimeries. Odpowiedziała mu cisza. Podszedł do następnego marynarza.


Po trzech godzinach (wliczając w to czas, w którym mag musiał wyjść, znaleźć źródło mocy i zregenerować siły) wiedzieli tyle:
- Obydwaj marynarze szli wieczorem przez port, po czym poczuli nagły ból w plecach. Jeden padł, drugi widział tylko jak jego towarzysz umiera, po czym sam zginął. Żaden nie widział sprawcy.
- Krawiec powstał z nieco gorszą świadomością od innych jednak w kółko powtarzał: "Estewar Artil, Estewar, musi zapłacić, przeklęty Estewar!". Cimeries wiedział kim jest Estewar i wyjaśnił to towarzyszowi- Rajcą miejskim.
- Arystokrata natomiast rzekł: "Klątwa Cidaris to prawda! Miasto spłynie krwią! Wszyscy poumierają lecz nie wrócą jak ja!". Gdy zniecierpliwiony mag zaczął wypytywać o zabójcę, usłyszeli: "Cień szybki jak wicher, zabójca nad zabójcami, odpuśćcie, wszyscy umrą!". Niczego więcej się nie dowiedzieli.


Przekazali wszystko straży z wyjątkiem wypowiedzi o Estewarze Artilu, po czym wyszli. Minęło południe, jednak wieczór jeszcze nie nadchodził.
- Daj mi dwadzieścia minut na regenerację i poszukamy jakiegoś szpadla. Oby stare trupy więcej nam powiedziały. Dobrze by było gdybyśmy się wyrobili przed nocą. Ponoć ktoś widział w tamtej okolicy trupojada czy coś w tym stylu.

Szifer - 2014-02-21 22:40:39

Poszli z powrotem do karczmy. Karczmarz był strasznie ciekawski, jednak nie powiedzieli po co im szpadel. To chyba było dosyć jasne. Cimeries doradził Sigionowi, coby wziął srebrną broń.
- Podobno posiadasz takową, a jak już mówiłem, nie wiadomo co może przesiadywać akurat na cmentarzu. Ostatecznie w mieście pojawił się wiedźmin... Możesz też odłożyć topór, na niewiele się raczej zda. - najemnik zianteresowany tym co mówił nekromanta szybko pobiegł do pokoju an górze, zamieniając topór na Vanessę. Zszedł na dół, Cimeries próbował się odpędzić od jakiegoś bydlaka.
- Wiesz co to znaczy widzieć każdej nocy zwłoki rodziny! - facet głośno się na niego darł. Ludzie zaczęli zwracać na nich uwagę. - To twoja wina! Nie musiałeś tego robić! - nekromanta widocznie był przyzwyczajony do tego typu rzeczy.
- Też muszę z czegoś żyć, a Ty płaciłeś. Dostałeś to, o co prosiłeś, a teraz daj mi odejść. - zauważył już przybycie Sigiona.
- O nie, nigdzie nie pójdziesz! - drab popchnął go tak, że ten poleciał na ziemię. Szybko doskoczył do niego najemnik uderzając go pięścią w twarz. Drab zalał się krwią i próbował walczyć. Sigion znał się na walce wręcz więc szybko unieszkodliwił przeciwnika, wykręcając mu rękę i rzucając na ziemię.
- Chodźmy ziomku. - rzekł do maga, po czym wyszli. Po drodze Sigion kopnął jeszcze draba w żebra. Raczej mu ich nie połamał, jednak zapewnił im spokój, wiedząc, że ten się nie podniesie.
- Tak myślałem, że mi się przydasz... - zaczął nekromanta, Sigion szybko mu przerwał.
- Daj spokój, to ty jesteś nam potrzebny. - przez chwilę szli w ciszy, po czym Sigion musiał zaspokoić ciekawość. - Mówiłeś, żebym zmienił broń... Wiesz może coś więcej na temat cmentarnych potworów? - najemnik się uśmiechnął.
- Ostatecznie to należy do mojej profesji. Chcesz się czegoś dowiedzieć? - najemnikowi pojaśniały oczy.
- Pewnie! - szybko powstrzymał entuzjazm i zapanował nad sobą - oczywiście po to, żeby Cię bronić. Jak już mówiłem, jesteś nam potrzebny! - nekromanta uśmeichnął się, tak samo jego towarzysz. W zasadzie mogli mieć wiele wspólnego.
- Więc słuchaj uważnie. Zakładam, że interesują cię tylko sposoby walki. - najemnik kiwnął głową pokazując kły w usmiechu.
- Chyba się zrozumiemy. Mówiłeś coś o trupojadzie... - Cimeries szybko przejał pałeczkę.
- Zazwyczaj mówi się tak o ghulach, jednak przy odrobinie szczęścia... czy też nie możemy spotkać coś większego, dajmy na to graveira czy alghula. Ludzie nie zawsze je rozróżniają, bo też nie przyglądają się im. Giną, lub uciekają. Musisz wiedzieć, że to stwory pokoniunkcyjne, a na te zazwyczaj najlepszą bronią jest srebro. Jeśli takowego nie posiadasz, podobno są oleje, którymi można smarować broń, tak zwane oleje przeciw trupojadom. Myślę, że mógłbym nauczyć się przepisu, jednak lepiej porozmawiaj z wiedźminem. Przy  odrobinie szczęścia uchyli rąbek tajemnicy, a i ja chętnie posłucham. - Sigion łapczywie chwytał wiedzę. Słyszał kiedyś o olejach, jednak nigdy z takowych nie korzystał.
- Więc srebro lub oleje.... Wiesz coś o tym, w jaki sposób walczą? - nekromanta zrobił grymas twarzy
- Zazwyczaj miałem okazję badać zwłoki i z nich zdobywać potrzebne mi rzeczy, jednak niektórzy z mojej profesii przekazali mi pewną teorytyczną wiedzę. W zasadzie tego samego można domyślić się z budowy ciał każdego z nich. - rozmowę kontynuowali dopóki nie doszli do studni. Tam postanowili dac odpocząć nekromancie, oraz napić się wody. Przy okazji najemnik wyjął kolejne kawałki, tym razem suszonej ryby i chleb. Kiedy odpoczęli poszli na cmentarz. Po drodze kontynuowali temat. Cimeries opowiedział o ghulach, Alghulach, Graveirach i Fledrach. Jako ciekawostkę mówił o Zjadarkach, poza tym przestrzegł przed Upiorami.
- Chyba jesteśmy na miejscu. - nekromanta skinął głową. Cmentarz nie był specjalnie wielki, jednak całkiem zadbany. Przynajmniej początkowa jego część. Dalej widać było, że nagrobki robione są niestarannie. Widocznie nawet po śmierci był podział na bogatych i nędzarzy. A przecież wszyscy mieli trafić w to samo miejsce... Do piachu. Zgodnie ze wskazówkami poszli w odpowiednie miejsce. Były tam trzy świeże groby. Sigion pamiętał cztery ciała, pomyślał jednak, że czwarty pewnie był pomocnik piekarza, pochowany gdzie indziej. Tabliczki nad grobami wyraźnie wskazywały kto był tu pochowany. Byli w "dzielnicy" grobów średniej jakości. Nekromanta wskazał Sigionowi łopatę.
- Mógłbyś? Potrzebuję sił na wskrzeszenie, a jak będą się sami wygrzebywać to nie będę ich miał na kolejne ciała. - Sigion złapał za narzędzie i nie czekając, z lekkim kurwa na ustach zaczął kopać. Pierwszy był grób żony piekarza. Jej ciało było zawinięte z całun i złożone w ziemi na średniej głębokości. Widocznie próbowano zabezpieczyć je przed trupojadami, ale specjalnie im sie nie chciało. Najemnik odwinął całun. Kobieta była miej więcej taka jaką ją zapamiętał. Czarne włosy, zamknięte oczy, poderżnięte gardło. Dosyć szeroko, praktycznie od ucha do ucha. Miała na sobie prostą pomarańczową suknię i... towarzystwo. Robaki zaczęły już się do niej dobierać, więc wyglądała prawie jakby żyła. Prawie... Sigion wyszedł z dołu, po czym stanął nad nim Cimeries.
- Odsuń się kawałek. Potrzebuję miejsca. - Najemnik był posłuszny. To był ciekawy widok, kiedy jego towarzysz kreślił w powietrzu znaki rękoma, a potem to, co można było uznać już martwa naturę nagle, wracało do życia. Kobieta wstała, i jakby wypuściła powietrze. Dopiero teraz Sigion zauważył, że musiała się już psuć w środku, bo razem z tym "wydechem" wypuściła po prostu zbierający się w jej wnętrzu gaz. Przecież nie musiała oddychać. Jej ciało prawie się nie zmieniło, ziemisty kolor skóry, trochę bardziej płaski brzuch, jednak niewiele no i pospadały robaki. Od razu zaczęła coś mówić, jednak obaj nie mogli jej zrozumieć. Najemnik już chciał wyjął miecz, jednak kobieta zaczęła coraz szybciej poruszać szczękami, aż padła z powrotem do dziury. Już nie wstała.
- Kurwa, co się właśnie stało? Zrozumiałeś coś z tego co mówiła? - nekromanta pokręcił nerwowo głową.
- Nic. Była w złym stanie, lub po prostu zwłoki są za stare. - nekromanta przetarł oczy - Możliwe tez, że jestem zmęczony, ale istnieje i inna możliwość... - spojrzał najemnikowi w oczy. - To co zobaczyła przed śmiercią było tak straszne, że nie zapomniała o tym nawet po śmierci... - chwilę patrzył mu tak w oczy, po czym doskoczył do niego i krzyknął - Bu! - najemnik odskoczył, po czym zaczął się śmiać. Nekromanta tak samo. Tylko tych dwoje mogło stać nad rozkopanym grobem, z którego przed chwilą wyszły zwłoki i i śmiać się wniebogłosy.
- Jesteś pojebany. - powiedział najemnik nadal się śmiejąc - W każdym razie nic nie mamy. Szybko ją zakopię i bierzemy się za kolejne ciało. - nekromanta już tylko się uśmiechając przytaknął. Sigion zakopał ciało i powtórzył procedurę z drugim grobem, tym razem piekarza. nekromanta ponownie stanął nad grobem i ożywił ciało. Piekarz miał całkiem porządne lniane ubranie. Było w ciemnych kolorach, nie wiadomo, przez ziemię, czy od momentu uszycia. Stał w ciszy. Nekromanta przemówił:
- Mów, co Cię zabiło? - pusty wzrok spojrzał na niego.
- Cień. Szybki jak piorun. Podobny do... - wyglądał jakby się zastanawiał - Chyba do człowieka. Nie wiem dokładnie. Po tym jak poderżnął mi gardło widziałem już tylko cień... Dajcie mi odpocząć, dajcie mi wrócić do rodziny... - nekromanta skinął głową. Sigion wyjął srebrny miecz i przeszył nim mózg piekarza.
- Szybko się uczysz... - zauważuł nekromanta.
- Dlatego żyję. - uśmiechnął się najemnik. Zakopał ciało, po czym odkopał kolejne. Było już późne południe. Dzięki mozolnej pracy najemnika, nekromanta miał niezbędny czas na odpoczynek. Najemnik też nie narzekał na pracę. Była ciężka, ale wiedział, że wszystko co ciężkie da mu potrzebną siłę. Odkopał córkę piekarza i odwinął jej całun. Wyglądała podobnie do matki, podobna suknia, kolor włosów, rysy... I szrama na gardzieli. Nekromanta powtórzył czynności i zapytał o to samo.
- Potwór... potwór... zabił ojca, ochlapał mnie krwią matki... za szybki, żeby go zobaczyć... Zbyt dokładny, żeby przeżyć... - spojrzała na nich - Strzeżcie się włochatego potwora... Będzie dalej zabijał. Uciekajcie! I dajcie mi spokój! - Sigion ponownie przebił srebrnym ostrzem czoło, po czym wytarł ostrze w jej suknię.
- Niewiele wiemy. - nekromanta się zastanawiał, przysiadł na jednym z nagrobków. - człowiekopodbny, owłosiony stwór. Niby lykantrop się zgadza... Z resztą, zobaczymy co znalazła reszta. - Sigion był w trakcie zakopywania dołu. Niebo stawało się już pomarańczowe.
- Jest jeszcze ten czwarty. Zakładam, że pochowali go w dalszej części, był tylko pomocnikiem. Dasz radę? - nekromanta odsapnął chwilę, po czym przytaknął.
- Dam radę. Ale to już ostatni na dziś. - Sigion skończył robotę i póki było jasno, zaczęli szukać świeżego nagrobka w dalszej części cmentarza. Po kilkudziesięciu minutach go znaleźli. Sigion zaczął kopać, jednak był to płytki grób, w którym znaleźli... urnę.
- Kurwa mać, jak można tak zmarnować dobre ciało... - nekromanta był wyraźnie zły. - Mógłbym spróbować przyzwać jego dusze, jednak kiedy takowa jest ograniczona ciałem łatwiej jest ją kontrolować. A ja nie tyle mam za mało umiejętności ile jestem zmęczony. To zbyt niebezpieczne. - Sigion zadowolony, że nie ma dużo roboty, szybko zakopał dołek. Kiedy wracali w miejscu gdzie wcześniej odkopywali piekarza obaj zobaczyli zgarbioną postać grzebiąca w ziemi. Słońce już prawie było za horyzontem, więc ciężko było zobaczyć ową postać.
- Ej, ty tam! Co Ty wyprawiasz?! - najemnik krzyknął, nie zwracając uwagi na to, że sam robił praktycznie to samo kilka minut temu. Spojrzały ku nim świecące oczy i w ich stronę zaczął biec średniej wielkości Graveir. - O kurwa! - Sigion szybko wyjął srebrny miecz z pochwy.
- Mówiłem, że tu może być trupojad? - powiedział nekromanta, po czym zdał sobie sprawę z powagi sytuacji.
Graveir
Cechy
Ko: 4    Po: 3         Si: 4    Zm: 2    Zr: 2        Zw: 3
In: 2           Og: 0          Wo: 1
Żywotność: 40
Uniki: 2
Zbroja: gruba skóra.
Broń: Zęby i pazurzaste łapy.
Moce:
* Każdy atak kończący się zadaniem obrażeń to 50% szans na zarażenie się jakąś chorobą (np. tężcem).
* Odporny na żelazo.

Sigion postanowił nie dać zbliżyć się Graveirowi do nekromanty i zadał cios (2xk6 + 2x Si = 14 40-14=26), trafiając go w ramię. Ten zawył czując dotyk srebra. Widać było, że jego ramię nie nadaje się do walki, jednak używał siły bezładności, aby nim machać. W ten sposób najemnik musiał się cofnąć...

c4wjajach - 2014-02-22 01:09:28

Nekromanta gapił się przez chwilę na walczącego kompana po czym szybko obmyślił strategię.
Miecza nie ma co chwytać od razu bo to stal i rzucać się do walki bezpośredniej, mało to da, poza tym do wirtuozów klingi nie należę. Średnio jego moc bez wypoczynku wystarczała na ożywienie dwóch ciał. Dopiero co rozmawiali z jednym, a choć miejsce było na świeżym powietrzu i było wręcz przepełnione energią, odpoczywał krócej niż podczas kopania niespalonych zwłok. Szybko przemyślał swoje możliwości (15 na 20 PM*).
Rzucił zaklęcie. (15-10=5PM) Zwłoki nadgryzione przez bestię powstały. W dłoniach trupa pojawił się Miecz Wiecznego Spoczynku (k6+Si, zakażenie trupim jadem). Powołana do życia istota miała nadgryziony bok jednak poza tym doskonale nadawała się do walki.

Nieumarły
Cechy:
Ko: 4    Po: 3     Si: 3    Zm: 4     Zr: 2    Zw: 3
In: 2           Og: 1          Wo: 1
Żywotność: 35.
Broń: Miecz Wiecznego Spoczynku/ Łuk Ostatniego Spojrzenia.
Moce:
- odporny na czary mentalne
- odporny na żelazo
- odporny na ból
- gdy jego stwórca straci życie, nie przekazawszy go pod kontrolę kogoś innego, zostaje „uwolniony z wiecznej hipnozy
- jest to istota rozumna, czyli może wybrać ścieżkę dobra, lub zła po uwolnieniu (tak jak wampiry wyższe (patrz: Regis))
- regeneruj swe ciało w dość szybkim tempie (1 PŻ /godz.(2 podczas snu), lub 10% ciała dziennie)

Najemnik właśnie wykonał unik przed bezwładną łapą, gdy miecz nieumarłego (niestety jeszcze lekko oszołomionego natychmiastowym rozkazem "walcz!") ciał niezbyt mocno kark potwora (k6+Si=1*+3=4; 26-4=22). Graveir odwrócił się wściekły w kierunku napastnika. Sigion lekko zdezorientowany zachował na chwilę dystans co Cemeries wykorzystał, rzucił kolejny czar. Kula jakby zbita z ciemności przeleciała tuż obok najemnika i trafiła w bestię (5-5=0PM) (22-5=17). Ta stłamszona atakami z każdej strony, odskoczyła w bok. Omiotła wzrokiem całą sytuację i... ruszyła na maga. Sigion spróbował zatarasować drogę trupojadowi, jednak ten okazał się szybszy.
Nieumarły pobiegł za nim. Oby tym razem lepiej się spisał... w końcu już raczej zorientował się w sytuacji. Cemeries wyjął miecz, ruszył na napastnika i ciął na odlew (k6+Si=6*+1=7)(17-(7:2)=13) po czym odskoczył od Graveira, ten wydał z siebie dziki wrzask i machnął bezwładną łapą na trupa, który właśnie podbiegł aby zadać cios (k6=1*) (pż nieumarłego=34), jednak przywołany do życia osłonił się ramieniem co znacznie złagodziło cios. Potwór był już wycieńczony.
Sigion ruszył do ponownego ataku.



*Całe PM= 20, 1 trup= 10PM, a odpoczywał połowę potrzebnego czasu do regeneracji co wynosi 20-(10:2)=15PM
*Fuck :p
*To rozumiem :) Szkoda tylko że odporny na stal i dzieli się na 2 :/
*Nie oszukiwałem z tym Graveirem! Od razu mówię, tak mi dziwnie wypadło (1,6,1) :p

Szifer - 2014-02-22 14:29:54

Sigion ruszył do ponownego ataku.
Postanowił trochę zmylić stwora. Zamarkował cięcie z lewej strony. Stwór wyczuwając srebro odskoczył na prawą na co liczył najemnik. Szybko zmienił kierunek ostrza uderzając (13 - 12* = 1). Trafił go w nogi, obie ucinając. Graveir z nieruchomą ręką i obciętymi nogami próbował się jeszcze czołgać po ziemi w kierunku przeciwników, używając jednej ręki, jednak Sigion stanął nad nim i przebił mu Vanessą głowę, na wysokości mózgu. Stwór przez chwilę trząsł się w konwulsjach, po czym zesztywniał. Najemnik wytarł miecz o szatę nieumarłego.
- Wracaj do grobu. - nekromanta odesłał swojego sługę.
- Ciężko jest nauczyć się takich sztuczek?? - najemnik był całkiem ciekawy magii. Dzięki niej byłby skuteczniejszym zabójcą. Mógłby nawet zdobyć międzynarodową sławę! Co prawda wiele osób mogłoby chcieć go zabić, ale w nocy mogliby go chronić nieumarli.
- Nie myśl nawet o tym. - nekromanta wyrwał go z zadumy - Jesteś za stary. -najemnik szybko wrócił do rzeczywistości.
- Kurwa, szkoda. - nekromanta jednak się uśmiechnął.
- Byłbyś dobrym uczniem. Ale mogę cię pocieszyć. Słyszałem, że jest możliwość zaklinania przedmiotów, amuletów, pierścieni... broni. Możesz pośrednio korzystać z magii, co i tak wzmocni twoją skuteczność. - Ten się uśmiechnął.
- Jesteś kopalnią informacji. Wiedziałem, że się nam przydasz! - nekromanta odwzajemnił uśmiech. Sigion podszedł do ciała Graveira i uciął mu głowę. Wziął ją ze sobą, trzymając w pewnej odległości od siebie, aby zmniejszyć ryzyko zarażenia się jadem trupim. W drodze do miasta, po jakimś czasie schował ją do sakwy. Nekromanta domyślił się, że liczy na nagrodę. Najemnik zapewnił go, że się z nim podzieli. Sigion spodziewał się nagrody, bo nekromanta już wcześniej mówił, że wśród ludzi chodzą pogłoski o trupojadzie. Nie mylił się. Na posterunku udało mu się wynegocjować normalną cenę za Graveira (360 denarów), z czego połowę oddał Cimeriesowi. (Sigion 192 + 180 = 372 denary**)
- Miałem w tym taki wkład jak i ja. Poza tym, dałeś mi wiele cennych wskazówek. - Ciemeries się uśmiechnął. Może takie zabijanie stworów było bardziej opłacalne niż ich ożywanie? I przede wszystkim nie miało się opinii nekrofila. Później poszli do karczmy, coby poczekać na resztę. Najemnik postawił piwo nekromancie i kupił kufel sobie.
- Kaedweński sout. ( 372 - 20 = 352 denary). Ciemne, całkiem niezłe. - nekromanta przytknął kufel do ust i przytaknął. - Zostało nam czekać na resztę...

* wypadło mi 4 i 6, więc byłoby 18 obrażeń, ale nie chciałem go od razu zabijać. Chyba nic się nei stanie, jak zaniżę obrażenia?? :)
**Lubek, Ty sobie policz, bo nie wiem ile masz

c4wjajach - 2014-02-22 21:52:03

Przez spory czas rozmawiali o byle czym. Wspominali minioną walkę, dyskutowali o technice ataków, zasłon, o potworach i właściwościach różnych olejów na ostrza.
- Teraz ja stawiam.- oznajmił Cimeries, gdy opróżnili piwa.- Barman! Drugi raz to samo! (205-20=185 denarów).
Na stole pojawiły się kolejne butelki.
- A więc powtórzmy co wiemy.- zaczął najemnik- To było coś włochatego, człekokształtnego, co wskazuje jak na razie na coś w stylu lykantropa.
- I od czapy powiedziane nazwisko rajcy miejskiego. Wypadałoby udać się do niego z wizytą... najlepiej z Yev, założę się, że potrafi czytać w ludzkich myślach.- dodał nekromanta.
- Otóż to...- powiedział Sigion po czym obaj zmierzyli chłodnym wzrokiem starszego mężczyznę, który nachylił się dyskretnie nad stołem aby ich podsłuchać. Orientując się w niezręcznej sytuacji, chłop wyszczerzył dziurawe zęby. Nekromanta wstał i zaczął kreślić w powietrzu znak.
- Ej, ej, po cóż tak nerwowo, mości panie? Już uciekam, już mnie nie ma...- wystraszony nie na żarty wieśniak począł szukać wyjścia z opresji- może piwa dla możnych panów? Uniżenie nalegam... Barman! Piwa na mój koszt! Już uciekam, błagam o wybaczenie.
Po chwili pili już trzecie piwo. Alkohol powoli zaczynał uderzać do głów. Gdy wścibski mężczyzna znalazł się poza zasięgiem słuchu, Sigion spytał lekko zmieszany porywczością kompana:
- Co to był za znak.
- Żaden.
- Jak to...- nie zrozumiał.
- Normalnie. Plotki o nekromancie z wieży, czasami się przydają.
Najemnik chwilę patrzył na niego po czym zaczął się śmiać. Kontynuując swobodną rozmowę, dopili zdobyczny alkohol.
- Idę się odlać za stajnię, zaraz wracam.- rzekł po chwili Cimeries, i wyszedł z karczmy.
Obszedł budynek, aż zatrzymał się za rogiem przy tylnych drzwiach stajni. Spokojnie pozbył się zbędnej cieczy z organizmu. Odwrócił się i osłupiał. Przed nim stała czwórka mężczyzn o ryjach idealnie pasujących do ogłoszeń "Poszukiwany żywy lub martwy".

Bandyta ze wsi:
Cechy:
Ko: 2   Po: 1   Si: 2   Zm: 2   Zr: 2   Zw: 2
In: 3   Og: 1    W: 2
Żywotność:
26 (7/14/20/26)
Broń: stary miecz (1k6+Si)
Zbroja: Zwykłe ubranie

- Wyskakuj z denarów piękny!
- Chędoż się.- odparł lekko podchmielony nekromanta. Draby rozdziawiły paskudne gęby i przez chwilę przyglądali mu się zdezorientowani. Pewności siebie dodawał mu alkohol oraz fakt, że do tej pory zdążył odzyskać siły po ożywianiu trupów i walce z trupojadem.
- Dobra bardzo śmieszne, nas jest czterech więc kasa na ziemię i wynocha!
- Kazałem ci się chędożyć brudna świnio! Poza tym nie mam nic pieniędzy.- zełgał. Draby wyciągnęły zza pasów stare miecze z wyraźnymi śladami użytkowania. W głowie maga zaświtał pomysł.
- Sigiooon!!!- wydarł się na cały głos.
- Nikt cię tu nie usłyszy idioto.- powiedział z politowaniem najbliższy mężczyzna.
- W porządku... w mojej stajni jest koń. Weźcie go i nie róbcie mi krzywdy!- nekromanta zaczął udawać bezbronnego kretyna. Jeden z drabów otworzył wrota stajni. Wszedł do środka. Przez chwilę nie było nic słychać a następnie uszy stojących przy budynku zakuło rżenie rozjuszonego wierzchowca, łomot a potem niedoszły bandyta wyleciał ze stajni. Uderzył w ziemię nieprzytomny. Zostało trzech.
- Co do kur... AAA!!!- wrzasnął gdy pocisk ze zbitego cienia przeszył jego głowę. Z uszu i nosa poszła krew. (20-10=10PMM)(życie bandyty=26-10=16) Widząc to drugi z trzech mężczyzn rzucił się na niego z mieczem. Mag wyjął swój oręż po czym zasłonił się przed atakiem i oddał cios w lewe ramię przeciwnika (1k6+Six2)(życie 2 bandyty=26-4=22). Drab, który oberwał Tchnieniem Śmierci otrząsnął się i wyprostował. Omiótł wzrokiem sytuację. Trzeci na razie jakby nieobecny wpatrywał się w postać, która właśnie wyłoniła się zza karczmy i zmierzała szybko w ich stronę. Cimeries rozpoznał sylwetkę Sigiona. A więc będzie ciekawie...*



*Ok szifer, to jest tak: jeden jest nieprzytomny ale żyje, ale raczej go zostawmy, nie będzie z niego pożytku, najwyżej potem się przeszuka. Zostało trzech. Jednemu zostało 16PŻ, drugiemu 22PŻ, a trzeci gapi się zaskoczony na Sigiona i ma pełne PŻ (26). Do dzieła! :D Chyba damy sobie z nimi radę, co? :D

Szifer - 2014-02-22 22:03:38

Sigion nie wiedział czemu w zasadzie poszedł za nekromantą. W jego delikatnie pijanej głowie znalazły się naraz trzy przyczyny. Pierwszą był instynkt, drugą to, że słyszał, jakby nekromanta go wołał. Trzecim pełny pęcherz. Chcąc nie chcąc musiał iść na tył karczmy, a to co tam zastał było całkiem interesujące. Jeden nieprzytomny, dwóch rannych, a jeden w szoku wpatrywał się w niego. Najemnik nie czekał na zaproszenie do tańca, doskoczył do zaskoczonego wieśniaka i wyjmując miecz ciął go w głowę. Ten w odpowiedniej chwili się uchylił, dostał jednak dosyć mocny cios, który rozpłatał mu prawe oko (26-10=16*). Ten wypuścił broń z ręki i obiema rękoma złapał się za twarz. Sigion nie zwracając większej uwagi na dopiero co zaatakowanego wieśniaka w drodze do pozostałych dwóch stojących podciął mu nogi, a kiedy ten był jeszcze nad ziemią kopnął go potężnie w żebra (16-2=14**), pozbawiając go oddechu. Draby rozeznając się szybko w sytuacji obaj rzucili się na nekromantę, widząc, że fizycznie jest słabszy od najemnika...

c4wjajach - 2014-02-22 22:22:49

Ku radości nekromanty, do walki dołączył się najemnik. Do bandyty walczącego z Cimeriesem doskoczył również drugi. Nekromanta odskoczył od trafionego przez siebie mieczem, po czym uchylił się przed cięciem bandyty w ostatniej chwili tak, że ostrze tylko delikatnie go skaleczyło (26-1=25PŻ). Zadał cios w bok wroga, ten odskoczył, jednak broń maga zdążyła go zranić (22-6=16PŻ). Jeden bandyta postanowił pomóc zgnębionemu przez przybysza kompanowi i podbiegł z uniesionym orężem do Sigiona. Drugi Stał teraz półtora metra od Cimeriesa. Trzeci usiłował podnieść się z ziemi.


Pozostało im:
*1 drab=16PŻ
*2 drab=16PŻ
*3 drab=14PŻ

Szifer - 2014-02-22 22:42:33

Sigion miał już płynnym ciosem ściąć głowę temu, który biegł w jego stronę, jednak w ostatniej chwili Cimeries krzyknął aby go nie zabijał. Posłuszny zmienił kierunek broni tak, że ostrze przeleciało powietrze kilka cali przed szyją przeciwnika. W tym samym czasie zszedł z jego trasy wystawiając nogę. Ten zamiast polecieć, stracił tylko równowagę, jednak Sigion uderzył go, używając trochę siły, głownią miecza w tył głowy (16-4=12) powalając go na ziemię. Przestał się ruszać. Sigion widząc, że nekromanta nie ma specjalnych problemów w walce kucnął, aby przyjrzeć się napastnikowi. Klatka piersiowa delikatnie mu się unosiła, jednak z uszu pociekły stróżki krwi. Grunt, że żył. Wyprostował się, po czym kopnął w jeszcze zaciśniętą na rękojeści miecza pięść. Wyleciał z niej, pozostając poza zasięgiem również tego z rozciętym okiem. Ten zdążył się już pozbierać na tyle, żeby próbować wstać. Najemnik podszedł również do niego, kucając nad nim. Ten oparty na rękach z tyłu, próbował się odsunąć, jednak Sigion włożył mu palec w rozcięty oczodół (14-1=13) i przyciągnął jego twarz do siebie. Ten wydał z siebie głośny pisk. Kiedy ich twarze się prawie stykały, najemnik uderzył go z całej siły w brzuch, puszczając go. Ten leżał na ziemi zwinięty w pozycji embrionalnej, nie wiedząc, czy trzymać się za brzuch, czy za martwe już oko. Miał raczej małe szanse na to, żeby wstać. Sigion schował swój miecz do pochwy na plecach i podniósł dwa stare miecze obu powalonych drabów. Nie rozumiał, czemu miałby ich nie zabijać...

c4wjajach - 2014-02-22 23:09:50

Nekromancie pozostał już tylko jeden drab. Postanowił to zakończyć. Gdy ten szykował się do następnego ciosu, Cimeries wypowiedział formułę, skupił resztę mocy i ułożył dość specyficznie palce, a z jego dłoni wystrzelił ponownie ten dziwny cień. (10-10=0PM) (16-10=6) Drab uderzony pociskiem w klatkę piersiową upadł z i zwinął się z bólu. To normalne gdy czar wywołujący obrażenia wewnętrzne trafia w odpowiedni punkt. Bandyta z trudem już podniósł się na czworaka, a wtedy mag trzasnął go płazem miecza w głowę. Wróg padł bez ruchu. Podniósł jego miecz i podał go najemnikowi, który trzymał już inne.
- Czemu ich nie zabiliśmy?- spytał Sigion.
- Gdyby wieśniacy ujrzeli tu cztery trupy i powiązali z tym nas, ludzie uznaliby, że to my stoimy za morderstwami w Cidaris. W końcu zaczęły się one mniej więcej w tym czasie, gdy zjechaliście się tutaj i niedługo po moim przybyciu do wieży.
Najemnik pokiwał głową z lekkim uznaniem. Po krótkiej wymianie zdań przeszukali niedoszłych zbójców. Niestety nie znaleźli nic godnego uwagi oprócz manierki z gorzałką i sakiewkami. Gorzałkę wypili od razu. W sakiewkach znaleźli łącznie 98 denarów. Podzielili się po połowie (po 49 denarów, dopisz sobie do karty).
- Jak to się stało?- najemnik wskazał na ciała.
- Odlewałem się, a oni do mnie "dawaj pieniądze", ja kazałem im się chędożyć i jakoś samo wyszło. Dobry słuch masz.- uśmiechnął się. Sigion zaśmiał się i klepnął kompana po ramieniu. Zatem rzeczywiście słyszał wołanie. Jednak zaraz obaj spoważnieli patrząc na nieprzytomnych idiotów. Idiotów, bo jako pierwsi w Cidaris postanowili napaść nekromantę. Nawet lekko spitego. Choć gdyby nie Sigion, biorąc pod uwagę to, że w pobliżu nie było zwłok a on sam nie chciał zabijać, mieliby spore szanse. No i gdyby jeden nie został znokautowany przez nerwowego konia. Jak widać czasem jego podejście do ludzi może być pomocne. A może po prostu był mądry?
- Co więc z nimi zrobimy?- Spytał towarzysz.
- Ja proponuję- rzekł Cimeries- wrzucić ich gdzieś w krzaki i zostawić. Wątpię, żeby próbowali znów coś ukraść. Z klątwą też pewnie nie mają nic wspólnego. Stal ich broni jest za słaba, żeby zadawać takie rany jak tamte. Za tępa... Wtedy bez zbędnego pieprzenia się, wrócilibyśmy do karczmy, chociaż trzeba będzie być trzeźwym przy reszcie...- zarówno on jak i Sigion już lekko chwiali się na nogach- A ty co proponujesz?

Szifer - 2014-02-22 23:35:26

- Niech leżą jak leżą. Jak dobrze pójdzie, to jutro wstaną i sobie pójdą. Raczej nie powinni być problemem... A ich broń... - Sigion poszedł z nią do stajni, nekromanta wszedł chwile później niosąc czwarty miecz. Najemnik skinął głową, po czym przełamał jeden z mieczy na kolanie. To rzeczywiście była słaba stal. Kolejny miecz oparł o belkę w stajni i musiał trochę mocniej kopnąć, aby ostrze odłamało się od rękojeści. Z kolejnymi dwoma nie miał większych problemów. Kiedy bronie były unieszkodliwione wrzucił je w kupę końskiego łajna. Obaj wyszli ze stajni, gdzie stał, a właściwie kucał nad jednym z drabów mężczyzna, całkiem dobrze umięśniony, o łysej głowie i równo ostrzyżonej brodzie. Podniósł się, kiedy usłyszał kroki ze stajni. Nie wyglądał na uzbrojonego.
- To wy ich tak załatwiliście? - mówił niskim basem. Najemnik chciał przytaknąć, ale pierwszy odezwał się nekromanta.
- To twoi znajomi?? Próbowali nas okraść. - Nie chciał wnikać w to, że próbowali kraść jego, ale podkreślił to, że ich czterech nie dało rady im dwóm.
- Proszę mnie nie obrażać! To były nic nie warte mendy, szukające łatwego zarobku. Podoba mi się wasz styl, nie zabiliście ich. - tym razem najemnik zdążył się odezwać.
- Mało brakowało. Jednak ostatnie wydarzenia przyniosły wystarczająco śmierci... - mężczyzna przytaknął.
- Mądre słowa. Mam dla was propozycję. Wejdziemy? - pokazał na karczmę. Oni obaj przytaknęli i poszli za nim, sprawiał wrażenie przyjaznego człowieka. Kiedy podeszli bliżej, zobaczyli, że jest twarz pokryta jest mniejszymi i większymi bliznami, jednak nie od żelaza. To były bardziej rozcięcia takie, jakie otrzymuje się  podczas walki wręcz, głównie na łukach brwiowych. Przed drzwiami zatrzymał się.
- Jestem Sfefnir*. Chodźcie. - we trójkę weszli do środka. Ujrzawszy mężczyznę w karczmie zapadła cisza, którą przerwał barman.
- Sfefnir, dobrze, że jesteś! - wyszedł zza lady i poklepał go po plecach, po czym krzyknął do, jak dało się zauważyć, stałych bywalców - A wy na co czekacie? Ustawiać stoły! - najemnik z nekromantą byli co najmniej zdziwieni tym, jak nagle ludzie zaczęli się uwijać i ustawiać stoły w okręgu. - Ostatnio było trochę zamieszania, więc przyda się im trochę rozrywki. Wam zresztą też. - tu zwrócił się w stronę Sigiona i Cimeriesa. - Wytłumaczysz im o co chodzi? Ja wywieszę informację.
- Niech będzie. - barman odszedł w stronę lady po drewnianą tabliczkę, po czym wyszedł na chwilę z karczmy.
- W tym mieście źle widziane są bójki, sprzeczki i tym podobne sprawy, dlatego znaleźliśmy sposób, który nam pozwala się trochę wyszumieć i nie sprawia problemów władzom. W różnym czasie w różnych karczmach organizujemy walki na pięści. W zasadzie siła nie jest ważna, bo ustaliliśmy system punktowy. Trafisz w odpowiednie miejsce, dostajesz punkt, nokautujesz wygrywasz. Ilość zależy od tego z kim walczysz. Im cięższy przeciwnik, tym więcej musisz ich zdobyć. Tak więc musisz być bardziej zwinny niż silny. Tamci goście nic wam nie zrobili, więc nie powinniście mieć większych problemów. Jeśli nie chcecie walczyć zawsze możecie obstawiać walki. Co wy na to? To dobra okazja na zyskanie sławy i powiększenie majątku.
- Lub jego stracenie. - dodał nekromanta. Sfefnir tylko się uśmiechnął. Najemnik pomyślał, że i tak muszą czekać na pozostałych i wytrzeźwieć, a to dobra okazja załatwić jedno i drugie.
- Jestem za. Co Ty na to? - zapytał nekromanty

c4wjajach - 2014-02-22 23:52:36

- Szczerze mówiąc ostatnie wydarzenia tego dnia trochę mnie nakręciły. Mały trening nigdy nie zaszkodzi... a i obstawić też mogę. Ty pierwszy, ja postawię.- Sigion uśmiechnął się tak szeroko, jak mag jeszcze nie widział. Najemnik wyszedł na środek.
- Dajcie mu Garmala!- krzyknął barman, a na arenę wszedł postawny, brodaty mężczyzna podobny sylwetką do Sigiona.
- Stawiam pięćdziesiąt denarów na niego!- nekromanta wskazał kompana. Zarówno Sigion jak i barman spojrzeli na niego lekko zaskoczeni. W końcu podszedł do niego jakiś arystokrata.
- Przyjmuję.- powiedział.
- Niech rozpocznie się walka!!!- ryknął potężnym głosem Sfefnir, a tłum zawtórował unosząc w górę kufle i butelki z trunkiem.
Najemnik i mężczyzna zwany Garmalem, stanęli naprzeciw siebie i podali sobie dłonie. Potem odsunęli się od siebie na odległość dwóch kroków.
Nie zawiedź mnie- pomyślał nekromanta dopiero teraz uświadamiając sobie ile pieniędzy postawił na przyjaciela upojony alkoholem. Nie żeby w niego nie wierzył, ale 50 denarów...
- Rozwal go!- wrzasnął.

Szifer - 2014-02-23 00:37:34

Przed walką Sfefnir wytłumaczył mu zasady.
- Dozwolone jest prawie wszystko. Nie możesz bić w krocze, wciskać placów w oczy i w nos, drapać i przede wszystkim zabijać! Jeśli atakujesz od przodu a przeciwnik się broni, nie dostajesz punktów, no wiesz, zasłania rękoma twarz lub tors, tak, że nie może  z tej pozycji oddać ataku. Wtedy ewentualnie możesz próbować zaatakować po nerkach. Punkty dostaniesz kiedy uderzysz w nerki własnie, w twarz lub w brzuch. Jeśli znokautujesz przeciwnika, automatycznie wygrywasz. Walka tylko w pozycji stojącej, nie staraj się go przewalić, to sport dla mężczyzn z honorem. Rozumiesz zasady? - Sigion kiwnął głową. Podali mu dwa kawałki materiału, aby owinął sobie nimi dłonie. miało to zapobiec ewentualnym otarciom, zarówno kostek jak i przeciwnika. Kiedy już wyszedł na ring zaskoczony był tym, że Cimeries postawił na niego 50 denarów. Postanowił go nie zawieść.
Garmal miał posturę podobną do Sigiona, jednak na odsłoniętej klatce piersiowej, nieźle umięśnionej, było mnóstwo włosów. Można powiedzieć, że w porównaniu do niego Sigion był raczej gładki. Facet był kilka centymetrów większy od najemnika, miał krzaczastą brodę i włosy w podobnym nieładzie. Wyglądał na całkiem silnego... Tak jak Sigion.
- Rozwal go! - to był Cimeries.
- Zaczynać! - krzyknął Sfefnir. W kierunku twarzy Sigiona poleciała pięść, przed którą ledwo uskoczył, zaraz za nią kolejna. Nie mógł cały czas się bronić, więc następnym razem złapał jego pięść i próbował ją wykręcić, jednak byli podobnej siły i nie udało mu się to. Garmal był bardziej doświadczony w tego typu walkach i wiedział jak wykorzystywać swoją przewagę. Zamiast siłować się, postanowił wykorzystać to, że jest większy i zaczął naciskać w kierunku ziemi. Pod Sigionem ugięły się nogi. Tu rzeczywiście potrzeba było więcej sprytu niż siły. Kiedy miał już paść, zrobił krok do przodu, za nogi brodacza, po czym pociągnął nogę do tyłu, na wysokości jego kolana. Ten upadł na nie, a najemnik wyrwawszy się odskoczył i uderzył go złączonymi dłońmi w plecy tak, że poleciał na twarz. Chciał go dobić puki leżał, jednak zatrzymał go Sfefnir zeskakując ze stołu.
- Daj mu wstać. - głośniej krzyknął - Bez punktu! Cios między łopatki! - brodacz wstał rozcierając plecy. Brakowało mu trochę zwinności i widać było, że próbuje nadrabiać to siłą. Zapewne zazwyczaj nokautował lub po prostu miażdżył przeciwników. Sigion nie mógł liczyć na znokautowanie go, bo ten był po prostu większy i cięższy. Musiał postawić na zwinność, którą się specjalnie nie szczycił, i wygrać na punkty.
- Walczcie! - Sfefnir ponownie wydał rozkaz. Brodacz ruszył niczym rozwścieczony byk. Uderzył prawy prosty, Sigion spodziewał się tego i dobił go  lewym przegubem, kolejny lewy prosty odbił prawym przegubem, po czym schylił się przed prawym sierpowym i zadał cios w brzuch. Garmal zgiął się.
- Punkt dla Sigiona! - do karczmy przybywało coraz więcej ludzi, okrzyki sie podnosiły. Każdy kibicował swojemu faworytowi. Najemnik zdążył się spocić podczas walki. Jako, że nie miał koszuli jego skóra delikatnie błyszczała w rytm kołysania się świateł pochodzących z pochodni i świec karczemnych.
W kolejnej rundzie Garmal zaatakował w ten sam sposób, prawym prostym, jednak później postawił nogę za Sigionem i zamarkował lewy prosty. Ten chciał się obronić przegubem, lecz brodacz przyciągnął nogę, podcinając najemnika. Zanim spadł na ziemię zdążył dostać jeszcze łokciem w brzuch. Bolało.
- Punkt dla Garmala! - tłum wiwatował.
- Kurważ mać! - słychać było klnącego nekromantę.
Kolejna runda. Sigion postanowił osłabić trochę przeciwnika. Unikał niezbyt szybkich, ale mocnych ciosów i atakował bezpośrednio w mięśnie rak, nie zdobywając punktów, ale osłabiając mięśnie przeciwnika. W pewnym momencie udało mu się trafić w złączenie mięśni w lewej ręce Garmala. Ta opadła delikatnie w dół. Sigion wykorzystał to zadając silny sierpowy w twarz. Brodacz zachwiał się i poleciał na ziemię. Przez chwilę został tam rozcierając szczękę.
- Punkt dla Sigiona! - kolejne krzyki ludzi. Sigion podniósł rekę pozdrawiając tłum. Widocznie im sie to podobało. Jemu z resztą też. Powoli stawał się sławny.
kolejną rundę Garmal zaczął spokojnie. Chodził po okręgu, tak jak i Sigion. W pewnym momencie poślizgnął się, czy to o pot, czy o własną krew. Zanim złapał równowagę najemnik był już przy nim, zadając silny cios od spodu w podbródek. Brodacz nie miał szans się obronić. Poleciał do tyłu, a tłum ponownie wiwatował. Sfefnir wskoczył na ring, kucnął przy Gramalu, uszczypnał kilka razy, potrząsnął, aż w końcu sprawdził tętno. Potem wstał i obwieścił.
- Sigion wygrał przez nokaut! - Ponowne wiwaty, ktoś przyniósł wiadro wody po dał je Sfefnirowi. Ten zdążył już przy pomocy Sigiona wciągnąć brodacza na jeden ze stołów, po czy chlusnął wodą na nieprzytomnego. Ten zakaszlał kilka razy. Sigion pomógł mu się podnieść, po czym podał mu dłoń.
- Piękna walka! - ten uśmiechnął się, odwzajemnił uścisk i poszedł w kąt karczmy. Zaraz do najemnika podszedł Cimeries.
- Świetnie! Dzięki Tobie zarobiłem 50 denarów! - prawie skakał z radości. Z Sigiona natomiast prwie uleciało już upojenie alkoholowe.
- Teraz Twoja kolej. Ja pod koniec miałem szczęście. - po czym uśmiechnął się i klapnął przy jednym ze stołów.

c4wjajach - 2014-02-23 01:20:46

Wkurzony arystokrata wręczył Cimeriesowi pieniądze. Nekromanta uszczęśliwiony zarobionymi pieniędzmi zrzucił swój nieodłączny płaszcz na jeden ze stołów. Zamienił kilka słów z Sigionem i wyszedł na prowizoryczną arenę. Ludzie zaczęli wiwatować. Na środek naprzeciw niego wystąpił przeciętnego wzrostu mężczyzna. Był średniej postawy, aczkolwiek widać było, że ma więcej do czynienia z pracą fizyczną od maga. Cóż przynajmniej wzrostem go przewyższał, może uda się to wykorzystać. Postanowił postawić na zwinność.
Podali sobie ręce.
- Walczcie!- krzyknął Sfefnir kolejny raz.
Nekromanta postanowił wykorzystać impet, rozpędził się i rzucił na przeciwnika. Ten wykonał unik i spróbował podłożyć mu nogę, lecz mag zachował równowagę łapiąc go za ramię. Obrócił się wymierzył cios. Tamten zasłonił się po czym uderzył Cimeriesa w ramię. A więc chce osłabić moje uderzenia- pomyślał mag- jeszcze zobaczymy. Wykorzystując swój wzrost, zbliżył się gwałtownie do mężczyzny i objął jego szyję ramieniem, napierając do przodu, tak, że tamten wygiął się w tył, jednak zaraz się wyszarpał i obrócił, jednak mag wykorzystał ten moment, uchylił się i uderzył w jego nerkę. Ten złapał się za uderzone miejsce i odsunął regulaminowo.
- Punkt dla Cimeriesa!- krzyknął Sfefnir.
Tłum wydał pomruk zdziwienia. -Chuje- pomyślał nekromanta.
Rozpoczęła się runda druga. Na sygnał mężczyźni przystąpili do ataku. Tym razem inicjatywę przejął tamten. Zadał lewy prosty, po czym szybko nastąpił prawy sierpowy. Nekromanta osłonił się ramieniem. Cios był mocny. Odskoczył, jednak tamten szybko kontynuował ataki. Prawy prosty. Cimeries zdążył chwycić pięść przeciwnika, lecz lewy sierp dosięgnął jego twarzy.
- Punkt dla Mardala!
Mag zaklął. Znów doskoczyli do siebie. Nekromanta spróbował znów chwycić przeciwnika za szyję, jednak tamten odskoczył do tyłu. Stracił impet. Cimeries wymierzył prawy prosty. Mężczyzna złapał go za rękę, odepchnął ją i zadał lewy prosty dokładnie wtedy gdy mag uderzał lewym sierpem. Obaj dostali w twarze. Cimeries poczuł rozcięcie na kości policzkowej i małą strużkę krwi, jednak cios nie był bardzo mocny. Nie powinno być sińca. Natomiast tamten miał rozcięte obie wargi. Odsunęli się od siebie.
Sfefnir i karczmarz przez chwilę się naradzali po czym wspólnie ogłosili.
- Punkt dla obydwu! Decydująca walka, start!
Tłum zawył zadowolony. Niższy mężczyzna spojrzał zszokowany na karczmarza, otworzył usta aby coś powiedzieć, lecz wtedy w jego twarz uderzyła pięść nekromanty.
- Zwycięzcą jest Cimeries!- ryknął karczmarz.
- Nawet nie byłem gotowy!- wrzasnął oburzony przeciwnik po czym w  furii uderzył maga w szczękę. Ten oddał mu i rzucili się na siebie. Tłum ryknął wyraźnie szczęśliwy.
- To nie honorowo!- wrzeszczał mężczyzna pomiędzy ciosami.
- Był sygnał!- darł się na niego mag oddając uderzenia.
Wreszcie jakiś wielki człowiek ich rozdzielił. Odepchnął przeciwnika Cimeriesa. Ten próbował uderzyć i jego, jednak rosły mężczyzna rypnął go pięścią wielkości bochna chleba między oczy. W gorącej wodzie kompany klient padł nieprzytomny na ziemię.
- Wygrał Cimeries!- powtórzył głośno Sfefnir. Tłum zaczął bić brawa. Mag otarł krew z twarzy (teraz miał również rozciętą wargę), podniósł płaszcz i podszedł do Sigiona. Wygrał w dość dziwnych okolicznościach, jednak ani razu nie złamał regulaminu. Tego akurat nikt mu nie mógł zarzucić.

Szifer - 2014-02-23 11:22:47

Przez arenę przetoczyło się trochę ludzi. Widocznie ostatnie wydarzenia naprawdę wzmagały w ludziach żądze krwi, a takie przyjacielskie pojedynki (i hazard) jak najbardziej ich rozładowywały. Nic dziwnego, że zbrodnie tak bardzo szokowały ludzi. Przecież mieli jak się rozerwać. Nie mieli potrzeby zabijać, ani nawet walczyć. W zasadzie niektórzy nawet swoje spory rozstrzygali na ringu, a przynajmniej była jedna taka para. Razem z końcem walki zakończyli spór i z ringu zeszli ponownie jako dobrzy sąsiedzi.
Do Sigiona i Cimeriesa podszedł Sfefnir.
- Ładne walki chłopacy. Jeśli chcecie, możecie też walczyć o pieniądze, jednak wtedy musicie zapłacić. Wygracie, macie kasę, przegracie, tracicie. Wasze walki nie były złe. Cimeries? - nekromanta nadal był jeszcze wyczerpany. Nic dziwnego, wydawało się, że dawno w ciągu jednego dnia nie wykorzystał tyle swojej energii, nie tylko na magię.
- Ja odpadam. Swoje już wygrałem. - uśmiechnął się na myśl o dodatkowych 50 denarach. To był dobry dzień.
- Sigion? - najemnik zastanowił się chwilę.
- Jakie są stawki wejściowe? - Sfefnir szybko odpowiedział
- Zależy na jakim poziomie chcesz walczyć. 10, 20, 50 denarów. Z tym, że aby walczyć w kolejnej kategorii musisz wygrać 3 walki w swojej, a po wygranej... 5 denarów dla mnie, można powiedzieć jako procent. Od każdej kategorii pięć denarów, ale tylko jeśli zwyciężysz. Wchodzisz w to? - Sigion starał się szybko kalkulować. Wiedział, że więcej niż trzy walki nie da rady, a w samych trzech walkach mógł zarobić... 15 denarów, gdyż 15 musiałby oddać... - Za walkę płacisz tylko raz, więc jeśli wygrasz 3 pojedynki zapłacisz mi 5, a nie 15 denarów. W zasadzie płacisz mi 5 denarów za każdy poziom na który wejdziesz i na którym zwyciężysz. - więc nie 15 a 25 denarów. To dawałoby dwa i pół butelki piwa, wino, albo racje na podróż. W sumie, było warto.
- Niech będzie, wchodzę. - Sfefnir uśmiechnął się.
- To mi się podoba! Na pierwszym poziomie nie powinieneś mieć większych problemów, chyba, że trafisz na nowego. - lekkie zdziwienie najemnika
- Nowego?
- Tak, nowego. Zazwyczaj Ci, którzy tu siedzą, po prostu nie umieją przejść wyżej. Ale czasami zdarzy się ktoś, kto, tak jak i ty, jest nowy i własnie z takim mógłbyś mieć problem. - przyjrzał się Sigionowi - Ale musiałbyś trafić na kogoś podobnego do ciebie. Widziałem jak sobie radzisz. - wyciągnął rękę - Daj denary. - Ten szybko odliczył 10 denarów, dał je Sfefnirowi i wszedł na ring. Naprzeciwko niego stał trochę niższy i chudszy facet, wyglądał na rolnika. Od czoła, do tyłu głowy miał łysiną, dookoła której widniały krótko przycięte włosy. Jego mięśnie nie były specjalnie duże, ale widać było, że walkę brał na poważnie.
- Zaczynać!
Szybko podbiegł do Sigiona próbując zadać cios w twarz, jednak ten miał dłuższe ręce. Zanim ten go dosięgnął położył rękę na jego klatce zatrzymując go. Rolnik przez chwilę młócił powietrze. Ludzie dookoła zaczęli się śmiać. Najemnik słyszał, że obstawiają jego zwycięstwo. Właśnie wtedy jego przeciwnik uderzył go w zgięcie ręki, przez co ten padł na kolano, po czym dostał pięścią w twarz.
- Punkt dla Alfresa! - przez tłum przeszła jeszcze większa salwa śmiechu. Zlekceważony przeciwnik pokazał, że mimo swojej postury potrafi wykorzystać swoje doświadczenie i chce przejść wyżej w rankingu. Tak jak i Sigion. Delikatnie ogłuszony wstał. Poczekał, aż świat się przestanie kręcić i przyjął gardę.
- Zaczynajcie!
- Tym razem Alfres czekał na jego pierwszy ruch. Sigion przyjrzał sie jego postawie. Nie była zła, dobra zarówno do ataku jak i do obrony, byli mniej więcej tak samo zwinni, jednak najemnik był o wiele silniejszy. Postanowił to wykorzystać. Podszedł powoli do rolnika zasłaniając twarz obiema rękoma. Ten zachęcony obronną pozycją, zaczął tłuc najemnika po rękach i próbował zajść od tyłu. W pewnym momencie najemnik złapał go za rękę, którą atakował, a potem za drugą, przycisnął do siebie i uderzył głową w jego głowę.
- Punkt dla Sigiona! - Nie miał pojęcia jak to zrobił, ale rozciął Alfresowi łuk brwiowy. Do jego prawego oka dostawała się krew, co znacznie przeszkadzało mu w walce. Zaraz się pozbierał i przymykając jedno oko stanął w pozycji do walki.
- Zaczynajcie!
- Sigion zaczął okrążać go z prawej strony, gdzie miał mniejszą widoczność. W pewnym momencie doskoczył do niego i zamarkował cios w brzuch. Rolnik obie ręce skierował w gardzie w dół. Najemnik mając już tam rękę, zamiast w brzuch zaatakował od dołu w twarz. Obawiał się, że ręce przeciwnika mogą mu przeszkodzić jej dosięgnąć, więc użył więcej siły. W rezultacie rozbił gardę Alfresa i uderzył go silnym ciosem w brodę. Ten poleciał do tyłu nieprzytomny.
- Sigion wygrywa przez nokaut! - Zadowolony Sigion zapłacił Sfefnirowi 5 denarów, a otrzymał od niego... 25 denarów.
- Honoruję nokauty. Mam też zyski z zakładów w walkach. - puścił do niego oko. - Apropos zakładów... - spojrzał na Cimeriesa. - Od każdego wygranego zakładu też pobieram 5 denarów, więc mógłbyś. - nekromanta, zadowolony, że i tak jest 45 denarów na plusie oddał należną sumę przewodniczącemu. - uczciwi z was ludzie. Sigionie, jak będziesz gotowy, możesz stoczyć drugą walkę. - opuścił ich na chwilę. Najemnik dopiero teraz zauważył, że z brody leci mu krew, jednak było to tylko zadrapanie, którym specjalnie się nie przejął.

c4wjajach - 2014-02-23 15:47:05

Publiczność zaraz się ożywiła gdy najemnik powrócił na arenę. Ludzie zaczęli bić brawo. Sigion wyraźnie im się spodobał. Naprzeciw niego wyszedł przeciwnik.
- I tak wygra- pomyślał Cimeries i podszedł do baru. Zaraz jednak przypomniało mu się, że mają być dyspozycyjni gdy przyjdzie reszta. Westchnął i wrócił do publiczności. Zdążył akurat na moment, w którym Sigion uchyla się przed atakiem przeciwnika i obala go na ziemię hakiem pod brodę. Ten pomasował szczękę przez chwilę i podniósł się.
- Punkt dla Sigiona!- rozległo się, a tłum ryknął zadowolony.
- Może się napijemy?- zagadnęła nekromantę jakaś ładna dziewczyna z widowni.  Cimeries spojrzał na nią i zaklął w myślach. Miała na sobie przewiewną sukienkę, długie kasztanowe włosy i wyraziste zielone oczy. Na prawdę ładna...
- Wybacz, bardzo chętnie, ale innym razem. Mam na dziś jeszcze trochę roboty...
- Szkoda.- uśmiechnęła się i odeszła.
Cimeries miał ochotę rozwalić pół karczmy.
- Zwyciężył Sigion!- krzyknął mężczyzna.
Najemnik podszedł odebrać nagrodę. Nekromanta zrzucił płaszcz.
- Myślałem, że masz dość...- zaczął najemnik.
- Ja też.
Mag wszedł na arenę. Ze względu na jego nietypową budowę (szczupły a bardzo wysoki) przydzielili mu znowu niższego, aczkolwiek na oko silniejszego mężczyznę. Podeszli i podali sobie ręce. Tłum przyglądał im się w zaciekawieniu.
Mężczyzna ruszył pierwszy. Uderzył prawym sierpowym a następnie natychmiast lewym prostym. Nekromanta odskoczył jednak pięść przeciwnika zdążyła otrzeć boleśnie jego ucho. Natychmiast wyprowadził serię ataków. Prawy prosty, lewy sierpowy, prawą od dołu, znów lewy sierpowy. Mężczyzna uchylał się i zasłaniał. W końcu odsunął się i uderzył prawym prosty. Mag chwycił jego rękę pod pachę i trzasnął prawą w bok głowy przeciwnika. Odrzuciło go w bok. Cimeries nie puścił ręki. Tamten chciał uderzyć lewą, jednak nekromanta pierwszy zdążył przywalić mu w nos. Przeciwnik tuż po jego ataku dosięgnął jednak jego twarzy, jeszcze bardziej haratając mu wargę. Poszła krew.
- Punkt dla Cimeriesa.
Rozpoczęła się runda druga. Mężczyzna ruszył znów, jednak ostrożnie. Wymiarkował cios prawym sierpowym, mag się uchylił jednak sierp przeciwnika szybko zmienił się w cios łokciem. Sięgnął twarzy.
- Punkt dla Reinarda!
Mag się wkurzył. Pierwszym ciosem stracił punkt. Przeciwnik zbliżył się już dużo pewniej i znów zaatakował sierpem. Cimeries odskoczył. Tak jak przewidział, mężczyzna znó spróbował tego samego. Błąd. Mag zasłonił się przed łokciem i uderzył całą siłą pod pachę tamtego. Reinard odsunął się jednak Cimeries już był przy nim. Atak prawym prostym, lewym sierpem, znów prawą, ponownie lewym, znów prawą i gdy tamten już przygotował gardę na spodziewany lewy, nekromanta uderzył prawą w brzuch przeciwnika.
- Zwyciężył Cimeries!
Tłum wzniósł oklaski, a mag zszedł z areny. Sigion uregulował już płatności (policz sobie). Mag nie walczył za pieniądze. Nie chciał ryzykować, potrzebował tylko trochę się wyładować. Ciekawe jak poradzi sobie najemnik w kolejnej walce. Otarł krew z twarzy o koszulę. Na białym materiale krew była dość widoczna, jednak nie dbał o to. Włożył płaszcz. Tym razem na pewno już wystarczy.

Szifer - 2014-02-23 16:41:04

Sigion wygrał już dwie walki, na pierwszej zarobił 10 denarów, dzięki nokautowi, za drugą nie musiał już płacić Sfefnirowi, więc uzyskał kolejne 10 denarów. Więc teraz w zasadzie nie było ważne czy wygra, czy przegra, i tak będzie te 10 na plusie. Stanął na ringu i podniósł rękę ponownie witając tłum, ludzie krzyczeli. Naprzeciw niego stanął większy od niego podobnej postury facet. Widać było, że był silny, zwinności nie da się jednak zazwyczaj zobaczyć... dopóki nie będzie za późno. Ten krótko przystrzyżony, bez koszuli (jak każdy walczący), gładko ogolony o małych świńskich oczkach. Miał twarz gbura. Sigion postanowił coś z tym zrobić.
- Zaczynajcie!
Nie czekając na reakcję przeciwnika, który widocznie był jednym z "nowych" najemnik zaatakował pierwszy. Lewy sierp, prawy sierp, prosty, prosty, lewy sierp. Jego przeciwnik tylko się uchylał przed ciosami po czym sam uderzył od spodu celując w szczękę Sigiona. Ten bvył za blisko, żeby odskoczyć, więc zaryzykował i przechylił się jeszcze bliżej. Ręka przeciwnika zamiast uderzyć przejechała po brzuchu i drasnęła jego nos, nie robiąc większych szkód.
- Punkt dla Mirrelka!
Mało brakowało, a byłby znokautowany. Musi przybrać inną taktykę.
- Zaczynajcie!
Tym razem olbrzym, zwany Mirrelkiem zaatakował pierwszy. Seria ciosów, całkiem szybka, najemnik mógł się tylko bronić. W końcu jeden wolniejszy sierp, Sigion zanurkował, ale już w stronę jego twarzy leciało kolano. Ten zdążył się jedynie obrócić więc cios uderzył go w kręgosłup. Postanowił wykorzystać nadany przez cios impet i odchylił się do tyłu, uderzając potylicą w nos draba. Poszła krew.
- Punkt dla Sigiona! - tłum szalał widząc zaciętą walkę. Najemnik miał dzisiaj dużo szczęścia, jednak był już zmęczony, a jego przeciwnik miał przewagę wzrostu. Chociaż, czy aby na pewno to była przewaga? Ostatecznie udało mu się zanurkować pod jego sierpowym.
- Zaczynajcie!
Walka wznowiona, Sigion szybko zbliżył się na niebezpieczną odległość. Poleciał prosty w jego stronę. On kucnął, po czym złapał obiema rękoma rękę draba. Ten zamiast zaatakować drugą, jak spodziewał się najemnik... podniósł go! Najemnik nie czekał, widział, że tutaj musi wygrać na punkty. Będąc w powietrzu kopnął Mirrelka w twarz, po czym puścił jego rękę.
- Punkt dla Sigiona! - Drab przyjrzał mu się małymi oczkami. Za wiele nie mówił. W każdym razie był cholernie silny, możliwe, że silniejszy od Sigiona. Trzeba było to szybko zakończyć.
- Zaczynajcie!
Najemnik zaatakował kopnięciem zgięcie nogi olbrzyma (kolano od drugiej strony). Ten zgiął nogę, jednak nie poleciał na ziemię. Najemnik był już za nim i uderzał w nerkę. Cios dotarł do celu, jednak w tym samym czasie Mirrelek uderzył najemnika łokciem w szczękę. Ten poleciał do tyłu nieprzytomny.
- Punkt dla Sigiona co daje mu zwycięstwo! Jednak Mirrelek go znokautował ostatnim ciosem, więc też zasługuje na zwycięstwo! - Sfefnir poszedł rozmówić się z barmanem. Z tym czasie ktoś przyniósł wiadro wody i w tradycyjny sposób cucił Sigiona. Potwornie bolała go głowa, na kości policzkoweł widać było żółto-fioletowy siniec, jednak nie był spuchnięty. Sfefnir wrócił od barmana.
- Mamy dwóch zwycięzców! Obaj walczyli dzielnie! Pozwolilibyśmy wam na dogrywkę, jednak Sigion jest w zbyt słabym stanie, więc dostaniecie po połowie nagrody, fundowanej przeze mnie!
Dzisiejszego wieczora przygoda z walkami skończyła się dla Sigiona. Jak już był w stanie pozbierać myśli, to ledwo się ruszał. Potrzebował przynajmniej jednej porządnie przespanej nocy. Za walkę dostał 5 denarów, tak więc zarobił dzisiaj ich 25 (352+25=377). Siedział teraz z nekromantą i obserwował inne walki.

c4wjajach - 2014-02-23 17:43:50

Walki odbywały się nadal, jednak oni wyczerpani usiedli przy stole. Obaj mieli obite mordy. Jednak dzień nekromanta uznał za niezwykle udany. Sporo zarobił i gdyby nie czekanie może wydarzyłoby się coś jeszcze- pomyślał o nieznajomej- cóż, i tak było ciekawie.
Alkohol już niemal przestał na nich działać. Nic nie otrzeźwia tak jak walka. Choć Cimeries wolał jednak starcia z mieczem, mimo większego ryzyka. Ale to też umożliwia wyładowanie się i zabicie... czasu. Teraz pozostało im chyba tylko czekać, lub obstawiać. Jednak mag tak się dziś wzbogacił, że jednak postanowił nie ruszać już sakiewki.
- Chyba nie powinniśmy już pić...- zaczął- Musimy jeszcze opowiedzieć czego się dowiedzieliśmy. Choć raczej i tak dziś już nic nie zdziałamy. Co o tym myślisz?

Szifer - 2014-02-23 19:29:01

- Myślę, że dali nam nudną robotę, a oni się gdzieś zabawiają. Z jednej strony poszedłbym ich szukać, ale nie mam pojęcia gdzie są, a we dwójkę nic nie zdziałamy przeciwko bestii. Ehh... Nie ma wyjścia, trzeba czekać. - Położył obie ręce na stole, po czym oparł na nich brodę. Przyjrzał się chudemu nekromancie, po chwili się uśmiechnął. - Może chcesz się po siłować na rękę? - nekromanta spojrzał na jego szerokie bary i umięsnione ręce.
- Spierdalaj. - Sigion pokazał kły w uśmiechu.
- Tak tylko zaproponowałem. - Podniósł głowę - W sumie nie powinniśmy już pić. Reszta powinna niedługo dołączyć. Jak nie, to idę spać, a z rana się z nimi rozmówimy.

c4wjajach - 2014-02-24 14:57:33

Wiesz co?- w głowie nekromanty zaświtała pewna myśl- Tak sobie myślę, jest pewien sposób abym nie musiał za każdym razem po rzucaniu czarów szukać miejsca odpoczynku.- najemnik spojrzał zaciekawiony.
- To mogłoby przyśpieszyć robotę taką jak dzisiejszą.- odparł.
- Widzisz, największe źródło mocy zawsze znajduje się na powietrzu, np. na polanach czy w wielkich lasach.
- A cmentarze?
- Też ujdą. Ale na temat, niewielkie źródło mocy można także znaleźć w skrawku ziemi czy źródlanej wodzie... A gdyby tak nosić przy sobie ze dwa słoiczki z odpowiednio dobraną ziemią... tak na czarną godzinę.
- Brzmi rozsądnie. Chcesz to idź, ja tu poczekam. Tylko nie wpakuj się w kolejne kłopoty.- uśmiechnął się kompan.
- Pewnie. Graveir, czterech bandytów i dwie walki na pięści zdecydowanie wystarczą.- odparł Cimeries i poszedł w stronę karczmarza.
- Mógłbym od pana wykupić jakieś małe słoiczki, byleby z zakrętką.
- A po cóż to panu słoiczki?- zdziwił się mężczyzna.
- Badania geologiczne, na próbki ziemi.- teoretycznie nie było to kłamstwem.
Karczmarz zamyślił się chwilę po czym wyjął spod lady dwa malutkie słoiczki.
- Więcej nie mogę zaoferować. Cena... po dziesięć denarów sprzedam.
- Pięć.- odparł sucho Cimeries.
- Siedem i ani denara mniej.
- Stoi.- rzekł wręczając karczmarzowi 14 denarów i odbierając słoiki. Nie wiedział, że karczmarz sprzedałby je za pięć, gdyby tylko lepiej się targował, ale cóż... niestety nie posiadał tej jakże przydatnej umiejętności.
Słoiki były niewielkie, więc poluzował pasek i wetknął je za niego. Siedziały dobrze i nie przeszkadzały. Wyszedł za karczmę. Pokręcił się dookoła, aż w końcu znalazł odpowiednie miejsce. Wziął do ręki trochę ziemi. Spróbował pobrać od niej część energii. Udało się. Ciekawe, czy uda się, gdy poleży trochę w naczyniu. Napełnił słoiczki i wetknął je z powrotem za pas. W ten sposób, o ile zadziała, uzupełniając je, zawsze będzie miał przy sobie pewne źródło mocy, na wypadek wykorzystania jej, gdy będzie ona nadal potrzebna.
Wrócił do karczmy bez przygód. Usiadł z powrotem przy stoliku.
- I?- spytał Sigion.
- Mam dwa małe słoiczki na wszelki wypadek. Powinno zadziałać w razie potrzeby. Ale głowy nie dam... tak... na osiemdziesiąt procent. Dużo mocy nie dadzą ale na prosty czar ofensywny starczy.

Szifer - 2014-02-24 17:42:16

- Masz głowę. Ja się na magii nie znam, więc specjalnie Ci nie powiem, czy to coś da. Zawsze uważałem, że owe "żyły" są w głębi samej ziemi, a nie w glebie, ale kto wie... Może moc przesiąka glebę... - Najemnik złapał za rękojeść miecza z tyłu pleców i wysunął go do połowy, odsłaniając krasnoludzkie runy i świeżo naostrzone ostrze. - Jednak wole polegać na tym. - schował miecz z powrotem. - Wierz mi, gdybym chciał być magiem mógłbym nim zostać, bo już w Mahakamie mi mówili, że mam niezłą głowę, tylko brak mi ogłady... Rozumiesz? Krasnoludy mówiły mi, że brak mi ogłady, mwahahaha, kurważ jego mać. - nekromanta zaśmiał się cicho.
- A co takiego robiłeś w Mahakamie? - może nie specjalnie wydawał się zainteresowany, a może to ukrywał.
- Krasnoludy mnie wychowały... Ale to długa historia, a nie jestem typem, który dzieli się historiami życia, ze świeżo poznanymi osobami. - nekromanta z uznaniem kiwnął głową.
- To wyjaśnia Twoją siłę... - Sigion szybko dodał.
- I ogładę! - po czym oboje zaczęli się smiać.

www.forumbezimienni.pun.pl www.europeistyka2010.pun.pl www.sesja.pun.pl www.kidsfree.pun.pl www.pm-gaming.pun.pl