Radosny Rabarbar - 2015-12-10 21:05:07

Temat służący do luźnych rozmów o wszystkim i o niczym, czyli o tematyce niemożliwej/trudnej do umieszczenia w innych działach forum.

Amras Helyänwe - 2015-12-11 18:51:04

Ja może zacznę od małego wywiadu z Tobą, Arva - jak Ci się podoba Wrocław? :D

Radosny Rabarbar - 2015-12-11 20:35:05

Całkiem ładne miasto :) I ogromne. Wiem jak się poruszać może w 5% Wrocławia, jakoś nigdy nie mam czasu i towarzystwa do zwiedzania jego większej części (ale z koleżankami z pokoju obiecałyśmy sobie, że pozwiedzamy, jak się cieplej zrobi).
Pomijając fakt, że w pierwszym tygodniu gubiłam się co chwilę, raz zdarzyło mi się wsiąść do złego autobusu (dobra linia, zły kierunek - zorientowałam się po jakichś trzech przystankach (no bo rano było, z pociągu ledwo wyszłam i trochę nie ogarnęłam :<).
Mieszkam w akademiku - tu już jest mniej fajna część mojego życia, no ale da się przeżyć jakoś. Do domu wracam głównie po to, żeby się normalnie wyspać xd Na uczelnię (a w zasadzie jeden jej wydział...) mam mniej niż 10 minut drogi, więc notorycznie się spóźniam na wykłady o 8 rano. Mam jakieś 15 minut drogi do biedry (ale zazwyczaj i tak nie chce mi się tam chodzić xd), lokalizacja mojego akademika jest całkiem przyjemna (UPowska Arka), mimo że sam w sobie...no nie zachwyca :D Więcej przestrzeni życiowej mam u siebie w domu rodzinnym w łazience, niż w pokoju w akademiku na trzy osoby.
No cóż, co więcej mówić...trochę mnie wkurwiają światła. A raczej bardzo, bo są tak tragicznie ustawione, że czasami aż brak słów. Za to tramwaje są fajne :3 Zresztą do mnie tylko tramwaje dojeżdżają.

Amras Helyänwe - 2015-12-13 16:45:46

Możemy się dogadać jakoś, chętnie oprowadzę Cię po Wrocławiu i pokażę co ciekawsze miejsca. Najbardziej pasują mi poniedziałki <całe wolne>, środy <od 13:30 wolny> czwartki <najczęściej wolne> i piątki <od 13> :D a uważam, że rzeczywiście jest co we Wrocławiu zobaczyć. Chociaż najważniejsze, że widziałaś już dworzec, moją ulubioną budowlę :)
Światła to nic w porównaniu do cyganerii i żulerii. Tej niestety jest sporo w tym mieście, podobnie co ulotkarzy. Ale nie zamieniłbym Wrocławia na żadne inne miasto.
Btw, Wrocław to się trochę takie nasze forumowe miasto zrobiło - mieszkam w nim ja, Ty, Alicja (Wilk), Dearien bawił tu 3 dni... :D

A, i jeszcze z ciekawych miejsc - muzeum przyrodnicze lubię. Ulgowy 7zł to można odżałować. Polecam choćby po to, by zobaczyć najgorzej wypchaną łasicę ever xd

Radosny Rabarbar - 2015-12-13 22:19:36

Dworzec to ja widzę średnio 2 razy tygodniowo (tak to jest, jak się na studia wyjeżdża, a potem w międzyczasie prawo jazdy zdaje w rodzinnym mieście (a jeszcze trzeba było jazdy wyjeździć do końca), do lekarza chodzi i takie tam...), jak nie częściej nawet.
No spoko, ale to z tym piwem jakbym mogła prosić to po sesji xd Bo w tym tygodniu czeka mnie znów latanie po lekarzach, w przyszłym za to wracam do domu mamie pomóc do wigilii ogarniać, po czym na zajęcia wracam 7.01 :3
Cyganów za dużo nie widziałam, ale z żulami masz rację. Do takiego stopnia, że patrzą na ręce, jak kupujesz bilet na pkp i zapytają o kasę dopiero, jak automat wypluwa resztę. Pal sześć, jak płacę dychą, ale jak wyrzuca mi 10,30, jak 20 zł daję, to tak trochę kiepsko powiedzieć "nie mam hajsu". No a że ja na dodatek miękka dupa jestem, to już inna sprawa : D.
Najgorsze miejsce do przechodzenia pod względem ulotek to jest chyba przejście podziemne na placu grunwaldzkim -.-
Ja się zbieram od początku semestru, żeby do zoo iść (ponoć są ulgowe bilety w środy : D), ale jakoś tak mi towarzystwo zawsze się zorganizować nie może (albo ja xD), bo albo jakieś kolokwia mają, albo zaliczenia albo inne rzeczy :<

Szifer - 2015-12-14 00:40:45

Jak mi się nie uda na Wacie w Warszawie, to myślę o tym, żeby do Wrocławia się przenieść do wojskowej ;)

Radosny Rabarbar - 2015-12-14 00:44:23

Całe forum w jednym Wrocławiu :D będzie z kim na piwo chodzić :D

Szifer - 2015-12-14 00:53:57

Ja ostatnio mało piję ;) (nawet mi się zdarza dorastać :D )

Radosny Rabarbar - 2015-12-14 01:00:27

Spoko, ja też. W 90% przypadków jestem najbardziej trzeźwą osobą "na pokładzie".
Pozostałe 10% jest wtedy, kiedy ktoś kieruje autem xd

Toż ja przecież nie mówię o chlaniu do nieprzytomności tylko o kulturalnym wyskoczeniu na piwko czy dwa w celu porozmawiania nie o suchym pysku :>.

Szifer - 2015-12-14 01:04:32

Spoko, rozumiem. Ale wyznając grzechy, musze pwoiedzieć, że we Wrocławiu jeszcze nigdy nie byłem ;D

Radosny Rabarbar - 2015-12-14 13:21:10

Wrocław to jedno z ładniejszych miast, jakie miałam okazję widzieć :) Zwłaszcza że miejsce, w którym mieszkam jest praktycznie otoczone parkami z wszystkich stron. Może nie tak wybitnie blisko, ale są i to całkiem ładne :>.

Szifer - 2015-12-14 15:38:31

Jedno z ładniejszych miast jakie ja widziałem to Wilno

Amras Helyänwe - 2015-12-14 15:49:33

Ale to by było piękne, gdybyśmy mogli się regularnie widywać we Wro :) Z tego co wiem to jeszcze jedna osoba z forum ma plany studiować tutaj, to już całkiem. Szifer, ja gorąco zachęcam do porzucenia stolicy :D

Szifer - 2015-12-14 15:51:46

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że tutaj jestem na zajebistej uczelni, z której jeśli zrezygnuję będę musiał zapłacić sporo forsy.

Radosny Rabarbar - 2015-12-14 16:02:50

Co to za uczelnia, gdzie za rezygnację się płaci? :o

Szifer - 2015-12-14 16:07:46

Wojskowa. Za to za bycie uczniem tez płacą ;)

Radosny Rabarbar - 2015-12-14 18:35:54

Ale mniej, niż za bycie uczniem? xd

Szifer - 2015-12-14 19:55:38

Jakby to powiedzieć... Dostaję sporo kasy co miesiąc, ale zwrócić musiłabym więcej, bo dochodzi koszt akademika, stołówki i sprzętu

Radosny Rabarbar - 2015-12-14 20:12:24

Hm, no to się nie opłaca.
Ile u Was akademik kosztuje? Ja płacę około 400 zł bez internetu (i tak najmniej z możliwych UPowskich akademików).
EDIT: Czy macie tak jakby "w cenie", że wam z tej kasy, co dostajecie odliczają?

Szifer - 2015-12-14 23:22:29

mamy w cenie. Wszystko mamy w cenie. Ja tu siedzę, uczę się, ćwiczę i zarabiam

Radosny Rabarbar - 2015-12-14 23:37:27

Z jednej strony całkiem spoko, z drugiej...nie wiem, czy bym chciała. Wydaje mi się, że bym trochę nie ogarnęła :>

Szifer - 2015-12-15 18:37:42

Nie mam wolnego czasu i prawie życia, a jak kapitanowi się nie spodoba to i przepustek nie mam. Żyć i umierać

Radosny Rabarbar - 2015-12-15 20:20:43

Heh. Okej. Nie chciałabym w takim razie.

Szifer - 2015-12-16 01:02:40

Chciałem oduczyć się lenistwa. Jako, że prawie nie śpię muszę utrzymywać porządek, itd. w tygodniu jestem niewyspanym leniem a w weekendy śpię :D

Radosny Rabarbar - 2015-12-16 10:10:36

Ja jedyne co muszę robić to sprzątać łazienkę w akademiku xd
No i od czasu do czasu ogarniam swoje rzeczy, żeby nikogo nie zaatakowały, jak tu wejdzie.

Szczerze mówiąc...studia to jest pierwszy okres czasu w moim życiu kiedy mam tyle wolnego czasu, że mogę się zająć zainteresowaniami i nie robię tego kosztem lepszego przygotowania się do jakichś przedmiotów, które mam, tylko wszystko na spokojnie jestem w stanie zrobić, kiedy w weekendy nie robię totalnie nic :>

Szifer - 2015-12-17 01:40:55

Na prawdę tak odbieracie studia?? U mnie to codzienna walka ze snem i brakiem czasu na naukę, a czasem nawet na robienie ściąg. Dzień zaczynam o 5.45, biegnę 3km, sybki prysznic, ogolić się, śniadanie, apel, zajęcia do 19 z przerwą o 15 na obiad (do 15.45), po czym idę na kolację, uczę się do 2-3 i znowu wstaję o 5.45. Iście mam czas na rozwijanie zainteresowań ;/

Radosny Rabarbar - 2015-12-17 11:24:07

Szifer.
No to teraz masz mój plan - na uczelni siedzę mnaksymalnie 4 godziny dziennie, wstaję czasem na 8, czasem na 10 (częściej na 10). Oprócz tego nie mam żadnych zajęć, a co drugi czwartek (jak np. teraz) idę tylko na jedne ćwiczenia z botaniki.
Fakt faktem trzeba ogarniać trochę rzeczy na każde następne zajęcia (z poniedziałku na wtorek, z wtorku na środę i tak dalej), ale...szczerze? To jest NIC w porównaniu do tego, jak wyglądało moje liceum. Standard snu od 1 lub 2 w nocy do 6 rano, kiedy moi rodzice wychodzili do pracy i wcale nie przejmowali się tym, że mogę jeszcze godzinę spać. Średnio od północy co jakieś 15 minut rodzice wchodzili mi do pokoju i pytali co ja tu jeszcze robię o tej godzinie.
Tam to chodziłam jak zombie przez cały czas, a brak snu "sam się" odrabiał na lekcjach, gdzie dosłownie oczy mi się zamykały wbrew woli. Oczywiście skutkowało to wyzywaniem od moich wspaniałomyślnych nauczycieli, do których nie docierało to, że trochę nie mam czasu w życiu na nic. Na palcach jednej ręki mogę policzyć dni, w których w ciągu roku szkolnego się wyspałam.
Zdarzały się takie dni, że nie miałam czasu na wyspanie się chociaż 5 godzin, a kilka dni później, kiedy był jakiś dzień wolny i kładłam się spać to albo nie mogłam zasnąć, albo budziłam się po szalonych siedmiu godzinach snu.
W związku z tym zakończyłam edukację z kilkoma trójami na świadectwie, głównie z historii i tego typu przedmiotów, których raz, że na maturze nie pisałam, a dwa, nie starczało mi czasu na zrobienie z nimi niczego porządnego, bo lista zadań z chemii, kolejna z fizyki i jeszcze "zróbcie sobie 3 matury z biologii, wspaniałomyślnie dam wam na nie całe 2-3 dni". Nie pamiętam wolnego weekendu ani posiadania wystarczającej ilości czasu na to, żeby wsiąść na konia bez myśli "2 godziny snu mniej" albo "chuj tam, nie zrobię chemii" (czasami się przydało trochę odpoczynku nawet kosztem tego). 3/4 zadań domowych z innych przedmiotów, niż fizyka, biologia i chemia robiłam na przerwach w szkole. Nigdy nie byłam przygotowana do odpowiedzi ustjen, czy to z polskiego, czy z angielskiego (w sumie to nie musiałam) czy z niemieckiego.
Hitem były moje zadania z fizyki, gdzie dostawałam tydzień na zrobienie całej listy pojebanej tak bardzo, że nikt nie był w stanie mi z tym pomóc (zadania z cyklu "nie wiem, czego nie wiem"). Kończyło się na tym, że siedziałam cały piątek, całą sobotę, całą niedzielę i pół nocy, żeby na końcu i tak dostać za to 2. Ewentualnie 3.

Także...tak, serio tak odbieram studia :)

Szifer - 2015-12-17 18:38:24

Ja w maturalnej też mało spałem (ewentualny sen popołudniowy zamieniałem albo na naukę albo na treningi z drużyną), świadectwo miałem słabe, ale maturę całkiem  znośną. Ale jak szedłęm spać o tej 1, 2, 3 to miałem tę możliwość wstania o 7.30, czasami później kosztem śniadania i zajęć, a teraz jak kłade się o tej 2, 3, 4 to o 5.40 muszę wstać i zapierniczać po 12-14 godzin lekcjnych ;/

Radosny Rabarbar - 2015-12-17 18:44:57

Ja nie tylko w maturalnej mało spałam. 3 lata tak wyglądały. No może pierwszy rok był taki trochę bardziej lajtowy, ale pozostałe 2 lata to była po prostu tragedia.

Szifer - 2015-12-17 18:47:19

Współczuję. Ja już półtora roku tak mam a jeszcze trzy i pół ;/

Radosny Rabarbar - 2015-12-17 18:50:32

Szczerze? Ja bym stamtąd spadała jak najdalej się da.
Są normalne uczelnie o zbliżonych kierunkach do tego, który masz. Na pewno gdzieś jakieś są.
Tak to masz 5 lat wyjęte z życia...oczywiście nie mam zamiaru Cię do niczego namawiać, żeby nie było :) Ale ja bym nie wytrzymała chyba.

Szifer - 2015-12-17 18:51:30

Ja tu jestem tylko po to, żeby dostać sie do wojska. Kierunek jako trzeci wybrałem

Radosny Rabarbar - 2015-12-17 18:56:26

No chyba że tak :>

Szifer - 2015-12-17 20:03:59

Przemęczę się i będę miał pracę

Radosny Rabarbar - 2015-12-17 21:24:43

Niby racja. Ja jednak zastanawiałabym się, czy warto. Przynajmniej dla mnie, bo jestem tak leniwa, że to się w głowie nie mieści xd I nie lubię się przepracowywać.

Szifer - 2015-12-17 21:34:49

Praca na wysokim stanowisku i pewne spełnienie marzeń. Cięzko jest zyć lekko

Radosny Rabarbar - 2015-12-17 21:51:25

Cóz, moim marzeniem jest mieć taką pracę, która pozwoli mi na spędzanie czasu z rodziną, jeśli będę ją kiedykolwiek miała (rodzinę, nie pracę).
Żeby nie wyglądało to tak, jak u mnie w domu, że rodzice nigdy nie mieli wolnego czasu. Już niekoniecznie dla dzieci, ale nawet dla siebie.

Szifer - 2015-12-17 22:49:31

To trochę smutne. Ale fajnie, że masz plany ;) Ja od wielu lat planowalem wsąpić do wojska, może nie koniecznie do szkoły oficerskiej, ale wyszło jak wyszło

Radosny Rabarbar - 2015-12-18 21:33:58

Ale że co smutne? :>
Smutne, że jestem leniwa, smutne, że przedkładam ewentualną rodzinę nad karierę czy smutne, że moi rodzice nie mieli dla siebie czasu?

Sarumo - 2015-12-19 12:13:09

Najlepiej by bylo zalozyc samowystarczalne gospodarstwo i nie pracować. Ale sie nie da, bo w Polsce nie mozna bezkarnie produkowac własnego prądu itp. No i koszty inwestycji są...

Radosny Rabarbar - 2015-12-19 14:38:25

Z tym gospodarstwem też zbyt różowo nie jest, bo zapierdzielasz od rana do wieczora praktycznie, przynajmniej przy tym, co ja mam teraz. Jak nie konie to drewno, jak nie drewno to sprzątanie, jak nie sprzątanie to trawę trzeba kosić a zimą odśnieżać, żeby w ogóle można było drzwi niedługo otworzyć. A jeszcze do tego jak masz ogród to jest kolejne latanie przy tym, bo przekopać, nawóz dać, potem doglądać, podlewać, pielić i tak dalej. Z pomidorami jeszcze cyrki są, bo co jakiś czas trzeba podwiązywać i łamać boczne pędy.
Ale fakt, najszybciej coś takiego bym chciała mieć. Przyzwyczaiłam się. Tyle że to na życie nie wystarczy.

Szifer - 2015-12-19 16:49:34

Można sobie ogarnąć jedzenie i tak dalej z takiego gospodarstwa. Prąd?? A po co to komu??
Smutne, że rodzice nie mają dla siebie czasu

Sarumo - 2015-12-20 01:12:43

No i nie zawsze musza byc konie :p Mysle, że takie gospodarstwo i tak nie zabiera więcej czasu niż praca. A nawet jeśli, to jest to coś co robisz bezposrednio dla siebie. Praca jest posrednio.

Szifer - 2015-12-20 03:35:42

To daje w sumie dużo... yyy...  zapomniałem słowa. Nie samo zaparcie, ale pewnego poczucia, że samemu się coś zrobiło i z tego się żyje.

Radosny Rabarbar - 2015-12-22 10:44:27

Sarumo
Konie czy nie konie, przy każdych zwierzakach trzeba robić to samo - karmić, sprzątać i tak dalej. Dla mnie nie ma różnicy, czy są to konie, śwnie, krowy czy drób.
No chyba że masz zamiar być wege, wtedy nie ma problemu z tym. Tyle że mieszkanie na wsi jest...pracochłonne. Nawet jak teoretycznie nic tam nie masz.

Szifer
Po co komu prąd? Hm, no w sumie może po to, żeby mieć jakikolwiek dostęp do informacji i nie być całkiem odciętym od ludzkości...
A co do moich rodziców to wiem. I dlatego nie chcę tak żyć.

Nie ogarniesz całego jedzenia z takiego gospodarstwa. A już na pewno nie bez użycia prądu...no chyba że ktoś stawia na używanie zwierząt do tego celu, ale wtedy to trzeba je trzymać i zapewnić im dobrobyt, co wiąże się z większą ilością pracy :>

Amras Helyänwe - 2015-12-29 13:36:43

Skoro już przy tym temacie jesteśmy, to ja może przywołam pokrewny - wolicie mieszkanie na wsi, czy w mieście? I gdzie chcecie na przyszłość się osiedlić?

Szifer - 2015-12-30 00:54:05

Ani tu, Ani tu. W sumie na skraju, albo poza granicami jakiegoś mniejszego miasta, gdzieś niedaleko lasu, tak, żeby na spokojnie móc jechać na jakieś zakupy do miasta, ale i żeby ludzie się nie kręcili dookoła.

Arva
Okey, w takim razie w jaki sposób prąd skraca czas, jaki poświęcasz zwierzętom?? Jeśli chodzi o dostęp do jakichkolwiek informacji, to w danej chwili media i tak zarzucają nas samym gónwem, za przeproszeniem, więc na dobre człowiekowi wyjdzie, a od biedy zawsze można poczytać gazetę ;)

Radosny Rabarbar - 2016-01-01 20:02:13

Szifer napisał:

Arva
Okey, w takim razie w jaki sposób prąd skraca czas, jaki poświęcasz zwierzętom?? Jeśli chodzi o dostęp do jakichkolwiek informacji, to w danej chwili media i tak zarzucają nas samym gónwem, za przeproszeniem, więc na dobre człowiekowi wyjdzie, a od biedy zawsze można poczytać gazetę ;)

Ale ja nie mówię o oszczędności czasu przeznaczonego stricte na zwierzęta.
Chociaż fakt, elektryczne sieczkarki są o wiele praktyczniejsze, niż te stare megazordy, które zajmują ogromną ilość miejsca i w używaniu są, krótko mówiąc, upierdliwe.
Kolejną sprawą jest chociażby stawianie budynków gospodarczych i płotów. Tylko proszę nie używać mi tu argumentu, że "zanim powszechnie używano prąd ludzie sobie radzili". Owszem, radzili sobie. Ale używali do tego większej ilości rąk, niż jedna/dwie pary oraz zajmowało im to trochę więcej czasu, niż obecnie. Płot na padok postawiliśmy w cztery osoby (w sumie to w 2, bo praca dwóch innych osób skończyła się na przyniesiebiu kamieni do powrzucania w doły) w dwa dni roboty - jeden dzień na zalanie pionowych belek cementem (rozmieszanym za pomocą elektrycznej wiertarki z takim mieszadłem na końcu) i jeden na przykręcenie poziomych żerdzi wiertarką. Stoi sobie zrobiony w ten sposób rok piąty chyba i nie ma zamiaru jak na razie kończyć swojego żywota.

Odnośnie używania prądu w życiu codziennym to przynajmniej mogę sobie iść o każdej porze dnia i nocy zerknąć co się dzieje u zwierzaków, dać im jedzenie jak na zewnątrz ciemno i nie muszę się martwić o to, czy przypadkowo nie puszczę z dymem budynku. Dodatkowo w razie jakiegoś przykrego incydentu, gdzie trzeba będzie chociażby weta zawołać, znacznie skraca się czas, w którym on przyjedzie, a niejednokrotnie każda sekunda się liczy.

A używanie prądu pomaga zaoszczędzić czas w ciągu dnia. Czas, który możesz przeznaczyć sobie na pracę w polu i inne tego typu przyjemności, dzięki którym żyjesz praktycznie nie używając pieniędzy tylko za swoją pracę. Ot, głupie włączenie światła, żebyś mógł wstać rano przed świtem i zjeść śniadanie. Nawet głupi chleb trzeba jakoś upiec, a nie oszukujmy się, obecnie drożej wychodzi postawienie porządnego pieca chlebowego, niż kupienie piekarnika.


No i wiesz...informacje informacjom nierówne. Ja tu patrzę bardziej pod względem moich zainteresowań, a nie zagadnień polityczno-ekonomicznych, chociaż nie ukrywam, fajnie byłoby się dowiedzieć na przykład, że moje państwo zmieniło religię narodową szybciej, niż po 50 latach oraz o konfliktach zbrojnych zanim przyjdzie mi uzbrojony batalion pod dom i go spali (średniowiecze takie fajne!). Przykładowo interesuję się genetyką końską, głównie pod względem maści. Genetyka sama w sobie jest raczkującą nauką, genetyka umaszczenia koni tym bardziej. Skąd mam się dowiadywać o rzeczach, które mnie interesują jak nie z internetu lub książek, które za pomocą tegoż internetu sobie wyszukuję? Lubię słuchać muzyki, oglądać filmy, grać w gry. Prowadzenie własnego, samowystarczalnego gospodarstwa nie jest równoznaczne z umartwianiem się, odmawianiem sobie przyjemności i rezygnowaniem z dóbr, które obecnie świat posiada. Zresztą czasami zdarza mi się też porozmawiać z moimi znajomymi, z większością z nich już teraz nie mam kontaktu codziennie, bo nie mieszkamy w tym samym miejscu. Prowadząc gospodarstwo nie możesz się z niego ruszyć na dobrą sprawę. Ja już teraz mam problem, żeby zostawić kompetentnym znajomym/sąsiadom do nakarmienia 2x dziennie kotów, koni, psa, kur i królików, kiedy chcę sobie wyjechać na weekend. A karmienie zwierząt to jest absolutne minimum, jakie musiałbyś przy takim gospodarstwie, nie będąc wegetarianinem/weganinem, robić ;).

www.polskieforumyt2game.pun.pl www.nightmare-ots.pun.pl www.sterta.pun.pl www.metin2rpg.pun.pl www.xxl.pun.pl