Ogłoszenie


#1 2011-09-20 08:40:41

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Tylko dobrzy umierają młodo

- Szykuje się kolejna jatka… W zasadzie mogłem go nie wyzywać na pojedynek, jednak nie lubię tego typu nadętych głupków. – głośno myślał zakładając zbroję. Nie mógł odeprzeć wrażenia, że ten pojedynek będzie jego ostatnim, jednak mimo młodego wieku, Fereleth był utalentowanym szermierzem. W młodości pobierał nauki u wielu mistrzów, zarówno dobrze znanych jak i dziwaków. Najdłużej przebywał właśnie z takim osobnikiem. Starszy człowiek, o drobnej posturze. Nigdzie nie ruszał się bez swojego kostura i cały czas coś bredził. Jednak jako jeden z niewielu Ferelth słuchał tego, co mistrz miał mu do powiedzenia. Nie były to zbyt miłe, czy zrozumiałe rzeczy, jednak czasami wiedza przychodzi z czasem. Wszystko o czym mówił starzec dotyczyło śmierci i szaleństwa.
- No Gharadzie, dzisiaj będziesz mógł posmakować świeżej krwi… - Rycerz wyjął miecz z jaszczura i głaskał go pieszczotliwie – Nie zrobimy mu zbyt wielkiej krzywdy. Unieszkodliwimy go tylko tak, żeby nie mógł się już szczycić byle czym. – Ponownie schował miecz i przypiął go do swojego pasa. Dochodziło południe. Niedługo mieli się spotkać na placu. Z okna jego budynku było już widać zbierający się tłumek ludzi.
- Oby to była szybka walka.
    W południe obaj rycerze stali naprzeciw siebie. Obaj wyjęli miecze z pochew. Tłum ludzi stał w kręgu naokoło nich. Byli zwykłymi gapiami, którym brakowało rozrywki. Rzeczywiście w mieście od dawna się nic nie działo, a pojedynek doświadczonych rycerzy można zobaczyć bardzo rzadko. Pojedynek, który na razie wydawał się nie szkodliwy…
- Nadal uważasz, że Twoja ślepa babka powaliłaby mnie z zawiązanymi oczyma i z wałkiem zamiast miecza? – zapytał przeciwnik Fereletha. Wyglądał na dosyć grubego, jednak nie można go było lekceważyć, szczególnie na polu walki… Oczywiście jeśli prawdą były plotki o nim. Fereleth postanowił podejść z dystansem.
- Oczywiście. Sam jednak nie jestem swoją babką, więc użyję mojej brzytwy.
- Wspaniale. W takim razie gotuj się na śmierć psi synu! – Rycerz nie był gotowy na tak szybki atak. Ledwo zdążył zasłonić się gardą, a jego przeciwnik nie poprzestał na jednym ataku. Nie dawał odetchnąć młodemu, a sam nie wyglądał na zmęczonego. Przestał dopiero, kiedy drasnął czubkiem miecza przedramię Fereletha.
- Jest siedem śmiertelnych grzechów. – powiedział rycerz.
-Co?! – nie zdążył zdziwić się młody, gdyż jego przeciwnik rozpoczął kolejną serię złożonych ciosów. Tym razem dużo szybciej został zraniony. Miał płytkie rozcięcie na czole. Krew skapywała mu an oczy, a on nie był w stanie jej zatamować.
- Siedem jest dróg do zwycięstwa…
- O co Ci chodzi? – tym razem jego przeciwnik nie zaatakował tak szybko. Już po drugiej ranie postanowił powiedzieć o swoich zamiarach.
- Znieważyłeś mnie. Postanowiłem Cię zabić. Dostaniesz siedem ran, z czego przy siódmej zginiesz. Pasuje Ci taki układ?
- Skądś to znam… Muszę tylko przypomnieć skąd… - myślał gorączkowo Fereleth, a przeciwnikowi odpowiedział – Nie, dopóki ja mam coś do powiedzenia. – Tym razem on zaatakował. Rycerz bardzo zwinnie, jak na jego posturę, unikał ciosów. Młody nie mógł go nawet drasnąć, natomiast, kiedy on przeszedł do kontrataku, szybko musiał się wycofywać. Tym razem ostrze przejechało mu po udzie.
- Siedem jest świętych ścieżek do piekła…
- Zaraz… Zaczynam sobie przypominać…

***

- Demony w twojej głowię zgwałcą ci umysł, jeśli się tylko położysz… Mądrość wieków, kłamstwa i zatajone obrzucanie… Czas nie czeka na człowieka… Moja przyszłość została ujawniona, a los przypieczętowany… - Starszy człowiek opierał się na drewnianym kosturze wymawiając po cichu te słowa, tak, jakby mówił do siebie, lub coś wspominał. Kaptur przysłaniał mu twarz, a z pod niego wystawała długa zaniedbana broda. Chłopak siedział przed nim próbując zapamiętać wszystko co mówił. Po pewnym czasie zaczął to nawet spisywać, jednak szybko uznał, że to bez sensu. Jeśli w tym co mówił starzec była jakaś wiedza, to on nie potrafił jej przyswoić. Jeśli jej jednak nie było, nie było sensu spisywać jego słów. Jak się później okazało, jego słowa miały sens…

***


- Skąd znasz te słowa?! – zapytał Fereleth swojego przeciwnika, ten jednak nie zamierzał podzielić się tą wiedzą.
- Nie potrzeba ci tego wiedzieć. Trupom nic nie trzeba wiedzieć. – To powiedziawszy ruszył to silnego frontalnego ataku. Młody rycerz odparowywał przez jakiś czas jego ciosy, jednak był słabszy i miał mniejsze doświadczenie w tego typu walkach. On walczył głównie przeciw demonom i innym plugawym stworom, które odważyły się wyleźć na powierzchnię ziemi. Martwiło go jednak, że mimo tylu sukcesów zanosi się na jego przegraną. Tym bardziej, że stawką w tym pojedynku miało być jego życie. Był za wolny. Czwarte cięcie rozcięło mu bark.
- Siedem jest pochyłych skarp.
- Przestań. Nawet ranny jestem w stanie cię jeszcze pokonać. – To mówiąc, chłopak ruszył do ataku. Chciał możliwie jak najmocniej zmęczyć przeciwnika, jednak sam męczył się szybciej. Postanowił zadać mu jakąkolwiek ranę, jednak to było trudniejsze niż myślał. Krew spływająca z czoła strasznie go spowolniła, gdyż nie widział na jedno oko. Przypomniał sobie ciąg dalszy paplaniny starca…

***


- Jeśli odrzucę jutro, to umarli przyjdą po mnie dzisiaj… Drwię z waszych proroków i waszych gier moralności… Księżyc jest czerwony i krwawiący, słońce spalone i czarne… Księga życia milczy. Nie ma powrotu…
- Mistrzu, czy widzisz coś, czego ja nie potrafię zobaczyć? – Fereleth kucał naprzeciwko starca starając się zajrzeć pod kaptur i spojrzeć mu w oczy. Nigdy mu się to nie udało.
- Głupcze! Widziałem wiele więcej od Ciebie, a Ty choćbyś miał zobaczyć więcej i tak tego nie zrozumiesz. I właśnie dlatego zginiesz… Chyba, że zrozumiesz to, co Ci teraz powiem. Nie możesz tego zapomnieć! – młody rycerz słuchał już uważnie.

***


- Gharadzie, pomóż mi tak, jak pomagałeś do tej pory! – rycerz krzyknął w myślach. Przeciwnicy stali naprzeciw siebie. Fereleth przyłożył miecz do czoła. Na klindze pojawiła się jego krew.
- Nasyć się tą krwią Gharadzie, niedługo dam Ci posmakować krwi mojego wroga. – starał się wypocząć i właśnie wtedy jego przeciwnik ruszył do ataku. Nie wiedział jak, ale udało mu się zablokować serię ciosów napastnika. Kiedy ten wysoko uniósł miecz jemu udało się go drasnąć w brzuch. Był za blisko, żeby całkowicie uniknąć tego ataku, jednak nie zadało mu to zbyt poważnych obrażeń. Jednak zaczęła sączyć się mała stróżka krwi… Usta Fereltha same wypowiedziały słowa.
- Siedem jest wykrwawionych nadziei… - Jego przeciwnik spojrzał na niego ze zdziwieniem i ruszył na niego z podwojoną furią. Rycerz natomiast zaczął sobie przypominać…

***


- Jeśli usłyszysz kiedyś te słowa powinieneś uciekać gdzie pieprz rośnie… Jeśli Ci się nie uda staniesz do walki na śmierć i życie. Jeśli będziesz na tyle głupi, żeby go wyzwać, prawdopodobnie zginiesz…. Chyba, że weźmiesz do serca te słowa… Do serca! A teraz zapamiętaj… Zrozumienie powinno przyjść w odpowiedniej chwili… Nie próbuj szukać głębszego sensu w tych słowach bo go nie znajdziesz… To są słowa klucze. Zrozumiesz co oznaczają dopiero, kiedy będziesz musiał z nich skorzystać… Lub kiedy ktoś skorzysta z nich przeciwko tobie, a wiedz, że może to zrobić tylko jedna istota…


***


Ten atak nie był zbyt udany. Przeciwnik zamiast jak wcześniej posługiwać się rozumem i logiką postawił na swoją agresję. Fereleth przewidywał większość ruchów i kiedy przeciwnik się tego nie spodziewał wyjął zza pasa sztylet i wbił mu go w ramię.
- Siedem jest twoich płonących ogni… - Jego przeciwnik wydawał się zdziwiony, ale w jego błyszczących nienawiścią oczach pojawiło się zrozumienie. Tak jakby właśnie pomyślał „On wie”. Opanował się. Jego oczy rozbłysły dzikim pragnieniem… Pragnieniem zadania mu śmierci.

***


- Siedem śmiertelnych grzechów
Siedem dróg do zwycięstwa
Siedem świętych ścieżek do piekła

Siedem jest pochyłych skarp
Siedem wykrwawionych nadziei
Siedem jest twoich płonących ogni
Siedem twoich pragnień…

Ferelth był pewien, że jeśli starzec nie miałby kaptura, widziałby jego oczy patrzące daleko na coś, co było przed nim ukryte. Starzec mówił jak w transie. Patrzył przed siebie. Kiedy wypowiedział siedem zdań odwrócił głowę w stronę rycerza.
- Strzeż się, bo kiedy to usłyszysz, zginiesz… Zginiesz z ręki dziecka księżyca!

***


- Nie jesteś człowiekiem prawda? – Ferelth chciał chwilę odpocząć i dodatkowo rozzłościć przeciwnika. – Jesteś demonem. – Tłum ludzi, który do tej pory z zapałem przypatrywał się tej zaciętej walce odsunął się o kilka kroków. Niektórzy pouciekali do domów. Już chwile potem było słychać trzask zamykanych w pośpiechu okiennic. – Na takich jak wy mówią „dzieci księżyca”.
- Tak. Jam jest Dziecię księżyca… A ty, zaraz będziesz moją ofiarą. – Fereleth nie spodziewał się, że Dziecię przeprowadzi taki atak. Zasypywał go gradem ciosów, które on odbijał w połowie, a druga połowę starał się kierować na osłonięte części ciała. W kńcu dostrzegł lukę w jego ruchach. Dostrzegł jego rytm. I wykorzystał to, częściowo się odsłaniając. On to wykorzystał. Pchnęli się nawzajem. Wszystko zależało od tego kto pierwszy to wypowie. Ferelth był na to gotów.
- Siedem two… - strumień krwi wypłynął mu z ust. Spojrzał w dół. Dziecię w ich ostatnim starciu przebiło mu płuco. Teraz choćby chciał nie był w stanie dokończyć.
- Siedem twoich pragnień… A teraz giń człowieku! – Fereleth widział jak przez mgłę. Czuł jakby jego ciało oddzierano od duszy. Pod nim pojawiła się czarna dziura, któ®a jakby wchłaniała całe światło z okolicy. – Podpisałeś wyrok na tych wszystkich ludzi. Jestem z ciebie dumny. – Kiedy całe miasto zapadało się w dziurę, w czerni słychać było tylko potężny tubalny śmiech Dziecka Księżyca…


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#2 2011-09-20 08:41:19

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Tylko dobrzy umierają młodo

To na podstawie piosenki Only the Good Die young, a Dziecię księżyca to oczywiście Moonchild


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#3 2012-11-30 22:05:47

Gedeon

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-11-30
Posty: 52
Punktów :   

Re: Tylko dobrzy umierają młodo

Opowiadanie ma potencjał na klimatyczne, ale jednak przydałoby się trochę dopracować.

Offline

 
Ikony

Nowe posty

Brak nowych postów
Tematy przyklejone
Tematy zamknięte

Rangi
Administratorzy
Moderatorzy
Zasłużeni
Użytkownicy

______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________


______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ _______________________________________ ========================================================================

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi