Ogłoszenie


#16 2013-02-05 15:40:44

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Amras zerwał się z posłania, dzierżąc w dłoni sztylet. Niewiele czasu zajęło mu zorientowanie się w sytuacji.
- Amrasie- rzekł bard.- Coś chyba jest Sigionowi.
Elf prędko rzucił okiem w stronę rozchełstanego najemnika. Wyglądał na lekko zszokowanego, ale w żadnym wypadku nie na rannego. Nawet ten próbował coś wybełkotać, chyba na znak że wszystko w porządku.
- N'aen aespar* - rzekł w prędko w Starszej Mowie do Morenn. Gdy ta opuściła łuk, przemówił dopiero ze spokojem i z uśmiechem do Helyasa - Więc jednak niebezpieczne przygody są dla ciebie więcej warte niż żniwa? Ale nie czas na pogaduszki.
Amras podszedł w stronę skrępowanego (xd) najemnika i przeciął jego więzy. Następnie poprosił go o wytłumaczenie sytuacji.
- Zbudziła mnie w nocy - burknął, pocierając obolałe nadgarstki. - Mówiła, że szczać jej się chce, to ją rozwiązałem. Wtedy ona się na mnie rzuciła. No... Uciec pewnie chciała, ale ta driada z Helyasem ją powstrzymali.
Elf skinął głową. Domyślał się znaczenie więcej rzeczy niż to, o czym mówił Sigion, ale zgadzał się z nim w tym, że złodziejka chciała zbiec. Inaczej poprosiłaby o pomoc mającego wartę Deariena, lecz wyczuła że to wojownik jest bardziej uległy kobietom, niż pirat.
- Nie rozumiem jednej sprawy. Po co prosiłaś nas o możliwość wspólnego podróżowania, skoro teraz chciałaś się wymknąć? Gdzie tu sens, gdzie logika? Przecież nikt z nas nie oczekiwał od ciebie żadnej zapłaty za to, że uratowaliśmy twoje parszywe życie. Jak chcesz, to idź - droga wolna. Nie pożyjesz zbyt długo w Brokilonie sama, to pewne, ale przynajmniej w ostatnich chwilach swojego życia będziesz całkiem wolna - mówił elf ze sztucznym uśmiechem na ustach. - A jak życie ci miłe to bądź grzeczna. Jak się sama przekonałaś, oczom driad nic nie umknie. - Kończąc mówić, podszedł do niej i związał dłonie z tyłu. Drugą liną z kolei przywiązał ją do drzewa.
Po tym spojrzał na Morenn. Wielu ludzi miało problem z odróżnianiem dziwożon od siebie, ale elfów ten problem nie dotyczył. Amras wiedział, że nigdy wcześniej tej nie widział.
- Cieszę się, że zgodziłaś się z nami podróżować. Twoja pomoc będzie nieoceniona.

________________________________________________________________________
* Nie strzelaj

Helyas
Yevereth
Ariel
Amras
Sigion
Dralann
Dearien


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#17 2013-02-07 01:01:28

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Dralann zmęczona całym zajściem, w końcu wydarła się na nich, że mają przymknąć mordojapy, bo i tak za chwile świta, a ona chce spać. Driada, którą przyprowadził bard zasyczała na nią groźnie, za to bezczelne uniesienie głosu, ale widząc, że tego samego chce większość podróżników, w tym jej przyjaciel Helyas dała za wygraną i pozwoliła tym nędznym, kruchym żywotom na sen, sama czuwając nieustannie.

Po krótkiej drzemce drużyna zebrała manatki i była gotowa do drogi. Helyes z przykrością stwierdził, że jego wierzchowiec uciekł w nocy z tego przesiąkniętego dziwną aurą lasu.
-Kutafonie, źle go przywiązałeś- żachnął się Dearien. Mądrzył się dalej, póki nie odkrył, że jego własny koń te dał nogę.
-Na waszym miejscu już teraz bym pozwoliłabym im wszystkim uciec. Są przerażone i daleko was nie poniosą. Urwą się i nawet nie będzie cie mieli możliwości przeładować ekwipunku.
- Konie to niezbyt wysoka cena tej wyprawy?- zapytała czarodziejka.
-Gdy już dotrzecie na miejsce dostaniecie tyle koni, że będziecie mieli co jeść do końca życia- odparła łagodnym głosem.

Brnęli przez ponury las, często wyznaczając postoje i nasłuchując jakiejkolwiek oznaki normalności. Czasami udało im się usłyszeć głos leśnych ptaków, ale bardziej przypominało ono zawodzenie, niż wesoły świergot, który zazwyczaj się słyszy.
Odpoczywali właśnie pod wyniosłym bukiem, gdy pirat Dearien poinformował ich, że idzie się odlać. Na nikim nie zrobiło to specjalnego wrażenia- odlać się rzecz ludzka. Gdy po pół godziny, gdy zbierali się do dalszej zaniepokojona czarodziejka zaproponowała Amrasowi, czy może nie poszukać pirata, który już dawno powinien skończyć szczać.
-Pewnie przygruchał sobie jakąś driadę- powiedział Amras- nie ma co panikować.
-Nie znajdzie nas potem, a marnujemy czas.
Amras schował resztki prowiantu to torby.
-W porządku...
-Masz mój łuk- powiedziała Dralann do Yevereth.
-I moją lutnię!- zakrzyknął Helyas.
-Ludzie, on poszedł tylko się wysrać!- przypomniał Amras
- No to co, mam cie dosyć- odparała Dralann i poszła wraz z czarodziejką i bardem wgłąb lasu.

Uznali, że nie najlepszym pomysłem będzie nawoływać pirata, więc tylko rozglądali się dookoła. Bard cichutko pobrzdąkiwał na lutni, którą zawsze miał przy sobie. Zaczynało zmierzchać, a nadal nie udało im się namierzyć pirata.
-Nie wydaje mi się najlepszym pomysłem, by tak się oddalać-powiedziała Yevereth- to bezsensowne.
-Pamiętam drogę- odparła Dralann, która nieco oddaliła się od towarzyszy.
W pewnym momencie poczuła jak coś ostrego wbija jej się w nogę. Ogarnął ją paraliż i padła na ziemię.
Chwilę potem usłyszała jak Yevereth coś do niej mówi, ale obraz stawał się zamglony, aż nastąpiła zupełna ciemność.

Ocnkęła się ciemnym pomieszczeniu, leżąc obok swoich sześciu towarzyszy. Sigion, Amras i Ariel nadal sprawiali wrażenie nieprzytomnych. Najbardziej trzeźwo wyglądał Dearien, który siedział w kącie z ponurą miną.
-Co jest...- chciała wstać, ale uderzyła się w głowę. Niski sufit stanowiła plątanina korzeni i ziemi. Byli w jakiejś norze, która sprawiałaby wrażenie zwierzęcej gdyby nie to, że poprzez szpary w kamieniach, które zastawiały wejście widać było małe ognisko.
Dralann potarła ręką twarz. Była cała obolała i nadal czuła się skrępowana.  Zaczęła kląć na swoje zbolałe plecy.
-Cicho bądź- warknął pospiesznie Dearien, ale miał minę jakby już było za późno.  Coś w z ogniskiem zaczęło chrobotać, a po chwili głazy przysłaniające wejście rozstąpiły się.
-Szyscy się już pobudzili?- zapiał tym irytującym skrzacim głosem.
Przed nimi stał jakiś wyrodny mały człowieczek o szpetnej, złośliwej twarzy, z której nie schodził uśmiech.  Leprekaun.
-Nie? – zdziwił się ogromnie, po czym pstryknął palcami. Nieprzytomni dotąd członkowie drużyny zaczęli się budzić jeden po drugim.  Gnomopodobne stworzenie wydawało się być tym bardzo rozbawione.
Helyas, który miał lekko obtłuczoną głowę pierwszy zdawał się wytrzeźwieć, zaczął w panice rozglądać się dookoła, aż wreszcie jego wzrok spoczął na leprekaunie i bard prawie zakrzyknął.
-Co to ma być? Gdzie moja lutnia?
-Cały wasz dobytek spoczywa sobie bezpiecznie TAM- wskazał oświetloną część nory- Wy natomiast na razie jesteście zobowiązani spoczywać tutaj- zachichotał, przykrywając usta dłonią.
-Chcesz z nas zrobić zupę?
-…Tak! Dokładnie tego chce. Tylko jego po prostu zabiję- wskazał na pirata- bo rudy i bo śmierdzi i zepsułby smak.
-To ją lepiej też- niewzruszony elf wskazał na Dralann.
-Dosyć tego pierdolenia- odezwał się Sigion- Wychodzimy*
-Zapraszam do wyjścia- zachichotał stworek i uczynił uprzejmy gest, zapraszający do przejścia.
Sigion na czworaka pchał się do wyjścia, ale w pewnym momencie stanął i zaczął przeklinać, trzymając się za czoło.
Leprekaun był tym tak rozbawiony, że upadł i zaczął tarzać się ze śmiechu. Sigion chciał to wykorzystać i złapać skrzata za kark, ale w porę przypomniał sobie o barierze, która oddzielała ich rozdzielała. Gdy leprekaun skończył się śmiać, otarł teatralnie łzę rozbawienia i przemówił:
-Jestem Mullog, wesoły Mullog z lisiej jamy. Mógłbym was pozabijać- ale nie dostarcza mi to tyle radości, co wam prymitywni wojownicy- prychnął, patrząc na nich z pogardą. Chcielibyście jeszcze zobaczyć piękny Brokilon, wrócić do rodzin i zjeść kawał mięcha? Ha! Ale tak się nie stanie.
-Nie dasz rady zjeść nas wszystkich.
-Zjeść nie, ale rozbawić-owszem . Powiedzmy, że chcę byście wszyli stąd weseli . Mogę też wyrzucić zwierzynie wasze zwłoki na pożarcie. Wszystko zależy od tego jak umiecie się bawić. Zagrajmy w grę- Oświadczył oficjalnie- Jeżeli wykonacie zadania, które wam zlecę, nie oszukując przy tym,  pójdziecie dalej swoją drogą, jeśli nie… mam dość mocy, by zabić was wszystkich to w jednej chwili.
-Jak?- zapytała czarodziejka, niedowierzając, że tak małe stworzenie posiadło tak wielkie zaklęcia.
Leprekaun zachichotał ponownie.
- Zasady są banalne- ja rozdaję zagadki, wy na nie poprawnie odpowiadacie, obiecuję, że będę grać honorowo- irytujący chichot doprowadzał ich do szału- Jeżeli nie zgadniecie, nie zabiję was- podejmę kolejnej próby. Wszakże przedtem będziecie musieli zjeść swój własny kciuk. Co wy na to?
-Zgoda!-ryknął Dearien.
-Więc kto pierwszy?- rozjerzał się- Może ty, mój długowłosy przyjacielu- Łypnął parszywym wzrokiem na Helyasa.

Z zieleni w czerwień barwi się w południe
Sentyment, słodycz, rodzinne strony
Tak dawno go tutaj nie widziałem
Pożąda go każdy podróżnik spragniony
**

-Haha! Mamy i elfa… no więc.. pomyślmy…

W ciemnościach spokojnie cię obserwują
Z tą samą miną, zawsze u siebie
Potężne jak świat i tajemnicze
Ziarenka maku na świeżym chlebie


-Rudy! Teraz ty.

Kołysze do snu jak matczyne serce
Choć gniewne bywa w swej wspaniałości
Owocne ono, a  i śmierć niesie
I jego chłód przenika do kości


-Czarodziejko-ukłonił się

Stróż brudnych domów
Esencja zwinności
Wciąż błyska w ciemnościach
Ten król dostojności


-Twoja zagadka, brudny najemniku

Silniejszy od pięści i niezastąpiony
Odbija kim jesteś
On z ziemi zrodzony
A gdy ucztuje grzmią  dzwony żałobne


-Moja droga- zwrócił się do Ariel

Prastary przodek zrodzony przez bezmiar
Kolorów nadaje, gdy w drzewa  uderza
Największy strażnik całego życia
Brakuje mi go w podziemnych ukryciach


Następnie przeniósł wzrok na Dralann. Oblizał lubieżnie wargi, po czym wypowiedział jej zagadkę:

Żdy człowiek czy stworzenie
Tym ubiera swe pragnienie
Wiatr cichutko podśpiewuje
myśl ku niebu ulatuje




*Przypomniał mi się Obelix
**Zgadaki starałam się robić takie, by były możliwe do rozszyfrowania. Niestety nie umiałam chyba dostosować ich do możliwości intelektualnych poszczególnych użytkowników Jeżeli ktoś naprawdę nie będzie mógł ich zgadnąć, proszę zgłosić się do mnie, ja postaram się pozmieniać coś tak, by były bajecznie łatwe. A jeśli mimo to ktoś nie da rady, to trudno, zostaje bez kciuka

Istotnym jest, że odpowiadamy wyłącznie na swoją własną zagadkę.

Jednocześnie kieruję prośbę do któregoś z adminów (tylko Wam ufam) by napisał zagadkę dla mnie, gdyż trochę nie w porządku byłoby, gdybym skierowała ją sama do siebie 



Ostatnia zagadka autorstwa manifest


Helyas
Yevereth
Ariel
Amras

Sigion
Dralann
Dearien


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#18 2013-02-07 21:24:59

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Sytuacja wydawała się Yevereth zdecydowanie komiczna. Zaczęli od szukania szczającego pirata, wylądowali w jaskini małego, wrednego złośliwego stworzonka, które w obecnej chwili im groziło. Cudownie.
Poza tym lubiła swój kciuk. Miała go od kiedy pamiętała. I jakoś nie miała zamiaru się z nim rozstawać, mimo to zamiast starać się go ocalić, najpierw myślała, jak można by unieszkodliwić leperkauna. Leperkauna, który dysponował o wiele większą mocą, niż się im wszystkim zdawało.
Jaskinia była przesiąknięta magią, zdecydowanie potężniejszą od jej własnej, fizyczne ataki zablokuje magiczną tarczą.
Co oznacza, ze chyba jednak trzeba będzie zagrać w tę cholerną grę.
- Wydaje mi się, ze chodzi o kota - powiedziała czarodziejka po długiej chwili zastanawiania się. - Zwinna, cwana, bezczelna, samolubna i jednocześnie nawet dostojna bestia. Jego oczy odbijają w ciemności światło. W "brudnych domach" łowi myszy. - spojrzała wyzywająco w oczy Mulloga. - To jak?
Mullog długo nie odpowiadał.

"Kciuku, przepraszam!"

Offline

 

#19 2013-02-07 22:44:39

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Dearien był o krok od pobicia życiowego rekordu. Strumień uryny znaczył korę na wysokości prawie dwóch metrów! "Jescze tylko trochę wy-żej..."
Z przejęcia nawet nie poczuł ukłucia. Oczy zasżły mu tylko śnieżnobiałą mgłą i otoczył go zapach wigotnej ściółki. I był pusty, niespokojny sen.

Nie kryjąc zdenerwowania, pirat słuchał leprekauna. Nieznana energia otaczała korsarza, krępując wszystkie gwłotwniejsze ruchy. Przekonał się o tym w sposób bolesny, kiedy poderwał rękę  po napadzie okropnego swędzenia nosa. Gdy cała drużyna zgromadziła się na zewnątrz, Mullog aż kipiał z podniecenia. Szpetna twarz skrzata kusiła rękę bardziej, niż wiszący na wysokości piersi sopel. Słowa wypluwał z pasją barda i dykcją grabarza. Jego wesołkowatość doprowadzała pirata do granicy między rozsądkiem a desperacją.
- Zgoda! - krzyknął, gdy na straży zagrożonego rozsądku stanał już tylko strach przed bólem. Podjął się tym samym udziału w zagadkowej grze. W każdym znaczeniu tej frazy.

Gdy każdy usłyszał treść swojej łamigłówki, Leprekaun zatańczył w kręgu, zachichotał i przysiadł na pieńku. Rzeki potu spływały po karkach kompanów, gdy ci, gryząc paznokcie, przetrząsywali najdalsze zakamarki swoich umysłów. Spokojny z pozoru był jedynie Amras, jednak nawet jemu pulsowała żyłka u skroni. Pierwsza odpowiedź rzuciła Yevereth. Swój wybór sensownie uzasadniła. Wszyscy zamarali w oczekiwniu na reakcję Mulloga, ten jednak spojrzał na nich wyjątkowo nieprzyjemnie i krótko odparł:
- Czekam.
Pirat raz jeszcze dla pewności przeanalizował, wers po wesie, swoją rymowankę, po czym rzekł śmiało i pewnie:
- Morze.
Mullog podniósł z ziemi szyszkę i zaczął skubać ją z nasionek.


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#20 2013-02-09 17:40:46

manifest

Użytkownik

7534214
Skąd: underwater
Zarejestrowany: 2011-12-19
Posty: 257
.: på slutten av verden

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Ariel długo zastanawiała się nad  odpowiedzią. Wydawała się ona  tak oczywista i prosta, że dziewczyna zaczęła się zastanawiać czy nie jest podchwytliwa.  Leprekaun wcale nie wydawał jej się honorowym graczem i podejrzewała, że nawet jeśli wszyscy odpowiedzą poprawnie nie dopełni się jego obietnica. Sytuacja w jakiej się znaleźli zmusiła ich jednak do gry na jego zasadach. Spojrzała na skupione twarze swoich towarzyszy i w jej głowie pojawiła się dziwna myśl- nie chciała ich opuszczać. Mimo że cały czas coś robiła źle przywiązała się do nich.  Zdziwiła się sama sobie i zaczęła jeszcze raz analizę zagadki.
- Odpowiedzią jest słońce, Mullogu- odpowiedziała wolno i z uwagą obserwując reakcję stworzenia.

Offline

 

#21 2013-02-09 18:40:43

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Silniejszy od pięści i niezastąpiony
Odbija kim jesteś
On z ziemi zrodzony
A gdy ucztuje grzmią  dzwony żałobne

Najemnik miał dylemat. Silniejszy od pięści. Prawdopodobnie broń... Nie zastąpiony... Niczym druh. Odbija kim jesteś... Jestem najemnikiem. On z ziemi zrodzony... Broń z piasku, z drewna... Ze stali... A gdy ucztuje grzmią dzwony żałobne... Zabija jednym celnym uderzeniem. Ucztuje, pławi się we krwi.
- Miecz. Odbija kim jestem. Oferuję go temu, kto da więcej. Zabijam. Jest niezastąpiony i silniejszy od pięści. On z ziemi zrodzony, gdyż jest z jej rud, ze stali. Gdy nim zabijam, wielu ludzi przywdziewa szaty żałoby po zabitych. - Leprekaun wpatrywał się przez niego chwilę, po czym zaczął coś pisac bądź rysować palcem po ziemi. Sigion zdążył tylko pomyśleć "Oby nie chodziło o topór..."


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#22 2013-02-09 20:19:01

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Helyas usłyszał zagadkę po czym zaczął się zastanawiać. Zauważył, że w"mieszkaniu" leprekauna nie było driady, ale lepiej nie polegać na innych tylko odgadnąć. Przynajmniej jak coś spieprzysz, masz świadomość, że to wyłącznie twoja wina.
W południe czerwone...- myślał- może jakaś roślina... nie, to jakaś głębsza myśl. Tak jak z tym o człowieku "Rano na czterech, w południe na dwóch, wieczorem na czterech..."*
Czarodziejka odpowiedziała. Następnie Pirat.
Cholera... potrzebuję tych kciuków. Co to za bard, któremu brakuje palców...może staw... nie, południe się nie zgadza, jeśli już to czerwieni się o zachodzie słońca. Może z tym rankiem i południem chodzi o pory roku...
Sigion odpowiedział na swoją zagadkę. Czasu coraz mniej... słodycz... pożąda go spragniony podróżnik.
- Jabłko.- powiedział krótko bard. Tak... to na pewno jabłko.

*fragment zagadki Sfinksa z Egipskich legend.

Helyas
Yevereth
Ariel
Amras
Sigion
Dralann
Dearien

Ostatnio edytowany przez c4wjajach (2013-02-09 20:22:54)

Offline

 

#23 2013-02-11 21:05:44

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Amras wsłuchał się w swoją zagadkę. Denerwowało go to, że znowu wepchnęli się w jakąś dziwną sprawę. Mieli jasny cel od driad, ale oczywiście coś musiało pójść nie tak, jak zwykle.
Zagadka...
Amras starał się co prawda analizować poszczególne wersy, ale miał niezwykłe zaburzoną koncentrację. Podejrzewał że to przez nagromadzenie dużej ilość magii w tak stosunkowo niewielkiej przestrzeni - elf źle znosił magię. Frustrację potęgował fakt, że każdy z jego towarzyszy - prócz Dralann - poradził już sobie ze swoją rymowanką.
Krople potu zaczęły szklić się na czole przedstawiciela dumnej rasy. Nie miał absolutnego pojęcia, co może być odpowiedzią na zagadkę tego parszywego pokurcza.
Amras spojrzał na swoje dłonie. Perspektywa utracenia któregokolwiek palca wydawała się co najmniej nieciekawa. Jasne było, że bardzo straci na wartości dla drużyny, jeśli nie będzie mógł dawać jej w walce tyle, co dotychczas. Myślał o dawnych latach, gdy pracował jako goniec. Niezliczoną ilość razy jego umiejętność celnego posyłania strzał ratowała mu życie. Ach, te nocne galopy traktami, gdy trzeba było dostarczyć listy...
... Noc!
- Gwiazdy! - wykrzyknął rozdygotanym głosem. - Odpowiedzią na moją zagadkę są gwiazdy!


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#24 2013-02-11 21:15:41

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Dralann, jak można by się spodziewać zdziczałym człowieku, przeraziła konieczność intelektualnego wysiłku. Zagadka na początku wydała się banalna- później popatrzyła na paskudnego gnoma i uświadomiła sobie jak bardzo się myli. Myśl jak gnom, myśl jak gnom. Skąd miała wiedzieć w co ludzie ubierają pragnienia?Miała ich gdzieś, jej własne były inne... Może to słowa, których tak nadużywają? Jednak nie każde stworzenie posługuje się mową.
-Marzenia- rzekła wreszcie, jakoż, że nic bardziej odpowiedniego nie przychodziło jej do głowy. Skąd leprekaun mógł znać takie słowo? I przecież nie każdy ma marzenia. Podludzie ich nie mają. Coś już o tym wiedziała.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#25 2013-02-13 21:12:12

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Popielate kwiaty jabłoni

-Wszyscy dali już odpowiedź. - najemnik zaczynał się niecierpliwić - Mówże teraz, czy wszyscy udzielili dobrej. Nie mam zamiaru gnuśnieć w tej norze...


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#26 2013-02-13 23:20:53

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Mały, złośliwy leprekaun zaczął się trząść, po czym wydał z siebie coś, co brzmiało jak pisk bezsilnej złości. Zaczął walić piąstkami w ściany jaskini.
-To znaczy, że dobrze?- domyślił się Sigion
-Wszyscy dobrze, wszystko dobrze- zapłakał gnom i upadł na ziemię, szlochając.
-Obiecałeś nas wypuścić-przypomniał elf.
Gnom wstał gwałtownie, a jego duże zalśniły złowróżbnie.
-Bo co?- pogroził im palcem- wciąż jesteście w mojej mocy, nic was z tego nie zwalnia...
-Oprócz umowy-przerwał mu Amras.
Mullog zaśmiał się perfidnie.
-Mullogu, powiedz, po co miałbyś nas tu więzić-powiedziała łagodnie Yevereth- nikt nie wątpi w twoją wielką moc...
-Tak, zaiste, jestem wszechpotężny!
-Doprawdy, frantowski, acz najprawdziwszy władca podziemi...
Gnom zachichotał.
-Zdradziłbyś nam może skąd czerpiesz taką moc?
Mullog rozejrzał się wokół, jakby bał się, że ktoś go podsłucha, po czym skinął na Yevereth, jakby chciał jej coś powiedzieć na ucho.
-Nie mogę przejść-powiedziała- Gdybyś tak...
-Ha! Myślicie, że dałbym się nabrać na taki niby fortel? Mullog stary, ale jeszcze nie głupi jest gnom.
I z takimi słowami zostawił ich przepełnionych trwogą i zmęczeniem. Każdy z nich tej nocy ukatrupiał leprekauna na tysiące wymyślnych sposobów. Dralann wsypywała mu właśnie gwoździe do gardła, gdy obudziło ją szturchnięcie.
Był to Dearien, który wskazywał kawałek ziemistej ściany, w którym zaczął drążyć otwór, gotowy pomieścić i najszerszego w barach Sigiona. Dralann szybko podchwyciła pomysł i razem z piratem zaczęła rękami przekopywać się przez kilogramy ziemi. Nie była specjalnie twarda i kamienista, co znaczyło, że nie mogą być zbyt głęboko. Plan choć banalny, wydawał się mieć możliwość powodzenia. Zablokowane przejście znajdywało się na tej samej ścianie jaskini i nie było z niego widać, co też czyni się zaraz obok. Stamtąd można było kopać w bok, lecz nie wiadomo jak długo musieliby to robić, zanim by wyszli, gdyż trudności niemałe stwarzałoby kopanie w górę. Druga możliwość zakładała przedostanie się wprost do 'komnaty' Mulloga. I tak też zamierzali uczynić, gdyż tam znajdował się ich cały ekwipunek i gdyż chęć zemsty na małym wrednym stworzonku zawładnęła ich umysłami.
Nie wiadomo jaka była pora dnia- ale godzinę potem jak się przebudzili w zablokowanym przejściu stanął Mullog i oświadczył, że ma dla nich strawę. Wszyscy szybko odskoczyli od ściany, w której już znajdował się otwór, który mógł mieć połowę potrzebnej długości.
Sigiona udało się nakłonić do zjedzenia garści dżdżownic, pod groźbą zniszczenia jego miecza. Dralann bez większych ceregieli zrobiła to samo, a i pirat jakoś to na sobie wymógł. Yevereth jednak patrzyła na swoją porcję z ogromnym obrzydzeniem, ino znów szantażowani straceniem pewnych części ciała wszyscy w końcu pochłonęli posiłek.
Po odejściu Mulloga wznowili kopanie i po dwóch godzinach, zauważyli, że przez grudki ziemi przebija ciepłe światło ogniska. W tym samym momencie Yevereth obwicie zwymiotowała,  Sigion chcąc uniknąć zetknięcia z rzygowinami oparł się resztki ściany, która natychmiast runęła.
-Kurwa, weź na mnie nie rzygaj- Powiedziała głośno Dralann.
Mullog skoczył ku nim rozwścieczony. Za nim z ziemi wyrosły dwa stworzenia, które sprawiały wrażenie jakby i ich tkanką była ziemia właśnie,a w tyłek Sigiona została posłana ognista strzała (34-5)


Mullog
Jak wiadomo nie jest on zwykłym leprekaunem, więc i jego cechy odbiegają troszkę od przeciętnych dla jego gatunku
Żywotność: 32
Uniki:6
Zbroja:brak
Broń:ręce,zęby, silnie zaawansowana magia
Czary:Blokada,Przywołanie żywiołaków, grot,pirokineza

Żywiołak ziemi (2)
Żywotność:34
Uniki:2
Broń:uderzenia pięścią megamocy (6)

Dla  nie orientujących sie w terenie
http://img210.imageshack.us/img210/5408/beztytuujsq.jpg





Misja:zajebać skurwysyna


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#27 2013-02-14 22:46:15

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: Popielate kwiaty jabłoni

- Ja pierdolę. - skomentował lakonicznie pirat.

POST JEST KURWA MAĆ NIEREGULAMINOWY


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#28 2013-02-16 17:00:44

manifest

Użytkownik

7534214
Skąd: underwater
Zarejestrowany: 2011-12-19
Posty: 257
.: på slutten av verden

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Na twarz Sigiona wystąpił grymas bólu. Był teraz gotowy zabić leprekauna choćby gołymi rękoma. Wzniósł okrzyk bitewny i zaczął biec jak szalony na wrogów. W ostatniej chwili czarodziejka wyczarowała przed nim barierę ochronną, która odbiła lecące ku niemu zaklęcia.  Teraz, gdy nie było już między nimi zapory Mulloga Yevereth poczuła się pewniejsza. Wciąż nie wiedziała czego może oczekiwać od tego dziwnego stworzenia,  szanse drużyny na powodzenie były bardzo małe. Musieli szybko dostać się do ich oręża.
     Ariel odrzuciła jasne włosy do tyłu i zaczęła obmyślać plan. Po chwili już biegła między stwory zwinnie unikając ataków. Mullog zaśmiał się szyderczo i posłał w nią strumień ognia. Przeskoczyła ponad nim. Jej łuk, kołczan i miecz były coraz bliżej...Jeszcze trochę!

Ostatnio edytowany przez manifest (2013-02-16 17:03:44)

Offline

 

#29 2013-02-16 21:23:44

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Gdyby nie to, że musiała ratować tyłek złodziejki, która ot tak pobiegła sobie bez osłony po broń, poszłoby sprawniej. Ariel przeskoczyła nad pierwszym posłanym w nią strumieniem magii, drugi zrobiłby z niej grzankę, gdyby czarodziejka nie odbiła go własnym. Efektem tego była dość sporych rozmiarów wyrwa w ścianie, no i oczywiście widok uśmiechniętej twarzy Ariel dzierżącej swoją broń.
- Po raz kolejny uratowałam twój tyłek, złodziejko! - wrzasnęła na nią Yevereth, po czym zajęła się przyzwanymi przez Mulloga istotami.
Żywiołaki na szczęście nie należą do zbyt inteligentnych stworzeń. Małe, zwinne iluzje w kształcie świetlistych smoków zmyliły stworzenia na krótki czas. Czas, który jednak wystarczył reszcie druzyny na dostanie się do broni. Czarodziejka po swój miecz nie szła. Mimo ze czuła się bez niego jak bez ręki, zdawała sobie sprawę, ze jej magia bardziej się przyda w tej sytuacji.
Zdolności leperkauna były dla niej zagadką, wiedziała tylko, że są zdecydowanie potężniejsze od jej własnych. Może nie na tyle, żeby zabić ich wszystkich od razu, ale wystarczające, żeby wykończyć każdego po kolei.
- Chodź tu, mała gnido! Niemagiczne istoty czarami atakujesz, co? Honoru nie masz w sobie za grosz, sukinsynu jeden.
Mullog tyko się zaśmiał i posłał w jej stronę kolejny strumień ognia. Wyczarowana przez nią tarcza odbiła czar.
Panuj nad sobą, Yevereth panuj, bo wiesz, co się dzieje, jak tracisz kontrolę!
Kolejny ogień, kolejna tarcza, grot, unik i tak w kółko. Obrona czarodziejki słabła, wiedziała, że nie wytrzyma długo tego pokazu fajerwerków. Miała tylko nadzieję, że któryś z towarzyszy zdąży odciąć tej małej gnidzie łeb, zanim ją wykończy.

Offline

 

#30 2013-02-19 19:08:14

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Amras, jak to już weszło mu w nawyk, po pierwsze ocenił sytuację. Nim dopchał się do jamy Mulloga, wewnątrz zdążyło się sporo zadziać; błyskało światło zaklęć, Yevereth chyba za punkt honoru obrała sobie usmażyć leprekauna. Ten z kolei powołał do życia żywiołaki ziemi.
W całym tym zamieszaniu odnalazła się Ariel, która wydobyła swoją broń.
- Rzuć mi mój miecz! - zakrzyknął Amras biegnąc w jej stronę, zręcznie unikając ziemistych łap stworów. Ariel chwilę się zawahała, uświadamiając sobie, że nie wie, kto jakim orężem włada. Wybrała na szczęście odpowiednie ostrze i rzuciła w stronę elfa.
Ten podniósł swój miecz i ruszył na jednego ze stworów. Amras był o wiele szybszy od przywołańca, raz za razem zadawał mu ciosy (32-5). Jednak jego przeciwnik sprawiał wrażenie niewzruszonego, nawet gdy elf odciął mu prawe ramię (27-7). To znacznie utrudniało sprawę, bo żyjącą istotę otumaniał zwykle ból. Problemem było tez to, że po każdym celnym ciosie w powietrze unosił się mały obłok pyłu i ziemi, co drażniło o czy. Właśnie po jednym takim zdarzeniu Amras stracił koncentrację i rozkaszlał się, co bezwzględnie wykorzystał żywiołak, zadając potężny cios ocalałą ręką (31-5). Elfa odrzuciło do tyłu, jego szlachetny zadek zaliczył bolesny upadek, ten jednak wiedząc że pozostawanie zbyt długo w parterze grozi niebezpieczeństwem, zerwał się na nogi i przybrał pozycję gotową do walki. Kątem oka starał się dostrzec, jak radzi sobie reszta drużyny.


Helyas
Yevereth
Ariel
Amras
Sigion
Dralann
Dearien


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 
Ikony

Nowe posty

Brak nowych postów
Tematy przyklejone
Tematy zamknięte

Rangi
Administratorzy
Moderatorzy
Zasłużeni
Użytkownicy

______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________


______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ _______________________________________ ========================================================================

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi