Ogłoszenie


#31 2013-02-21 20:17:26

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Sigion ruszył z furią na przeciwników. Widział pędzące w jego stronę zaklęcia i wiedział, że w żaden sposób nie zdazy przed nimi uskoczyć, gdy one nagle zaczęły się odbijać. Yevereth! Sigion biegł dalej, a Mullog w tym czasie rozpoczał pojedynek z czarodziejką. Najemnik widział jak był nim pochłonięty, na tyle, że przestał zwracać na niego uwagę. Postanowił odrobinę zwiększyć szanse czarodziejki więc zatoczył łuk, aby zniknąć z pola widzenia leprekauna. Kiedy zaszedł go od drugiej strony on tylko zdązył odwrócić głowę w jego stronę. Sigion uderzył go pięścią w policzek (32-3). Ten zachwiał się, a Yevereth wykorzystała szansę i rzuciła w stronę karła ognistą (29 - 7). Sigion nie pozostawał przy karle. Szybko złapał za swój topór i rzucił się pomóc Amrasowi, który właśnie zrywał się z ziemi, po ciosie żywiołaka.

Helyas
Yevereth
Ariel
Dralann
Dearien

Amras
Sigion


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#32 2013-02-23 16:28:08

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Dralann w całym zamieszaniu czuła się bezradna. Nie miała broni, ale widziała gdzie się znajduje. Co z tego, że dopadnie swój łuk, skoro w ciasnej norze nie było warunków by go użyć. Poza tym na drodze do ekwipunku stał żywiołak. Dralann szybko przemknęła obok niego. Póki wrogowie byli zajęci resztą drużyny, ona zaczęła poszukiwać czegoś czym można walczyć. W końcu wygrzebała sztylet barda. Zapiała głośno i rzuciła się ku Mullogowi, ale w tej samej chwili odwrócony do niej plecami gnom wyczarował wokół siebie ognistą aurę. Dralann zamarła i cofnęła się. Obok niej znajdowało się ognisko, a na nim kociołek wrzącej wody. Dralann chwyciła go przez koszule i zawartość wylała prosto na zajętego walką Mulloga (22-4). Gnom krzyknął, a ognisty krąg wokół niego zniknął. Natychmiast wykorzystał to Amras, który uderzył mieczem prosto w kark gnoma. Jego łeb  upadł na ziemię i on sam po chwili osunął się i na zawsze zamarł. Ale z karku Mulloga nie wypłynęła klasyczna czerwona krew. Z leprekauna polała się ciecz podobna do wody, ale gęstsza, a gnom wydawał się rozkładać w trybia natychmiastowym. Wraz ze śmiercią Mulloga zniknęła jego magia i żywiołaki ziemi stały sie zwyczajną poczciwą ziemią.
Stali chwile zziajani nad znikającymi zwłokami gnoma.
-Zwijamy się-rzucił Amras
-Hej- Zakrzyknęła Dralann- tu coś jest- wskazała na przykrytą ziemię klapę w podłodze
-Nie otwieraj- Zdenerwowała sie Yevereth, ale już było za późno.
-Chodź tu zaświeć lepiej- powiedziała do niej. Yevereth podeszła i wyczarowała małą kulę światła, którą skierowała w głąb zapadni. Dralann zajrząła do środka.
-O rzesz ty kurwa...

Wskoczyła do dziupli, w której można było sie poruszać tylko na czworaka. Nie miało to specjalnego znaczenia. Jama była wypełniona pordzewiałymi denarami, zdobioną bronią, księgami, szkatułkami.
-Nie wpuszczajcie tu tej złodziejki!- krzyknęła do pozostałych na górze.




Robimy tak:obławiamy się i spierdalamy


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#33 2013-02-23 18:37:13

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Czarodziejka wskoczyła za Dralann i rozejrzała się wokół. Ilość skarbów nagromadzonych w tym miejscu przerosła jej najśmielsze oczekiwania.
Jej wzrok przykuł srebrny miecz.
"Cóż, martwemu gnomowi i tak na nic się nie przyda, a szkoda, by się zmarnował" pomyślała biorąc go ze sobą. Niedaleko niego znalazła magiczny amulet. Bez namysłu wzięła go ze sobą. Wpakowała do kieszeni tyle denarów ile się w nich zmieściło, po czym rozpoczęła przeglądanie jednej z ksiąg. Wyrwała interesujące ją strony i wygramoliła się niezgrabnie z wyjścia. Zabrała swój oręż i oparła się o ścianę jaskini. Po raz kolejny wydała więcej magii niż powinna, przez co siłą woli powstrzymywała się od stracenia przytomności.
- Pospieszcie się, nie dam rady już długo utrzymać tego światła - powiedziała do reszty, która nadal była zajęta przetrząsaniem skarbów Mulloga.


Helyas
Ariel
Dearien
Yevereth
Dralann
Amras
Sigion

Offline

 

#34 2013-02-25 21:05:14

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Członkowie drużyny, jeden po drugim, wtoczyli się do groty, gdzie czekał już na nich mały skubaniec. Leprekaun machnął kosmatą ręką raz i drugi, a z ziemi wyrosły golemopodobne kreatury zdecydowanie nie budzące sympatii ni zaufania. Pirat nie postrzegał sytuacji jako skomplikowanej. Jedyna droga ku wolności wiodła po trupie leśnego gnoma. Uchylając się przed łapą żywiołaka, przeturlał się w róg nory. Złodziejka dopadła już oręża i rozrzucała go członkom kompanii. Dearien zdał sobie sprawę, że nie pamięta jej imienia. 'Cholera - myślał gorączkowo - jak wołają na nią inni? Jak woła na nią Dralann...'
- Kurwo! - zakrzyknął - Rzuć miecz. Pierwszy z brzegu!
Nim stanął w pozycji szermierczej, było po sprawie. Elf wycierał o leprekaunie łachy ostrze miecza, a dumna z siebie Dralann wzięła ręce pod boki.

Na próżno szukał zdobionych sekstansów, nilfgardzkich busoli, krasnoludzkiej roboty szekli, czy choćby ładnej fajki. Łupem Mulloga nie padł najwidoczniej nigdy żaden kapitan. Znalazł za to elfie pasy z lśniącej, brązowej skóry zdobione szeregiem runicznych tłoczeń, a do kompletu pochwę na miecz, bukłak i dwie sakiewki, które na miejscu wypchał denarami. Nim Sigion przepchnął go w tył potężnym ramieniem, pirat chwycił jeszcze puzderko maści do impregnacji drewna i skóry. Nieco markotny, że zdołał wziąć tylko tyle, natychmiast rozchmurzył się, gdy dopiął złote sprzączki pasów, umocował na nich przyjemnie obciążone sakiewki i przełożył miecz do nowego pokrowca. Teraz przysiadł w rogu nory, splótł ręce na piersi i spokojnym wzrokiem śledził ruchy oswobodzonej złodziejki.

Helyas
Ariel

Dearien
Yevereth
Dralann
Amras
Sigion


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#35 2013-02-26 21:46:35

manifest

Użytkownik

7534214
Skąd: underwater
Zarejestrowany: 2011-12-19
Posty: 257
.: på slutten av verden

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Walka ze stworami przebiegła szybko a drużyna nie odniosła żadnych poważniejszych szkód, ba!- nieźle się przy tym obłowili. W skarbcu znajdowały się złoto, klejnoty, broń i wiele innych majętności- każdy znalazł coś dla siebie…prócz Ariel. Mimo perfidnych podejrzeń jakimi nią oskarżali domniemana złodziejka nie była zainteresowana skarbcem leprekauna. Dla niej były to tylko kolejne przedmioty do dźwigania, niepotrzebny  balast. Cicho nucąc przechadzała się po małej izbie rozglądając się za jakimś prowiantem.  W końcu zadowoliła się butelką jakiegoś dziwnego, acz smakowicie wyglądającego trunku. Uśmiechnęła się do czujnie obserwującego ją najemnika i pociągnęła kilka łyków. Poczuła rozpływające się po całym ciele przyjemne ciepło i nagły przypływ siły. Powrócił jej dobry humor, przymknęła oczy i upierając się o ścianę zaczęła wspominać. Czas powoli upływał a oni wciąż penetrowali grotę Mulloga.
- Bardzie! Umil nam to dłużące się oczekiwanie pieśnią-poprosiła Heylasa, a ten obojętnie wzruszył ramionami i szarpnął struny lutni.

                                         Zapachniało powiewem jesieni
                                         Z wiatrem zimnym uleciał słów sens
                                         Tak być musi
                                         Niczego nie mogą już zmienić
                                         Brylanty na końcach twych rzęs

                                                               …
    Ariel dołączyła się do śpiewającego trubadura. Gdy zabrzmiał już ostatni wers jej bystre oczy dostrzegły kobiecą postać stojącą w wejściu. Rozpoznała w niej wcześniej już poznaną dziwożonę.
- Gdzie ona się do cholery podziewała?-pomyślała Ariel patrząc na nią podejrzliwie . Heylas chyba myślał o tym samym ale cierpliwie czekał aż driada się odezwie.

Offline

 

#36 2013-02-28 20:00:52

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Amras odepchnął nieco brutalnie stojącą Ariel. Skoro nie chciała sama się wzbogacić to jej sprawa, elf jednak nie miał zamiaru pozwolić, by przeszkodziła w tym jemu samemu.
Amras wskoczył do dziupli. Było tu bardzo nisko, nawet na czworakach czuł wysoki dyskomfort. Ale tylko z początku - wszystkie niedogodności poszły momentalnie w niepamięć gdy zobaczył, ileż bogactwa nagromadził leprekaun.
Bez zbędnych ceregieli elfi łucznik nie mógł nacieszyć wzroku ślicznie zdobioną bronią. Co wybrał jakiś miecz to musiał go odrzucić, znajdując następny, lepszy od poprzedniego. Nie mógł zdzierżyć że stracili konie - mogli wynieść z tego skarbca tyle, że wszyscy razem byliby bogatsi niż królowie Bremervood, Cidaris i Caingornu razem wzięci! Nie można było jednak w takiej sytuacji narzekać. Amras wziął półtoraręczny miecz z posrebrzaną rękojeścią i rubinem wprawionym w głowicę. Ponadto do pasów na ramionach przymocował dwa sztylety. Kieszenie wypchał denarami - początkowo chciał nabrać jedynie zdobionego oręża, sądząc, że w razie potrzeby może to sprzedać, po namyśle jednak stwierdził, że trudno może być pozbyć się tego. Ktoś mógłby zadawać pytania, a denary to jednak denary.
Gdy stwierdził że jest już dostatecznie obłowiony, odstąpił na bok, robiąc miejsce zniecierpliwionemu Sigionowi.



Amras
Helyas
Yevereth
Ariel
Sigion
Dralann
Dearien


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#37 2013-02-28 20:28:44

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Sigion postanowił, że pomyśli logicznie. Jako, że znał się trochę na broni, od razu odrzucił na bok większość tych ozdobnych. Był najemnikiem. Potrzebował broni do działania. Gdyby nosił tę ozdobną, pierwszej nocy w przydrożnej karczmie miałby nóż w plecach. I tyle po takiej broni. Znalazł jednak coś, co go zainteresowało. Pas, do którego przymocowane było 8 noży. Wszystkie były identyczne. Najemnik podniósł pas i wyjął jeden z noży. Był idealnie wyważony. Podrzucił go w ręku, a ten zrobił pełny obrót, a jego rękojeść ponownie wpadła mu do ręki. Sigion nie przepadał, za bronią dystansową, ale noże do rzucania były tym, co mu się przyda. Poza tym rozejrzał się po skarbcu. Oczywiście nie było tu toporów. Kto trzyma w skarbcu topory. Z resztą, nawet te ozdobne są raczej rzadkością. Najemnik myśląc logicznie poprzypinał do nowego i starego pasa kilka sakiewek i napełnił je denarami. Dodatkowo kilka większych sakiewek umieścić w wewnętrznych kieszeniach, a kilka innych, mniejszych, wypełnionych kamieniami szlachetnymi, w skrytkach, które już wcześniej zrobił w swoim ubraniu. Aby wziąć jak najwięcej, w końcu był najemnikiem, był gotów zrobić wszystko dla pieniędzy, pozakładał po dwa pierścienie na każdy palec, a na szyję założył kilka medalionów. Wychodząc spostrzegł, że na ziemi leży nóż. W zasadzie był to kord, całkiem zwyczajny, z wygodnym paskiem, który można było założyć na ramieniu lub łydce. Był całkiem dobrej jakości. Obok niego leżał drugi, identyczny. Sigion wziął oba, jeden przymocowując na ramieniu, a drugi na łydce. Tak obłowiony wyszedł ze skarbca leprekauna.
- Ciekawe ilu takich jak my musiał zajebać, żeby to wszystko zgarnąć... Jesteście pewni, że wzięliście tyle ile chcecie? Jeśli mi coś zniknie, to dzisiejszej nocy kogoś zajebię... - Sigion miał teraz sporo obciążenia, był świadom tego, że w walce będzie mu to przeszkadzać, dlatego postanowił po wyjściu z Brokilonu gdzieś to ulokować, aby móc spokojnie wykonywać swoją pracę.


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#38 2013-04-01 21:53:23

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Dralann rozejrzała się po grocie pełnej skarbów. Po przerzuceniu kilkunastu kilogramów błyszczących dupereli stwierdziła, że nie ma w niej wiele tego, co naprawdę mogłoby się jej przydać w dalszej podróży. Jej uwagę przykuł dość ciężki skórzany kołczan. Wytłoczona na nim była historia pewnego smoka, który odwiedzał nieprzyjazne miejsca w świecie ludzi. Zewsząd atakowany w końcu wzbił się w górę i leciał prosto w chmury, by tam odnaleźć dom. Dralann zaintrygowana historią smoka, wzięła kołczan ze sobą. Wzięła też pusty zdobiony dzienniczek i ciężki zapewne też cenny owalny kamień.
-Ej- kopnęła Sigiona w tyłek, wyrywając go brutalnie z transu zbieracza badziewi- zbieramy się.
Wychodząc Dralann wycelowała i rzuciła prosto w uśmiechniętą gębę Ariel.
-Nie podlizuj się mu, suko- rzuciła w stronę złodziejki.

Gdy już wszyscy wygramolili się z podziemi odnalazła ich driada- przyjaciółka Helyasa. Skrzywiła się, widząc ich usmarowanych ziemią.
-Gdziekolwiek byliście musimy iść co prędzej do Duén Canell- powiedziała, po czym odwróciła się gwałtownie. W oddali spostrzegła sylwetkę niedźwiedzia, do którego szybko strzeliła.
-Co robisz?- krzyknęła Dralann- nawet nie podszedł by do nas.
-Zaatakowałby, w tej sprawie macie się udać serca Brokilonu.
-Ale przecież on już nie żyje- Zauważył Helyas
-W sprawie wściekłych niedźwiedzi?-skrzywiła się Dralann
Driada nie patrzyła już na nich.
-Idziemy


Dalej już sami wymyślcie. Szczerze miałam na tę przygodę nie najgorszy pomysł, ale teraz musiałam zrobić coś na szybko


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#39 2013-04-08 22:48:52

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Sigionowi się to wszystko nie podobało... Lubił wiedzieć z kim będzie miał do czynienia, jednak wyglądało na to, że tutaj, w każdej chwili, z każdego zakamarka może wyskoczyc na nich zabójca w postaci, ot choćby zająca szaraka.
- Kurwa! - na tą myśl nie mógł sie powstrzymać od tego krótkiego, wszystko wyjaśniającego komentarza. Zazwyczaj nie bał się zwierząt, jednak szanował je. W końcu to one uosabiały różne cechy ludzkie. Niedźwiedź na przykład siłę, a wilk pracę w grupie i rodzinę. Jednak byli w Brokilonie*. Tu nie wiedział nawet jakich zwierząt może się spodziewać, gdyż driady dosięgały strzałą każdego, kto zrobił krok za dużo w stronę tego lasu...
Tak więc idąc przez brokilon, ku trwodze driady, natknęli się na kilka, o dziwo!, samotnych wilków, które musieli zabić, gdyż te od razu rzucały się na nich jak szalone, niedźwiedzi było mniej, leż także się zdarzały. Były też inne mniej lub bardziej drapieżne zwierzaki. To zaczynało robić się męczące. W Brokilonie nie było dróg, a jedyne ścieżki, to te wydeptane przez zwierzęta. Dodając do tego fakt, że nigdy nie byli w lesie ciężko było ustalić ile jeszcze drogi zostało do przejścia. Szli chyba cały dzień. Co prawda nie było widać nieba, jednak robiło się coraz ciemniej. Nic dziwnego, że zmęczona kompania straciła na czujności, a on zaszedł ich niespodziewanie. Nagle z któregoś drzewa w stronę Dralann spłynął jakiś ciemny kształt. Uratował ją tylko refleks elfa, który szybko ją przewrócił. W powietrzu przed nimi unosiła się wiwerna**, miała czerwone oczy i wyglądała na cholernie głodną.
- Kurwa! - powtórzył najemnik, po czym wyjął miecz.

Cechy
Ko: 3    Po: 3/1*    Si: 4     Zm: 3    Zr: 2     Zw: 4
In: 1     Og: 0    Wo: 1
* Latanie/marsz.
Żywotność: 56
Uniki: 1
Zbroja: Łuska, poza podbrzuszem.
Broń: Przednie łapy(12), kły (8) i kolczasty ogon (14).

*To brzmi jak "Byli w Rosji. Tu nic nie jest takie jak powinno być" xD
** Mimo, że występują w górach, doszedłem do wiosku, że i w Brokilonie powinniśmy móc je spotkać. W grze takowe chodziły w zagajnikach druidów. Zastanawiałem się, czy nie dać dwóch, ale zauważyłem, że jedna ma wystarczająco duże obrażenia i nawet sporo życia.

Ostatnio edytowany przez Szifer (2013-04-08 22:50:33)


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#40 2013-04-16 20:31:30

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Kolczasty ogon wiwerny uderzył czarodziejkę po plecach, pozostawiając długą, choć dość płytką ranę (28-7).  Yevereth zaklęła, czując ciepłą krew spływającą po jej ciele. Atakowanie mieczem nie miało sensu, prędzej zakończy swój żywot jako krwawa papka w środku Brokilonu. Kiedy wiwerna odwróciła się w jej stronę, uderzyła grotem w nieosłonięte łuską podbrzusze stworzenia (56-5).

Offline

 

#41 2013-04-25 18:53:23

manifest

Użytkownik

7534214
Skąd: underwater
Zarejestrowany: 2011-12-19
Posty: 257
.: på slutten av verden

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Im głębiej zagłębiali się w las tym czuli się gorzej. Jakby zgniłe serce Brokilionu zatruwało cały obszar. Ciepłe powietrze drgało od niepokojących szeptów i szelestów przemykających przez zarośla zwierząt. Ariel cały czas myślała nad zagadkową driadą i powodem dla którego tu przybyli. Cóż takiego mogło się stać skoro nawet dziwożony nie potrafiły same sobie z tym poradzić? Skoro poprosiły ludzi o pomoc sprawa musiała nabrać poważnego obrotu. Przyjaciółka Helyasa prowadziła ich ledwo widoczną dróżką. O ile można to tak nazwać. Bezpiecznie stąpali po plątaninie korzeni, uważając by nie stanąć na ziemi, która wyglądała niepozornie acz driada ostrzegła ich że jest grząska i nie zamierza wyciągać z niej nieostrożnych. Nikt z drużyny na szczęście nie miał humoru na takie przygody. Nawet Sigion był markotny i tylko od czasu do czasu dźgał mieczem grunt, który wtedy zapadał się i tworzył się dół.


Ponurą wędrówkę przerwało nagłe pojawienie się wiwerny, która skutecznie rozruszała podróżnych. Po nieudanej próbie rozszarpania Dralann i Yevereth skuliła się i sycząc dziko przygotowywała się do skoku na elfa. Nie czekając na jego reakcję Ariel wyjęła łuk, napięła strzałę i wycelowała w zranione już podbrzusze stwora(51-5). Ciszę lasu przerwał głośny skowyt pełen bólu i wściekłości. Wiwerna pobiegła niezgrabnie na dziewczynę i wyskoczyła nad nią wyciągając szpony, niemal dosiągając jej twarzy. Złodziejka czekała spokojnie aż jej łeb znajdzie się na dobrej wysokości i uderzyła mieczem w tętnicę(46-5). Zbryzgana krwią wycofała się pod drzewo, po czym wspięła na nie dobierając wygodną pozycję do strzału. Pirat, Sigion i Amras otoczyli wiwernę. Zdekoncentrowany stwór rzucił się na najbliższą ‘ofiarę’  czyli pirata, który natychmiastowo wymierzył cios osłabionemu przeciwnikowi. Czarodziejka skierowała ku niemu ognistą kulę. Oślepiona na chwilę wiwerna przecięła szponami pancerz nieostrożnego pirata i pociągnęła ze sobą na ziemię. Driada w ostatniej chwili uratowała go przed trzęsawiskiem i zajęła się krwawiącą Yevereth, która tak bardzo skupiła się na zapewnianiu iż nic jej że nie zwróciła uwagi na pergaminy elfa, które całe już przesiąknęły krwią.

Ariel i Amras jednocześnie szyli strzałami(41-(2*4)), Sigion rzucił się unosząc wysoko miecz i szybko ciął ciało bydlaka próbując trafić w miejsce niepokryte łuskami. Co było o tyle trudne, że cały czas zmieniał pozycję i walił ogonem o ziemię. Najemnik zwinnie nad nim przeskakiwał, jednocześnie ustawiając wiwernę na dobry cel na łuczników.  Gadzina nie miała szans z taką ilością przeciwników. Zaryczała głośno wzywając pobratyńców.
- Co do cholery…-szepnęła Ariel widząc ruch między drzewami- Jest ich więcej! Otaczają nas! Elfie, dwie są za tobą.


Sytuacja drużyna raptownie nabrała tragicznego obrotu.

* Po co jedną wiwernę skoro można całą zgraję?XD Sorka Szifer!



* 1 zraniona +3 nowe



Zraniona(życie) -33

Ostatnio edytowany przez manifest (2013-04-29 16:30:52)

Offline

 

#42 2013-04-29 16:17:04

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Sigion pierwszy raz żałował, że nie ma tarczy. Ta wiwerna nie, szczególnie po kilku ciosach nie była na tyle silna, żeby zmiażdżyć mu rękę ogonem, a tarcza byłaby dobrą ochroną przed kolcami. "Trudno" pomyślał, po czym dalej uskakiwał przed ogonem. Zdał sobie sprawę, że nie ma sensu zamachiwać się mieczem na wiwernę, gdyż jest małe prawdopodobieństwo trafienia w podbrzusze. W pewnym momencie, kiedy ogon zaczął mknąć w jeko kierunku, on zamiast odskoczyć w bok skoczył do przodu, ponad jej ogonem. Zmniejszył dystans, dzięki czemu mógł dźgnąć potwora. Dźgnął ją dwa razy (33-8)(25-4), po czym uskoczył na ukos w tył, unikając łap. Wiedział, że jeden cios trafił w nieosłonięty zad potwora, a potem, kiedy osłonił go ogonem, ostrze trafiło między łuski, wbijając się jednak płycej. Zadowolony z siebie krzyknął do towarzyszy:
-Widzieliście! Dźgnąłem go w duuuuuuu....... - W tym momencie przeleciał nad nim drugi stwór. Dopiero teraz najemnik zauważył, że jego przyjaciele szykują się do obrony przed dwoma potworami, które dopiero co wyszły z lasu. Ta, która przeleciała nad nim widocznie miała zamiar bronić rannej.
-Niedoczekanie twoje! - Sigion skoczył z mieczem goniąc lecącą jeszcze wiwernę i przeciął jedno z jej błoniastych skrzydeł (56-6). Ta zawirowała w powietrzu i uderzyła grzbietem o pobliskie drzewo (50-1). Sigion nie zwracając uwagi na nią, podbiegł do rannej wiwerny. Kopnął ją, przewracając na plecy, przy czym został zraniony pazurami po plecach (34-5). Nie zwracając uwagi na ból wbił miecz w podbrzusze bestii i ciął do góry (krytyk, 21-21). Gorąca posoka poplamiła jego twarz i ubranie, nie zdążył na czas odskoczyć, więc dostał jeszcze wierzgającymi łapami (29-3). W tym samym czasie druga wiwerna wstała z pod drzewa i próbowała otrząsnąć się po uderzeniu. Machała skrzydłami, jakby znowu próbowała się wzbić. Najemnik chciał ją zaatakować, ale zachwiał się i musiał podeprzeć o pobliskie drzewo. Przez chwilę widział podwójnie, jednak po chwili odzyskał ostrość widzenia. Driada podbiegła, aby mu pomóc...


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#43 2013-04-30 16:36:27

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: Popielate kwiaty jabłoni

Driada ani myślała się od niej odczepić, toteż czarodziejka pozwoliła jej zająć się ranami. Obserwowała poczynania drużyny, która zdołała zabić jedną z wiwern.
- Idź pomóc Sigionowi - powiedziała wstając.
- Ale...
- Idź. Pomóc. Sigionowi. - powtórzyła robiąc przerwy po każdym słowie. - Ja sobie to pożyczę.
Trzymając w rękach łuk driady podeszła trochę bliżej, nakładając strzałę na cięciwę. Pierwsza strzała chybiła, druga odbiła się od grzbietu stworzenia.
Trzecia strzała celowała idealnie w podbrzusze, kiedy wiwerna zniżyła łeb. Strzała trafiła ją w oko (49-6), Dralann i Amras dobili stworzenie (martwa*).
Drużyna rozejrzała się wokół, lecz oprócz dwóch martwych wiwern nie widzieli żadnych innych stworzeń. Tylko czarodziejka i Sigion byli ranni.
- Doprowadź go do stanu używalności i zabierajmy się stąd - powiedziała Yevereth oddając driadzie łuk i kołczan. - Daleko jeszcze?


*w innym wypadku będziemy się z nią bić przez kolejne 20 postów :>.

Ostatnio edytowany przez Arvaamaton (2013-04-30 17:18:45)

Offline

 

#44 2014-02-04 04:38:02

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Popielate kwiaty jabłoni

- Nie, nie daleko.  - Driada spojrzała po całej drużynie - Nadal nic nie zauważyliście??
- Rzeczywiście, zwierzeta zachowują się strasznie dziwnie... Do tego te wiwierny. Miałem okazję spotykać już te stworzenia, ale nigdy nie były tak agresywne! Ta agresja dodawała im sił, przez co...
- Nie o tym mówię! - Driada nadęła śmiesznie policzki, jakby próbując zadrwić z podróżników. Nagle jej kształt zaczął falować, zmieniać kolory. Przez swój zielony kamuflaż zaczęła robić się niebieska, później ciemniejsza, fioletowa. Kształt zmieniał się razem z nią. Po chwili była o wiele niższa i... Miała brodę!
- Mwahahahahahha - Leprekaun, dokładnie ten sam, które zarżnęli w jego jaskini naśmiewał się z nich - Haushaushaushaus. Niczego nie zauważyli!!! Hahahahaha. - Sigion nie miał zamiaru grać w niczyje gierki, a już na pewno nie Leprekauna, które razem z towarzyszami zdążył zabił. Ostatecznie, kto umarł ten nie żyje... Już miał się zamachnąć mieczem na karła, kiedy ten zniknął pojawił się za nim i delikatnie popchnął. Najemnik, po tym jak stwór wykorzystał jego impet, potknął się, upadł twarzą w błoto... Którego tu przed chwilą nie było.
-Hahahhha, nawet nie próbuj! Hehehe, chcecie wiedzieć o co chodzi, czy nie? - najemnik podniósł się, chciał ruszyć ponownie, ale Amras złapał go za ramię i pokręcił głową.
- Mów. Dla odmiany od walki chętnie posłuchamy. - Sigion strącił jego dłoń z ramienia, ale schował miecz i posłusznie usiadł. To samo zrobiła też reszta drużyny. Kiedy już wszyscy usiedli elf kontynuował. - No więc, co Cię tak rozbawiło i czego się nie domysliliśmy?
- Wy mnie rozśmieszyliście, hhahahaha. Czym?? Hehe, od początku nie domyśliliście się, hahaha, że to wszystko to tylko... phi! Iluzja! - Wszyscy byli zdziwieni, jednak nikt tak mocno jak Yevereth.
- Jak to iluzja?! Wyczułabym, gdyby ktoś używał na mnie lub pozostałych iluzji! - Leprekaun nadal zanosił się od śmiechu.
- Wiem o tym! Więc Cię uśpiłem!!! Hahahaaa! Tak jak wszystkich was! - leprekaun tarzał się ze śmiechu po ziemi.
- Iluzja... Sen... Użyłes iluzji we śnie? - to chyba odrobinę przerastało wiedzę czarodziejki.
- O! Wielka pani wreszcie to ogarnęła! Hahahaha!!! - Sigion spojrzał na niego spod byka.
- Więc wszystkie rzeczy, które zabraliśmy z rzekomo Twojej jaskini, były jedynie snem?! - mówił podnosząc powoli głos, kończąc prawie na krzyku.
- Heh - Leprekaun już powoli sie uspokajał - I tak i nie. - najemnik był odrobinę zmieszany - Te przedmioty znaleźliście we śnie, ale jestem gotów je wam podarować za to, że mnie tak rozbawiliście. Mam je w swoim posiadaniu. - Cała ekipa uśmiechała się, jak głupi do sera. Każdemu się to podobało. Najemnik zastanawiał się nad jedną rzeczą.
- Skoro to tylko sen, to możemy tu robić co chcemy? - leprekaun podniósł palec i zaczął mówić.
- W zasadzie tak jednak... - nie zdążył dokończyć, bo najemnik już wyciągnął miecz i odrąbał nim ramię Helyasa. Ten zaczął krzyczeć w niebogłosy.
- Co TY do kurwy jebanej robisz świniojebco! Kurwa mać! Masz pojęcie jak to boli! Osz w mordę Twoją jebaną, utną Ci za to kutasa Ty parszywy ścierwojadzie! - Najemnik tylko się uśmiechnął.
- Nie pierdol, to tylko zły sen. Zaraz się obudzisz i będziesz jak nowy! - Helyas zdążył zasłonić się ręką, przez co oprócz głowy na ziemię poleciały też jego odcięte palce drugiej ręki. Cała drużyna patrzyła na niego z oburzeniem i strachem.
- No co? Wy nie mieliście na to ochoty?? Chciałem mu wpierdolić już dawno, ale skoro to sen, to pomyślałem, że raz sprawię sobię tę przyjemność. - Leprekaun wydawał się załamany...
- Panie najemniku... Jest pewien szkopuł... - niedużej postawy człowieczek wykręcał sobie palce... - To jest sen, ale realny. Tak, jak wynosicie z niego przedmioty ode mnie, tak też wynosicie doświadczenie z walki, ból mięśni, rany... Z resztą, sam zobacz. - Leprekaun zniknał, po czym otoczenie zaczęło się rozmazywać, aż całkiem ściemniało. Najemnik otworzył oczy. Był pod Brokilonem. A przed nim stał karzeł. Rozejrzał się dookoła. Część spała tak jak i on, oparty o pień drzewa, jednak większość leżała na ziemi i w tej chwili przecierała oczy zaciśniętymi pięściami. Obudzili się, jednak widział ich rany po walce z wiwiernami. Helyas siedział pod drzewem. To była dosyć majestatyczna poza, wyprostowany, jedna noga płasko na ziemi, drugi zgięta, przytrzymywana przez rękę... I tyle z majestatyczności, gdyż na wysokości krocz, leżała jego głowa, barwiąc spodnie krwią. Wyglądało to trochę, jakby miał problemy z penisem i zsikał się krwią. Przez zgiętą nogą leżały palce od ręki, która go podtrzymywała, a obok niego, leżała ręka, która się delikatnie odturlała od ciała. Krew już nie tryskała, z reszta, nie było widac, żeby w ogóle tryskała.
- Kurwa, Sigionie! - To był elf - Coś Ty do cholery jasnej narobił! - najemnik tylko spojrzał na pas, przy którym widniało nowe uzbrojenie.
- Śniłem... można powiedzieć, że na jawie. - wzruszył ramionami, po czym wstał. - Chyba trzeba go pochować, co? - Reszta drużyny nie mogła uwierzyć, że ten mówi takim spokojnym tonem. Był najemnikiem. Przywykł do śmierci. Niektóre zlecenia wymagały od niego bliższego podejścia do ofiary. Jednak pierwszy raz zabił kompana. To prawie coś w nim ruszyło. Prawie. - Przygotujcie coś do jedzenia. Ja się tym zajmę. - Ostatnie spojrzenie na leprekauna. On wzruszył ramionami i zrobił minę w stylu "a chciałem Ci o tym powiedzieć, teraz to nie moja sprawa", po czym zniknął. Sigion wstał, palce Helyasa włożył do jego kieszeni, ciało zarzucił na ramię, a głowę złapał za włosy. Towarzysze przyglądali mu się, puki nie zniknął w drzewach. Ten z kolei poszedł miedzy nie, wiedząc, że na pewno będą tam jakieś driady. Dostrzegł jedną, ledwo co, a czuł na sobie spojrzenia przynajmniej ośmiu. - Był artystą. Czy może spocząć tu, w Brokilonie, gdzie driady kochają sztukę? - Wyszły ku niemu trzy, miały opuszczone łuki, jednak nadal był gotowy odskoczyć w razie szmeru puszczanej cięciwy.
- Kochamy sztukę, bo jest ona części natury. Jednak, jeśli chcesz go tu pochować, nie możesz użyć niczego co ludzkie, aby sobie pomóc. - Sigion mruknął tylko w odpowiedzi.
- Niczego nie macie zamiaru mi ułatwiać. - Po czym zaczął rękami kopać płytki dół, gdzie póxniej z kolei złożył ciało barda, Złożył tam cała jego wyposażenie (nie przepadał za walką bronią jednosieczną, a inni i tak obłowili sie po przygodzie we śnie). Dół zakopał, żeby był na równi z teren, po czym przykrył go kamieniami, tworząc mały kurhan. NA jego wierzchu położył lutnię. Trzy draidy cały czas go obserwowały. - Zajmijcie się nim. - Trzy kobiety kiwnęły głowami, po czym rozpłynęły się w lesie. Sigion wrócił do reszty, nastawał już wieczór. Spędził połowę dnia na tym, aby godnie pochować tego, którego sam zabił. Podchodząc do obozu widział spojrzenia rzucane mu ukradkiem przez resztę. Pirat plunął mu pod stopy.
- Tylko Ty mogłeś wpaść na taki pojebany pomysł! - Sigion nie przejął się tym specjalnie.
- Wiesz co nam przyniosła śmierć Helyasa? - pirat patrzył na niego krzywo, natomiast zaciekawiła się reszta drużyny. - Możemy jechać dalej, wiedząc, że świat nie przewrócił się do góry nogami. Zwierzęta nie szaleją. Jeśli dobrze pamiętam Helyas przywiódł nas do Brokilonu. I on zapłacił za to cenę. Z rana ruszajmy dalej. - Wydawało się, że jedynie Amras w jakiś sposób współczuł najemnikowi, jednak nic nie powiedział. Drużyna uszczupliła się o jedną osobę, co nei znaczy, że ponownie nie może się powiększyć. Ostatecznie, to i tak już była dziwna kompania.


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 
Ikony

Nowe posty

Brak nowych postów
Tematy przyklejone
Tematy zamknięte

Rangi
Administratorzy
Moderatorzy
Zasłużeni
Użytkownicy

______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________


______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ _______________________________________ ========================================================================

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi