Ogłoszenie


#46 2012-05-28 18:47:13

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: Historia Sigiona

Ja miałem skomentować dzień po tym jak dodałeś. Ale pomyślałem, że mam czas bo Ciebie nie ma... A tu niespodzianka, już jesteś xD


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#47 2012-05-28 21:12:13

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Historia Sigiona

Nie pieprz tylko komentuj


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#48 2012-06-03 18:32:40

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: Historia Sigiona

Hm, może od tego zacznę, że nie wiem za bardzo jak ocenić. Nie chciałbym podciąć skrzydeł, oczywiście Dlatego zaznaczam na wstępie że chcę ocenić to tak, jakbyś miał zgłosić się z tym niebawem do wydawcy, a nie jako pisanie dla przyjemności. Bo w drugim przypadku nie byłoby co komentować, trzeba by tylko komplementować

Zacznę może od tego, że treści jest dużo - za dużo. Na razie przypomina to taką powieść, jakie umieszcza się np. na blogach (lub na forach internetowych ), gdzie autor skupia się na wielu szczegółach, gdzie pokazuje niemal dzień po dniu życie bohatera (pierwsze skojarzenie - serial wieloodcinkowy, zamiast filmu). W książce drukowanej by to nie przeszło, bo pewnie miałyby one wtedy po 700 stron przynajmniej. S. King <chyba> napisał kiedyś, że po napisaniu książki trzeba ją przeczytać jeszcze raz i usunąć wszystkie zbędne sceny i słowa, tak, by ostateczne dzieło składało się tylko z najważniejszego. Tutaj znalazłoby się z pewnością coś, co nie będzie miało wpływu na losy bohatera

Drugi zarzut ima się bohaterów. Zauważyłem, że chyba każdy przynajmniej raz się "roześmiał". Przykłady?

Gretos uśmiechnął się jeszcze szerzej

Gretos już chyba nie mógł się szerzej uśmiechnąć.

Sigion uśmiechnął się.

Hwatt zaśmiał się głośno, już chciał coś powiedzieć[...] Górnik tylko się uśmiechnął

...i wiele więcej. Ja osobiście nie mam nic przeciwko, cieszę się, że tym ludziom tak się powodzi. Ale to dopiero początek dzieła a czytelnik dostaje jasny sygnał, że to jest sielankowy świat. Co złego może się w nim w takim razie zdarzyć, co mogłoby mnie zaciekawić? Dla mnie to in minus, bo postaci stają się do siebie bardzo podobne, nudne. Gretos miał szansę zabłysnąć czymś, ale okazało się, że jest również poczciwym staruszkiem, a nie groźnym kowalem.

No i sam Sigion. Wiem, że to dopiero początek i że jeszcze go nie poznaliśmy, ale dla mnie on jest zbyt schematyczny i przewidywalny, szablonowy. To chyba Sarumo miała na myśli - że on nie może niczym zaskoczyć, że jest do bólu poprawny. Tak jakbyś chciał stworzyć idealnego bohatera, nieskazitelnego. Przydałoby mu się czymś dowalić, jakąś tragedią życiową, sam nie wiem. Pokazać, że ma charakter, że jest wyraźny a nie tylko honorowy i pracowity.

To chyba są najważniejsze rzeczy, na które chciałem zwrócić Twoją uwagę Potencjał w tym co tworzysz jest, trzeba to tylko oszlifować


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#49 2012-06-08 23:06:49

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Historia Sigiona

Zaraz wstawię rozdział 7 Sam zauważyłem, że Sigion jest nad wyraz dobry, dlatego wmyśliłem dalszy scenariusz jego życia. Mam zamiar tak mu skopać dupsko, że [SPOILER: Tu zawarte będzie to co chcę dać mniej więcej na koniec książki, ale nie koniecznie ] kiedy z nim skończę po tym wszystkim co przeżył uda się na wygnanie. Jednak nie powiem co takiego dla niego szykuję. W każdym razie chcę, żeby dostawał na każdym kroku, albo prawie każdym. Lastvill jest właśnie takim miejscem, o któym marzy każdy człowiek. Taka kraina mlekiem i miodem płynąca. Muszę się zastanowić jak dalej rozpracować tę książkę, ale już powoli te osoby które chcę sprowadzam na złą drogę, a te które mają przez to dostawać się jeszcze tego nie spodziewają


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#50 2012-06-08 23:07:50

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Historia Sigiona

7. Bójka

    Sigion przez kolejne dwa dni zarobił pieniądze na swój nowy strój. Ba! Nawet z poważną nadwyżką. Pieniądze na strój przekazał krawcowej, która tylko uśmiechnęła się do niego i rzyczyła powodzenia na balu. Odliczył częśćpieniędzy Egonowi, który również zarobił więcej niż potrzebował. Odliczył tyle ile miał przed balem i zachował dla siebie. Resztę oddał Gretosowi.
- Myślę, że tobie bardziej się przydadzą, mistrzu. W końcu masz mnie na utrzymaniu, a ja chociaż tak mogę ci się za to odwdzięczyć...
- Odwalasz tu kawał dobrej roboty Sigionie! To jest twoja zapłata dla mnie! – kowal uśmiechnął się do niego – Ale rozumiem czemu to robisz i dziękuję ci za to.
    Chłopak, po tym co wcześniej powiedział mu mistrz trochę bał się posiadać większą ilość pieniędzy. Obiecał sobie, że nie będzie porządał złota tak, jak to robią niektórzy ludzie. Zrobił jednak jeden mały przekręt. Dzień przed balem nie robił już nowych ozdób. Sprzedawał te, które mu zostały. Jedną z nich zostawił, gdyż miał pewien pomysł. Była to brosza o kształcie koła. W tym kole przeplatały się symetryczne linie, zrobione ze srebra i złota. To była jedna z najpiękniejszych jakie zrobił. Kiedy się w nią wpatrywał wydawało mu się, że ta brosza do niego przemawia, a linie wirują i wchodzą do jego głowy, aby wyłapać wszystkie odczucia. Postanowił podarować tą broszę Ann. Tak więc kiedy przyszedł na kolejny trening walki bronią w kieszeni spodni przechowywał to cacko. Ann czekała już oparta o drewniane ogrodzenie. Kamar stał obok niej i wydawało się, że ją instruował.
- Witaj, mistrzu. Cześć Ann. – Sigion uśmiechnął się do najlepszej, i jak na razie jedynej, przyjaciółki. Postanowił, że później da jej ozdobę. – Co słychać? – Ann spojrzała na niego swoimi pięknymi oczyma, przez co Sigion trochę się speszył.
- Wszystko dobrze kochasiu. – Ann zamrugała filuternie rzęsami przez co Sigion spąsowiał. Do akcji dołączył Kamar.
- Ann, uspokój się. Nie widzisz, że jeszcze trochę i zaraz wybuchnie. – Mistrz zaczał się głośno śmiać i poszedł po miecze dla swoich uczniów. Zarówno Sigion jak i Ann zostawiali tu swoje miecze treningowe. Ann uśmiechnęła się delikatnie.
- Dzisiaj ze mną nie wygrasz. W końcu nie takich już pokonywałam. – Sigion odwzajemnił uśmiech.
- Zobaczymy, Ann. Będę miał coś dla ciebie w zanadrzu. – dziewczyna nie miała pojęcia jak bardzo to było dwuznaczne. Mistrz podszedł do nich i wręczył im po mieczu. Miecz Sigiona był o wiele cięższy niż Ann, jednak kiedy ćwiczyli na balach on dorównywał jej tempu w atakowaniu. Kiedy skończyli Kamar wręczył im po drewnianym mieczu.
- Pamiętajcie o bezpieczeństwie!
- Tak, mistr...
- Oj tato! Zawsze to potwarzasz.... – Kamar usmiechnał się chytrze.
- Bo zawsze powinniście o tym pamiętać. To naprawdę ważne, aby nikomu z was nic się nie stało...
- Sigion się nei obrazi, jak go troche poobijam, prawda? – Sigion ponownie spurpurowiał.
- Koniec gadania! Wchodźcie za zagrodę i zaczynajcie trening!
    Oboje stanęli w dwóch końcach zagrody i z uniesionymi mieczami zaczęli się okrążać. Ann zaczęła kręcić sztychem swojego miecza, co odrobinę wyprowadzało chłopaka z równowagi, jednak szybko przestał patrzeć w ten jeden punkt. Oczyścił umysł, tak jak nauczył go Halian – o dziwo przydawało się to także w walce – i zaczał patrzeć na całą postać dziewczyny. Zrobiła błąd. Najpierw ruszyła noga, potem ręką, przez co jej impet był mniejszy a ruch do przewidzenia. Sigion mógł to sparować mieczem, ale zobaczył swoją szansę. Zamiast tego uchylił się, unikając uderzenia z góry i dotknął mieczem jej brzucha.
- Ruszyłaś nogą. – tym razem Ann spurpurowiała.
- Więcej ci się to nie uda.
    Ponownie zaczęli się okrążać. Jak zwykle chłopak czekał na jej ruch. Doszedł do wniosku, że gdyby on atakował pojedynki kończyłyby się zbyt szybko, gdyż był silniejszy od Ann a technikę mieli opanowaną w podobnym stopniu. To przechylało szalę. Ann zaczęła skomplikowaną serię ciosów atakując na flankę uderzeniami od boku i sztychami. Sigion, aby ponownie nie ośmieszyć Ann parował wszystko mieczem. Kiedy Ann ponownie zamachnęła się od boku chłopak postanowił wykorzystać technikę, której nauczył się od innego mistrza, a której Ann pewnie nie znała. Kiedy ona atakowała szerokim cięciem on uchylił się i uderzył jej miecz od tyłu, co w połączeniu z jej impetem prawie ją przewróciło. Prawie, gdyż Sigion złapał ją za dłoń trzymającą broń i obrócił tak, iż poleciała w drugą stronę – już bez miecza. Nie zdążyła wstać a już oba miecze miała przytknięte do gardła.
- Gdzie sie tego nauczyłeś?! To nie jest szkoła taty! – miała pretensjonalną nutą w głosie.
- Przeciez nie wszyscy ćwiczyli u twojego taty. Dlatego staram się tez poznać style innych mistrzów. Jak mam wolny czas to chodzę na dodatkowe treningi. – dziewczyna była zaskoczona
- Więc wiem już czemu ci tak dobrze idzie. Jednak to nei znaczy, że zawsze będziesz wygrywał. – Sigion podał jej miecz i zaczęli kolejną walkę. Ann radziła sobie dobrze, jednak przestała był dobrą partnerką do treningu dla Sigiona. W tym pojedynku kilka razy udało jej się go pokonać, jednak było to powodowane albo chwilmwą nieuwagą Sigiona, albo celowo dawał się jej pokonać. Te kilka zwycięstw przypadało na kilkanaście jego. Kamar szybko to zauważył.
- Sigionie, następnym razem zaczniesz już ćwiczyć ze mną. Ann, będziemy walczyć na zmianę. Kiedy ty będziesz ćwiczyć na balach, Sigion będzie walczył ze mną. Z kolei kiedy Sigion będzie na balach, ty będziesz moją przeciwniczką.
- Tak jest, mistrzu!
- A teaz idźcie do swoich mistrzów. – Kamar wziął ich bronie i poszedł je odnieść.
- Ann, mogę cię odprowadzić? – Sigion powiedział to dosyć śmiało, jednak wiedział, że niedługo ta śmiałośc ponownie z niego uleci. Ann spojrzała na niego filuternie.
- Pewnie, chłopczyku. – Sigionowi udało się nie spurpurowieć. Ledwo. Kiedy szli ścieżką chłopak wyciągnał broszę z kieszeni.
- To dla ciebie Ann... – Sigion podał jej broszę, a ona szeroko otworzyła oczy i wpatrywała się w nią przez chwilę, po czym spojrzała na Sigiona.
- Jest śliczna! Sam ją zrobiłeś?! – chłopak spurpurowiał, ale i był z siebie dumny.
- Tak. Ostatnio się tym trochę zajmowałem, bo potrzebowałem pieniędzy na strój na bal...
- Też idziesz na bal?! To wspaniale! – Sigion był zszokowany. Takiego obrotu spraw się nie spodziewał.
- Cieszę się, że się spotkamy! W każdym razie ta brosza najbardziej mi się podobała z tego co zrobiłem, więc postanowiłem dać ją tobie...
- Wiesz, że nadal noszę ten naszyjnik od ciebie? – na dowód wyjeła go zza koszuli – Strasznie podobają mi się prezenty od ciebie, ale nie możesz mnie nimi zarzucać! – Sigion jęknął.
- Ale dlaczego? Przecież mówiłaś, że ci się podobają...
- Tak! Nawet bardzo, ale... Jakby to powiedzieć... W życiu nie mozna mieć wszystkiego. Nawet nie mam jak ci się odwdzięczyć... – Sigion zaczął zybko sie wtrącił.
- Wystarczy, że to przyjmiesz. Nic mi nie sprawi większej przyjemności...
- A cóż my tu mamy?! – Zarowno Sigion jak i Ann obejrzeli się w stronę nosowego głosu. Chudy, jednak umięśniony pryszczaty chłopak o bląd włosach i głupim wyrazie twarzy w towarzystwie dwóch podobnych jemu chłopaków wyciągnął rękę i wskazał broszę. – Daj mi to dziewczynko i chodź z nami. Troszkę się zabawimy. – Wszyscy trzej ryknęli smiechem.
Nie jesteś stąd, prawda? – Sigion rozpoznał, że nie są rodzimymi mieszkańcami Lastvill.
- A co ci do tego dzieciaku! Wracaj pod kieckę mamusi! – Tamci trzej rzeczywiście byli o głowe od niego wyżsi. Ponownie ryknęli śmiechem.
- Nie mam zamiaru z wami nigdzie iść, pajace! – Ann była oburzona. – Kim wy w ogóle jesteście?!
- My?! Rzeczywiście nie jesteśmy stąd, jednak jesteśmy już w połowie treningu i postanowiliśmy się trochę odprężyć. Taak... Trzy lata to dużo, więc nasze odprężenie potrwa chwilę.
- Nie, dopóki ja tu jestem! – Sigion krzyknął, jednak oni zareagowali śmiechem.
- A cóż to? Mały bohater? – kolejna salwa śmiechu – Dajcie mi trzy minuty, a rozprawię się z tym śmieciem! – Jego przyjaciele wciąż się śmiali, ale Sigion nie bał się. Gretos opowiadał mu o takich jak ci. Byli odważni, dopóki ktoś nie dął im lania. Typowe zbiry. Należało nauczyć ich szacunku. Obaj podeszli do siebie.
- Zanim ci wleję, wiedz, że nazywam się Max. Nie powiem ci, kto jest moim ojcem, bo jest to nic nie znaczący parobek w waszej zapchlonej wiosce. To ja zacznę dynastię i każdy będzie wiedział kim był Max! – jego  koledzy zaczęli krzyczeć coś w stylu „Tak! Dołóż mu! Pokaż kto tu rządzi”. Max zaatakował prawym sierpowym. Sigion zablokował go lewym przegubem i prawą ręką złapał za pięść, która już wymierzała lewy prosty. Zaczął ją ściskać, a jego przeciwnik próbwał wyrwać swoją rękę. Sigion puścił, kiedy on się szarpnął, przez co poleciał na ziemię.
- Zgrywasz twardego? Ha! Zobaczymy, kto jest twardy! – wyciągnął nóż, jak zobaczył Sigion nie najlepszej jakości, i zawołał do kolegów – Pokażemy mu kto tu powinien być panem! Na niego! – dwóch pozostałych drabów też wyciągnęło noże i zaczęli otaczać chłopaka. Ten przyzwyczajony do Ann czekał aż któryś z nich pierwszy wykona ruch. Za jego plecami jeden z przeciwników zamachnął się nożem, jednak Sigion odskoczył do przodu pomiędzy dwóch kolejnych. Jeden uderzył go łokciem w twarz, drugi podciał mu nogi. Chłopak wylądował na ziemi, a ci zaczęli go okładać butami. Sigion był w pozycji embrionalnej. Kiedy skończyli, przewrócili go na plecy.
- Zaraz się toba zajmiemy paniusiu, najpierw zobaczymy, czy ma coś cennego... – Max rozciął mu koszule, a reszta sprawdzała mu jej kieszenie. Odezwał się jeden z drabów.
- Mówiłem ci, że oni są szurnięci! Widzisz to! Kto nosi sztaby żelaza w... – pięść Sigiona trafiła prosto w szczękę, a drab zawirował i poleciał na plecy. Drugi sięgał ponownie po nóż, jednak ręka sprawiedliwości już łamała mu nos. Został tylko Max.
- Coś taki chojrak? Myślisz, że mnie poko.... – Sigion złamał mu szczękę jednym płynnym ciosem, po czym wbił mu łokiec w brzuch. Kiedy krew Maxa wypływająca z jego ust zmieszała się z krwią Sigiona, którą cały był pokryty chłopak uderzył go pięścią w podbrudek. Ten poleciał do tyłu nieprzytomny. Sigion podszedł do resztek swojej koszuli i zebrał je.
- Przepraszam Ann. Musze doprowadzić się do porządku... – dziewczyna patrzyła oniemiała. Była przerażona i zszokowana. Nie mogła się ruszyć, aby pomóc Sigionowi, a teraz nie mogła uwierzyć w to jak szybko zmieniła się sytuacja, kiedy agresorzy pozbawili go koszuli. Nie zdołała nic powiedzieć ruszyła w stronę przeciwną do Sigiona...


- CO?! Zaraz zawiadomię straże!! – Gretos wyszedł z siebie, kiedy zobaczył poobijanego i okrwawionego Sigiona. Jego matka robiła mu właśnie opatrunki. Na szczęście to nie było nic poważnego. Sigion miał całe zęby, a rozcięcia nie było zrobione nożem tylko pięśćmi i butami. Ciało chłopaka było posiniaczone, jednak chłopak sie nie przejmował. Zawiódł. Nie potrafił obronić Ann, a potem nawet nie spytał, czy nic jej nie jest. Wiedział, że pokonał drabów, jednak gdyby nie to, że najpierw zajęli się nim, Ann byłaby w poważnych tarapatach. Miał szczęście, o ile tak to można nazwać. Zniszczył jedną ze swoich treningowych koszul. To dziwne, ale przejmował się tym bardziej niż swoim stanem.
- Mistrzu... moja koszula... – Gretos spohrzał gniewnie na niego.
- Koszula?! Martwisz się koszulą?! Całe szczęście, że tobie nic nie jest! Jak ja jutro spojrzę w oczy... – kowal zawachał się, po czym uspokoił trochę ton. – Dałeś lanie tym trzem, racja? – Sigion nie wiedział do czego pije kowal.
- Tak, mistrzu. Przynajmniej dwóch z nich żyje, jednak mam nadzieję, że wszyscy trzej...
- Posłuchaj, pójdę po straże. Oni ich znajdą. W tym czasie zajmie się tobą moja matka... Znajdę też medyka. On cię poskłada. – Gretos wyszedł a jego matka uśmiechnęła się do Sigiona.
- Nie martw się, przejdzie mu. Po prostu martwi się o ciebie... Jak długo żyję, chyba jeszcze nie widziałam tak zdolnego młodzieńca jak ty, a i Gretos to wie. Dlatego tak się o ciebie martwii.
    Jakiś czas później Gretos przyszedł z dwoma strażnikami i medykiem. Sigion widział już tego człowieka, jednak nie mógł sobie przypomnieć skąd. Okazało się, że medyk był magiem wody, tak więc chłopak prawdopodobnie spotkał go w domach gildii. Podczas gdy ten go leczył, Sigion relacjonował wszystko co zaszło strażnikom. Gretos słuchał tego po raz kolejny.
- ...wtedy wziąłem swoją koszulę i wróciłem tutaj. Wszystko opowiedziałem mistrzowi tak jak teraz wam. – strażnicy spojrzeli na Gretosa, a ten skinął głową potwierdzając słowa chłopaka.
- Dostaliśmy takie samo zgłoszenie od Ann, córki Haliana. Okazuje się, że nie zabiłeś Maxa.-Sigion odetchnął. Wiedział, że morderstwa są tu surowo karane, a nawetjeśli to był przypadek całe miasto niedługo się o tym dowiadywało. – W tej chwili tej trójki poszukują „zieloni”. – chłopak zrobił zdziwioną minę.
- Kim są „zieloni”?
- „Zieloni” to oddział wojowników lasu, czy jak to potocznie się mówi drwali. Jako, że są związani z naturą bardzo łatwo potrafią odszukiwać ślady. Dlatego należą do jednej z grup tropiących.
- Jednej z grup? – chłopak był nadal zdziwiony.
- A jak myślisz chłopcze, który cech jest jeszcze związany z ziemią. – strażnik zapytał miłym tonem. Był dosyć młody, wyraźnie sam pamiętał jak był jeszcze uczniem.
- Hmm... W skład drugiej grupy wchodzą górnicy, tak? – strażnik uśmiechnał się.
- Bystry chłopak. Żadko używamy grupy „zielonych” na takie akcje, gdyż oni bardziej przydają się, kiedy ślady są już rozmyte, lub w jakiś sposób zatarte. Dzieki swym moca potrafią je odtworzyć, jednak grupa górników jest w terenie. Kiedy tylko znajdziemy Maxa i jego szajkę zostaniesz wezwany. Na razie życzę miłego dnia. – strażnik ukłonił się matce Gretosa, a jemu samemu i Sigionowi uścisnął przegub. Gretos spojrzał na medyka, który już kończył leczyć Sigiona. O dziwo, mag wody, dzięki swoim zdolnościom wyleczył nawet siniaki. Po bójce nie było śladu.
- Dzięki ci, Aquis. Nie chciałem, żeby poszedł na jutrzejszy bal poharatany... A ty jesteś w tym najlepszy. – kowal uśmiechnął się i klepnął medyka po ramieniu.
- Jak zwykle przesadzasz.... – medyk odwzajemnił uśmiech. – Następnym razem nie daj się tak potłuc, Sigionie! – medyk przestrzegł chłopaka.. – To mogło skończyć się o wiele gorzej! I nadal nie rozumiem, przepraszam, ale podsłuchałem twoją relację. W jaki sposób po tym jak cię pobili udało ci sie ich pokonać, a jednego z nich wręcz zmasakrować! – Gretos uśmiechnął się.
- Podnieś jego koszulę. – medyk dosyć zdziwiony podszedł do stołu na którym leżała, już nowa, koszula. Złapał ją jedną ręką, po czym musiał pomóc sobie drugą, ale i tak szybko ją odłożył. Uśmiechnął się.
- A więc to jest słynna tajemnica twojego treningu... Jednak powinieneś bardziej uważać. Może i jest dzięki temu silniejszy, ale póki to nosi jest wolny jak mucha w smole. Czas jego reakcji był zbyt wolny, aby poradzić sobie z trzema przeciwnikami na raz. Wiesz, że tak koszula jest już cięższa niż zbroja, prawda? Więc po co go dalej obciążasz? – kowal podrapał się po głowie i uśmiechnął się.
- Wiesz, że ja sam nie noszę tyle na sobie. – Sigion spojrzał zdziwiony na mistrza. – Tak jest Sigionie, nosiszna sobie więcej żelastwa niż ja sam! Jesteś młody, a twoje mięśnie stale moga przyjmować nowy ciężar. To nie koniecznie jest zdrowe, jednak to w jaki sposób cię trenuje zapewnia ci pewną ochronę przed przerostem mięśni a nadal zwiększa ci siłę. I szybkość. Jednak teraz widzę, że popełniłem pewien błąd. Naprawię go. Dzięki za wszystko Aquisie.
- Proszę bardzo. – medyk skłonił się i wyszedł. Kował podszedł do chłopaka i położył mu dłoń na ramieniu.
- Dzisiaj nie będzie już trenował. – kowal powiedział to stanowczo.
- Ale...
- Żadnego ale! – przerwał mu – Nie ma już śladu po bójce, jednak psychicznie musisz odpocząć. Jutro nie będzie treningu, przygotujesz się na bal. Kolejnego dnia będziesz musiał zagospodarować trochę więcej czasu po południu na dodatkowy trening. – Sigion był zmęczony, jednak ciekawość zwyciężyła.
- Co to za trening, mistrzu? – kowal uśmiechnął się.
- Prędzej czy później musiałbyś przez to przejść. Zazwyczaj moi uczniowie zaczynali, kiedy uczyli się u mnie przynajmniej rok, lub dłużej, kiedy już nosili maksymalny ciężar. Ty nosisz już więcej, a niedługo nie będę w stanie bardziej cię obciążyć. Po prostu nie mam cięższego metalu, a sztaby i tak ledwo mieszczą się w tych kieszonkach. Niedługo zrobię ci taką koszulę, jaką noszę sam, oczywiście z ciężarem do jakiego dojdziesz. Niedługo? Myślę, że nałożysz ją już pojutrze. Właśnie wtedy pójdziemy do budynku straży.- Sigion nie był zbytnio zadowolony. Kiedy strażnik go przepyywał, mimo, że nie zrobił nic złego czuł się jak przestępca.
- Dlaczego właśnie tam, mistrzu? – kowal uśmiechnał się.
- Bo to jedyne miejsce, w którym ktoś może cię nauczyć walki wręcz! – Sigion był wybity z tropu.
- Przecież cały czas uczę się walczyć...
- Tak, ale walczysz jedynie bronią. Zdażają się sytuacje, w których twoją jedyną bronią są pięści. Powinieneś umieć je wykorzystać. Jeśli się tego nauczysz, to nawet jeśli będziesz poruszał się wolniej od przeciwnika dasz radę go pokonać.
- W takim razie z przyjemnością zacznę naukę, mistrzu!
- Dobrze. Teraz idź spać. Jutro twój pierwszy bal. Nie pokazuj, że coś się stało i baw się dobrze. – Sigion uśmiechnął się.
- Ty też tam będziesz mistrzu?
- Taaak... Dawno się nie widziałem z moim przyjacielem, a i ty będziesz rad, że go poznasz. – kowal uśmiechnął się w dziwny sposób, co wydawało się Sigionowi podejrzane, jednak za radą mistrza poszedł spać.


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#51 2012-06-09 11:02:34

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: Historia Sigiona

rzyczyła

<-- Ja wiem że to jeszcze niegotowy tekst, ale nie mogłem się powstrzymać I dalej jescze jeden był ortograf który walił po oczach, ale to nie takie ważne A, i jeszcze odnośnie, hm... budowy? Nadmiernie używałeś słowa "spurpurowieć", zdecydowanie. Fajne słowo, ale za często w zbyt krótkim tekście, jak przeczytasz jescze raz ten fragment to sam pewnie to zauważysz
Ogólnie ciekawie, i taka mnie konkluzja naszła - w oparciu o wcześniejszy post - że można to ciekawie przedstawić, jak Sigion wychodzi z idyllicznego Lastvill i spotyka się twarzą w twarz z trudami życia. Wiem, że dobrze Ci to wyjdzie No i to może być impuls do wewnętrznej przemiany bohatera, który orientuje się, że życie to nie bajka.

Co do samego 7 rozdziału, to fajnie, że coś emocjonującego się przydarzyło. Ciekawe tym bardziej, że powoli jasne staje się, że zależy mu na Ann (albo że jest bardzo honorowy, bo inaczej mógłby próbować uciec). Wcześniejszy prezent jednak jednoznacznie wskazuje na pierwszy przypadek... Ciekawe jak to odczarujesz, bo wydaje się, że teraz może być problem z Ann. Fajnie by było jakbyś o niej jeszcze wspomniał na sam koniec rozdziału, gdy Sigion udaje się na spoczynek, ale to już tylko moje subiektywne wrażenie


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#52 2012-06-09 13:36:54

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Historia Sigiona

Następny rozdział będzie dotyczył balu. Tam Sigion spotka się z Ann i wsyztsko obgadają, dodatkowo na Sigiona będzie czekać też niespodzianka Kto się jeszcze nei domyslił kto organizuje bal, to będę się z niego śmiał Poza tym mam zamiar zrobić coś takiego, że to co teraz pisze, to będzie taki... hmm... To się chyba prequel nazywa. Chcę opisać te najdłuższe rzeczy, typu trning, dzieciństwo, itp. A później mógłbym napisać już ksiazkę zaczynając od tego, że Sigion jest już dorosły, ma jakąś tam sławę, albo niesławę, jest bogaty lub biedny, szuka roboty, czy coś. To miałbym jako podporę do tego co już potrafi, a czego jeszcze będzie musiał się nauczyć w ramach treningu z życia a nie krzepy czy czegoś tam innego


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#53 2012-06-09 13:40:07

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: Historia Sigiona

Ja chyba wiem kto będzie organizatorem, ale w ogóle nie pomyślałbym że to może być ktoś z poznanych już postaci Pewnie bogaty wuj pobitego Maxa xD
A ten pomysł moim zdaniem doskonały. Jak mówisz, będziesz miał już podporę, a w książce właściwej będziesz mógł już skupić się na tym, co najlepsze. Zaklepuję u Ciebie książkę z autografem! ;p A tymczasem czekam na bal


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#54 2012-06-09 21:02:43

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Historia Sigiona

Muszę się trochę zmotywować i to napiszę. A organizatorem balu jest poznana już osoba Także wybór nie duży )


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#55 2012-06-11 13:43:57

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Historia Sigiona

8.    Bal


Kowal odpuścił Sigionowi trening w dniu balu, nadal jednak wymagał od niego porannych ćwiczeń. Chłopak czuł się strasznie dziwnie. Przyzwyczaił się już do nowego trybu życia i dzień ciągnął mu się w nieskończoność. Bal zaczynał się dopiero po południu. Gretos kazał zdjąć mu koszulę treningową, co też go rozproszyło. Nie mógł przyzwyczaić się do tego jak jest lekki. Mimo, że mistrz kazął mu odpoczywać, ten co chwilę biegł jakiś krótki dystans nie mogąc nacieszyć się swoją szybkością. Strój na bal przygotował już wczesnym rankiem, tak, żeby nic nie zaprzątało jego głowy przez resztę dnia. Pamiętał wszystkie rady mistrza dotyczące tańca. Chłopak przypomniał sobie jak bardzo się bał swojego przez kilka pierwszych dni trenignu, a kiedy przypominał sobie jego lekcje tańca śmiał się w duchu. Okazało się, że kowal był niezłym tancerzem.
Dzień upływał nieznośnie wolno. Było jeszcze sporo czasu do balu, kiedy Sigion, już po kąpieli, ubrał swój strój. Przeglądając się w kawałku polerowanej mosiężnej blachy zastanawiał się co zrobić ze swoimi włosami. Były za krótkie, żeby je związać rzemykiem, więc zaczesał je na bok co dało komiczny efekt. Po chwili roztrzepał je i przygładził dłonią. Wyglądął jak zwykle, może poza tym, że był elegancki. Chłopak nigdy nie chodził w takim stroju i czuł się trochę niezręcznie. Miał szkarłatny kubrak i spodnie w tym samym kolorze. Przy kuzikach i rękawachbyły złote obszycia, tak samo na końcu nogawek. Pod kubrakiem miał biały kaftan, a przewiązany był złotem pasem. Szerokie nogawki miał wpuszczone w buty z czarnej skóry.
Kiedy wyszedł na korytarzyk zobaczył, że drzwi do pokoju Gretosa były otwarte. Zajrzał więc i zobaczył, że jego mistrz też jest już prawie gotowy na bal. W przeciwieństwie do elegnackiego stroju Sigiona, kowal miał na sobie oksydowaną na czerwono zbroję z elementami ze złota. Naramienniki, karwasze, nagolenniki wykonane z tej samej oksydowanej na czerowno zbroi ze złotymi obwódkami i wzorami przypominającymi płomienie. Całości dopelniał przywieszony do pasa ciężki, dwuręczny miecz.
- O Sigion! Jak wyglądam? – kowal zauważył w polerowanym lustrze swojego ucznia.
- Wspaniale mistrzu! Nigdy nie widziałem u ciebie tej zbroi, mistrzu... – kowal uśmiechnął się.
- To zbroja paradna. Robi wrażenie, prawda? Owszem, nadaje się do walki, jednak jesli mam być szczery wolałbym coś mniej gryzącego w oczy... – Gretos przyjrzał się uczniowi – Ty też wyglądasz świetnie. Jeszcze troche i na takie przyjęcia sam będziesz chodził z bronią! – kowal zaśmiał się i razem z Sigionem zeszli na dół, do kuźni, po czym wyszli na zewnątrz. Mistrz poruszał ramionami.
- Znowu muszę się do niej przyzwyczajać... Myślałem, że te czasy już dawno minęły... – Sigion spojrzał na niego pytająco – Och, nieważne. Sam zrozumiesz, jak założysz pierwszy raz zbroję. Idziemy? – Sigion przytaknął i ruszyli. Sala na której miał być bal była w centrum miasteczka. Przy wejściu do niej czekał już mały tłumek. Dorośli mężczyźni, podobnie jak Gretos przywdziali paradne zbroje w kolorach, które ujawniały ich cech. Niektóre ze zbrój miały więcej niż jeden kolor, jednak nikt nie miał na piersi szachownicy wszystkich czterech żywiołów. Ci którzy mieli zbroje w jednym kolorze wyglądali praktycznie identycznie. Rozróżniały ich jedynie fryzury. Nie zmieniało to jednak faktu, że prawie wszyscy kowale mieli włosy przystrzyżone przy skórze, inni natomiast mieli wlosy przynajmniej trochę dłuższe. Kowale, jako, że ich fach był zbyt niebezpieczny na hodowanie włosów na głowie hodowali brody. Tak więc Sigion przyglądał się z podziwem wielkim czerwonym wojownikom o najróżniejszych wyglądach. Wiedział, że kiedyś sam będzie do nich należał. Cieszył się, że w swoich czerwonym stroju wygląda przynajmniej trochę jak oni. Szybko wypatrzył go jego brat, Egon.
- Sigionie! Sigionie! – starszy brat machał wysoko rękami, aby przywołać uwagę brata i starał się przepchać przez tłum osób. – Przepraszam! Sigionie! Przepraszam, przepraszam. – chłopak dojrzał starszego brata w tłumie.
- Egon! – ten akurat zdążył się do niego dopchać. Miał na sobie zielony kubrak na którym widniały elementy brązu. Do jego brązowego pasa przypięte były jednoręczny topór o szerokim ostrzu i półtoraręczny miecz. Sigion zaczął mu trochę zazdrościć tego, że mógł już pokazać się z bronią. Bracia uściskali się.
- Witaj, panie. – Egon uścisnął prawicę Gretosowi.
- To mój brat, Egon, mistrzu. – Sigion przedstawił brata.
- Jestem rad z tego, że mogę cię poznać Egonie. – kowal miał poważną minę. Jak zwykle nie uśmiechał się w tłumie.
- Ja również, panie. Jesteś gotowy na tańce, Sigionie? – młodszy się uśmiechnął.
- Pewnie! Pytanie czy ty jesteś gotowy? – Egon przez chwilę rozglądał się w tłumie, po czym powiedział.
- Zaraz będę. Poczekaj chwilkę, chciałbym ci kogoś przedstawić. – i utonął w tłumie. Praktycznie chwilę później od tyłu podeszła do niego Ann.
- Cześć Sigion. – dziewczyna miałą spuszczoną głowę – Witaj, panie... – kowal widząc jej minę szybko zareagował.
- Witaj. Muszę odejśc na chwilę, zobaczyć czy pojawił już się mój znajomy. Porozmawiajcie sobie. – i zniknął w tłumie podobnie jak Egon. Sigion po wahania zaczął rozmowę.
- Ann... Chciałem cię przeprosić za wczoraj... – dziewczyna gwałtownie uniosła głowę.
- Przerposić?! To ja powinnam cię przeprosić... Zachowałam się jak zwykła dziewczynka, która nie potrafi się bronić, a przecież ćwiczymy razem! I to ty zostałeś najbardziej poszkodowany, bo oni bili cię i kopali, i... – dziewczyna przyjrzałą się Sigionowi - ...i nie ma na tobie nawet śladu? – dokończyła niepewnie.
- To zasługa przyjaciela mojego mistrza. – chłopak spojrzał jej w oczy – To nie twoja wina Ann. Nie obwiniaj się. - Dopiero teraz dostrzegł to jak pięknie wyglądała. Na szyi miała naszyjnik od niego a i suknię miała spiętą na ramieniu broszą, którą wykonał. – Pięknie wyglądasz... – Ann odwzajemniła jego spojrzenie i przytulili się. Sigion chciałby, żeby ta chwila trwała wiecznie, kiedy nagle usłyszał głos zza pleców.
- Ekhem... – to był Egon – Sigionie... – Ann szybko puściła chłopaka, jednak zmiast się odsunąć, czego się spodziewał wzięła go pod rękę. – Chciałem ci kogoś przedstawić. – Dopiero teraz młodszy brat zauważył, że Egon idzie pod rękę z dosyć urodziwą dziewczyną. Miała jasne kręcone włosy i niebieskie oczy, była niższa od Egona. Nie była bardzo szczupła, ale i nie była gruba. Miała na sobie sukienkę z różowego materiału. – To jest Wanda. Wando, to jest mój młodszy brat Sigion. – chłopak ukłonił się nie chcą puszczać Ann. Wanda dygnęła.
- Egon wiele mi o tobie opowiadał. – jej głos był wysoki, wręcz piskliwy.
- Taak? – Sigion był dosyć zdziwiony. Jego towarzyszka szturchnęła go łokciem.
- Yyy, Egonie, to jest Ann. – starszy brat przejechał po niej wzrokiem od góry do dołu, co bardzo nie spodobało się Sigionowi, jednak nic nie powiedział – Ann, to jest mój starszy brat, Egon. – Chłopak cieszył się, że prezentację mają już za sobą.
- Och, bardzo chciałam cię poznać! Sigion tyle mi o tobie opowiadał! – biorący wdech chłopak zakrztusił się słysząc te gładkie kłamstwo. Ann uderzyła go mocno po plecach.
- Dzięki, dzięki – zdąrzył jedynie wykrztusić.
- Więc jesteś drwalem, tak? – Ann zdawała się całkowicie zainteresować osobą Egona. Zdawałą się, gdyż ciągle mocno trzymała pod rękę jego brata. Tym razem chłopakowi nie było już tak miło, tym bardziej, że czuł się trochę jak powietrze... „Pewnie, że jest drwalem! Przecież to widać po jego ubiorze, broni, czy chociażby po tym, że ma kawałek wiórka we włosach...” Myśląc o tym przyznał w duchu, że Ann jest sprytna i potrafi wybrnac z każdej sytuacji... Prawie każdej, gdyż przypomniał sobie wczorajszy dzień. Sala została otwarta i wszyscy zaczęli wchodzić. Czterech wojowników, każdy z innego cechu, stało przed wejściem wpuszczając gości. Jako, że to było małe miasteczko każdy praktycznie się w nim znał, jednak wojownicy zatrzymywali tych, których nie znali i pytali o ich zaproszenia. Sigion, jako że jeszcze nie był aż tak rozpoznawany był jednym z nich. Mężczyzna w ciemnoniebieskiej zbroi chwicił go za ramię.
- Stój chłopcze! Jak cię zwą?
- Sigion, syn...
- Daj spokój! – szybko wtrącił się drugi z czwórki, odziany w czerwoną zbroję. – Przecież to syn Galada! Nie rozpoznajsz go? – Wojownik przyjrzał się Sigionowi.
- Rzeczywiście! Jak mogłem nie zauważyć podobnieństwa... Wybacz Sigionie. Życze miłej zabawy. – Wojownik uśmiechnął się do niego, a oni przeszli dalej. Sigion był trochę speszony całą tą sytuacją, szybko jednak jego uwagę przykół wystrój sali. Była dosyć obszerna. Nikt nie musiał się martwić, czy wystarczy miejsca dla wszystkich. W pewnym odstępie od ścian sufit podtrzymywały drewniane bale. Boazeria również była drewniana. Przy tych balach stały stoły zastawione najróżniejszym pożywieniem. Prz połączonych sotlikach stały krzesła, tak, aby każdy mógł usiąść. Na środku było puste miejsce, prawdopodonie przeznaczone na prakiet, a na jego końcu stało podwyrzszenie, na którym siedzieli muzycy ze swoimi instrumentami. Kiedy wszyscy już weszli i zajęli miejsca przy stołach ( Gretos odnalazł w środku Sigiona i usiadł niedaleko niego, Ann, Egona i Wandy ) podniósł głos jeden z wojowników przy wejściu.
- Proszę wszystkich o ciszę. Gospodarz nieznacznie się spóźni, jednak rpsił, aby zacząć zabawę bez niego. Bal więc uważam za rozpoczęty! – Po ostatnich słowach rozległa się salwa oklasków, a kiedy zaczeły cichnąć zaczęła grać muzyka. Sala ponownie zaczęła rozbrzmiewać rozmowami zebranych, niektórzy prosili panie do tańca, wychodzili na środek i pląsali w takt pierwszej, skocznej piosenki. Gretos przechylił się przez stół, żeby Sigion go usłyszał.
- Gospodarz niedługo przyjdzie. Rozmawiałem z nim. Wtedy pójdziesz ze mną... Egon, też pójdziesz z nami i zapoznam was. To osoba darzona powszechnym szacunkiem w naszej wiosce, także macie się dobrze zaprezentować!
- Darzona powszechnym szacunkeim? To jak nasz ojciec. – Gretos zrobił się czerwony, tak jakby powstrzymywał się od czegoś.
- Tak, właśnie... Jak wasz ojciec... Ostatnio może nawet bardziej... – chłopacy byli coraz bardziej zaciekawieni.
- W takim razie nie możemy się doczekać, mistrzu.
    Orkiestra zdążyłą zagrać jeszcze kilka piosenek zanim do sali wkroczył oddział wojowników w czerwonych zbrojach. Tworzyli okrąg a w jego środku również stał również wojownik w czerwonej zbroi, jednak nikt nie był w stanie dojrzeć jego twarzy pomiędzy obstawą. Orkiestra umilkła tak jak i wszyscy zebrani.
- Przybył gospodarz! –zaanonsował jeden z eskroty tubalnym głosem. Na sali zaczęto bić brawa i orkiestra wznowiła grę. Oddział przeszedł przez środek i zatrzymał się na drugim końcu parkietu, dalej od orkiestry. Tam gospodarz poszedł przywitać się z właścicielem Sali bankietowej. Taka już była tradycja. Gretos wstał od stołu.
- Chodźcie chłopaki. Później może być zajęty, więc powinniśmy przywitać go teraz. – bracia pośpiesznie wstali i udali się za kowalem. Kiedy doszli do zbrojnych ten poklepał jednego z nich po ramieniu. Wojownik odwrócił głowę, uśmiechnął się i przepuścił ich trójkę. Mężczyzna w czerwonekj zbroi stał do nich tyłem i rozmawiał ze starszym cżłowiekiem. Miał dłuższe włosy związane rzemykiem i miecz przewieszony przez plecy. U jego pasa również była różnorodna broń. Kowal położył mu dłoń na ramieniu.
- Przyjacielu! Chciałem ci przedstawić tych dwóch obiecujących młodzieńców. – nie wiadomo czemu nagle na twarzy kowala wykwitł powstrzymywany uśmiech. Mężczyzna, również uśmiechnięty odwrócił się.
- Rzeczywiście Gretosie, wyglądają na obiecujących, czy jednak naprawdę tacy są? – chłopacy w osłupieniu ptrzyli na uśmiechniętego mężczyznę, po czym padli mu w objęcia.
- Ojcze! – krzyknęli prawie jednocześnie. Gretos śmiał się w głos. Kiedy synowie od niego ostąpili Galad uścisnął dłon Gretosowi.
- Mówiłem ci, że się uda, przyjacielu. – i obaj zaśmiali się ponownie.

***

    Galad siedział na honorowym miejscu gospodarza, na szczycie jednego ze stołów. Po swojej prawej posadził Sigiona, za nim Ann i Hwatt. Po lewej posadził Gretosa, za nim Egona i Wandę. Właśnie był w trakcie opowiadania ostatniej przygody.
- ...i właśnie wtedy zobaczyłem ogłoszenie. Zwyczajne, przywieszone na tablicy, jednak wydane przez jednego z mniejszych książąt gaestredzkich. Poszukiwał rzemieślnika znającego się na tajnikach wykonywania bezpiecznej broni, czy czegoś w tym stylu. Pomyślałem, że, tak dla odmiany, wykonanie bezpiecznej broni byłoby ciekawym wyzwaniem, więc pojechałem do niego. Okazało się, że książe miał problem ze szkoleniami w swojej straży. Podczas manewrów zawsze ktoś zostawał ranny a i podczas samych ćwiczeń bywali poszkodowani, a nawet zabici. Powiedział, że jest gotów mnie wynagrodzić za to, że storzę mu broń, która będzie wyglądała jak prawdziwa, będzie podobnego ciężaru, jednak będzie bezpieczna. Mówił, że kilku rzemieślników już się zgłosiło, jednak po tym jak zobaczył, że oferują jedynie miecze drewniane wyrzócił ich na bruk. Po prostu nie mógł znieść myśli, że jego żołnierze, dorośli mężczyźni, będą biegać z drewnianymi mieczykami! – Ci, którzy słyszeli opowieść Galada ryknęli śmiechem – Pomyślałem więc, że takie zlecenie będzie wymagało dużej zapłaty i to samo mu powiedziałem. On odparł, że stać go na moje usługi a i tak wątpi, że go zadowolę... No to go zaskoczyłem! – słuchający znowu wybuchnęli smiechem, a w tym czasie któryś z wojowników podszedł uścisnąć prawicę Galadowi. – Chciałbym wam coś pokazać. Poczekajcie chwilę. – Mężczyzna wstał do stołu i wyszedł na zaplecze. Ann przysunęła się do ucha Sigiona.
- Masz wspaniałego ojca. – i pocałowała go w policzek. On spłonął rumieńcem.
- Dzięki. – Wybąkał tylko. Ann pod stołem słapała go za ręke i splotła palce. Galad wrócił niosąc jakiś długi przemdiot zawinięty w tkaninę.
- Oto efekt mojej pracy! – odsłonił tkaninę i nie siadając chwycił rękojeść jednoręcznego miecza. – Wygląd i... – stuknął panokciem w płaz, przy czym rozległ się wysoki metaliczny dźwięk - ...tworzywo się zgadzają. Wstań Gretosie. – ten posłuchał. – Wyjmij swój miecz i uderz płazem w mój. Postaraj się trzymać swój płaz jak najbliżej mojego ostrza. – Gretos wykonał polecenie i, o dziwo, jego miecz zatrzymał się przed ostrzem Galada w odległości równej grubości palca wskazującego.
- Jak to zrobiłeś?! – Gretos był zaskoczony. Mężczyzna tylko uśmiechnął się.
- Użyłem prostego numeru. Myślę, że nawet początkujący czarodziej ognia, a może i innych żywiołów byłby w stanie to zrobić. Dodałem odrobiny magicznej esencji i proszę, oto wynik! – Galad zrobił kilka młynków mieczem i zatrzymał go przed szyją Gretosa. – Jednak mimo, że nie można nim zrobić krzywdy raniąc, nadal można nim zabić trafiając w jeden z życiowych punktów i używając odpowiedniej siły... Pamiętając jednak o swoim treningu, pomyslałem, że ta innowacja mogłaby trochę wzmocnić treningi w Lastvill. Dzięki temu do walk z partnerem uczniowie mogliby używać prawdziwych broni, a nie tych drewnianych. Sigionie. – chłopak drgnął lekko słysząc swoje imię. Wyobrażał sobie właśnie walkę z Kamarem nową bronią. Ojciec wyrwał go z zamyślenia. – Weź ten miecz. Rzucił go Sigionowi przez stół, a ten w ostatniej chwili wyciągnął rękę i złapał go za rękojeść. Sam Galad wyjął swój miecz zza pleców. – Możecie opuścić parkiet. – Ludzie powoli zaczęli schodzić, muzyka ucichła. – wielu z was już zapewne słyszało o moim ostatnik dokonaniu. Chciałbym, wraz z moim synem, wam je zaprezentować!
- Co? – zdążyło się jedynie wyrwać Sigionowi. Salę zalała fala braw. Chłopak miał zmierzyć się ze swoim ojcem!
- Chcę cię sprawdzić. – spojrzał na starszego syna – Nie ciesz się tak! Ciebie sprawdzę następnego! – sala wybuchła śmiechem, a Egon trochę poczerwieniał. – Zdejmij kubrak, synu. W końcu nie chcę, żebyś go sobie poniszczył. – Sigion posłusznie wykonał polecenie ojca. Powiesił go na jednym z drewnianych oparć, to samo zrobił z pasem. Pozostał w szarłatnych spodniach przeszywanych złotem i białym kaftanie. No i oczywiście z mieczem w dłoni. – No to pokaż co potrafisz! – Galad ruszył ku Sigionowi. Zaatakował od góry, a kiedy Sigion próbował to zablokować, ten nie naparł na jego miecz, tylko delikatnie się odsunął, na wysokości przucha Sigiona zatrzymał miecz i pchnął. Ten zdążył się odsunąć, więdząc, że nie zdąży odepchnąć miecza. Galad ponownie zatrzymał miecz i błyskawicznie ciał w stronę, w którą odchylił się Sigion. Ten manewr jednak przewidział i zdążył go zablokować. Ojciec trzymał miecz, przy jego mieczu, a właściwie w odległości równej grubości dwóch grubych palców wskazujących.
- Spójrzcie. Tą bronią nie można się zranić. Sigionie, świetnie ci idzie! Pozwól, że na chwilę przestaniemy walki. Możesz uderzyć z całej siły ostrzem w moje ostrze? – Sigion zdziwił się.
- Szkoda broni, ojcze. Wyszczerbią się... – wielu wojowników z tłumu zaczęło podobnie mruczeć.
- Po prostu zrób o co proszę, dobrze? – Sigion nadal nie przekonany skinął głową. Uderzył tak, jak powiedział jego ojciec wkładając w to całą siłę. Uderzył tak mocno, że zarówno miecz jego, jak i jego ojca wyleciały im z dłoni. Jego miecz złapał Gretos stojący najbliżej. Miecz jego ojca spadł na ziemię.
- Chyba zaczynam się starzeć... – powiedział uśmiechnięty Galad. Patrzył z uznaniem na syna. Osłupiały tłum zaczął się śmiać. – Dziękuję, Gretosie. – kowal wzruszył ramionami.
- Wykonuję swój obowiązek. W tej chwili jest nim wyszkolenie twojego syna.
- Spisujesz się aż za dobrze... – częśc tłumu ponownie zaczeła się śmiał. Galad podniósł swój miecz. Sigion odebrał swój od Gretosa. – Spójrzcie. – Galad uniósł miecz w górę. – Nie ma na nim nawet ryski! A widzieliście z jaką mocą uderzył mój syn! – po tłumie zaczęły przewijać się pomruki uznania – Myślę, że pora trochę zreformować nasze treningi! – Mężczyzna podał swój miecz najlbiżej stojącemu wojownikowi. Ten z uznaniem oglądał klingę, po czym podał ją dalej. Sigion za radą ojca zrobił to samo. Z tłumu wyłonił się przywódca miasta. Podszedł do Galada.
- Wiesz, że sam nie możesz zmienić systemu naszego szkolenia. – w tłumie dało się słyszeć jęki niezadowolenia. – Twój pomysł jest bardzo dobry... Jendak będę musiał to przedyskutować z radą. – Mężczyzna byłtrochę zawiedziony, jednak w jego oczach nadal paliły się ogniki.
- Rozumiem to. Cieszę się, że nie podejmujecie pochopnych decyzji i... Przepraszam za te małe przedstawienie... – Przywódca uśmiechnął się.
- Pełen zapału, jak zawsze Galadzie. Nie przepraszaj. Udało ci się. Książe o którym opowiadałeś naprawdę hojnie cię wynagrodził za twoją pracę. Myslę, że gdybyś chciał mógłbyś już na stałe osiąść w wiosce i założyć tu własną kuźnię... – ojciec usmiechnął się.
- Myślałem o tym. Co prawda cięzko byłoby mi zrezygnować z przygody, ale mojej żonie też się coś należy. Za każdym razem kiedy wyjeżdżam z domu ona usycha z tęsknoty... Ja z resztą też. Poza tym mógłbym doglądać treningu moich synów! Nie było mnie zaledwie ponad pół roku, a oni tak się rozwinęli. – przywódca poklepał go po ramieniu.
- Tak, ty i twój młodszy daliście niezły popis... Czekam jednak na obiecaną walkę z twoim pierworodnym. – Egon słysząc to podszedł do ojca z dwoma bezpiecznymi mieczami i podał mu rękojeść jednego z nich. Widocznie obeszły już całą salę. Środek ponownie zrobił się pusty. Galad uśmiechnął się do syna, wziął miecz i ponownie zaczęła się walka.
***

    Egon przegrał starcie z Galadem. Dorównywał mu siłą i szybkością, jednak jego ojciec przewyższał go doświadczeniem. Ich walka trwała znacznie dłużej niż walka z Sigionem. Po niej ponownie zaczęto tańczyć i posilać się. Sigion cały bal tańczył z Ann. Tylko raz zmienił partnerkę, którą z kolei była Wanda. Domyślał się, że jego matka czekała na ojca w domu. Nigdy nie lubiła wielkich przyjęć. Z tego co kiedyś mu opowiadała, jej ślub też był mały. Chłopak jednak żałował, że się z nią nie widział. Minęło już ponad siedem miesięcy, od kiedy zaczął swój trening. Robił niesamowite postępy i, tak jak to powiedział przywódca podczas jego pierwszego testu, mógł skończyć trening nawet w rok. Postanowił jednak ćwiczyć kolejne dwa lata. Oprócz opanowania swoich możliwości chciał tez nauczyć się jak najwięcej. Wszyscy byli tego pewni... Czekałą go wielka przyszłość.


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#56 2012-06-11 19:45:14

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: Historia Sigiona

Pierwszy wniosek - widzę że Ann to nie należy do najwstydliwszych i wolno działających xD Śmiesznie, że sama przejęła inicjatywę. Śmiech by był jakby wpadła w oko na zabój Egonowi, bo Wanda, co tu dużo mówić - dupy nie urywa
I co tu dużo pisać, ja nie przepadam w życiu prywatnym i jako czytelnik za przyjęciami itd. Z tego też tytułu nowy rozdział mi nie sprawił ogromnej przyjemności, za wyjątkiem momentów z Ann Bo od strony technicznej nie ma się czego przyczepić, no może kilku literówek (przuch). Ale kogo literówki obchodzą xD
Czekam na 9 rozdział, a w szczególności na kolejne - zrobiłeś mi smaka zapowiedzią, że koniec treningu i początek tego, co najlepsze ;p


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#57 2012-06-11 19:48:17

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Historia Sigiona

I tak jeszcze ten ostatni test Ale Sigion troszkę wydoroślał Spodziewałeś się ojca Sigiona??


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#58 2012-06-11 19:51:25

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: Historia Sigiona

Nie, szczerze powiedziawszy to myślałem, że będzie nim Gretos. Tutaj niby taka fifarafa że przygotowania, a że okaże się taką przebiegłą istotą A że będzie to Galad dopiero z któregoś momentu tego rozdziału
Ann i tak najlepsza w ekranizacji powinna ją grać Megan xd


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#59 2012-06-11 19:58:30

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: Historia Sigiona

A jesli chodzi o Wandę, to chciałem z niej zrobić taką typową blondynę, nie za mądrą i plastikową Ale wtedy nei było plastiku, a głupiutkie były tylko wiejskie dziewki. Nie dawałem jej jakiejś konkretnej osobowości, bo... [ SPOILER ] ...i tak zginie : Mwahahahahah xD <szatański śmiech>


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#60 2012-06-11 20:00:03

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: Historia Sigiona

Ale to smutne, jeśli ktoś kibicowałby Egonowi. Nie dość, że dostał gorszą fuchę, to jeszcze dziewczyna też jakby nie z marzeń... Na dodatek zginie. Niedobrze xd


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 
Ikony

Nowe posty

Brak nowych postów
Tematy przyklejone
Tematy zamknięte

Rangi
Administratorzy
Moderatorzy
Zasłużeni
Użytkownicy

______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________


______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ _______________________________________ ========================================================================

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi