Na szlaku
Kiedy Blacwin ujrzał wreszcie swoją chatkę nie był wcale szczęśliwy. Świadomość, że mimo łóżka i dachu nad głową nie będzie mógł się położyć, wywoływała w nim ponury nastrój. Zsiadł z konia i podszedł do spróchniałych drzwi. Po krótkim szperaniu, wyjął z kieszeni mały klucz, włożył go do zamku i przekręcił, a właściwie próbował przekręcić zanim się złamał. Półelf zaklął coś pod nosem i podszedł do rumaka. Zdjął z jego grzbietu ciężką sakwę i po chwili już stał za pozostałościami po zniszczonym wejściu. Ciężko mu było pomyśleć, że ta rudera była kiedyś drogim mu domem. Bez przesadnego szacunku zaczął wyjmować wszystkie szuflady i otwierać szafy, jednocześnie dokładnie oglądając ich zawartość. W końcu wyciągnął z ostatniej z wywalonych szuflad starannie zawinięty woreczek. Podrzucił go. Z wnętrza słychać było dźwięk monet.
- Więc jednak nikt tu nie zaglądał…- powiedział zadowolony, po czym przesunął jedną z szaf, uklęknął i wyjął zza pasa swój nóż. Krótką chwilę uderzał ostrzem w to samo miejsce w podłodze, aż wreszcie zrobił dziurę na tyle wielką, żeby był dostęp do ziemi spod niej i żeby dało się zmieścić w tam rękę. Zaczął ostrożnie przerzucać ziemię. W końcu wyciągnął małą, zapleśniałą od wilgoci sakiewkę. W środku znajdował się pokaźnej wielkości szmaragd. Schował go z powrotem i wsunął do sakwy, którą wcześniej „otworzył” drzwi . Za oknem już świtało. Blacwin westchnął, wyszedł, zarzucił pakunek na konia i ruszył w dalsza podróż.
Kiedy wydostał się z lasu, słońce wyjrzało już zza horyzontu. Nastał kolejny męczący dzień. Choć półelf dobrze wiedział, że jeszcze ma sporo przed sobą, nie był już ponury. Warto było nie spać dla tak kosztownego kamienia. Koło południa widział już w oddali miasto, w którym miał zamiar się zatrzymać. Na samą myśl o wielkich tłumach ludzi mylących go z elfem, zaciągnął na głowę kaptur.
- Obyśmy znaleźli sobie jakiś dobry nocleg, co Lancer? –zwrócił się do konia.
Wtem usłyszał czyjś galop i stłumione okrzyki. Chwilę po tym, naprzeciw ujrzał masywnego człowieka z mieczem za pasem. Za nim na koniu wisiał głową w dół młody elf.
- Widzę, że elfa złapaliście człowieku?- zagadnął jeźdźca.
- Ano złapałem.
- Co zrobił?
Obcy spojrzał na niego zdumiony i odparł:
- A musiał? To elf przecie, nie widać?
- Ano widać.- powiedział Blacwin i zszedł konia.
- Masywny mężczyzna chciał go ominąć, lecz ten zatrzymał go.
- A wy co?- zdenerwował się obcy także schodząc z konia- Macie coś przeciw temu?! A może jeszcze zażądacie wypuszczenia tego elfa?!
- Owszem.
- Jaki zuchwały! Ja ci dam zatrzymywać mojego konia!
Nieznajomy wyjął miecz zza pasa i zaatakował od góry. Półelf wyjął szybko nóż ze smoczego zęba i z trudem zablokował nim cios. Wróg machnął znowu, tym razem w brzuch, ale Blacwin odskoczył do tyłu. Przed trzecim ciosem zrobił unik w bok i szybko zaatakował prawe ramię napastnika. Trafił. Obcy zawył z bólu, upuścił mecz i uklęknął łapiąc się za zranioną rękę. To był błąd. Chwilę potem dostał butem w twarz. Człowiek upadł na plecy i zanim zdążył otworzyć oczy, miał już przy gardle swój własny miecz.
- Ty…- Nie zdążył dokończyć. Blacwin nie myśląc o tym, co się stanie, przebił mu gardło.
Przez chwilę stał tak nad martwym ciałem , aż w końcu wyciągnął z niego miecz, wytarł o trawę, schował za pas i podszedł do elfa. Chciał go rozwiązać lecz tamten kopnął go i zaczął się miotać.
- Przestań! Nic ci nie zrobię! Uspokój się!
- Spadaj!
- Mówię przestań! Nie jestem człowiekiem!
Chłopiec przestał się wiercić. Półelf podszedł do boku konia, z którego zwisała głowa ofiary. Spojrzeli na siebie.
- Nie jesteś elfem.
Blacwin zdjął kaptur.
- A człowiekiem?
- Nie.
- To dasz się rozwiązać?
- Kim jesteś?
- Nieważne. Mogłem cię tak zostawić, ale tego nie zrobiłem. Zabiłem nieznanego mi człowieka choć miałem tylko ten nóż. Jedyne co z tego mam to świadomość, że pomogłem dziecku, które widzę pierwszy raz w życiu! To jak? Dasz się rozwiązać?
- Tak.
Chwilę później stali już naprzeciwko siebie. Młodzieniec miał ciemne krótkie włosy i niebieskie oczy.
- Skąd to masz? –zapytał go jak tylko stanął na nogach.
- Co?
- Nóż… to elfickie odznaczenie wojenne, a przecież nie jesteś elfem.
- Znasz się na odznaczeniach?- zapytał nie odpowiadając.
- Tak. Takie noże dostaje się za odwagę na wojnie.
- Aha… daleko masz do domu?
- Jakieś pięć mil.
- Nie tak dużo. Raczej dojdziesz? Matka pewnie się martwi…
- Tak, dojdę.
- Ile już tak jechałeś?
- Ten zbir robił sporo przerw. Od pięciu godzin tak wisiałem.
- Głodny pewnie jesteś.
Chłopiec przytaknął.
Blacwin wyciągnął z sakwy kawałek chleba i jabłko.
- Weź i idź, tylko żebyś nie wpadł w kolejne tarapaty.
- Dziękuję!- Powiedział młody elf odchodząc.
- A i jeszcze jedno… nie mów w domu kto cię uratował. Powiedz, że uciekłeś mu jak się zdrzemnął… w każdym razie, mnie tu nie było, a jemu nic nie jest. Rozumiesz?
- Ale…
- Rozumiesz?!
- Tak.
- Więc idź już i pamiętaj, sam uciekłeś. Im mniej ludzi i elfów wie o mnie, tym lepiej.
Ostatnio edytowany przez c4wjajach (2011-07-05 20:56:47)
Offline
Całkiem fajne, niektóre odpowiedzi są śmieszne.
"- Nie tak dużo. Raczej dojdziesz? Matka pewnie się martwi…
- Tak, dojdę."
To mnie trochę rozbawiło Jak coś to powinien być trochę szyk zdania zmieniony, lub coś. Ale ogólnie fajnie, że "mój" nóż się przydał
i szkoda drzwi, ale co zrobić jak się klucz złamał
Czekam na następne części
Offline
Blacwin kazał chłopakowi samemu iść, żeby nie robił mu kłopotów jak dojedzie pod miasto ale fakt, trochę to śmiesznie zabrzmiało A co do drzwi, to ta rudera i tak by się w końcu rozwaliła, poza tym była pomiędzy lasem a miastem a to niezbyt dobre położenie. Nie myślałem, że znajdzie się ktoś, kto napisze coś pod KAŻDYM do tej pory rozdziałem (no i prologiem). Następna część na pewno będzie niedługo. Max tydzień ale myślę, że mniej
Ostatnio edytowany przez c4wjajach (2011-07-06 18:55:20)
Offline
Administrator
Nie myślałem, że znajdzie się ktoś, kto napisze coś pod KAŻDYM do tej pory rozdziałem
No widzisz. Piszesz ciekawie, więc i Twoje teksty są poczytne u nas
___
A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___
Offline
ciekawe zajęcie. ja osobiście w tylu rozmowach jestem, że sam ledwo nadążam z odpowiedziami ale raczej wiecie bo wy tez w tych co ja
Ostatnio edytowany przez c4wjajach (2011-07-07 19:14:04)
Offline
Przylacze sie do wypowiedzi towarzyszy, ale brakuje mi tu czegos. Moze tylko ja jestem tak wrazliwy, ale akcja dzieje sie zdecydowanie zbyt szybko. Sam popatrz, dotarles do chaty, ograbiles ja, nadjechales w okolice miasta, zabiles czlowieka i porozmawiales z elfim dzieckiem, a to wszystko w 3 minuty Ale fabula wciaga.
Offline