Ogłoszenie


#61 2012-01-20 14:31:41

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: V - Xortdani

http://img857.imageshack.us/img857/2421/unicornu.jpg


Carcharadonarius
Cechy
Ko: 5    Po: 5   Si: 5    Zm: 6    Zr: 3    Zw: 5
In: 6     Og: 4    Wo: 5
Żywotność: 40
Uniki: 2
Zbroja: Brak.
Broń: Kopyta (8), róg (19), ugryzienie (6).


- Martwy - warknął Amras, zaciskając zęby. Liczył gdzieś w głębi ducha, że może jednak uda mu się chybić. Nie miałby wtedy wyrzutów sumienia, a jednorożec zdołałby im umknąć. Ale z drugiej strony, ta dziewczyna z karczmy...
- Nie zabijecie go. Przynajmniej na pewno nie w mojej obecności! - Krzyknęła czarodziejka, nie kryjąc swojego zirytowania.
Amras puścił jej słowa mimo uszu, i przyjrzał się stworzeniu. Miał szarą, gęstą sierść. Elf nigdy wcześniej nie widział jednorożca, ale miał pewność, że ten nie jest zwyczajnym przedstawicielem gatunku. Na zadzie miał wytatuowany fantazyjny kształt, zaś długa, biała grzywa została starannie spleciona w warkocze, do których ktoś przyczepił amulety. Miał również złote zdobienia na nogach i przodzie głowy. Z pewnością sam nie dałby rady tego zrobić, czyli... Należał do kogoś? Jednorożec mający pana?
Z zachwytem Amras utkwił wzrok we wspaniałym rogu. Był niezwykle długi, kształtem na myśl przywoływał flamberg, miecz z płomienistą klingą. Elf szedł o zakład że jest również ostrzejszy od każdej klingi, jaką w życiu widział.
Dalsze rozmyślania przerwało nagłe szamotanie stworzenia. Sznur pękł, zostawiając na pęcinach krwawy ślad. Jednorożec wstał dostojnie, patrząc groźnie na swoich przeciwników. Sigion głośno przełknął ślinę.
Łucznik, nie czekając na nic, wyciągnął prędko miecz z pochwy. Kątem oka dostrzegł, że jego towarzysze robią to samo. Jednorożec stał jednak dalej niewzruszenie.
- Jestem Carcharadonarius. Czego ode mnie chcecie? - zabrzmiał głos w ich głowach. Czuć w nim było echo potężnych przodków.
- Chcemy uratować umierającą dziewczynę - odrzekł Sigion.
- To szlachetnie z waszej strony. Tylko dlaczego w takim razie atakujecie mnie?
- Potrzebujemy karbunkułu... Potrzebujemy twojej krwi! - Wykrzyknął Amras, i ruszył z determinacją w stronę jednorożca.

___________________
Lubek się coś ociąga, więc traci kolejkę Zaczynamy nową.

Amras x
Yevereth
Helyas
Sigion
Garvey
Dralann
Dearien
Heian


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#62 2012-01-20 15:49:05

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: V - Xortdani

Rozmyślania barda przerwał karczmarz.
- Płać za nocleg albo wychodź!- wtedy Helyas spostrzegł, że nie ma już żadnych klientów w oberży.
- Zaraz świta.- odparł nie patrząc na poddenerwowanego człowieka.
- Płacisz albo wychodzisz!
- Chędoż się! Mam ci płacić za 2 godziny na krześle?!
- Wynoś się ty...
Bard zdenerwowany po drodze w niepogodę, nie mógł po prostu znieść owego osobnika. Wstał i spojrzał z góry na oberżystę. Tamten nagle zamarł w bezruchu. Stali tak parę sekund aż bard niespodziewanie chwycił kurtkę i wyszedł z karczmy trzaskając drzwiami. Przynajmniej nie padało. Postanowił przeczekać ulewę pod daszkiem stajni i...
- No to już kurwa szczyt!- warknął głośno spostrzegając dwójkę nieznajomych ludzi dobierających się do jego sakw i konia...

Offline

 

#63 2012-01-20 23:31:26

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: V - Xortdani

Sigion był wściekły z dwóch powodów. Po pierwsze, nie chciał zabijać jednorożca, ale mus to mus, ma zadanie. Po drugie jednak, nie będzie to znowu takie proste. On sam jeszcze nie zregenerował w pełni sił. Prawda, wypoczął, ale nie jest w stanie korzystać z topora, a przynajmniej nie sprawnie. Po raz kolejny przyda mu się miecz. Wyciągnął go powoli z pochwy, przez chwilkę zastanawiając się, czy powinien zostać na koniu. W końcu stwierdził, że zbyt słabo opanował umiejętność jazdy, co pokazał nie trafiając z grzbietu konia w jednorożca. Poza tym wychował się w Mahakamie, lepiej czuł się na ziemi. Wyciągając miecz patrzył jak elf szarżuje na jednorożca. Nie był pewien jak zareaguje czarodziejka, jednak sam, mimo oporów, nie chciał dać zginąć elfowi. Nie zwrócił uwagi jak był wynik pierwszej potyczki. Był pewien, że jednorożec wie, że ten zbliża się od tyłu, jednak nie dał tego po sobie poznać. Sigion podszedł na tyle blisko ile mógł i zamachnął się mieczem od boku. Właśnie wtedy przeszył go straszliwy ból. Czuł się, jakby dostał piorunem w ramię. Miecz wypadł mu z ręki, a on przeklinał się za to, że kilka dni wcześniej dał się tak poturbować. Jednorożec patrzył na niego ze zdziwieniem. Sigion widział jego wielkie oczy, zanim jego własne zaczęły zachodzić mgłą...


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#64 2012-01-22 17:42:45

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: V - Xortdani

Yevereth podeszła bliżej stworzenia, opuszczając miecz. Stanęła przodem tyłem do jednorożca i wyczarowała blokadę, skutecznie hamującą zdeterminowanego elfa. Wydawało jej się, że usłyszała czyjeś przekleństwo.
Wreszcie mogła bliżej przyjrzeć się jednorożcowi. Mimo że w Aretuzie pokazywano jej wiele rycin i dużo razy opowiadano o magicznych stworzeniach, żadna z ilustracji, żadna z opowieści nie mogła oddać piękna tego stworzenia. Lśniąca, gęsta biała grzywa opadała kaskadami na szyję zwierzęcia. Jego smukła sylwetka zdawała się, pomimo delikatności, być silniejszą, niż mięśnie tuzina koni. Długi, ostro zakończony róg na pewno był ostrzejszy od każdego ostrza, jakie znała ta ziemia. Całe stworzenie emanowało magią i dumą, zapierając dech w piersiach całej trójki.
- Wybacz im - zaczęła ostrożnie, bacząc na każde słowo. Pomimo wszelkich starań mowa wychodziła jej nieskładnie, a głos mocno drżał. - Bardzo im zależy, żeby ta dziewczyna odzyskała zdrowie, więc...nawet nie pamiętam, jak się nazywasz...
- Carcharadonarius - poprawił zniecierpliwiony jednorożec.
- Carcharadonariusie - podjęła po chwili. - Jako że nie przepadam za odbieraniem czegokolwiek, co nie należy do mnie siłą, po prostu uniżenie proszę, byś zechciał nam oddać trochę twej krwi...
Spodziewała się, że skutkiem jej śmiałej prośby będzie dość sporawa dziura w ciele. Nie broniłaby się nawet.
Jednorożec tylko parsknął, tupnął kopytem o ziemię i zaczął chodzić w kółko. Czarodziejka tymczasem podziwiała zwierzę, ignorując resztki instynktu samozachowawczego, nakazującego jej uciekać.
Nagle Carcharadonarius zatrzymał się. Uniósł wysoko łeb na znak swej wyższości. Yevereth nie skapitulowała. Nadal patrzyła wyczekująco na magiczne stworzenie, pomimo wewnętrznego strachu, jaki odczuwała.
Stali tak przez chwilę, niby dwa posągi, czekając na ruch drugiego.
- Podejdź, córko magii - rzekł po długiej chwili milczenia. Czarodziejka zbliżyła się niepewnie.
Jednorożec rozciął bok długim rogiem. -Weź, ile ci potrzeba.
Zdumiona Yevereth szybko wyczarowała szklany flakonik i zaczęła zbierać do niego kapiącą ciecz, uważając, by przypadkiem nie dotknąć stworzenia. Podziwiała z bliska jego lśniącą, srebrną sierść. Czuła jego wzrok na sobie.
Jednorożec stał spokojnie. Czekał.
Zasklepiła ranę zaklęciem. Cofnęła się przezornie kilka kroków, podziękowawszy wcześniej. Carcharadonarius spojrzał po kolei na elfa, nieprzytomnego najemnika i drżącą ze strachu czarodziejkę i przemówił:
-Dostaliście, czego chcecie. A teraz dajcie mi odejść.
Odwrócił się i pomknął lekkim, szybkim cwałem w głąb lasu. Jego kopyta zdawały się wcale nie dotykać ziemi.
Przypomniała sobie o magicznej barierze i zdjęła ją, kiedy po jednorożcu nie było już ani śladu. Amras zdawał się być co najmniej zirytowany.
- Mamy, czego potrzebowaliśmy. Ocuć go, albo posadź na konia, nie wiem, zrób cokolwiek - wskazała leżącego Sigiona. - Czas ruszać w drogę.
Schowała miecz do pochwy, a flakonik z krwią zamknęła szczelnie i zawiesiła na rzemieniu na szyi. Uniosła brwi na widok kasztanowatego konia. Była pewna, że ucieknie.
Dosiadła kasztana, poczekała na resztę drużyny i wszyscy razem ruszyli w dalszą drogę.

Amras x
Yevereth x
Helyas x
Sigion x
Garvey
Dralann
Dearien
Heian

Pozwoliłam sobie "popchnąć" przygodę, żebyśmy kolejny raz nie spędzili na jednym epizodzie miesiąca Mam nadzieje, że nie pokrzyżowałam za bardzo planów Szanownego Admina Amrasa.

Offline

 

#65 2012-01-22 18:40:13

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: V - Xortdani

- Piękne przedstawienie, kurwa! - W elfa wstąpiła ogromna furia. Co też ona zrobiła!
- Rzekłem jasno, że potrzebny nam jest karbunkuł! Czy niczego cię nie nauczyli w tej przeklętej szkole dla odmieńców?! Karbunkuł to skrystalizowana krew jednorożca, coś na wzór rubinu, który tworzy się w czaszce jednorożca, tuż za jego rogiem! A ten Carcharadonarius, którego tak broniłaś, wykorzystał cię jak ostatnią idiotkę. Jeszcze tylko brakowało, byś padła przed nim na kolana! - Amras miał wielką ochotę zrobić użytek z miecza, dzierżącego w lewej dłoni. Ostatecznie jednak zarzucił wszystkie myśli i usiadł na kamieniu, skrywając twarz w dłoniach. Wstał jednak po chwili, przybierając neutralny wyraz twarzy i zwrócił się do Yevereth, patrząc jej bez emocji prosto w oczy:
- Nasza misja się kończy tutaj. Drugiego jednorożca nie znajdziemy, a tej dziewczynie zostały jeszcze trzy dni życia, niczego nie zrobimy. Wracamy do tej wsi, dopilnuję, byś sama przekazała wieści karczmarzowi o tym, że jego córka zginie tylko dlatego, że coś ci strzeliło do łba. Zresztą, sam z chęcią posłucham, czym się kierowałaś. - Mówiąc to, zabrał się do cucenia Sigiona. Po kilku chwilach ten był już przytomny, i po kwadransie ruszyli bez słowa w podróż.
Droga do wsi zaś niezwykle się im dłużyła - liczne urazy Sigiona, jakich dostał w ostatnich dniach, poważnie mu zaszkodziły. Co jakiś czas musieli robić postoje, co bardzo ich opóźniało. Ponadto, czarodzieje nie spieszyło się do konfrontacji z karczmarzem. Amrasowi zaś wszystko było jedno...
Jednak droga się dłużyła.


Helyas x
Garvey
Dralann
Dearien
Heian

Pozwoliłem sobie napisać drugi raz, żeby naprostować Tutaj też zresztą kończy się nasz wątek. Zaraz założę temat z epilogiem, i...koniec. Czekamy na drugą drużynę i rozpoczynamy nową przygodę

No cóż, mi tam bardzo pasuje takie rozwiązanie, dobrze, że tak wyszło. Zakończenie będzie więc jeszcze bardziej dramatyczne, niż planowałem
A tak btw, to nie bierz tak do siebie słów elfa, zdenerwowany był, potencjalną dziewczynę mu zabiłaś xD


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#66 2012-01-22 20:46:56

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: V - Xortdani

- Wyruszamy! - zakrzyknął pirat, zapinając pas od spodni i podwijając mankiety koszuli. Zatrzymał się pod pokojem Dralann i przez drzwi powiedział jeszcze - Po tym, jak Helyas mocno posiniaczył dwóch stajennych nie mamy co dłużej robić w tej wsi. Zakładaj pończochy, czy co tam masz, i ruszamy!
Schodząc na dół, do izby jadalnej szepnął do siebie - Monocearoście, czemuś mnie tak pokarał?

Na dole zastał już barda dyskutującego w mało kulturalny sposób z gospodarzem.
- A kuśka ci w japę, grajku zasrany! Dwóch ludzi mi pobiłeś. Niech no się starszyzna wioskowa dowie. To Cię na palu w lesie powiesim i damy do chędożenia niedźwiedziom!
- Ty...!
- O niczym się nie dowiedzą - Dearien wszedł w słowo towarzyszowi - wyjeżdżamy. Helyas, na konia! Chyba, że wolisz bawić się z misiami.

Minęli w galopie tabliczkę z napisem "Bądzioszno" w chwili, gdy na placu uformował się elitarny korpus funkcjonariuszy do spraw łamania prawa. Banda chłopów z widłami już szykowała się na zemstę. Nigdy jej nie dokonała.

Trójka wędrowców jechała w milczeniu gościńcem, gdy już oddalili się milę ode wsi. Bez śniadania, ani porządnego wypoczynku byli zmuszeni przebyć długą drogę do najbliższej osady, gdzie można sprzedać bandyckie łby. Sprzedać bandyckie łby, by mieć pieniądze na życie. Na jedzenie, na nocleg, na alkohol i kurtyzany. Na życie.

Nie minęło południe, gdy zaczęły się wywiązywać pierwsze dyskusje. Rozmawiali na różne tematy. Rozmawiali, by zabić czas. Rozmawiali tak do czasu, aż nie dobiegły ich zduszone niewieście krzyki. Z czystej ciekawości Dearien spiął konia  pognał za kuszącymi odgłosami... które przestały być kuszące, gdy zobaczył, co je powoduje. Spomiędzy drzew pierwej zobaczył kolejkę. Ze piętnastu chłopów - młodych i starych - stało w rzędzie prowadzącym do wielkiego dębu. Przy grubym drzewie kręciło się kilku wyrostków krępując zupełnie nagą pannę do pnia . Pośród jej płaczu i żałosnego wycia dało się słyszeć zagrzewające okrzyki "klientów".
- Wiąż ją! Wiąż ją, Truni!

- Helyas? - zwrócił się do barda znacząco. - Ci ludzie to chuje. Dawaj, pokażemy im , co to znaczy mieć jaja. Ta niewiasta wygląda na nieszczęśliwą. Pomożemy jej?
Znając z góry odpowiedź, Dearien dobył miecza. Runął jak pocisk z katapulty i bez pardonu ciął plebs wokół. Wcale nie doszło do rzeźni, bowiem zestrachani i bezbronni chłopi pierzchnęli zaraz po pierwszych dwóch trupach. Całe szczęście, bo pirat miał dość bijatyk w ostatnim czasie. Bez wahania zeskoczył z wierzchowca, hacząc niefortunnie nogą o juki. Zaklął siarczyście, jednak powstrzymał się przed kolejnymi bluzgami. Przeciął więzy i przytrzymał opadającą bezwładnie niewiastę. Była niska. Jej śliczne, ciemne loki podkreślały delikatną urodę. Ułożył damę na swojej piersi, okrył peleryną, pogładził po głowie i zapytał:
- Jak się nazywasz?
Cisza.
- Jak się nazywasz, panienko?
Kobieta spojrzała na niego zielonymi oczyma.
- Pleur. - odpowiedziała nieśmiało.
- Pleur, skąd jesteś? I co tu robiłaś? Nie martw się, jesteś bezpieczna.
Zza pleców pirata wyłoniła się Dralann, zaś Helyas, opart o pień jakiegoś buka przyglądał się akcji z zainteresowaniem.
- On uciekł. A ja chciałam go znaleźć. I być z nim! -  młoda dziewczyna wybuchnęła szlochem. Głaszcząc po policzku, nieco zbyt zalotnie, pirat chciał ją uspokoić.
- Pomożemy Ci, jeśli będziemy w stanie. Kim jest ten człowiek?
Twarz jej pojaśniała. Po chwili łzy zaschły, a uśmiech Pleur świadczył o tym, że chyba właśnie fantazjuje o owym zaginionym.
- Garvey - mruknęła. - Och, jakże bym chciała znów być w jego ramionach.
Dearien zbladł. Niemal całkowicie zapomniał o tym członku drużyny. Chrząknął cicho i już chciał coś powiedzieć, gdy, powstrzymał go Helyas:
- Widziałem tego czarodzieja. Wczoraj. Nocą odprowadzałem go do dworku.
Korsarz miał ochotę odrąbać bardowi łeb gałęzią. Nie zrobił jednak tego. Zwyczajnie zapytał:
- Jak myślisz, daleko uciekł?
Spojrzał w oczy dziewczyny.
- Musimy go znaleźć.
Jej oczy.
- Pierdolić jednorożca.
Oczy.
- Wsiadać na konie! Wyruszamy natychmiast. - po tych słowach zorientował się, że nieco zbyt władczo odnosi się do towarzyszy, więc dodał - Chyba, że macie jakieś inne koncepcje?


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#67 2012-01-23 18:51:45

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: V - Xortdani

Bard zaklął na myśl, że będą łazić za magiem z powodu pierwszej lepszej płaczliwej dziewki ale trudno. Rozstając się z magiem odpowiedział tylko słowem "jadę" i tyle. Miał nadzieję, że to nie on będzie musiał rozmawiać o tym zajściu z Gar... Ger... oj tam. Pechowy dzień. Najpierw go okradają i mówią, że ich pobił... mruknął coś pod nosem i odparł patrząc na pirata:
- Do dworku- prosto i za posiadłością w prawo.

Offline

 

#68 2012-01-23 19:08:16

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: V - Xortdani

Cała scena i zachowanie pirata nie robiły na Dralann wrażenia żadnego. Co prawda rozbawiła ją trochę przesadna rycerskość zapitego, brudnego żeglarza. Ale postanowiła tego nie okazywać. Natomiast, gdy Dearien oświadczył, iż mają zamiar szukać dziewce maga nie chciała już pozostawać tak obojętną.
-Chcesz się wracać? Dearienie, jebło cię w tę twoją paskudną łepetynę? Chcesz się wycofywać, bo jakąś kurwę przechędożono na drodze? Chcesz pomagać każdej kurwie przechędożonej na drodze? Bo widzisz, ja się nawet cieszę, żeś dał tym jednorożcom spokój. Ale nie podoba mi się, by wracać się pod ten nieszczęsny dworek, nie podoba mi się by iść ponownie tymi samymi drogami. Nie, Dearienie. Podrzuć ją gdzieś, albo daj mi. Szast-prast przy gardziołku i po kłopocie. Szybko i Bezboleśnie!


Garvey
Helyas
Dearien
Dralann


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#69 2012-01-24 20:01:48

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: V - Xortdani

- Och, Dralann, moja Ty leśna piękności... Tak! Mam zamiar odprowadzić tę kur... Pleur do Garveya! Wydaje mi się, że dziewczyna nie znajdzie tu nikogo innego, kto przypadkiem znałby czarodzieja, o którym zresztą nawet my sami zapomnieliśmy! - Dearien wstał, podnosząc kobietę za ręce. Bez słowa wydobył z juków kilka koszul i spodni, jakie mu zostały i rzucił ocalonej niewieście. - Przebierz się.
Pleur zniknęła w zaroślach,  a pirat ponownie zwrócił się do kompanii:
- Nie tylko do mnie Amras pałą cholerną nienawiścią. Dralann też nieźle go rozzłościła, nie mówiąc już o tobie, Helyasie. A jeśli pan Garvey będzie u nas miał dług wdzięczności, elf nie ośmieli się nas tknąć. Przynajmniej przez jakiś czas. Poza tym, nie udawaj, że nie chcesz zobaczyć jego miny jak nas ponownie ujrzy. - ostatnie słowa zwrócił bezpośrednio do Dralann, która z rękami skrzyżowanymi na piersi kołysała się w siodle.
- Może i słusznie rozumujesz... Co nie zmienia faktu, że chyba Cię pojebało!
- Pojebało, nie pojebało... Nie ważne. Musimy ją odprowadzić!
W tym momencie Pleur wyszła zza drzewa, odziana niezgrabnie w męskie ciuchy.
- Wskakuj przede mnie. Helyasie, przewodniku, masz może jakieś pojęcie gdzie może się teraz Garvey znajdować?
- Pff... ujechał pewnie parę ładnych mil... nie zatrzymywał się nocą, z tego co wiem.
- Cholera. Może być ciężko. - wysapał Dearien, gdy po opadnięciu emocji wrócił kac i mroczki przed czami.
Ruszyli wszyscy. Nie każdy z takim samym zapałem, ale ostatecznie wszyscy. Gdy po południu w galopie minęli Bądzioszno nikt nawet nie zwrócił uwagi. Jedna za drugą, fiolki z "wiedźmińskimi eliksirami" ginęły w ustach pirata. Ostry spirytus na suche gardło działał bardzo pobudzająco. Pokonali większą połowę drogi do dworku, gdy urządzili postój. 5 minut na rozmasowanie tyłków i łyk wody. (Epicko dokładnie napisałbym, jak wiążemy biedną Pleur do drzewa, brutalnie się zabawiamy i na koniec Dralann morduję dziewkę, ale tego nie zrobię ;p Alicja by się obraziła xD) Gdy ruszyli ponownie, pirat był wykończony. Sytuację pogarszał fakt, że Pleur, która zasnęła po pełnym emocji dniu, bezwładnie opadła na jego ramię.
- Helyas, chłopie, pomógłbyś mi? Weź ją na chwilę, będziemy się zmieniać.
Nie protestując dłużej, bard przyjął na swojego wierzchowca śpiącą niewiastę, czemu Dralann przyglądała się z najwyższą pogardą. Jechali całą noc, bez trudu odnajdując trop w błocie. Nawet korsarz, który nie panował nad zamykającymi się powiekami był w stanie znaleźć ślady. Nad ranem, gdy zorientowali się, że nie zgubią poszlak, ułożyli się na dłuższy odpoczynek. Pozwolili sobie nawet na rozpalenie ognia, chyba tylko dla komfortu ciepła, bowiem nie mieli nic do ugotowania.

Koło południa bez słowa ruszyli w dalszą podróż. Bez sensacji dotarli do wsi mistrza Briana pod wieczór. Przezornie zostawiając konie w lesie. Postanowili poszukać starej drużyny.



Garvey
Helyas
Dearien x
Dralann


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#70 2012-01-25 19:52:24

 Wilk

Moderator

2107395
Zarejestrowany: 2011-06-03
Posty: 1277
Punktów :   

Re: V - Xortdani

Garvey nie wiedział co robić. Helyas opuścił go od razu po dojechaniu na miejsce, znów został sam. Nie chciał wchodzić do dworku, ślady wskazywały, że część drużyny opuściła to miejsce jakiś czas temu, nie było więc po co ryzykować. Mag wsiadł na konia i począł myśleć o tym, jakie będzie następny cel jego podróży. Ma na ślepo gonić za elfią drużyną? Czy może zostawić to wszystko i rozpocząć życie gdzieś daleko, zapomnieć o całej przygodzie i uciec? Odjechał trochę od domu Marcelle, czy jak jej tam było, zsiadł z konia i usiadł w cieniu drzewa, by się w końcu pożywić, od dłuższego czasu nie jadł. Zastanawiał się nad tym wszystkim.
    Po posiłku ponownie dosiadł konia z gotowym planem, planem odnalezienia Amrasa, Yevereth i Sigiona. Nie wiedział co się stało w dworku, lecz jeśli ktoś z nich potrzebował leczenia, to ta młoda czarodziejka niewiele mogła pomóc, to nie jej specjalność. Pogalopował po śladach koni, w nieznane. Nie wiedział po co to robi i dlaczego, lecz tak nakazywał mu wewnętrzny głos, któremu nie mógł się przeciwstawić.

Offline

 

#71 2012-01-25 20:26:25

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: V - Xortdani

Pod wieczór znudziło jej się rzucanie rzepami w długie włosy Helyasa, który złościł się wyszarpując je razem z kudłami. Jechała więc, milcząc jak jej dwoje przysypiających kompanów. Dziewczyna, którą pirat przygarnął spała już twardo od godziny. Irytowało ją jej obecność, irytowało Dralann też to, że Dearien postanowił sobie, że odnajdą elfią drużynę. Ostatnie, co chciała teraz zobaczyć, to zadumaną i irytującą w swojej wyniosłości twarz elfa. Mimo, iż bawiła ją perspektywa elfa chcącego otłuc im czerepy nadal nie czuła chęci powrotu.
Jechali wśród lasów dosyć szerokim traktem. Miała nowego konia, srebrnego ogiera imieniem Rdest , którego odebrała pobożnym. Lekka mgła unosiła się nad traktem, co utrudniało widoczność. Daleko na drodze zamajaczała jak duch postać na koniu. Dralann z lekka przyspieszyła konia, co owa zauważyła odwracając się gwałtownie. Drali twarz wydała się znajoma. Stanęła na chwilę, i szturchnęła w ramie półdrzemiącego  Deariena, gdy ten przejeżdżał obok. Ruchem podbródka wskazała na postać, która zatrzymała się przyglądając się im. We trójkę przyspieszyli konie, rozbudzając śpiącą w siodle Helyasa dziewczynę. Dearien najwyraźniej poznał tego człowieka, bo zakrzyknął mu na przywitanie coś jak 'Już nie śpisz?'.




Garvey x
Dearien x
Dralann x

Ostatnio edytowany przez Sarumojad (2012-01-26 12:28:58)


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#72 2012-01-26 18:52:29

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: V - Xortdani

Z trudem trzymając oczy szeroko otwarte, Dearien zeskanował jeźdźca. Kostur umocowany pod jukami rozwiał jego wątpliwości. Ściągnął lejce i sprawił, że jego koń zarżał, aby zwrócić uwagę czarodzieja. Zakrzyknął do niego coś na powitanie, po czym delikatnie rozbudził Pleur i zsadził ją z wierzchowca. Zaraz po tym samemu zszedł i obejmując opatuloną płaszczem kobietę ruszył w kierunku Garveya, wciąż siedzącego na koniu. Nie poznawszy okrytej peleryną niewiasty, zwrócił się najpierw do pirata:
- Pan zdrajca? Criesangler, z tego co pamiętam. Czego ode mnie chcesz, draniu?
- Dearien. - spokojnie poprawił go żeglarz. - I na Twoim miejscu powstrzymałbym się od pochopnych wniosków i przykrych stwierdzeń. Kogoś Ci przyprowadziłem.
Pleur, która ledwo wytrzymywała z podniecenia, teraz zrzuciła płaszcz i wskoczyła na Garveyowego konia, samego czarodzieja obejmując bardzo namiętnie. Po powitalnych obrzędach - pieszczotach - które trwały dobre kilka minut, Garvey, cały rozpromieniony, powiedział do Deariena:
- Gdzie ją znaleźliście? Na wszystkie świętości... co ona robiła tak daleko od domu?
- Szukała Cię, panie przystojniaku. - burknęła z pogardą Dralann, która właśnie stanęła koło nich. - A teraz pozwólcie, że ruszymy już każde w swoją stronę. Dearien, zbieramy się?
Pirat spuścił głowę. W gruncie rzeczy chciał się spotkać z resztą kompanii. Chciał również podyskutować z Garveyem, licząc na jakiś przejaw wdzięczności. Ale musiał wziąć pod uwagę zdanie reszty...
- Naprawdę chcecie już iść? Może byśmy tak... zregenerowali siły?  Garvey opowie nam , co porabiał po tym, jak zostawiliśmy go nieprzytomnego w karczmie, co? - pirat uśmiechnął się z przekąsem do czarodzieja.
- Udam się teraz do Amrasa. Muszę odnaleźć resztę drużyny. Nie mam czasu na pogawędki i postoje. - chłodno odparł mężczyzna.


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#73 2012-01-26 19:51:42

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: V - Xortdani

Dralann zaczerpnęła głośno powietrza z zamiarem wrzaśnięcia na pirata, ale powstrzymał ją jego wyraz twarzy. Była pewna, że i on czuje się z lekka przegrany, skoro po tak krótkim czasie chce szukać dawnej drużyny.
-Naprawdę? Naprawdę, naprawdę? Przecież on cię zabije. Ten elf. Kurwa i mnie też zabije. Nożami goś pokaraśkał! A teraz wracać chcesz, toż to samobójstwo. Hm, zgadzam się. Możemy wrócić.

Zanim odjechali w dalszą podróż zrobili sobie wszyscy półtora godzinną przerwę, która miała dostarczyć im snu na resztę drogi. Dalsza podróż minęła szybko i gdy niebo poczęło pąsowieć dojechali do wsi Lisie Doły, gdzie jeśli wierzyć instynktom Garaveya miała urzędować poszukiwana część drużyny.

Bard wykończony podróżą ustanowił, że teraz czas się napić, takoż zawitali do bliskiej i jedynej we wsi karczmie.
Dralann, będąc teraz pewno równie bogata, co mag postanowiła zamówić sobie strawę i piwo. Byłaby strawa niesamowicie smaczna, gdyby nie pewien obrzydliwy widok z ławy naprzeciwko.
-Pan elf, kochany!- zakrzyknęła unosząc dłoń i uśmiechając szyderczo - Kopę lat!
Przywołała gestem Deariena, który pilnie dyskutował o czymś z magiem.
-Patrz tu się, co za szczęśliwy zbieg okoliczności spotkać na naszej drodze po raz kolejny towarzysza starego pana elfa! I czarodziejkę, panią Yav... Yev... mniejsza.
Będąc już przy nieco zdezorientowanym elfie uderzyła go w bark w braterskim geście.
-Co mi tam, kolejkę stawiam- powiedziała, po czym splunęła z pogardą na podłogę.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#74 2012-01-26 20:02:18

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: V - Xortdani

Amras z nienawiścią mierzył wzrokiem pirata i Dralann. Nie sądził że los skrzyżuje ich drogi tak wcześnie, przez co nie przygotował jeszcze niczego na taką ewentualność... No nic, duma do kieszeni. Zabawi się później, najpierw do końca trzeba doprowadzić sprawę Yevereth.
Podszedł do starych towarzyszy. Ze zdziwieniem odkrył, że jest wśród nich także Garvey, którego porzucili. Ciekawe, czy żywi jakąkolwiek urazę?
- Nie rozsiadać się tak, ruszać rzyci. Idziemy do karczmarza, trzeba mu zameldować o misji - mówiąc to, pstryknął palcami. Do stolika podszedł jakiś młody chłopak. Amrasowi już wcześniej w oczy rzuciło się, że personel karczmy uległ dużej zmianie, nie było już ślicznych córek karczmarza krzątających się po oberży, a samego gospodarza za ladą.
- Ta pani chciałaby zapłacić - rzekł w stronę kelnera. Pracownik podał cenę i odszedł, wesoło pogwizdując. Dostał spory napiwek od Dralann*
Nie czekając już dłużej, opuścili przybytek i ruszyli w stronę domu karczmarza*.


* Płać, płać
** Ostatecznie karczmarz będzie mieszkał w sąsiednim domu, a nie w samej karczmie.


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#75 2012-01-28 17:42:13

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: V - Xortdani

Bard nie mając zamiaru wtrącać się w dyskusje na jakikolwiek temat, na widok elfa zakrył tylko twarz ręką i zamruczał coś w kilku językach (bynajmniej nie zwykłe "ojej"). Chwycił pokaźnych rozmiarów kufel piwa, wziął łyk i szybko się zorientował, że duża, zbyt duża dawka eliksirów jeszcze dawała po sobie znać, szczególnie przeszywając jego skronie bólem przy każdym większym łyku alkoholu. Tego już za wiele, pomyślał. Miał ochotę wrzasnąć na kogoś lub rozwalić naczynie o stół (choć zdemolowanie stołu też by go uspokoiło) ale nie zrobił tego. Tak samo jak nie wyjął szabli przy spotkaniu z dwoma złodziejami i nie uderzył karczmarza z poprzedniej karczmy. Odstawił kufel. Zajrzał do piersiówki z eliksirem. Jeszcze połowa została. Musi być oszczędny bo w tym tempie długo go nie będzie miał. Dla zabicia czasu chwycił lutnię i zaczął grać różne melodie.

Offline

 
Ikony

Nowe posty

Brak nowych postów
Tematy przyklejone
Tematy zamknięte

Rangi
Administratorzy
Moderatorzy
Zasłużeni
Użytkownicy

______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________


______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ _______________________________________ ========================================================================

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi