Ogłoszenie


  • Index
  •  » Przygody
  •  » II - Świadek koronny (Yevereth & Heian)

#1 2014-02-21 17:19:22

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

II - Świadek koronny (Yevereth & Heian)

.


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#2 2014-02-22 22:15:56

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: II - Świadek koronny (Yevereth & Heian)

Czarodziejka zwlekła się z siennika, przeciągnęła, rozejrzała po pokoju. Cała drużyna opuściła już pokój i prawdopodobnie poszła wykonywać swoje zadania. Cóż, to nie jej wina, że byli masochistami i zamiast korzystać z wolnych godzin snu, kiedy siedzą bezpiecznie w karczmie i żadne stworzenie nie ma zamiaru ich zabić, wolą łazić po mieście i ryzykować życiem.
Podeszła do miejsca, w którym zostawiła swoje rzeczy, ubrała się w wygodny strój podróżny, założyła na szyję amulet z krwią jednorożca i zaczęła przekopywać pozostało stertę mniej lub bardziej potrzebnych przedmiotów w poszukiwaniu broni. Zdecydowała się zabrać ze sobą tylko dwa sztylety, srebrny i stalowy, które schowała w niewidocznych miejscach. W ostateczności, nawet gdyby ich nie zabrała, nie byłaby bezbronna.
Kiedy miała opuścić pomieszczenie, jej uwagę przykuł skradziony przez nią ze skarbca leperkauna amulet, leżący gdzieś pomiędzy porozrzucanymi bez ładu i składu ubraniami. Pomyślała, że skoro i tak razem z wiedźminem będą bez celu łazić po mieście, nie zaszkodzi go ze sobą zabrać, znaleźć źródło i uzupełnić jego moc.
- Pospiesz się – powiedział Heian stając w drzwiach.
- Idę, idę – odparła, dopinając pas. – Dokąd najpierw? Biblioteka, czy idziemy męczyć ludzi?
- Chodźmy najpierw popytać – zaproponował wiedźmin. – Rajca miejski może powiedzieć nam coś przydatnego.
Cidaris, pomimo ostatnich wydarzeń, nadal było tłocznym miasteczkiem. Yevereth i Heian przeszli wzdłuż targowiska. Intensywne zapachy pieczonego jedzenia przypomniały czarodziejce o tym, że nie zjadła śniadania, więc postanowiła kupić pączki dla siebie i dla elfa (- 2 denary, zostało XXX)
- Elf-wiedźmin – powiedziała odgryzając kęs. – Szczerze mówiąc, pierwszy raz o czymś takim słyszę. Dużo twoich pobratymców jest wiedźminami?
- Niewielu – odparł. – Większość z nich to Dh’oine.
Czarodziejka starała się jeszcze przez chwilę nawiązać rozmowę z elfem, lecz przestała widząc jego niechęć. Z jednej strony niezbyt zależało jej na tej rozmowie, w końcu sama nie lubiła nieprzydatnych pogawędek o niczym, lecz cisza panująca między nimi była zbyt krępująca, poza tym nie lubiła współpracować z kimś, kogo nie znała. Zauważyła jak wiedźmin skrzywił się, kiedy wytarła brudne ręce w spodnie, ale, na Moc, cóż miała z nimi zrobić, kiedy znajdowali się niedaleko celu?

Rajca miejski Estewar Artil nie był zachwycony wizytą dwóch obcych ludzi w swoim gabinecie, zwłaszcza takich, którzy żądali informacji.
- Witamy – zaczął ostrożnie Heian. – Nie chcielibyśmy przeszkadzać, ale…
- Więc wynocha – odparł rajca. – Skoro nie chcecie przeszkadzać, po co tu przyleźliście?
- Po garść informacji – powiedziała Yevereth. – Nie jest żadną tajemnicą to, że w Cidaris coraz częściej zdarzają się śmiertelne ofiary, a sprawcy nie możecie ująć. Och nie, nie mamy zamiaru zarzucać wam braku kompetencji – dorzuciła szybko widząc, że Estewar usiłuje jej przerwać – ale…tak się składa, że uznano nas za wystarczająco kompetentnych żeby zlecić nam zajęcie się tą sprawą.
- No, to skoro jesteście tak bardzo kompetentni, to jazda samemu poszukać sobie informacji – prychnął rajca, przechadzając się nerwowo po gabinecie. – Ja wam nic szczególnego nie powiem.
- Interesuje nas przyczyna tych niezwykłych mordów – kontynuowała czarodziejka. – Słyszeliśmy wiele różnych możliwych genez tego problemu…
- Rzyć zawracać mi będziecie tak długo, aż wam nie powiem, hm? No więc to klątwa. Wszyscy tak mówią, dowody też na to wskazują.
- Jaka klątwa? I jakie dowody?– zapytał wiedźmin.
- Dowody? Hm, może te wszystkie truchła, które klątwa po sobie pozostawia? Zresztą, i tak za dużo wam już powiedziałem. A teraz wynocha stąd, bo mam robotę, nachodzicie pracującego człowieka w czasie, w którym powinien wykonywać swoją pracę, za którą otrzymuje uczciwe wynagrodzenie – Estewar usiadł za biurkiem. Uwadze czarodziejki nie umknęło to, że jest zdenerwowany.
- A może to nie klątwa? – podsunęła. – Rozważaliście może jakąś inną przyczynę? Może…
- WYNOCHA, bo zaraz wezwę straż! –krzyknął rajca.
Czarodziejka i wiedźmin spojrzeli na siebie. Oboje stwierdzili, że od tego człowieka nie dowiedzą się niczego istotnego.

- Dokąd teraz? – zapytała Yevereth, kiedy opuścili gabinet Estewara Artila.
- Pójdźmy wypytać rodzinę zamordowanego arystokraty. Może oni nam coś więcej powiedzą – odparł elf, pedantycznie poprawiając koszulę. – Później możemy spróbować porozmawiać z królem Ethainem, powinien wiedzieć, co dzieje się w jego państwie.
- Czy tobie również wydaje się, że ten rajca miejski coś ewidentnie przed nami ukrywał?
Wiedźmin tylko wzruszył ramionami, co wprowadziło czarodziejkę w jeszcze większą frustrację.

Yevereth nienawidziła arystokracji. Banda nierobów, która wysługiwała się innymi, bo sami mieli dwie lewe ręce do roboty…i mnóstwo pieniędzy. W dodatku ludzie bez charakteru, jakichkolwiek umiejętności, a stanowili wyższe warstwy społeczne.
Wizyta w domu zmarłego arystokraty nie zmieniła jej przekonań. Wszyscy członkowie rodziny i służba, ubrani w czarne stroje, zdawali się być głęboko poruszonymi śmiercią pana domu. Yevereth, z racji swojego niewyparzonego języka, nie nadawała się za bardzo do rozmowy z ludźmi pogrążonymi w żałobie, toteż zostawiła to zadanie Heianowi.
Po wysłuchaniu lamentów i szlochów żony ofiary oraz niezliczonych zapewnień o tym, jakim dobrym człowiekiem była ofiara i że nie zasługiwała na śmierć, zdołali się jedynie dowiedzieć, że jej zdaniem legenda o bardzie musi być prawdziwa, skoro w Cidaris zaczęły dziać się takie straszne rzeczy, oraz że w przeciągu kilku dni w mieście rozprzestrzeni się przepowiedziana zaraza i wszyscy obecni umrą. Mieszkańcy domu nie dopuszczali do siebie innego rozwiązania i już zaczynają szykować się na nadchodzącą śmierć. Opowieść zakończona została przeciągłym szlochem, na który czarodziejka, pomimo usilnych starań, zareagowała wymownym spojrzeniem w sufit. Chwilę później opuścili dom zmarłego arystokraty, nie dowiedziawszy się niczego więcej.
- Został nam tylko król Ethain - powiedział wiedźmin. Yevereth zdziwiła się słysząc, że sam z własnej woli zaczyna z nią rozmawiać. Droga do zamku króla Ethaina upłynęła im na przyjemnej pogawędce, jednej z takich, do których prowadzenia czarodziejka nie przywykła.
Pałac w Cidaris nie należał do największych, ale był jednym z najładniejszych, jakie Yevereth widziała w swoim życiu. Biały, smukły budynek, którego mury otoczone były krzakami czerwonych róż oraz ogromny dziedziniec, do którego prowadziła szeroka, brukowana droga wywarły na niej bardzo pozytywne wrażenie.
Byłaby również zadowolona, gdyby równie pozytywne wrażenie wywarł na niej król Ethain. Szczególnie nie podobał jej się jego wzrok. Z odgadnięciem zamiarów króla Ethaina nie miałaby problemów, nawet nie posiadając zdolności, która jej na to pozwalała. On nawet nie sprawiał wrażenia, jakby miał zamiar kryć się ze swoimi zamiarami wobec niej, została bowiem obdarzona jednoznacznym spojrzeniem, jakim zostawała obdarzana znaczna część kobiet. Problem polegał jedynie na tym, że niewiele kobiet potrafiło zrobić użytek z takiego spojrzenia.
- Witam w mojej skromnej rezydencji – powiedział Ethain, uparcie starając się nie wpatrywać w dekolt czarodziejki. – W czym mogę pomóc?
- Jam Lyen z Poviss. Szukam informacji  tej zarazie, co w Cidaris panuje – odparła Yevereth. –Otrzymałam zlecenie od pewnej grupy profesjonalistów, która być może jest w stanie uporać się z tym…problemem, jednak muszą oni dowiedzieć się paru rzeczy na jego temat.
- Grupa profesjonalistów, a wynajmuje obcą kobietę do zbierania informacji? – zapytał podejrzliwie Ethain.
- Wstyd się aż przyznać, ale…ja wdową jestem. Mąż mój, nieboszczyk, za życia majątek roztrwonił, a jakoś żyć trzeba. Jeżdżę od miasta do miasta i roboty szukam, biorę co się nawinie…a oni płacą dobrze – spuściła wzrok, udając zawstydzoną swoją sytuacją życiową. – Proszę, królu Ethainie, za garść informacji będę miała jak najbliższe dni przeżyć.
Ethain podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Zniecierpliwiona czarodziejka zaczęła się zastanawiać nad bezsensownością wymyślonej przez niej historii o swoim życiu. Nie miała złudzeń odnośnie tego, dokąd zaprowadzi ją ta rozmowa, cieszyła się tylko z braku obecności Heiana, który zaoferował, że zbierze informacje od służby, gdyby jej się nie powiodło. Przynajmniej po pierwszym dniu znajomości nie będzie uważał jej za dziwkę.
- Być może…mógłbym ci pomóc – powiedział Ethain wyrywając czarodziejkę z zamyślenia. – Potrzebujemy wiedźmina, słyszałem, że niedawno jakiś zawitał do Cidaris. Księstwo ma już całkowicie dość tego zamieszania, same straty przez nie…ach, ależ przecież nie będę prawił ci wykładów na temat gospodarki – zaśmiał się. Yevereth uśmiechnęła się nieśmiało. – Niestety, nie mogę powiedzieć ci zbyt wiele, moja droga Lyen…ponieważ informacje mają swoją wartość .
Czarodziejka uśmiechnęła się w duchu słysząc te słowa. Skurwiel.
- Niestety – powtórzył, przesuwając w jej stronę mieszek monet – na razie tylko tyle mogę ci powiedzieć, ponieważ cała reszta wiadomości jest zbyt wartościowa. Przyjdź wieczorem, Lyen, a na pewno nie pożałujesz zapłaconej ceny.
Czarodziejka spojrzała mu w oczy. Nigdy w życiu, pomyślała.
- Przyjdę – powiedziała i otrzymawszy pozwolenie, opuściła pałac króla Ethaina.
- Chodźmy do tej biblioteki – powiedziała do Heiana, który czekał na nią w umówionym miejscu. Elf skinął głową i ruszyli w stronę miasta.




*REKORDOWY POST!

Offline

 

#3 2014-02-23 19:51:36

 S888Argo

Użytkownik

Skąd: Warshawa
Zarejestrowany: 2011-12-10
Posty: 165
Punktów :   
WWW

Re: II - Świadek koronny (Yevereth & Heian)

W drodze do biblioteki znów panowała nieznośna cisza. Yevereth z pewnością nie należała do osób gadatliwych, co Heian zauważył już na początku. Nie, żeby go to szczególnie zmartwiło - elf wolał współpracować z silnymi osobowościami, które wiedzą czego chcą, a nie z "Quet Valië"- w języku elfickim wyrażenie to oznaczało po prostu niewyparzoną gębę.
    Zaczynało się już ściemniać, kiedy wreszcie ujrzeli przed sobą duży budynek. Biblioteka była usytuowana w dość kameralnym miejscu - zewsząd otaczały ją drzewa, tworząc coś na kształ niewielkiego gaju. Ostatnie promyki słońca leniwie tańczyły na kremowych ścianach gmaszyska, jak gdyby wiedząc, że zostało im co najwyżej kilkanaście minut życia.
    Wnętrze budowli nie odbiegało natomiast od standardów zwykłych bibliotek, jakich Heian widział w swoim życiu dziesiątki. Ot, czerwonawy dywan, rzędy regałów z książkami i oczywiście kontuar, za którym stała na oko pięćdziesięcioletnia bibliotekarka. Całość oświetlało kilkadziesiąt żyrandoli, każdemu przypisany był jeden regał. Dzięki temu goście nie byli narażeni na czytanie w półmroku.
- Masz jakiś plan, czy akcja jest spontaniczna? - Spytała Yevereth, chociaż już z góry znała odpowiedź. Heian spojrzał na nią.
- Nie jest do końca spontaniczna. - Odparł, ku zdziwieniu czarodziejki. - Znam tytuły dwóch pozycji, w których możemy znaleźć odpowiedzi na nasze pytania. Musimy tylko dowiedzieć się, czy są w bibliotece.
    Oboje skierowali swe kroki ku siwiejącej bibliotekarce. Twarz kobiety wykrzywiona była w nieszczerym uśmiechu, jakim zapewne obdarzała każdego nowego klienta.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Spytała nienaturalnie przesłodzonym głosem, przekrzywiając lekko głowę. - Państwo są u nas pierwszy raz?
- Zgadza się. Szukamy "Likantropów i innych kreatur" oraz "Klątw i uroków". - Heian postanowił być uprzejmy. - Czy mogłaby je Pani dla nas znaleźć?
    Kobieta chwilę gmerała w stosie papierów leżących na kontuarze. Elf nie mógł ukryć podziwu dla zręczności, z jaką wykonywała tę zwykłą z pozoru czynność. Przeszukanie dwóch stert zajęło jej jakieś trzydzieści sekund.
- "Likantropy i inne kreatury"... Jest! Chwileczkę... Mam też "Klątwy i uroki". Książki mają wspólnego autora, więc znajdują się w tym samym regale. Proszę za mną.
    Szukany regał znajdował się dokładnie w rogu sali. Bibliotekarka podała Heianowi pozycje, o które prosił, przestrzegając przed zaginaniem rogów i innymi działalnościami destrukcyjnymi. Nie omieszkała także dodać, że w przypadku zniszczenia ksiązki na delikwenta nałożona zostanie kara dwudziestu pięciu denarów. Kiedy upewniła się, że goście są wystarczająco dobrze poinformowani, odeszła, rzucając co parę kroków kontrolne spojrzenia.
- Chyba nie zrobiliśmy na niej dobrego wrażenia. - Yevereth wyszczerzyła zęby do Heiana.
- To raczej nie kwestia wrażenia. - Elf odpowiedział tym samym. - Ta stara jędza ma fioła na punkcie książek. Skoro mamy już nasze tytuły, trzeba je przejrzeć. Wolisz Likantropy, czy Klątwy?
- Oczywiście, że klątwy. - Czarodziejka wzięła od Heiana grube tomisko, rękawem szaty wycierając kurz pokrywający okładkę. Oboje zaczęli wertować strony ksiąg, mając świadomość, że czynność ta zajmie im jeszcze kilka żmudnych godzin.


                                *
    Po niespełna trzech godzinach Heian dokonał ciekawego odkrycia. We fragmencie, który właśnie czytał znajdowała się wzmianka o elfach. Wiedźmin przewertował pobieżnie kilka stron, po czym poczuł dreszcz podniecenia.
- Yevereth, mam coś! - Głos elfa zdradzał miotające nim emocje, co naprawdę rzadko mu się zdarzało. Oznaczało to także, że zaufał swojej wspólniczce i nie traktował jej z takim dystansem jak kilkanaście godzin wcześniej. Czarodziejka podniosła głowę znad "Klątw i uroków" i spojrzała na niego pytająco. - "Likantropy nienawidzą elfiego mięsa, a samych elfów unikają jak ognia i atakują dopiero wtedy, gdy nie mają drogi ucieczki."
- Czyli to oznacza, że Elaine nie mogła mieć do czynienia z likantropem? - Yev nie była do końca  przekonana. - No cóż, mamy przynajmniej jakiś punkt zaczepienia. Szukajmy dalej.
    Nie minęło więcej niż dwadzieścia minut, a tym razem ona wydała z siebie triumfalny okrzyk.
- Heian, mam informacje o naszej klątwie. Piszą tutaj, że ludzie pod jej wpływem mordują tylko istoty rozumne. Ale przecież w Cidaris ginęły również zwierzęta... To oznacza, że klątwę należy wykluczyć z kręgu podejrzeń!
- Sprytne. - W oczach elfa pojawiły się iskierki uznania. Poszlak było coraz więcej. Wiedźmin odniósł jednak wrażenie, że w raz z pojawianiem się kolejnych sprawa staje się coraz bardziej zagmatwana i pozbawiona sensu.

Ostatnio edytowany przez S888Argo (2014-02-23 20:14:43)

Offline

 

#4 2014-02-23 20:09:31

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: II - Świadek koronny (Yevereth & Heian)

Odkąd opuściła bibliotekę, czarodziejka cały czas zastanawiała się, czy informacje uzyskane od Ethaina będą warte swojej ceny. Do wizyty nie przygotowywała się specjalnie, nie zależało jej na wywieraniu jakiegokolwiek wrażenia. Król zdecydowanie nie był typem człowieka, którego Yevereth byłaby w stanie tolerować przez dłuższy czas w swoim otoczeniu, miała więc nadzieję, że szybko zapomni o jej istnieniu. Jej głowę zaprzątały również informacje odnalezione w księgach, które tylko i wyłącznie wprowadzają zamęt. Ich odkrycie było przydatne dla sprawy, ale komplikowało ją jeszcze bardziej.

***

Król Ethain najwidoczniej nie miał zbyt mocnej głowy do alkoholu. Czarodziejka była zadowolona z pomyślnego dla niej obrotu sprawy. Ludzie po wypiciu znacznej ilości wina często zaczynają dużo mówić i wcale nie oczekują, że ktoś im przerwie monolog. Tym razem nie było inaczej, toteż Yevereth mogła bez problemu skupić się na myślach króla.
- Otóż widzisz…przepraszam, jak ci na imię?
- Lyen – podpowiedziała cierpliwie czarodziejka.
- Lyen, właśnie – powiedział król Ethain, nalewając jej wina. Czarodziejka przez całą wizytę nie dotknęła pucharu (ani innych metalowych rzeczy), jednak on zdawał się tym nie przejmować. – Ta sytuacja jest bardzo… niekomfortowa dla księstwa. I akurat właśnie w tym momencie, kiedy jest najbardziej potrzebny, Fercart* wyjechał! Och, on mógłby pewnie coś poradzić na tą zarazę, jego zdolności magiczne…
Czarodziejka nie była zainteresowana zdolnościami magicznymi Fercarta z Cidaris. Interesowały ją jedynie informacje, które mogła otrzymać od Ethaina, lecz jego myśli robiły się coraz bardziej chaotyczne od nadmiaru spożytego alkoholu i coraz częściej zamiast ubolewań nad własną niemocą i obaw o Cidaris znajdowała siebie samą bez ubrań. Wina ubywało coraz więcej, a poprawne składniowo zdania wypowiadane przez króla powoli zamieniały się w pijacki bełkot…dowiedziała się jednak pewnej istotnej dla niej informacji. Otóż jedyną zapłatą miało być te 100 denarów, które otrzymała wcześniej, żadnych dodatkowych wskazówek oprócz tych usłyszanych przed odwiedzeniem biblioteki nie było. Cóż, to zaoszczędzi jej przynajmniej problemów z sondowaniem mózgu. ***
Chwilę później Ethain zasnął z przepicia. Czarodziejka przeniosła go za pomocą magii na łoże i zdjęła z niego ubrania (moc 18-10(przeniesienie)+2(ubrania))**, aby uwiarygodnić scenę, jaką zapamiętał. 

Nie miała ani cienia wątpliwości, że zaklęcie zadziała skutecznie i nie da się go wykryć. Po zmianie części wspomnień króla dotyczących niejakiej Lyen z Povis, która z niskiej, brązowowłosej kobiety została przemieniona na obraz smukłej blondynki o oczach koloru stali i która w dodatku bardzo chętnie oddawała się królowi na wszystkie możliwe sposoby (część PM z amuletów), nie pozostało jej nic innego jak tylko opuścić to miejsce. Szczęściem architekci zajmowali się raczej estetyką, a nie funkcjami obronnymi budowli, toteż ucieczka nie powinna sprawić większego problemu. Yevereth nie zdecydowała się na użycie portalu z racji tego, że każdy z nich można odnaleźć. Nie miała pewności czy Fercart nie pojawi się z powrotem na tyle szybko, by móc wyczuć ingerencję obcej magii, postanowiła więc wydostać się oknem. Wyszła na balkon, rozejrzała się po otaczającej okolicy po czym spojrzała w dół. Sypialnia Ethaina znajdowała się blisko granicy posesji. Okno nie znajdowało się wysoko nad ziemią, lecz dla niskiej czarodziejki zejście z niego sprawiło niemały problem. Zatrzymawszy się w połowie pierwszego piętra, zeskoczyła w krzaki, które powinny były zamortyzować upadek.
W połowie skoku przypomniała sobie o tym, że te chwasty na dole to róże. Upadek owszem, zamortyzowały i wytłumiły całkiem przyzwoicie, lecz skutkiem tego była całkiem spora ilość krwawiących zadrapań, kilka powbijanych  kolców i porozdzierane ubranie (29-4).
Wygrzebując się z krzaków, czarodziejka przeklinała w myślach własną głupotę. Wstała, wyprostowała trochę powyginane gałęzie krzewu i odczekała chwilę aby upewnić się, że strażnicy zachowają się jak wszyscy inni z którymi miała do czynienia, czyli nie będą mieli zamiaru szukać źródła hałasu w samym środku nocy o ile samo do nich nie przyjdzie. Przeszła parę metrów kryjąc się między krzakami róż, przeskoczyła niewysokie ogrodzenie i usłyszała trzask rozdzieranego materiału. Spojrzała ze złością na dziurę w spodniach. Cóż, i tak musiała nabyć nowe ubranie podróżne. Ruszyła żwawym krokiem w stronę miasta. Powoli zaczynał nastawać świt, więc widok podróżującej osoby nie powinien bardzo dziwić straży miejskiej. W istocie, paru z nich przechadzało się po ulicach Cidaris, ale nie zwrócili na nią większej uwagi. Rany przestały krwawić, więc nawet jeśli zainteresowałyby ich jej zadrapania, powiedziałaby im, że jej koń poniósł i spadła w krzaki.
Kiedy weszła do karczmy zauważyła, że stoły zostały ustawione w okrąg, w środku którego biło się dwóch mężczyzn.
- Punkt dla Rhafa! – zakrzyknął wysoki, barczysty mężczyzna.
Yevereth popatrzyła jeszcze chwilę na mordobicie, po czym zaczęła szukać swoich towarzyszy podróży. Zdziwiłaby się gdyby znalazła ich gdzieś w karczmie,  więc postanowiła pójść do wynajętego pokoju. Otwarła drzwi, weszła do środka i potknęła się o swoje leżące na środku pomieszczenia rzeczy. Odgłos upadającego miecza połączony z głośnymi przekleństwami leżącej na podłodze czarodziejki skutecznie obudziły śpiącą drużynę****.
- Co do cholery jasnej… - usłyszała czyjś zaspany głos.
- No cześć, wróciłam – odparła.










* nadworny mag Cidaris. To by również wyjaśniało dlaczego spotkaliśmy tam nilfgaardczyka z dziwnym imieniem, a nie maga od Ethaina :>
**ile many dodają mi amulety?
***miałam to zrobić bardziej wrednie, motyw ze schlaniem króla i wysondowaniem mu mózgu naprawdę wydawał mi się całkiem w porządku, ale Amras zagroził ujemnym expem :C
****chyba powinnam sobie dopisać w karcie postaci „niezdarność” jako wadę, tak patrzę po ostatnich postach.

Ostatnio edytowany przez Arvaamaton (2014-02-23 20:11:05)

Offline

 
  • Index
  •  » Przygody
  •  » II - Świadek koronny (Yevereth & Heian)
Ikony

Nowe posty

Brak nowych postów
Tematy przyklejone
Tematy zamknięte

Rangi
Administratorzy
Moderatorzy
Zasłużeni
Użytkownicy

______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________


______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ _______________________________________ ========================================================================

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi