Ogłoszenie


  • Index
  •  » Przygody
  •  » II - Po nitce do kłębka (Amras & Elaine)

#1 2014-02-21 17:25:10

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

II - Po nitce do kłębka (Amras & Elaine)

.


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#2 2014-02-22 14:39:02

Pers

Użytkownik

Zarejestrowany: 2014-02-14
Posty: 36
Punktów :   

Re: II - Po nitce do kłębka (Amras & Elaine)

Elaine - nie wiedziała, czy dzięki jej uporowi, urodzie, czy może deficytowi szaleńców w drużynie - została razem ze swoimi ratownikami, postanawiając spłacić swój dług wdzięczności natychmiast. Wy pomogliście mnie, ja pomogę wam, powiedziała, choć nie była pewna, czy jej talenta w jakiś sposób się przydadzą. Ściągnęła więc swoje rzeczy do miejsca, w którym się zatrzymali (cóż to była za ulga, założyć w końcu na siebie własny strój! nawet, jeśli była nim suknia codzienna...) i doskonale uzbroiła, zanim do nich wróciła. Z uciskającymi ją gdzieniegdzie rękojeściami noży czuła się o niebo wygodniej i pewniej - ale nie dość pewnie, by spać z nimi w jednym wspólnym pokoju, co uszczupliło jej sakwę o kolejne siedem denarów. A jeszcze musiała kupić strój podróżny!
Jakąś godzinę po pierwszym kurze z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Później pomyślała, że jak na wieści, które po nim przyszły, było wyjątkowo spokojne - ale wtedy, gdy rozbrzmiewało, irytowało ją tak mocno, że drzwi otworzyła mocnym szarpnięciem, przywołując na twarz wyraz rozdrażnienia.
- A to ty - od razu złagodniała na widok elfa, którego zwali Amrasem. Spojrzała na niego wyczekująco, unosząc do góry jedną brew. - Słucham? - Czekała na odpowiedź, nie mając zamiaru wpuścić go do środka. Ale on nawet nie czekał na jej zaproszenie! Wparował do środka, jakby nigdy nic, najwidoczniej zbyt pogrążony we własnych nieprzyjemnych myślach, by zwracać uwagę na takie  niuanse.
- Były kolejne ofiary. Dwóch marynarzy, krawiec i jego dwoje czeladników oraz arystokrata.
Na twarz Elaine wypłynął delikatny uśmiech. Dla niej właśnie zaczynała się zabawa.
- Coś pracowity ten wasz lykantrop. Aż sześć ofiar jednej nocy? - Odrobinę zdziwiona, sięgnęła po leżący na łóżku nóż i przymocowała go do pasa. W łatwo dostępnych, ale niewidocznych miejscach miała jeszcze cztery inne - ilość mała, lecz wystarczająca by zlikwidować niemal każde zagrożenie. Łuk z kolei postanowiła zostawić w pokoju w obawie, że przytroczony do pleców znacząco zmniejszy jej urok osobisty. A ten przyda jej się o wiele bardziej w rozmowach z mieszczanami, niż jakakolwiek broń. Poza tym, towarzyszyć jej miał wyjątkowo przerażający elf. Któż ważyłby się ich zaatakować?
Kiedy kilka minut później szli drogą na targowisko, będące największym skupiskiem ludzi widzianym przez Elaine w ciągu ostatnich sześciu tygodni, elfka zastanawiała się nad milczeniem jej nowego znajomego. Nie przepadała za ciszą, prawdopodobnie w przeciwieństwie do większości jej pobratymców. Lubiła, jak coś się wokół niej działo, lubiła się śmiać, śpiewać i tańczyć, i robić wszystkie te rzeczy, które przeszło dwustuletniej pannie już pewnie nie przystoją. Z kolei Amras, o ile zdążyła się zorientować, był od niej sporo młodszy i o wiele spokojniejszy. A mimo to plecie, co mu ślina na język przyniesie, przypomniała sobie jego głupotę, gdy zdradził reszcie swoich ziomków historię kultu Krwawej Matki. Pokręciła głową do samej siebie i podeszła do pierwszego lepszego straganu, przywołując na twarz uśmiech.
- Dzień dobry! - zawołała do sprzedawcy, który akurat wychodził z namiotu, pełniącego najpewniej rolę małego magazynu. Kiedy ten do niej podchodził, jak gdyby nigdy nic przeglądała prezentowane na sprzedaż owoce, dotykając każdego po kolei, sprawdzając ich świeżość. W końcu wybrała dwa jabłka, dwie gruszki i kilka warzyw (-3 denary). - Jak się pan dzisiaj miewa? - zapytała mężczyzny, jak gdyby znali się od lat i wypełniali codzienny rytuał. I choć on nie był przyjaźnie nastawiony do nieludzi, widząc piękną, młodą i uśmiechniętą dziewczynę (czyli coś wyjątkowo rzadkiego) nie mógł zrobić niczego innego, jak uśmiechnąć się i odpowiedzieć jej równie przyjaźnie:
- A, znakomicie, powiem waćpannie. Słońce świeci, warzywa szybciej dojrzewają i są zdrowsze, ludzie coraz częściej kupują właśnie ode mnie... Do zmartwień to ja powodów raczej nie mam! - zaśmiał się. Rozmawiali jeszcze przez chwilę w tym samym tonie, po czym nagle, ni stąd, ni zowąd, mężczyzna rozejrzał się niespokojnie i nachylił do niej konspiracyjnie.
Elaine wiedziała, co się święci. Mężczyźni i kobiety parający się sprzedażą zwykle mają i ucho idealne do słuchania, i usta doskonałe do rozpowiadania plotek - a darami tymi dzielą się nader chętnie. Mrugnęła wesoło do Amrasa, który wciąż obserwował ją z niepewną miną, i zadowolona z sukcesu usłyszała:
- Wie panienka o tych strasznych jatkach, których tu ostatnio pełno, prawda? Niech panienka mnie teraz wysłucha, bo to bardzo ważne. Wydajesz się miłą i uczciwą dziewczyną, to ci o tym mówię, żaden ze mnie plotkarz - po prostu dobrych ludzi trzeba chronić, a jeśli ja panience tego nie powiem, to pewnie nikt tego nie zrobi. No, więc mój drogi kuzyn, złoty chłopak, i przystojny!, spodobałby się pannie... No, więc mój drogi kuzyn jest w straży miejskiej i, proszę sobie to wyobrazić, dzisiaj z samego rana przybiegł do mnie nie tyle blady, co pozieleniały na twarzy. Słońce jeszcze nie wstało, zdziwiłem się więc mocno, bo cóż takiego mogło się wydarzyć o tej porze, że taki był wzburzony - musiał się aż napić ziółek mojej małżonki, a proszę mi wierzyć, to nic przyjemnego, i nikt o nie nie prosi bez powodu. Niech panienka tylko jej tego nie mówi, bo się obrazi śmiertelnie, a, za przeproszeniem, obrażać to wy, kobiety, umiecie się najlepiej w świecie. Ale, wracając do Patricka, siedzi chłopina i niemal się trzęsie na tym krześle, otwiera usta, ale nic nie mówi, aż w końcu z siebie wydusił, że ludzi znaleźli. "Jak to: ludzi znaleźli?", pytam, "Toż to nic dziwnego, co dnia znajduje się ludzi! Wystarczy na ulicę wyjrzeć, a cała ich masa". Ale on "nie", mówi. "Nie, kuzynie, resztki ludzi". "Resztki?", znów pytam. Patrzę na niego, patrzę i patrzę, i tak myślę, że pewnie zwariował od tych ich wszystkich papierków - bo on ważna szycha, a panienka wie, że im ktoś ważniejszy, tym więcej papierów musi w straży pisać. Słucham jednak go dalej, i oto, co za wieść przyniósł: w nocy w porcie dwoje ludzi zabili, marynarzy pono, a wiadomo, że marynarzy, tylko z tego powodu, że znaleźli dwie lewe nogi w marynarskich butach i strzępie spodni. Żonę z kuchni wygoniłem, w ciąży jest, takich rzeczy słuchać nie winna, i "Gadaj!", mówię. No, więc gada. Dwie nogi były, a kilkadziesiąt metrów dalej dwa korpusy. I nic więcej, żadnej głowy, żadnej ręki - tylko nogi i korpusy. "A i tego niewiele", mówi, "wyglądali, jakby coś ich wyżarło od środka - sama skóra na kościach, żadnych flaków, niemal w ogóle nie było krwi". Ja panienkę przepraszam bardzo mocno, że takie straszne rzeczy opowiadam, ale to prawda najświętsza. - Po raz pierwszy od dłuższej chwili na nią spojrzał, odsunął się delikatnie i poklepał ją po ramieniu. - Niech panna uważa, dobrze radzę. I po zmroku nie wychodzić. I... - urwał, wypatrzywszy kogoś za jej plecami.
- Czy coś się stało? - zapytała, odwracając się. Jej wzrok padł na wysokiego, chudego mężczyznę w długim płaszczu i dziwacznym kapeluszu.
- Widzi panna, to nasz rajca. Kiedyś człowiek złoto, a dziś... Ech, szkoda gadać. Powiem panience tyle, że i na niego uważać trzeba. Chodzą słuchy... - znów zniżył głos - ...chodzą słuchy, że zaczął się lubować w magii. Żaden z niego czarownik, ale mój znajomy księgarz, może panienka zna, Alfred Drobitowith, drugi dom na lewo w wyjściu z portu na targ, Alfred mówi, że rajca ostatnio przyszedł do niego, szukając jakiejś księgi o dziwacznym tytule... Albo zlecił jej transkrypcję... Ech...
Elaine jeszcze chwilę naciskała, ale poza jednym z mordów, o których już wiedziała, i dziwacznym zachowaniu rajcy, o żadnych innych anomaliach mężczyzna nie wiedział.
Wróciła do Amrasa, rzucając mu nad głową jakiejś kobieciny oba jabłka. Sama wgryzła się w gruszkę i opowiedziała mu szybko to, czego się dowiedziała.
- Nic strasznego, ale temu rajcy można by się przyjrzeć. Chodźmy dalej, dowiedzmy się więcej. - Nie czekając na elfa, ruszyła w stronę stoiska mieniącego się od licznej biżuterii i kolorowych strojów, które wpadły jej w oko już chwilę wcześniej. Kiedy ją dogonił, już szperała między rzeczami, wzrokiem wskazując mu sprzedawczynię. Teraz jego kolej by gadać. A ona zrobi sobie małe zakupy.


http://24.media.tumblr.com/edcaa92459593255786239f3b26e759e/tumblr_mo9x4trpBD1qhjmm4o2_500.gif

Offline

 

#3 2014-02-23 13:44:14

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: II - Po nitce do kłębka (Amras & Elaine)

Amras warknął w duchu i zagryzł jedno jabłko. Nie lubił rozmawiać z ludźmi, nie miał takich zdolności i aparycji jak jego partnerka. Wolał rozmowę stali. Zmierzył wzrokiem sprzedawczynię szmat. Nie, ona się nie nadawała by przemówić do niej za pomocą oręża.
Odchrząknął, sygnalizując swoją obecność. Sprzedawczyni odłożyła kożuszek i spojrzała na niego, uśmiechając się dobrodusznie. Była starszą już kobietą. Amras był pewien, że nie widzi po prostu jego elfich uszu. Inaczej by nie była taka miła.
- W czymś wam pomóc, gołąbeczki? Może szukacie sukni ślubnej?
Amras spojrzał zdezorientowany na Elain, przymierzającą kolię, potem ponownie na sprzedawczynię.
- W zasadzie, to nie. Nic nie kupujemy. Do widzenia. -
Ta kobieta zdecydowanie nie miała dla nich wartościowych informacji.
Althenor Altharis aps Calthaniel nie wydawał się być zachwycony, widząc Amrasa z towarzyszką, przechadzających się po targu. Podszedł do nich ze sztucznym uśmiechem.
- Nie strach wam tak się przechadzać po mieście? Wszak nad ranem znaleziono kolejne ciała... Coś nie możecie sobie poradzić z tym problemem. Może lepiej byłoby przekazać tę sprawę komuś kompetentnemu? Kto by wreszcie położył kres tym morderstwom? - Nie musiał dodawać, kogo miał na myśli. Nawet Elaine, niewtajemniczona, zdołała odgadnąć intencję Nilfgaardczyka.
Amras postanowił wdać się w gierkę. Przybrał jeden ze swoich jadowitych uśmiechów.
- Nie strach, bo niekompetentni nie wiedzą czego się bać, ergo, nie boją się niczego. A takiego czarodzieja z obcego kraju, nie zaznajomionego ze zwyczajami Północy, mógłby zląknąć byle wąpierz. I jaki byłby z tego pożytek?
Twarz Althenora Altharisa aps Calthaniela nie nosiła żadnych śladów poruszenia.
- Na co dzień mam do czynienia z gorszym potworem, niż możesz sobie wyobrazić, panie elfie. Tym potworem jest polityka. I, wie pan co? Ten potwór zagnieździł się w Cidaris. Nie będziecie w stanie sobie poradzić z nim. Odpuśćcie, wyjedźcie stąd. - Uśmiechnął się drapieżnie, ukazując kły. - Bo liczba zamordowanych powiększy się o dwoje elfów i kilku ludzi.
Po czym odwrócił się na pięcie i ruszył między stragany. Amras zachował zimną krew, zwrócił się do towarzyszki:
- Więc mamy konkretną wskazówkę. Chociaż prawdę mówiąc, odniosłem wrażenie, że klątwa swoją drogą, a Nilfgaardczyk swoją... Myślę, że robi tu jakieś ciemne interesy. A potwór jest mu bardzo na rękę. Powinniśmy zbadać także jego sprawę... Jestem prawie pewny, że on działa razem z tym rajcą. Ale chodźmy teraz do świątyni. Może kapłan Kreve nam pomoże.


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#4 2014-02-23 18:00:59

Pers

Użytkownik

Zarejestrowany: 2014-02-14
Posty: 36
Punktów :   

Re: II - Po nitce do kłębka (Amras & Elaine)

Elaine tylko pokręciła głową. Nad głupotą towarzysza.
- Czy ty zawsze musisz być taki niemiły?
Miała ochotę wrócić do tej kobieciny i specjalnie, na złośc elfowi, kupić u niej te śliczne, haftowane spodnie, zapewne niewygodne, ale prezentujące się wyjątkowo ładnie.
Nie mogła jednak marnować swoich ostatnich denarów, więc jedyne, co zrobiła, to posłała kobiecinie przepraszające spojrzenie i odwróciła się - by natknąć na wzrok Nilfgaardczyka. Najwyrażniej Nilfgaardczyka z nieskrywaną urazą do Amrasa - i to zdecydowanie odwzajemnioną.
Panna Deithluned, która swoją drogą była elfem bardzo dziwnym, z rozbawieniem obserwowała słowne starcie dwóch samców, a gdy wreszcie się ono skończyło, wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
- Ten człowiek naprawdę myślał, że kogokolwiek zastraszy? Toż to wygląda jak mops. Zdenerwowany mops. Pomarszczone i dużo szczeka, ale nic poza tym.
Jeszcze chwilę śmiała się, z każdą sekundą coraz ciszej, aż w końcu zamilkła całkowicie. Amras i jego poważna mina zdecydowanie nie zachęcali do śmiechu. A szkoda...
- Dobrze, chodźmy do tego kapłana.
Wspaniałe łuki i zdobne przejścia nie robiły na Elaine najmniejszego wrażenia. W swoim życiu widziała najpiękniejsze elfickie pałace, chodziła ich alejkami i podziwiała to, co do tej pory zostało już obrócone w pył, by nie mogli tego zająć ludzie. Co więc mogło ją zachwycić w grubych, topornych murach i złoceniach tak pokrytych brudem, że nikt by nie odgadł, czym w istocie były? No, właśnie.
Trafili akurat na porę modlitwy i musieli poczekać kilka minut, nim kapłan skończył przemawiać do innych i zakończył dość nudną ceremonię. Elaine, nie chcąc wzbudzić zbędnego zainteresowania wiernych swoją - bądź, co bądź ciekawą - osobą, skrywając się cieni blisko ścian przemknęła do nawy, w której chwilę wcześniej zniknął kapłan. Nie patrzyła, czy Amras idzie za nią - wiedziała, że tak. Zatrzymał się po jej prawej stronie, pół kroku za nią, jakby dając jej pierwszeństwo.
No, dobrze, skoro tak...
Nie wiedziała wiele o tym kulcie, ale dość, by zorientować się, czemu powinni się tu udać. Dość powiedzieć, że Kreve było główną religią w Cidaris a zaufanym duchownym ludzie mówili o wiele więcej, niż kompletnie nieznajomym elfom.
Odchrząknęła, by zwrócić na siebie uwagę odwróconego do niej tyłem mężczyzny, składającego właśnie szaty liturgicznie - co zapewne było w jego zwyczaju po każdej
mszy. Podskoczył, nieco przestraszony, ale gdy się odwrócił na jego twarzy widniał ten sam dobroduszny spokój, co u każdego innego "pastuszka dusz". Elaine przez głowę przebiegło pytanie, czy aby na pewno adepci świątynni nie mają obowiązku nauczyć się tej miny w czasie święceń. Postanowiła jednak odłożyć te rozważania na trochę później.
- Tak, dziecko? - Jego głos był taki sam jak mina. Przejechał po niej spojrzeniem, lustrując ją od dołu do góry, rozanielając się na widok podkreślonych piersi i markotniejąc przy szpiczastych uszach. Elfka zaklęła w myślach. Wcześniej zasłoniła je fryzurą - najwidoczniej ta się przekrzywiła i jej zabiegi nic nie dały.
- Kapłanie, czy moglibyśmy chwilę porozmawiać?
Kapłan zmieszał się odrobinę, najwidoczniej niepewny, czy chce rozmawiać z parą nieludzi, ale stwierdziwszy, że to raczej nic złego i może uda mu się ich namówić na spróbowanie swojej wiary, przytaknął.
- Oczywiście. Zechcecie usiąść? - Gestem wskazał swoje biurko pełne papierów i dwa krzesła dla gości stojące przed nim. Elaine skwapliwie skorzystała z zaproszenia, jej towarzysz - nieco mniej chętnie. Gdy wszyscy rozsiedli się już mniej lub bardziej wygodnie, kapłan złożył przed sobą ręce i spojrzał jej prosto w oczy, wyjątkowo się starając by jego wzrok ani na moment nie spoczął na uzbrojonym i groźnie wyglądającym Amrasie. - Jestem kapłan Filius. Czym mogę wam służyć? Chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o Kreve?
- Nie, kapłanie. Prowadzimy śledztwo. - Amras aż syknął, zaskoczony i może nieco przerażony słowami Elaine. Ale ona wiedziała, co robi. - Prowadzimy śledztwo i mamy poważne poszlaki by wierzyć, że winien jest ktoś z wiernych Kreve. Zechce nam kapłan pomóc? Wolelibyśmy załatwić sprawę ...dyskretnie. Nie chcemy przecież popłochu wśród ludności Cidaris. - Mrugnęła porozumiewawczo do klechy. Ten skinął jej głową, zaaferowany, że został wybrany do tak ważnego zadania.
- Oczywiście, że wam pomogę. Wskażcie, o kogo chodzi, a natychmiast usuniemy zagrożenie. Zadawajcie pytania, a powiem wam wszystko, co wiem.
Elaine, ciesząc się z sukcesu jak dziecko, dyskretnie poklepała Amrasa po udzie - zupełnie jakby nie widział, co się wokół niego dzieje i musiała zwrócić mu na to uwagę. Z tym, że jej sukces jakoś go nie zainteresował, wręcz odsunął się na krześle jak najdalej od niej i kapłana, jakby dając jej do zrozumienia, że to ona ma gadać. I tak nie zamierzała mu pozwolić, by otworzył pełne głupich tekstów usta.
- Kapłanie Filiusie, zapewne zdaje sobie pan sprawę, że ostatnio w okolicy dochodzi do dziwnych, okrutnych i niczym niewyjaśnionych mordów... Nie, oczywiście, nie sądzimy, że pan coś o nich wie, kapłanie. Wiemy jednak, że mnóstwo ludzi przychodzi do swoich kapłanów ze swoimi obawami, wśród których przewijają się zapewne drobne informacje typu gdzie, kiedy i czy był jakiś świadek... Chcieliśmy jedynie zweryfikować pewne posiadane przez nas informacje.
- Tak, to mogę dla was zrobić. Co nie daje wam spokoju? - Zmarszczył brwi i wpił wzrok w jej usta, jakby oczekując największych tajemnic rzekomego śledztwa. Elaine zamierzała dać mu to, czego chciał ...choć niekoniecznie zgodnie z prawdą.
- Zapewne słyszał kapłan o jakichś krwawych kultach w okolicy. Czy jest możliwe, że któryś z nich dalej istnieje lub wznowił swoją działalność?
- Więc... Podejrzewacie, że stoją za tym jacyś fanatycy krwi? W mojej świątyni ich nie znajdziecie, ręczę za to, ale... - Zamyślił się na chwilę, szukając czegoś w pamięci. - Tak, w istocie kiedyś coś podobnego tu działało. Niewiele mi na ten temat wiadomo, bo było to jeszcze zanim tutaj przyjechałem i zostałem najwyższym kapłanem, ale nie wydaje mi się, żeby ten ...kult śmierci dalej tutaj działał. Z tego, co wiem, wynikałoby, że wszystkich jego wyznawców wypędzono lub skazano na śmierć. Nie wykluczam jednak, że mogli się znaleźć kolejni miłośnicy okrucieństwa, ale nie sądzę. Jeśli chcecie wiedzieć na ten temat więcej, mogę was umówić z pewnym arystokratą, badaczem podobnych praktyk.
Elaine pokiwała głową w zrozumieniu i w podzięce.
- To byłaby wielka pomoc, dziękujemy. Ale mam jeszcze kilka pytań. - Dodała szybko, nim kapłan Filius zdążył się podnieść. - W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że ludność ma pewne obawy co do rajcy miejskiego.
- Ach, tak... Nie, nie sądzę, żeby to była jego sprawka - choć mogę się mylić. To wyjątkowo przyjemny człowiek, choć ostatnio trochę pobłądził. Może to przez towarzystwo tego mężczyzny z Nilfgaardu... Altha... Althe...
- Althenor Altharis aps Calthaniel - mruknął pod nosem Amras, marszcząc brwi. Jego obawy się sprawdzały.
- O, zna go pan? - Zdziwił się kapłan, przenosząc wzrok na moment na elfa, ale kiedy napotkał jego spojrzenie, wzdrygnął się cały i wrócił do rozmowy z przyjemną dla oka i duszy elfką.
- Tak, to nazwisko obiło nam się już o uszy. - Uśmiechnęła się Elaine, ale i jej wyszło to niemrawo. Jeśli to prawda i i rajca, i Nilfgaardczyk są zamieszani w całą sprawę, ona, Amras i jego towarzysze wplątali się w coś o wiele groźniejszego, niż wilkołak. Apropo... - Sprawdzimy i ten trop. A teraz ostatnie pytanie. Czy wiadomo coś kapłanowi o przypadkach lykantropii w Cidaris?
Kapłan Filius z zaskoczenia aż oparł się o oparcie krzesła, rozkładając ręce.
- Och. - Wyglądał, jakby kawałki układanki właśnie wskoczyły mu na miejsca. - Tak, to bardzo prawdopodobne, że te okropne śmierci... Ale nie, nie odnotowano. Idąc jednak tropem panienki i odpowiadając na niezadane pytanie, to całkiem możliwe by tych okrucieństw dopuścił się właśnie ktoś skażony wilkołactwem. Pełnia, charakterystyczne ślady na ciałach... Tak, to całkiem prawdopodobne.
A więc wiesz więcej, niż mówisz... - pomyślała Elaine. O śladach na ciałach nic nie mówiła, a mimo to o nich wiedział. Całkiem ciekawe...
- Dziękujemy bardzo za rozmowę. - Elaine wstała z krzesła i uścisnęła mężczyźnie dłoń. I choć na swoją siłę też nie narzekała, jej dłoń o mały włos, a zostałaby zmiażdżona - przez człowieka! Zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała. - Jeśliby kapłan mógł, proszę nas zapowiedzieć na wieczór do pańskiego przyjaciela. Chętnie dowiemy się czegoś więcej o wspomnianym kulcie.
Uśmiechnęła się uroczo, a kapłan z cichym "och, oczywiście!" schylił się, by na skrawku papieru napisać im adres arystokraty.
Chwilę później Amras i Elaine wyszli ze świątyni bocznym wyjściem ("żeby nie wzbudzać sensacji") i ruszyli na popołudniowy posiłek. Wieczór zapowiadał się interesująco.

Ostatnio edytowany przez Pers (2014-02-23 18:03:40)


http://24.media.tumblr.com/edcaa92459593255786239f3b26e759e/tumblr_mo9x4trpBD1qhjmm4o2_500.gif

Offline

 

#5 2014-02-24 18:40:58

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: II - Po nitce do kłębka (Amras & Elaine)

Amras pokręcił głową zrezygnowany. Taka mądra, a taka głupia. Miał na myśli jej niezrozumienie sytuacji z Nilfgaardczykiem i niebywałą zręczność w wydobywaniu informacji ze zwykłych ludzi. Tym drugim bardzo mu imponowała.
Wrócili do karczmy by coś zjeść (-5). Amras miał przez chwilę ochotę by wypytać towarzyszkę o jej historię i o to, jak znalazła się w Cidaris. Ochota jednak przeszła wraz z dziewczyną niosącą ich jadło.
Nim się obejrzeli a był już wieczór i czas umówionego spotkania z arystokratą, do którego skierował ich kapłan Filius.
Do domostwa arystokraty, zwanego Wayneryckiem, zaprowadził ich chłopiec przysłany ze szkółki klasztornej. Willa możnego stylem nie różniła się od reszty zabudowań Cidaris, różniła się jedynie przepychem. Amras zastanawiał się chwilę, jaką funkcję pełnił ten budynek, nim zagarnięty został przez ludzi. 
Dalej poprowadził ich lokaj. Szli puchatymi dywanami przez hol, aż do gabinetu, gdzie głowa domu miała w zwyczaju przyjmować petentów.
- Witajcie - przywitał ich stary człowiek, siedzący za biurkiem. - Na imię mi Weyneryck. Ponoć podjęliście się próby rozwiązania problemu naszego miasta?
Skinęli głowami jednocześnie. Weyneryck uśmiechnął się.
- Zatem nie będę wam proponował nawet siedzenia. Bo mi nic nie wiadomo na ten temat. Wśród szlachty panuje przekonanie, że to klątwa barda... Nie wierzę w to. Ale nie potrafię wskazać innej przyczyny. Nikt nie potrafi. Gdyby było inaczej, nie potrzebowalibyśmy pomocy tak bardzo z zewnątrz.
Starzec zamyślił się.
- Jedyne, co mogę, to dać wam radę. Pospieszcie się, albo wyjedźcie. Wiem, że jeśli morderstwa nie ustaną, zaostrzony zostanie rygor w mieście. Gwardia wyjdzie na ulice, zarządzona bęzdie godzina milicyjna. Ale to tylko lekki początek. Nie muszę chyba mówić, jak na podobne zjawiska reaguje pospólstwo... Nieludzie będą w niebezpieczeństwie, czy to ich wina czy nie. Gwardia nie poradzi sobie z samosądami i Cidaris spłynie krwią.
Tym złowieszczym akcentem zakończone zostało ich błyskawiczne spotkanie.
Do Zimowego Sztormu szli w milczeniu. Połowicznym. Elaine zły humor Amrasa się nie udzielił i podśpiewywała radosną pieśń, zasłyszaną zapewne na targu.


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 
  • Index
  •  » Przygody
  •  » II - Po nitce do kłębka (Amras & Elaine)
Ikony

Nowe posty

Brak nowych postów
Tematy przyklejone
Tematy zamknięte

Rangi
Administratorzy
Moderatorzy
Zasłużeni
Użytkownicy

______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________


______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ _______________________________________ ========================================================================

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi