Ogłoszenie


#16 2011-10-18 21:57:30

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: IV - Vanessa

Helyas spojrzał lekko zaskoczony na czarodziejkę po czym z uśmiechem skinął głową i zdjął lutnię z pleców. Podszedł niedaleko muzyka i powiedział:
- Odpuść. Oszczędź wstydu puki cię nie wyrzucą słuchacze.
Nieznajomy bard rzucił mu gniewne spojrzenie i przerwał swą niezbyt udaną spokojną melodię
- Spadaj! Znam takich jak ty. Słuchać nie potrafią sztuki bo im w głowie tylko skoczne kawałki do ucztowania! Zejdź mi z oczu lub pokaż jaki to z ciebie artysta.
- Pokażę, żeby nie było.- i zaczął grać. Melodia była to spokojna, lecz urozmaicona wieloma wyższymi dźwiękami.* Bard śpiewał do niej a im dłużej to robił tym bardziej rzedła mina miejscowemu grajkowi...

*Wyobraźcie sobie piosenkę ironów "Strange World" tylko, że na lutni.


Amras x
Sigion x
Yevereth x
Helyas x
Dearien
Dralann x
Almáriel
Garvey

Offline

 

#17 2011-10-19 18:45:50

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: IV - Vanessa

Pirat spojrzał na elfa spod byka, zacisnął wargi w prostą łamaną i starając się zachować ciszę wypuścił gorące powietrze nosem. Przez krtań desperacko cisnęły mu się na usta najszpetniejsze riposty, jednak opanowawszy się w porę, wykrztusił coś w stylu niemego: Kurwa, cholernie zabawne...

Kiedy zasłyszał sprzeczkę miedzy dwoma grajkami, rozparł się na drewnianej ławie, odrzucił włosy do tyłu i skierował słuch prosto na lutnię barda z jego drużyny. Nieświadomie, raz po raz mięśnie jego twarzy układały się w jakiś krzywy uśmiech, a może nawet wyraz aprobaty. A nowo przybyłą nie zwrócił uwagi. Wiedział, że chce się wkupić w łaski jego towarzyszy. Nie pomoże mu ubić barda, ni chuja...


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#18 2011-10-19 20:13:27

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: IV - Vanessa

Czarodziejka siedziała spokojnie wśród towarzyszy. Nagle wzdrygnęła się, bowiem poczuła za sobą straszny smród potu i alkoholu. Odwróciła lekko głowę, spoglądając z obrzydzeniem na pijanego, mniej więcej czterdziestoletniego mężczyznę stojącego za nią, który trzymał w rękach pełen kufel piwa.
- Czego chcesz? - warknęła do niego.
Ten wymamotał coś, posługując się wybitną znajomością pijańskiej mowy. Mimo szczerych chęci Yevereth nierozumiała go. Mężczyzna, kiedy zauważył, że ona go nie rozumie, pokazał wolną ręką najpierw na siebie, potem na nią, a następnie na schody prowadzące do pokoi.
Yevereth wstała, zrozumiawszy jego zamiary.
- To, że jesteś zalany do takiego stopnia, że nie potrafisz się normalnie komunikować, jestem w stanie zrozumieć. To, że przychodzisz tutaj jak wiele osób twojego pokroju, żeby się napić i zapomnieć o całym świecie, też jestem w stanie zrozumieć. - Oburzona czarodziejka z każdym słowem mówiła coraz głośniej. - Ale to, że przychodzisz do nieznajomej kobiety z taką propozycją...tego już nie jestem, kurwa, w stanie zrozumieć.
W ułamku sekundy jej pięśc wylądawała na jego twarzy. Mężczyzna zatoczył się i upadł, wyrzucając kufel z piwem w górę.
"Szkoda piwa" zdążyła tylko pomyśleć, kiedy zauważyła, że przypadkowo rozpętała karczemną rzeź.


Amras
Sigion
Yevereth x
Helyas
Dearien
Dralann
Almáriel
Garvey

Offline

 

#19 2011-10-20 19:18:11

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: IV - Vanessa

Po tym jak czarodziejka uderzyła pijaka, ten poleciał na jakiegoś rosłego mężczyznę. Widać, że ten był zmęczony po całodziennej robocie i nie spodobało mu się to. Podniósł się i podszedł do naszej drużyny.
- Ej, paniusiu! Jak cię tak energia rozpiera, to możemy coś na to poradzić. Jak Ci sie nie podoba tutaj, mogę zaciągnąć cię gdzieś indziej. na sianku tez jest przyjemnie! - za nim już pojawili się kolejni chłopi i wszyscy słysząc to wybuchli gardłowym śmiechem. Sigion nie czekał na rozwój wydarzeń. Spodobała mu się odpowiedź czarodziejki na zaczepki pijaka i sam chętnie wlał by tym kilku gnojkom, ale mieli misje, która była ważniejsza... chociaż nie. Zobaczymy jak się to wszystko potoczy. Możliwe, że nikomu z nas nic się nie stanie, a jeszcze zdążymy się zabawić. Mężczyzna wyciągnął rękę, żeby złapać Yevereth za pierś. Czarodziejka już chciała coś zrobić, jednak Sigion był szybszy. Złapał draba za przegub.
- Słuchaj, ziomku. tam panienka jest z nami, a póki my, a zwłaszcza ja tu jestem, nikt nie będzie jej obrażał. - Sigion mówił spokojnym tonem. Nie zacisnął ręki zbyt mocno, lecz trzymał tak, żeby ten się nie wyrwał. chłop spojrzał na niego i mocnym ruchem chciał uwolnić się z uścisku, jednak Sigion to przewidział. Nie puścił. Sigion spojrzał na Amrasa i kiwnął głową w stronę kowala. Miał nadzieję, że ten zrozumie, o co mu chodziło. Wiedział, że za chwilę rozpęta się tu piekło... A właściwie on je rozpęta. Miał już jakieś doświadczenie w takich zabawach. Wiedział jak kogoś sprowokować. drap szarpnął mocniej, jednak nadal nic. Patrzyli sobie w oczy. Za trzecim razem, kiedy ten szarpnał z całej siły Sigion puścił jego rękę. W efekcie ten poleciał na stolik niszcząc go. Jego kompani ryknęli śmiechem. Wokól nich zbierał się coraz większy tłumek. Drab podniósł się, wyrwał nogę ze stołu i zamierzył się na Sigiona. Ten złapał za przegub jego uniesioną rękę i uderzył go głową w nos. Ten zatoczył się i poleciał na jakiegoś innego chłopa. Ten nie widział jego złamanego już nosa, i chciał uderzyć go pięścią w twarz. Ten się jednak osunął na ziemię i uderzył innego chłopa. Towarzystwo draba już zaczynało otaczać Sigiona. Ten nie czekając na ich ruch uderzył pierwszego z nich w twarz. Było ich sześciu. W tym czasie kolejny rzucił się na niego z tyłu. Był na to gotowy, lecz zaskoczyło go to, że tamten padł, zanim Sigion zdążył wymierzyć mu cios. Chłopów robiło się coraz więcej, widocznie tamci mieli tu innych znajomych. Sigionowi mignął tylko niedźwiedzi kaptur. A więc tak chcesz się bawić, paniusiu, pomyślał i ruszył na kolejnych chłopów. Po chwili w całej karczmie panował już totalny chaos. W wirze uśmiechały sie tylko dwie osoby. Sigion i tajemnicza dziewczyna.


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#20 2011-10-20 19:46:59

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: IV - Vanessa

O ile Drala nie znosiła ludzi, o tyle uwielbiała ich nie tylko smażyć, ale i lać po gębach. To właśnie w wypadach na wioski było jej prawię tradycją,  wiec nie wahała się pomóc najemnikowi skopać dupę chłopstwu.
Kopała na wysokości brzucha, jak ktoś był wyższy to miał pecha i dostawał w krocze. Jednego złapała za kark i przygwoździła do ściany, tłukąc o nią pustym łbem, aż nie upadł mamrocząc.
-Ha! Trzeci, panie najemnik, trzeci!- uniosła pięść w geście triumfu.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#21 2011-10-20 20:09:32

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: IV - Vanessa

Siedząc na drewnianej ławie ubrudzonej czymś w rodzaju wymiocin po wołowym steku i spirytusie, Dearien obserwował całe zajście nie zdradzając napięcia. Sięgnął ręką do ściany, po czym zabrał z niej linę, ułożoną na gwoździach w finezyjne wzorki. Schował sznur do rękawa, uprzednio wykonując z nim kilka dziwnych operacji, polegających głównie na zginaniu go i wiązaniu dziwacznych węzłów. Gdy chłop po raz trzeci spróbował wyrwać się  z Sigionowych objęć, bijatyka przybrała niepokojący obrót. Jego kompan nabawił się niezłych kłopotów. A ta dziwna kobieta, która przybyła do ich stolika chwilę temu, już wdała się bójkę z kolejnym oprychem, pomagając najemnikowi.

"Zero gracji" - pomyślał pirat, po czym wstał i jednym susem przesadził odległość dzielącą go od niskiego, drobnego mężczyzny z krzywym nożem, który tuż za plecami jakichś przysadzistych, pijanych roboli czekał na okazję, by skoczyć ze swoją niepozorną bronią do gardła Sigiona. Błyskawicznym ruchem pirat wyprostował ramię, a pozwijana lina wyleciała z rękawa ze świstem. Korsarz wykonał kilka ruchów nadgarstkiem, przeciął parę razy powietrze, aż w końcu zamachnął się na konusa z finką, a sznur oplótł mu szyję, powracając jednocześnie do rąk Deariena. Trzymając oba końce liny żeglarz pociągnął je mocno i powalił przeciwnika na kolana. Odwrócony tyłem wieśniak nie mógł zobaczyć, jak koturn pirackiego buta uderza go w kark, miażdżąc kręgi szyjne. Pisnął przeraźliwie i padł na ziemię miotając się w spazmatycznych skurczach i zwracając jedzenie, na która musiał ciężko pracować cały dzień. Chcący go ostatecznie dobić Dearien poczuł nagle na szyi uścisk ramienia grubości sosnowej belki. Chwilę potem uderzył z impetem w ścianę gospody, zbijając głową lampę naftową. Ledwo zdążył wypluć krew i otworzyć oczy, kiedy pięść wielkości bochenka chleba złamała mu nos.


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#22 2011-10-20 21:26:18

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: IV - Vanessa

Helyas westchnął kiedy Dearien uderzył w ścianę koło niego i przestał grać. Zarzucił lutnię na plecy, odsunął się trochę od sporego mężczyzny bijącego korsarza, i... Podniósł pobliskie krzesło po czym uderzył nim z całą siłą w owego człowieka. Tamten zachwiał się, złapał za głowę i po chwili ruszył na barda i złapał go dwoma rękami za szyję. Helyas próbował wyrwać się z uścisku ale bez skutku. Sięgnął ręką po sztylet, lecz ten złapał go za rękę. Na szczęście nie zauważył drugiej ręki sięgającej po kufel z jakiegoś stolika obok. Bard rozbił naczynie na twarzy przeciwnika. Kawałki szkła wbiły się w lico mężczyzny. Kiedy ten trzymał się za zakrwawioną twarz, odsunął się, złapał kolejne krzesło i po chwili sporawe cielsko padło na ziemię. Helyas odetchnął.
- Cholera jedna! Umie dusić.- powiedział na głos po czym zanim zdołał się odwrócić, dostał od tyłu w kark od... wrednego grajka! Tego co usiłował tutaj grać! Tego mu nie daruje! Już po chwili dwaj bardowie tłukli się po twarzach z niebywałą zawiścią.

Offline

 

#23 2011-10-21 16:23:43

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: IV - Vanessa

Amras stał, rozmawiając z kowalem, gdy wtem kątem oka dostrzegł poruszenie w karczmie. Spojrzał szybko w kierunku swoich towarzyszy, których zostawił niedaleko. Sigion dawał mu wyraźne znaki, raz po raz wskazując na kowala. Elf zorientował się w sytuacji. Wiedział, że jego kompani prawdopodobnie zaraz weszczną awanturę. Ciekawiło go tylko, co było jej powodem.
Przerwał  bezceremonialnie Brianowi w połowie zdania.
- Wybacz, mistrzu - rzekł tylko i pociągnął rzemieślnika za rękaw pod jedną z ław. Ten nie zdołał utrzymać równowagi i z impetem zwalił się na podłogę karczmy. Wszystko stało się jednak tak szybko, że nie zdołał nawet zaprotestować. Nie protestował też, gdy jego rozmówca wciągał jego wszystkie kończyny pod stół tak, by nic nie wystawało.
- Pan wybaczy, mam doświadczenie. Moi ziomkowie rozpoczną prawdopodobnie zaraz ostre mordobicie - mówił elf niedbale. - Lepiej uważać. Masz też człowieku okazję zobaczyć ich w akcji. Chyba nadamy się na tego zbója? - rzekł z uśmiechem.
- Ale wróćmy do sprawy. Razem z towarzyszami mymi jednoznacznie stwierdziliśmy, że musi być jakiś haczyk w tym, że oferujesz srebrny miecz za głowę zwykłego zbója. Co jest haczykiem? To syn burmistrza? Jest największym gangsterem w okolicy? Ma mantikorę w piwnicy?
- Nie, nic z tych rzeczy... To zwykły zbój, razem z bandą jest ich około piętnastu. Co to jest dla was? - spytał z niepewnym uśmiechem - Nic nadzwyczajnego. Mógłbym zlecić to komuś innemu, tylko, że... ja sam się o tym dowiedziałem niedawno, tydzień temu zaledwie. Nic nie zdążyłem jeszcze w tej sprawie zrobić, a tu wy mi spadacie jak z nieba. Co to dla mnie, wykucie srebrnego miecza? Jak by to było moje srebro, to zgadza się, coś by tu było nie tak. Ale ja biorę tylko za robociznę w tym wypadku. Cała szajka zwie się Wesołą Kompanią. Rzeczywiście, weseli to oni może rzeczywiście są, o ile kogoś podnieca bestialstwo. Ten zbój który im przewodzi to Roegner. O jego mi chodzi, to on uwiódł moją Vanessę. Aha, tak jeszcze dla waszej wiadomości - za całą hanzę jest wyznaczona nagroda. Możecie się więc też nielicho wzbogacić. Za Roegnara jest 50 koron, za każdego zbója dodatkowo 10. Interes się więc opłaca, panie elf. Nie moja już sprawa, jak się do niego dobierzecie. Sugerowałbym najęcie się do jakiejś karawany, z Kensington często wyjeżdżają, a Kompania czai się zawsze na wschodnim trakcie. Możecie też udać się za Vanessą na ich schadzkę... - kowal machnął ręką - zresztą, nie moja działka, nie będę wam pomysłów podsuwał, na głupich nie wyglądacie. Coś wymyślicie. Stoi?
- Stoi - Amras bez wahania uścisnął wyciągniętą ku niemu rękę - zajmiemy się tym jak najprędzej. Teraz ja sugeruję pozostać czas jakiś jeszcze pod ławą, nim się nie uspokoi - powiedział, po czym sam wypadł jak z procy. Od pewnej już chwili go korciło by rzucić się w wir walki i obić kilku drabów.



Amras
Sigion
Yevereth
Helyas
Dearien
Dralann


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#24 2011-10-21 20:10:32

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: IV - Vanessa

Sigion stał plecami oparty o tajemniczą dziewczynę i co raz rozdawał ciosy. Jej szło to równie dobrze. Na początku po prostu chciał się troche wyładować. Ten ghul... nie zaspokoił go. Teraz, kiedy już się odrobinę uspokoił, chciał pokazać, że nie umie jedynie lać po mordach. Dziewczyna rzuciła mu wyzwanie. Ten położył już około dwunastu chłopów. Dodatkowo Dearien, zanim padł pod ścianą też chciał pokazać klasę... Będzie musiał z nim porozmawiać i nauczyć się kilu nowych rzeczy. To może przydać mu się potem "w pracy". Pirat powoli wracał do siebie. Nikt nie zwracał na niego uwagi, więc nie było potrzeby go ratować. Zresztą bard już o niego zadbał, a teraz okładał tego drugiego po gębie... Trzeba będzie dać mu kilka lekcji, tak na przyszłość. Przynajmniej droga nie będzie się dłużyła.
Uderzył po pysku kolejnego chłopa.
- Czternaście. - powiedział do dziewczyny. - Ale to zwykła bijatyka... Spójrz jak to się robi z klasą. - Sigion odłączył się od dziewczyny i podbiegł do kręgu chłopów, którzy ich otaczali. Złapał jednego z nich za ramię i pociągnął w swoją stronę. Kiedy ten już miał na niego wpaść, najemnik odsunął się i rąbnął go łokciem w plecy. W przerwie, w której zrobił zauważył, że Amras wychodzi z pod stołu, z którego wystaje but kowala. Sigion uśmiechnął się. Amras zaczynał rozdawać ciosy. wokół niego zaczeło skupiać się więcej chłopów... Zauważyli nieludzia. Sigion postanowił przebić się do niego - ze stylem oczywiście. Zauważył połamany stół. Już chciał podnieść jego nogę, kiedy jakiś chłop zauwazył jego zamiarm podniósł ją i złamał na kolanie. Zdążył jedynie głupio się usmiechnąć, zanim dostał pięcią w twarz. Odleciał spory kawałek. Sigion postanowił nie bawić się. Podniósł cały blat, który lezał na ziemi.
- Nada się. - powiedział do siebie. Blat był prostokątny i dosyć długi. Sigion złapał go za węższy koniec i zakręcił z nim młynka. Kant uniósł mniej więcej na wysokość głów chłopów. Nie dałby rady, gdyby celował niżej. Nikt się nie uratował. najemnik rzucił blatem w chłopów przed nim i dostał się do Amrasa.
- Do roboty, ziomku. - powiedział do elfa i ponownie zaczął rozdawać ciosy. Tym razem postanowił popisac się siłą. W końcu taki był cel tej awantury. Pokazać, że nie warto z nimi zaczynać. A poza tym... nigdy nie wiadomo czyje oczy tu patrzą. Kilka ciosów wystarczyło, żeby chłopi zaczeli się odsuwać. ci którzy nie odsuwali się o kilka kroków lądowali kilkanaście dalej.


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#25 2011-10-21 22:11:02

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: IV - Vanessa

Obcy grajek właśnie się przymierzał do ciosu, kiedy Helyas odepchnął go na stół do tyłu. Ten jednak szybko wstał i uderzył dwa razy barda w brzuch. Helyas odpowiedział mu mocnym atakiem kolanem w krocz. Kiedy jego przeciwnik się zgiął w pół, złapał jego szyję pod pachę chcąc go skrępować, lecz przeciwnik zaczął go bić na ślepo, lecz dość skutecznie. Bard trzymający go nagle szarpnął się cały do tyłu uderzając głową tamtego o ścianę. Potem odepchnął go do tyłu. Szybko położył lutnię pod pobliską ławą. Wtem podbiegł jakiś kolejny napastnik, widocznie kolega grajka. Helyas podniósł jakiś świecznik obok i zdzielił nim go po głowie. Przyjaciel miejscowego barda potknął się o sporawego leżącego osobnika, który wcześniej atakował żeglarza. Nagle poczuł jak jakaś ręka obejmuje mu z tyłu szyję. To owy bard chciał go przydusić w rezultacie czego, został przerzucony przez ramię. Upadł na swego pomocnika. Helyas szybko podniósł kolejne krzesło i zaczął brutalnie okładać nim leżących. Kiedy tamci przestali się poruszać, bard zobaczył jak ktoś biegnie w kierunku czarodziejki z jakąś deską w dłoniach. Podłożył mu nogę, a owy krępy pijak upadł tak niefortunnie, że rozbił sobie głowę o stolik jednocześnie przewracając komuś jedzenie. Dwaj mężczyźni siedzący przy tym stole wstali zdenerwowani na barda. Jeden uderzył go pięścią w czoło. Barda lekko zamroczyło. Mężczyzna wykorzystał to i przygwoździł go do ziemi. Nie zdążył jednak podnieść ręki, a Helyas złapał go za włosy i uderzył jego głową o podłogę. Podniósł się. Otarł krew z rozciętej wargi i spojrzał z furią w oczach na drugiego draba który już na niego biegł. Helyas uniknął jednego ciosu, po czym złapał go za szyję wbijając w nią swe długie palce i zadał w twarz przeciwnika serię prawych sierpowych. Kiedy tamten wyrwał się i wyciągnął sztylet, bard zrobił to samo i cisnął broń w udo wroga. Tamten ryknął z bólu. Helyas wyciągnął szybko sztylet z nogi owego draba, odepchnął mężczyznę, schował broń za pas i przewrócił ową osobę, a następnie przywalił stołem przy którym przed chwilą siedział. Ledwo nabrał powietrza, kiedy zobaczył jak jakiś pijany obdartus zdejmuje obrus ze stołu po drugiej stronie karczmy. Pod stołem siedział kowal. Rzezimieszek nie wyglądał jakby chciał mu powiedzieć dzień dobry i odejść. Bard przebiegł przez karczmę przepychając się przez tłum i rzucił się na obdartusa. Tamten jednak nie był taki słaby na jakiego wyglądał. Uniknął ciosu i popchnął go na dwa metry do tyłu. Helyas szybko kontratakował kopiąc go w bok a następnie uderzając go z główki w nos. Tamten odsunął się a wtedy kowal roztrzaskał mu spory kufel na głowie. Podali sobie ręce a następnie bard wyprowadził go za drzwi karczmy po czym wrócił szybko po lutnię.

Offline

 

#26 2011-10-21 23:28:57

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: IV - Vanessa

Brzdęk tłuczongo szkła, w ruch oprócz pięści poszły również między inymi świeczniki, krzesła i stoły. Nie chciała wywołać aż tak wielkiego zamętu, ale w umie stęskniła się za bójkami w karczmie. Yevereth, przypłaciwszy niedługą przerwę w walce kilkoma siniakami i rozciętą wargą, kątem oka obserwowała poczynania swoich towarzyszy. W ostatniej chwili uniknęła silnego ciosu jakiegoś nieznajomego napastnika. Nie zastanawiała się długo, tylko (głównie ze względu na dużą różnicę wzrostu) powaliła go bardzo nieczystym kopniakiem poniżej pasa. Mężczyzna zgiął się w pół. Stracił przytomność, kiedy czarodziejka rozbiła mu kufel po piwie na głowie. Kobieta zwinnie torowała sobie drogę za pomocą wyrwanej z krzesła nogi  do miejsca bliżej towarzyszy wśród ścisku i plątaniny spoconych ciał. W pewnej chwili usłyszała niedaleko siebie brzdęk tłuczonego szkła i chwilę potem poczuła ciepło na policzku. Przetarła po nim ręką i westchnęła zrezygnowana, zauważając, że to jej własna krew. Zanotowała również w myślach, żeby przynajmniej podziękować swoim towarzyszom za pomoc.


Amras
Sigion x
Yevereth x
Helyas x
Dearien
Dralann

Offline

 

#27 2011-10-22 15:59:30

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: IV - Vanessa

Amras właśnie dostawał potężną dawkę ciosów na twarz, gdy nagle Sigion przyszedł mu z odsieczą. Elf krótkim skinieniem głowy podziękował najemnikowi za ratunek i przystąpił do kolejnego ataku na niskiego, krępego człowieka z imponującą brodą, który skradał się w stronę barda.
Trzema susami pokonał odległość ich dzielącą i z siłą uderzył go pięścią w potylicę. Ten padł na podłogę, tracąc momentalnie przytomność.
Nagle czas jakby zwolnił. Wszyscy patrzyli ze zdziwieniem za ławą, która właśnie z hukiem wyleciała przez okno, rozpryskując wokół szkło. Po krótkiej chwili wszystko jednak wróciło do normy, o ile normą można nazwać to, co się działo w karczmie. Amras z niemałymi trudnościami przedarł się do Sigiona i Dralann, walczących niedaleko Helyasa i Deariena. Krzyknął głośno, by słyszała go cała czwórka.
- Panowie, spierdalamy! - uderzył pięścią w nos biegnącego całkiem przypadkiem obok wieśniaka. - Bierzcie czarodziejkę i ewakuujemy się. Robi się za gorąco, a my musimy być w formie i pełni sił przed naszym zadaniem! - rzekł, po czym sam ruszył prędko do wyjścia, zarzucając sobie leżącego bez przytomności Garveya, który mocno oberwał jakimś kuflem w ferworze walki. Otworzył drzwi do karczmy. Przyjemny powiew chłodu z zewnątrz owiał jego twarz. Wyszedł i położył obok koryta dla koni czarodzieja. Czekał czujnie na resztę drużyny. Spodziewał się, że trochę zajmie im wyswobodzenie się, rozważał nawet powrót, uznał jednak że lepiej będzie, gdy zostanie tutaj z nieprzytomnym.

Amras x
Sigion x
Yevereth x
Helyas x
Dearien
Dralann


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#28 2011-10-22 19:33:48

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: IV - Vanessa

- Panowie, spierdalamy! - Amras przekrzyczał panujący w gospodzie harmider, a Dearien zarejestrował zanikającym z bólu wzrokiem, że wraz z czarodziejem zniknął z pomieszczenia. Ostrożnie podniósł się spod ściany. Przeklął się na głos, kiedy spróbował ocenić szkody twarzy wywołane niemiłosiernym ciosem olbrzymiej pięści. Okazało się, że oś nosa jest niemal równoległa do płaszczyzny twarzy. Wydychając powietrze przez nozdrza pirat czuł powiew na lewym policzku! To jest co najmniej nienormalne... No nic, trzeba sobie poradzić. Kiedy przeszedł kilka metrów stwierdził, że poza obrażeniami facjaty nie jest ranny. Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając kompanów, ale dostrzegł jedynie barda, który używał cynowych kufli jako kastetów w walce z jakimś chudym i wysokim chłopem, którego pokiereszowana twarz przypominała powierzchnię stłuczonego lustra. Sigiona nie mógł nigdzie upatrzyć. Ruszył w stronę rozbitego okna, uważając, by nikt się nim nie zainteresował, kiedy nagle... na ziemi dostrzegł ciało tego osiłka, który tak brutalnie potraktował jego śliczny nos. W oczach Deariena zapłonął szyderczy tryumf. Powoli, uśmiechając się jak szaleniec, podniósł nogę od stołu upaćkaną we krwi i ziemniakach, która leżała nieopodal. Przytrzymał nogą czoło olbrzymiego wieśniaka i uderzał w twarz tak długo, aż połamana kości policzkowe jego winowajcy nie zaczęły sterczeć na wszystkie strony. "Jesteśmy kwita" - mruknął. Skierował się ponownie do okna i już po chwili czuł świeże powietrze.
- Amras? - zapytał, szukając towarzysza. Jednak nic mu nie odpowiedziało. Posłyszał za to kawałek rozmowy, więc kierowany naturalną ciekawością podążył z głosami. W trawie, pod rozłożystym dębem za gospodą stało 2 ludzi. Jeden z nich był definitywnie kobietą. W drugim natomiast Dearien rozpoznał grajka, z którym to kłócił się jego drużynowy bard, Helyas. Lutnista trzymał kawałek surowego mięsa na czole i co chwilę popijał ze skórzanego bukłaka. Kiedy usłyszał dokładnie o czym rozmawiają, pirat zbielał. Zaczął się trząść ogarnięty nieopanowaną złością, a od wybuchu furii powstrzymywały go strzępy rozsądku, jakie mu pozostały oraz potworny ból nosa. Usłyszał bowiem takie słowa:
- Oj, Ciredan, czy to też twoja sprawka? Najpierw ta żaglówka, potem rozróba w karczmie. I to wszystko w jednym tygodniu.
- Cicho bądź. Tym razem to nie ja zacząłem. A teraz słuchaj: Szef mówi, że ta jego Vanessa... działa na dwa fronty. Musimy się dowiedzieć, kto jest potencjalnym kochankiem i go zabić, bo inaczej sami skończymy nabici na zardzewiałe pale. Znasz szefa, więc wiesz, że nie żartuję...


Amras x
Sigion x
Yevereth x
Helyas x
Dearien x
Dralann


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#29 2011-10-24 08:47:20

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: IV - Vanessa

Wygramoliła się z masy spoconego obitego mięsa i otwartym oknem wyskoczyła na świeże niezapocone powietrze. Przy koniach stał elf, a obok leżał jego nieprzytomny kompan. Dralann uśmiechnęła się swoim zwyczajnym na wpół zboczonym uśmieszkiem.
Będzie musiała z tym skostniałym elfem omówić parę kwestii, bo mogła by się założyć, że wie więcej niż ona.
Właściwie już sama nie wiedziała po co jej to. Ograbić można każdego, może nie zawsze z 50 koron, ale zawsze. Jednak zainteresowała ją drużyna. Z taką można by jechać daleko daleko, a choć Dralann samotnie dobrze sobie radziła to zawsze chciała zobaczyć inne lasy, a kto nie chciałby jej starego łuku?
Oparła się o drewnianą kolumnę przed karczmą i czekała.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#30 2011-10-24 19:20:45

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: IV - Vanessa

Helyas zarzucił lutnię na plecy jednocześnie odpychając jakiegoś wieśniaka, który na niego wpadł. Znów otarł wargę. Jednak po dalszej bijatyce, po potyczce z grajkiem, rana otworzyła się i nie było to już zwykłe rozcięcie. Przeszedł za ladę, żeby poprosić karczmarza o jakąś wilgotną szmatkę. Nie zobaczył nikogo lecz po chwili ujrzał, że pod ladą skrywa się przerażony właściciel oberży. Na wszelki wypadek Helyas także się tam schował, co nie było łatwe, gdyż chociaż nie był człowiekiem potężnej postury, mógł się pochwalić sporym wzrostem. Kiedy wszedł pod ladę, karczmarz już wyciągał nóż zza pasa.
- Spokojnie!- powiedział bard- Nie mam złych zamiarów.
Właściciel karczmy odłożył broń, a Helyas kontynuował.
- Mógłbyś mi dać jakąś mokrą chustkę?- Nie musiał tłumaczyć czemu, karczmarz widział co dzieje się z kątem ust barda. Na czworaka przedostał się na zaplecze a po chwili przyszedł z mokrą, białą chustką w ręku.
- Wielkie dzięki.- Odparł bard przykładając ją do miejsca skąd spływała krew.- Skoro już tu jestem, chciałbym uzupełnić zapasy...
- Zgoda, tylko szybko.
- Dwa piwa, jak są to krasnoludzkie, pół bochenka chleba i ser.- Powiedział wysypując ostatnie pieniądze z sakiewki. Karczmarz pomyślał chwilę patrząc na denary, po czym odparł:
- A koron nie macie?
- Nie.
- Niech będzie,- odparł średnio usatysfakcjonowany mężczyzna- tylko mógłbyś wyjść... ze swoimi towarzyszami...
- Jasne. Już się zbieramy.
Karczmarz podszedł znów na zaplecze a po chwili przyniósł ze sobą rzeczy wymienione przez barda. Helyas spakował wszystko do plecaka po czym wybiegł na dwór przepychając się przez tłum. Podszedł do Amrasa i nieprzytomnego maga. Usiadł na trawie.

Offline

 
Ikony

Nowe posty

Brak nowych postów
Tematy przyklejone
Tematy zamknięte

Rangi
Administratorzy
Moderatorzy
Zasłużeni
Użytkownicy

______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________


______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ _______________________________________ ========================================================================

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi