Ogłoszenie


#61 2011-11-20 21:44:47

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: IV - Vanessa

Choć już nieco wstawieni, bandyci nadal dysponowali nienaganną umiejętnością kojarzenia faktów. Gdy rozległ się alarm, gniewne i podejrzliwe spojrzenia  niemal machinalnie zwróciły się w stronę Deariena, który zdążył się już poczęstować łykiem z gąsiorka wybornego samogonu. Gdy napotkał złowróżbny wzrok zbirów, odrzucił naczynie z trunkiem, zakasał rękawy i dobył miecza. Spoglądając ponad lasem uniósł oręż, głęboko wciągnął powietrze nosem i charyzmatycznie zakrzyczał:
- Zaciukać kutafonów!
Przytakując, banda ruszyła na spotkanie przeznaczenia. Tuż za nimi, podszywając się pod sprzymierzeńca, pobiegł pirat. W duszy śmiał się z powodzenia swojej w pełni improwizowanej koncepcji. Spostrzegłszy, że spora część hołoty ruszyła wprost na Sigiona, tam właśnie się skierował. Wywijając młyńca podciął jednego z wolniejszych zbirów pod kolano (24-(11-2(=15). Dalej, gdy Wesoła Kompania starła się z najemnikiem, stojąc w tłumie obrócił się dzierżąc poziomo miecz i zranił kolejnych 3 ludzi [(24-(11-2)=15)x3]. Gdy spostrzegł skupioną twarz Sigiona, uniósł dłoń w bardzo nieprzemyślanym geście pozdrowienia. W tym momencie jeden z bandziorów uderzył go buzdyganem w łopatkę. (26-7=19) Korsarz jęknąłby, gdyby nie stracił oddechu. Zdążył odtoczyć się na bok, w zarośla, gdzie spróbował zaczerpnąć powietrza,


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#62 2011-11-21 21:12:56

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: IV - Vanessa

Czarodziejka uniknęła szybkiego ataku przeciwnika, po czym podcięła mu ścięgna przy kolanach (17-7). Kiedy upadł, kobieta poderżnęła mu gardło (śmierć).
Kiedy się odwróciła, ujrzała niewysokiego mężczyznę biegnącego w stronę koni. Tchórz, pomyślała. Ręce odruchowo złożyły się jej do rzucenia czaru. Świetlisty gros trafił go w bok (24 - 3). Zachwiał się, potknął i byłby upadł, gdyby nie zatrzymał się na zadzie niewysokiego kasztanka. Koniowi niezbyt się to spodobało - położył uszy po sobie i kopnął bandytę tak, że odleciał on kilka metrów od zwierzęcia (21 - 18).
- Wiedźma! - usłyszała krzyk. - Zabić ją, chyżo!
Świetnie, pomyślała.
Magią podpaliła najbliższe kilka krzaków. Miała nadzieję, że to chociaż trochę ostudzi zapał bandytów.

Amras
Sigion
Yevereth x
Helyas
Dearien
Dralann

Offline

 

#63 2011-11-21 21:48:06

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: IV - Vanessa

Dralann celowała w rannego bandytę, który mimo obrażeń, nadal próbował atakować. Gdy sięgała po strzałę niefortunnie przechyliła się w tył i zachwiała. Zleciała z drzewa, nie pierwszy zresztą raz, ale tym razem w najmniej odpowiedniej sytuacji. (26-2)
-Kurrrwa, moja dupa - warknęła i z niemałym wysiłkiem wstając na nogi. Od razu przetrząsnęła okolice dębu w poszukiwaniu swojego łuku.  Zdjęła go z niższej gałęzi, na której zawisł.
Zaśmiała się nerwowo, patrząc na teren obozu, który właśnie rozpalił się żywym ogniem.




(nie wiedziałam ile dać obrażeń za spadnięcie na dupę, jak powinno być więcej dajcie znać ;])


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#64 2011-11-21 22:14:00

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: IV - Vanessa

Człowiek z kuszą zamachnął się na barda. Chybił, lecz zaraz po tym bard musiał odskakiwać w tył przed kolejnym cięciem. Z tym trzeba szybko. Silny dość jak na zwykłego zbója, lepiej nie ryzykować. Zablokował kolejny atak. Potem odskoczył przed kolejnym atakiem, ale ostrze wroga drasnęło go w tors (23-3=20). Słabszy wróg chciał go zaatakować z zaskoczenia, lecz nadział się na wyciągnięty miecz barda, po czym ten zasłonił się jego półprzytomnym ciałem przed silnym cięciem groźnego bandyty (śmierć). Bard wyrwał trupowi buzdygan[7] i rzucił się na wroga z dwoma mieczami. Zablokował magowym mieczem cięcie od góry i przeciął gardło przeciwnika buzdyganem (śmierć). Schował miecz maga za pas (tam gdzie trzymał sztylet) i przełożył do prawej ręki buzdygan. Rany nie były głębokie, mógł jeszcze sporo powalczyć. Zarzucił kuszę pokonanego na ramie (lutnia została na koniu) i pobiegł pomóc czarodziejce. Uderzył najbliższego niej przeciwnika zbójeckim mieczem ramię, (21-7=14) i zanim tamten zdążył odwrócić się do niego, wepchnął go w ogień. Nieopodal na ziemi zobaczył swój sztylet. Podniósł go, poluzował pas i umieścił go obok miecza maga. Zbójów było już niewielu. Kilku niedobitków i herszt. Amras nie zrobił szczególnych postępów z hersztem. Bard wlazł na najbliższego konia (wspomnianego już kasztanka) i po chwili "kłótni" ze zwierzęciem, ruszył na herszta. Piękne buty! Ale będzie się w nich chodziło- pomyślał wkładając zniszczone buty w strzemiona. Herszt z niewielkim trudem zablokował konny atak, ale przecież nie o to chodziło. Uśmiechnięty bard patrzył na wojownika rzucającego mu złowrogie spojrzenie. Bard nie chciał go zabić, nie. To rola elfa, on tylko go zdekoncentrował, herszt spojrzał na niego, nie na Amrasa. Jeżeli elf zaatakuje teraz i zrobi to celnie, uzyska sporą przewagę. Jeżeli...

Buzdygan to nie miecz, więc nie przetniesz nim gardła - dop. Amras

Offline

 

#65 2011-11-22 09:10:24

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: IV - Vanessa

Sigionowi bardzo pomogła interwencja pirata. zostało mu do pokonania dwóch rannych bandytów. Zaatakował tego, który miał miecz cięciem znad głowy i rozpłatał go od lewego ramienia aż po krocze ( nie chce mi się liczyć, ale, że był ranny, to śmierć ), jednak odsłonił się wtedy i dostał buzdyganem w ramię ( 24 - 7 = 17 ). Poczuł jak pęka mu kość i jak topór wypada rąk. Zaimprowizował bolesny upadek i kiedy jego przeciwnik robił już zamach na głowę, ten podniósł prosty miecz i rozpłatał mu brzuch (15 - 8). Ten upuścił buzdygan i złapał się za brzuch, z którego zaczęły wypływać trzewia. Sigion zlitował się nad nim i podciął mu mieczem gardło ( śmierć ). Tak długo by umierał w mękach. Kiedy ten przestał się ruszać, Sigion jedną ręką odpiął jego pas i przypiął sobie jego skórzaną pochwę od miecza. Schował do niej miecz. Próbował założyć jego pasek na ramię i usztywnić złamaną rękę, jednak sprawiał sobie tylko ból. Postanowił poszukać pirata, który lezął gdzieś w krzakach...

Amras
Sigion x
Yevereth x
Helyas x
Dearien
Dralann x

Dearien, jakbys mógł, to pomóż mojemu Sigionowi jak Cię znajdze Ja najpierw mogę pomóc Tobie Z góry dzięki


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#66 2011-11-22 18:35:34

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: IV - Vanessa

Amras przystanął, patrząc na to, jak sytuacja ma się w obozie. Pięknie, kurwa, pięknie, myślał. Miała być krótka misja wywiadowcza, trzyosobowa. Tymczasem jego hanza rozpętała tutaj piekło, jakiego mogliby pozazdrościć pierwsi osadnicy Kontynentu. Bez przygotowania, bez ustalonej taktyki.
Elfowi mimowolnie wyrwał się pomruk dezaprobaty z gardła. No nic, nie ma co załamywać rąk. Trzeba tańczyć tak, jak przeciwnik zagra.
Przeklął w myśli samego siebie za to, że nie wziął miecza. Ze swoim łukiem był bezbronny w walce w zwarciu, a na takie się zapowiadało. Ale nie mógł też przewidzieć przebiegu wypadków, więc nie zamartwiał się też szczególnie.
Posłał strzałę w kaprawego, celując w serce. Strzała trafiła jednak w bark. Siła była tak duża, że całym zbójem targnęło do tyłu. (21-11)
Omiótł wzrokiem pole bitwy. Widział, jak ranny pirat rzuca się w krzaki. Bard, Amras nie wiedział skąd się w ogóle tu wziął, bardzo ostro poczynał sobie z Wesołą Kompanią.
A potem zrobiło się na prawdę gorąco.
I to za sprawą czarodziejki, która dość dosadnie pokazywała właśnie, co sobie robi z poleceń elfa.
- Miecz - rzucił krótko do przebiegającego obok barda, wyciągając dłoń widząc, że ten zdążył już zaopatrzyć się w dwa. Wymownie spojrzał przy tym na ten tkwiący za pasem, maga Garvey'a.* Bard bez słowa oddał mu oręż, posyłając jednocześnie znaczące spojrzenie. Elf skinął tylko głową, a bard pobiegł dalej w wir walki.
Amras zważył miecz w ręce. Nieco źle leżał w ręce, był też zdecydowanie lżejszy od tych, do jakich przywykł on sam. Ach, ci magowie, pomyślał. Delikatne dłonie.
Nie czekając długo, odszukał Roegnara. Odpierał właśnie konny atak Helyasa. Elf rzucił się pędem w ich kierunku, zachodząc go od tyłu. Mógł z zaskoczenia wbić miecz bez większych trudności w kark. Mógł zrobić w zasadzie wszystko.
Tym większe było zdziwienie pieśniarza, że zwyczajnie zawołał herszta.
Ten w lekkim szoku odwrócił się. Patrzył na przeciwnika z szacunkiem i zdumieniem, jednak nie z lękiem. Raczej z wyższością. Zbiło to nieco z pantałyku czarnowłosego elfa.
- Stawaj do walki, psie - rzucił nienawistnie przez zęby. Atakując od razu, mógł chybić; obierając taktykę wyglądającego na honorowy pojedynek, zyskiwał podwójnie - miał szansę rzeczywiście go pokonać. Najważniejsze jednak było to, że gdy ten wda już się z nim w pojedynek, nie będzie zwracał uwagi na kompanów elfa...



Pozwoliłem sobie nagiąć nieco zasady, przyjmując, że Helyas ten miecz mi dał Bez niego niepotrzebnie bym wydłużył czas trwania tego do kolejnej kolejki,  a tak będzie szybciej Mam nadzieję, że Lubek nie masz nic przeciwko?
________________STAN ZBÓJÓW_____________
6 + Roegnar
- 17 HP
- 14 HP
- 7 HP
- 10 HP
- 10 HP
- 3 HP

Amras x
Sigion x
Yevereth x
Helyas x
Dearien x
Dralann x


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#67 2011-11-22 19:12:22

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: IV - Vanessa

Dralann wśród ludzi wypatrzyła elfa walczącego z hersztem bandy. Niedaleko stali ranni już bandyci.
Pierwsza strzała.
Demonstracyjnie postrzeliła zbója najbliższego elfowi (10-12=zgon)
Potrzebowała drużyny. Kilka lat temu coś sobie obiecała. Coś co wypełniało lasy gniewem.
'Jesteście źli, bo niespełnieni, bo zabrali wam zemstę, prawda? '
Druga strzała. (postrzał w serce- śmierć natychmiastowa(zbój 14 HP))
'Ja tu wam za nogi robię przecie, kochani, ja za was będę zabijać. '
Trzecia strzała dobija konającego (3-12=zgon)
'Bo ktoś już wam mowy odebrał'


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#68 2011-11-22 20:12:14

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: IV - Vanessa

Klęcząc w niskich zaroślach Dearien odzyskiwał oddech. Na morzu wielokrotnie uderzył o maszt, rumpel czy kabestan, więc potrafił stwierdzić, że organy wewnętrzne specjalnie nie ucierpiały. Na myśl o dynamicznym przejściu ze zwiadowczej misji w najzwyczajniejszą, krwawą szarpaninę parsknął śmiechem i wypluł nieco krwi. No cóż, ostatecznie, chyba wszystko wypaliło. Dochodząc tak do siebie usłyszał czyjeś kroki. Miękkie obuwie szeleszczące po suchych liściach stanowiło miłą alternatywę dla odgłosów jakie ostatnio miał szansę słyszeć. Nawet gdyby chciał dobyć noża,  byłoby zza późno na obronę przed nieznajomym. Na szczęście  obcym okazał się Sigion, który delikatnie obmacywał ramię.
- Mógłbyś mi z tym pomóc? - zaczął bezceremonialnie i pokazał siny bark.
Nie odzywając się, pirat podniósł z ziemi kawał solidnego kija i urwał pas materiału ze swojego podróżnego odzienia. Już chciał zabrać się za usztywnianie kończyny, kiedy spostrzegł jak żałośnie wygląda obite ramię najemnika. Urwał więc garść liści Babki Lancetowatej, której wokół rosło całkiem sporo, przeżuł je błyskawicznie, po czym obłożył bark Sigiona papką, którą następnie przykrył prowizorycznym opatrunkiem.
- Do następnego postoju wytrzymasz, potem zajmie się Tobą ta cała nasza wiedźma drużynowa. A teraz sprawdź, czy całkiem nie roztrzaskał mi łopatki tym buzdyganem, bo inaczej już sobie tak szybko nie pochędożę. - zaśmiał się nieco ochryple. Chwilę potem podwinął koszulę odsłaniając plecy.


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#69 2011-11-22 21:37:02

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: IV - Vanessa

Sigion był zadowolony z zabiegu pirata. Poczuł, że ręka nie jest, jak początkowo przypuszczał złamana, tylko zbita. Jednak i tak przez dłuższy czas nie da rady z niej korzystać. Już od małego miał mocne kości. Wstrząsnęło nim natomiast to, co zobaczył na łopatce Deariena. Miał tam dużego krwiaka.
- O stary... Mam nadzieję, że ładnie przypierdoliłeś temu, kto Ci to zrobił. - uśmiechnął się do towarzysza. - Może trochę boleć. - Dotknął delikatnie krwiaka, na co ten zareagował syczeniem. Postanowił zrobić to co jego towarzysz. Z trupa jakiegoś bandyty oderwał kawałek czystego płótna, zerwał i przeżuł trochę babki i zrobił prowizoryczny opatrunek.
- Dasz rady wstać? - pirat potaknął. Sigion podął mu zdrowe ramię. - A sam stać? - puścił go na chwilę, ten utrzymywał się na nogach. W tej samej chwili do Sigiona podbiegł jeden z niedobitków. Sigion szybkim wyciągając miecz z pochwy odwrócił się. Gdyby bandyta pochodził trochę ciszej, miałby szansę go zabić. Tak Sigion nie męcząc się zbytnio ciął od dołu przez pierś wykorzystując impet wyciągania miecza i obrotu ( 10 - 6 ). Ten padł na ziemię, Wijąc się w konwulsjach, więc Sigion go dobił ciosem w brzuch. Kiedy ten otworzył szeroko oczy najemnik przekręcił ostrze ( niestety śmierć ). Przykucnął przy ciele i wytarł ostrze o ubranie zmarłego. Potem z powrotem schował miecz do pochwy i podszedł do pirata. Ten oparł się o drzewo.
- To był ciężki dzień. Ale zaimponowałeś mi przyjacielu... - najemnik dawno nikogo tak nie nazwał. Czuł, że z piratem zaczyna go łączyć jakaś więź.

Amras
Sigion x
Yevereth
Helyas
Dearien x
Dralann x


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#70 2011-11-23 15:33:59

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: IV - Vanessa

Helyas oddał miecz elfowi. Miał teraz buzdygan, kuszę i sztylet. Średnio mu się walczyło buzdyganem ale konno to co innego. W jeździe rozłupał czaszkę jednemu zbójowi (zgon) po czym zaczął szukać "wrednego barda". Nagle koń upadł. Helyas szczęśliwie zdążył zamortyzować swój upadek zeskakując w porę z wierzchowca. Podniósł się i zablokował cios krótkim mieczem.
- Jesteś martwy- wycedził wredny grajek przymierzając się do drugiego cięcia.
- Nie oceniaj dnia...- bard nie dokończył przysłowia, rzucił się na wroga z buzdyganem. Obaj celowali na wysokości dłoni. Typowa grajkowa taktyka. Grajek ciął znowu, Helyas odskoczył i wykonał kontratak. Grajek zablokował.
- Cholera- pomyślał bard. Czemu elf nie mógł poprosić o buzdygan?
Grajek podniósł miecz do kolejnego cięcia. Bard wykorzystał ten moment i przeskakując w bok, rypnął wroga orężem w bok. Tamten odwzajemnił atak tnąc mieczem w bok barda. Helyas odskoczył ale wróg i tak pojechał mu po torsie. Na szczęście nie z całą siłą ale trafił (20-5=15). Helyas złapał się za brzuch po czym zaatakował ponownie, wróg zablokował, ale następne uderzenie było celne. Grajek padł na ziemię z rozłupaną czaszką. Helyas podniósł miecz wroga, wytarł go i włożył za pas. Po lewej stronie pasa miał teraz krótki miecz[6] i buzdygan[7] a po prawej sztylet[3+Si x2]. Na plecach trzymał kuszę[10]. Zbójów już prawie nie było. Przyczepił kuszę, lutnię i buzdygan do konia, po czym podniósł miecz w kierunku oddalonego Amrasa. Chciał żeby wiedział, że nie musi mu już oddawać miecza. Wskoczył na konia i rozejrzał się, czy jest jeszcze coś w czym może się przydać jego obecność.

Ostatnio edytowany przez c4wjajach (2011-11-23 17:21:34)

Offline

 

#71 2011-11-23 16:44:18

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: IV - Vanessa

Czarodziejka zauważyła biegnącego w jej stronę rannego zbója. Sparowała jego cios zza głowy i wykorzystując moment utraty równowagi przez przeciwnika, rozpruła mu brzuch (10-7). Mężczyzna upadł na bok, przytrzymując rękoma wylewające się z jamy brzusznej trzewia.
- Zabij - wycharczał z trudem.
Posłuchała (śmierć).
Przebiegła kilka kroków i wskoczyła na grzbiet kasztanowego konia. Odwiązując jego siwego kompana stwierdziła, że szkoda jej czasu na dopasowywanie strzemion i ruszyła galopem w stronę krawędzi lasu, ciągnąc drugiego konia za wodze.
- Ty cholerna baletnico! - wrzasnęła, o mało nie przeleciawszy przez głowę konia. Zwierzak szarpnął głową i zatańczył przed płomieniami, wyraźnie bojąc się przez nie przejść. Każda kolejna próba zmuszenia go do uległości skutkowała coraz to wymyślniejszym sprzeciwom. - Oj, trzeba się będzie za ciebie porządnie zabrać, ty mały skurwielu. - klęła.
Po którymś razie udało jej się zmusić konia do uległości.
- Nie strzelaj! - krzyknęła do Dralann, która odwróciła się w jej stronę z łukiem przygotowanym do oddania strzału. - Podejrzewam, że Ty również nie masz konia. Weź tego, im raczej już nie będzie potrzebny - wskazała głową na leżące na ziemi trupy. - Dołącz do nas. Widzę, że podążasz za nami, wnioskuję, że nie bez powodu - uśmiechnęła się, po czym zajęła się skracaniem puślisk*.

* Dla niewtajemniczonych - to, na czym wiszą strzemiona przy siodle

Amras
Sigion x
Yevereth x
Helyas x
Dearien x
Dralann x

Offline

 

#72 2011-11-23 18:15:28

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: IV - Vanessa

Roegnar splunął, po czym przybrał postawę. Z jego oczu błyskało nienawiść - i Amras mu się nie dziwił, gdyż ten stracił całą drużynę w tak głupi sposób. Herszt stracił już swoją szansę - mógł się teraz co najwyżej ratować ucieczką i liczyć, że na trakcie nie zabiją go podobni jemu. Albo walczyć. Nie było zdziwieniem, że wybrał drugą opcję.
Elf zmrużył oczy, po czym runął do przodu na przeciwnika. Zamarkował cios w biodro, w ostatniej chwili zmieniając cel na ramię. Bandyta z trudem sparował cios - Amras odetchnął nieco z ulgą widząc, że z trudem odparł prostą sztuczkę szermierczą. Może strzałę odbił fartownie?
Wykorzystując pęd z poprzedniego ataku, obrócił się płynnie, uderzając płazem miecza w plecy przeciwnika (2-31).
Rozwścieczył tym Roegnara. Jego cios nie był przemyślany, nie dziwiło więc, że nie trafił czysto. Amras nie miał większych problemów z odparciem ataku.
Skoczył do mężczyzny, przywierając do niego. Roegnar zachował jednak zimną krew, uderzając pięścią wolnej ręki elfa w skroń (26-3). Cios zamroczył bohatera, co wykorzystał herszt. Ciął krótko, trafiając w brzuch (23-6). Cios z pewnością byłby silniejszy, gdyby Amras instynktownie nie podbił ostrza wrogiego miecza.
Mimo wszystko, atak odebrał dech elfowi. Wiedział już, że nie ma do czynienia z byle kim. A rana bolała coraz bardziej.
Pozbierał się szybko i już obmyślał kolejny atak. Zachowali dystans do siebie, okrążając się jak koguty. Nabrali do siebie szacunku.
Pierwszy tym razem zaatakował Roegnar, całkowicie zapominając o obronie. Amras uchylił się przed silnym ciosem, a zbójecka klinga z donośny, brzdękiem ześliznęła się po korze drzewa, nie natrafiając wcześniej na żadną przeszkodę w postaci ciała Amrasa, jakiej spodziewał się herszt bandy. Elf podciął zbója, a ten upadł na ściółkę leśną. Bohater kopnął bezbronnego w twarz, łamiąc nos i wybijając przynajmniej dwa zęby (29-5). Padł też na niego, wbijając kolano w żebra i uderzając łokciem w mocno naruszoną już twarz (24-5). Roegnar nadludzkim wysiłkiem jednak zdołał zrzucić z siebie przeciwnika, przyszpilając go teraz do ziemi. W ręce trzymał wydobyty znikąd sztylet, na ustach zakwitł mu drwiący uśmiech. Gorąca krew z jego twarzy ciekła kropelkami na twarz Amrasa. Sytuacja wydawała się beznadziejna.


Amras x
Sigion  x
Yevereth x
Helyas  x
Dearien  x
Dralann x


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#73 2011-11-23 20:00:01

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: IV - Vanessa

Pirat oparł dłoń na zdrowym najemniczym ramieniu i przytaknął z uznaniem. Jego krwawe, brudne i porządnie obite oblicze ozdobił słabiutki uśmiech. Słysząc szlachetny szczęk oręża obrócił się w stronę zbójeckiej polany. Rozwarte usta zamarły w przerażeniu. Nie wiedział co robić najpierw - ratować wystawionego na pewną śmierć Amrasa, czy porządnie skopać dupę temu ich drużynowemu  bardowi, za pochopne zabicie grajka. On mógł im wiele powiedzieć! Choćby to, gdzie podziała się kobieta, a którą Ciredan rozmawiał za karczmą. Ale chyba pomoc elfowi była ważniejsza. Pochwycił z ziemi kamień, przy czym boleśnie warknął i przywołał Sigiona. Zamachnął się i rzucił... Chwila oczekiwania i płonnej nadziei i... chybił co najmniej o 3 metry. Roengar nadal groził ich nieoficjalnemu przywódcy. Przyszła pora na jego ulubiony element podstępu - bluff. Wciągnął powietrze, uniósł rękę za głowę i wykrzyczał opanowanym głosem: Strzały na cięciwy! Cel?!
Roengar westchnął, ze złości zdzielił elfa w twarz (sorki Amras xD) (17-3).
- Pokaż się, gnido!
Dearien przełknął głośno ślinę. Raczej nie wygląda jak kapitan królewskiego patrolu. "Wymyśl coś" - cicho szepnął  do wpatrującego się we wszystko z napięciem najemnika i postąpił krok do przodu...


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#74 2011-11-23 22:37:43

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: IV - Vanessa

Najemnik śledził walkę elfa z hersztem. Rozglądął się szybko za czymś, co mogłoby mu pomóc rozbroić herszta i nie nadweręzyć ręki. Jego wzrok padł na bardzie, a dokładniej na jego kuszy. podbiegł do barda i zabrał mu kuszę. Na ile mógł oparł ją na obitym ramieniu. Herszt podciął Amrasa i trzymał szylet oburącz nad głową, żeby go Dobić. To była największa głupota jaką mógł, zrobić, ale widać było, że był zdesperowany i cchiał zabić przynajmniej jednego z nas.
- Teraz Cię mam skurwielu. - Szpenał Sigion. Bełt poszybował z wielką prędkością i trafił Roegnara w ramię ( 19 - 8 ). Ten wypuścił sztylet, który spadł pomiędzy nogi Amrasa. Bełt przeszedł na wylot, jednak nadal tkwił w ramieniu herszta. To była na tyle bolesne, że ten upadł na kolana. Elf szybko poderwał się z ziemi...


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#75 2011-11-24 10:14:51

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: IV - Vanessa

Na słowa czarodziejki Dralann opuściła łuk. Nie podeszła. Spojrzała tylko na nią gniewnie. I siknęła głową w okolone światłem ogniska miejsce, gdzie elf tłukł się z Roegnarem. Nie będzie już im pomagać- już przecież nie potrzebują pomocy. Absolutnie nie. W ogóle jej nie potrzebowali.
Podeszła bliżej by obejrzeć walkę. Wynik był jasny.



(post całkowicie zbędny i głupi, ale jakby Wam coś do głowy strzeliło, by czekać, to nie chciałam opóźniać przygody)


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 
Ikony

Nowe posty

Brak nowych postów
Tematy przyklejone
Tematy zamknięte

Rangi
Administratorzy
Moderatorzy
Zasłużeni
Użytkownicy

______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________


______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ _______________________________________ ========================================================================

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi